Wojciech Kamiński: Nie można mieć 10 artystów w zespole

Wojciech Kamiński: Nie można mieć 10 artystów w zespole

Wojciech Kamiński: Nie można mieć 10 artystów w zespole
Wojciech Kamiński / foto: Andrzej Romański / PLK

Jeżeli słyszę, że ktoś jest w stanie zapłacić 2x tyle za zawodnika, który jest u nas, to wiem, że może być trudno go zatrzymać, bo nie będziemy w stanie podnieść komuś zarobków o 100 procent. Nasz budżet nie wzrośnie dwukrotnie – mówi Wojciech Kamiński, trener PGE Startu Lublin.

Karol Wasiek: Kiedy pan uwierzył, że PGE Start Lublin może namieszać w ORLEN Basket Lidze?

Wojciech Kamiński, trener PGE Startu Lublin: W połowie sezonu poczułem, że jest szansa na “czwórkę”. To było w okolicach Pucharu Polski. To był taki moment, kiedy byliśmy po udanych meczach w grudniu i w styczniu. 

Mimo porażki w półfinale z Górnikiem w Pucharze Polski wiedziałem, że jest szansa na to, żeby znaleźć się w strefie medalowej. Co prawda pojawiła się kontuzja Kuby Karolaka, ale bardzo dobrze z tym poradziliśmy. Ta polska rotacja może nie była za bogata, ale była bardzo mocno zadaniowa. Zawodnicy chcieli korzystać ze swoich szans i finalnie wyszło bardzo pozytywnie.

O Starcie często – w trakcie trwania sezonu – mówiło się, że to “zespół obcokrajowców”. Jak pan na to reagował?

Bardzo denerwowałem się, gdy słyszałem takie stwierdzenie. Należy pamiętać, że koszykówka to sport zespołowy, a każdy ma swoją rolę do wykonania. Jakbyśmy mieli 10 artystów, to nic by z tego nie wyszło. Trzeba mieć trochę artystów, trochę pracowników i rzemieślników. Ja mam ogromny szacunek do Polaków, którzy wytrzymali to gadanie dookoła przez ostatnie miesiące. Powtórzę: wykonali ogromną pracę, która przełożyła się na to, że awansowaliśmy aż do wielkiego finału.

Artystą był z pewnością Tevin Brown, który dołączył do zespołu w trakcie sezonu. Nawet koledzy z drużyny mówili, że ten transfer zmienił oblicze PGE Startu Lublin.

Tak, bo Tevin był w stanie odwracać losy meczów, czasami nawet w pojedynkę, trafiając trudne rzuty. To na pewno był transfer na plus. Z tej okazji ukłony należą się prezesowi za organizację tego transferu i licencji za możliwość gry sześcioma obcokrajowcami. Ja o tym mówiłem od początku, że przy naszym składzie powinniśmy mieć sześciu obcokrajowców.

Od stycznia zaczęliśmy grać całym zestawem graczy zagranicznych, ale trzeba było po prostu znaleźć na to pieniądze.

Trudno było namówić prezesa?

Nie wiem, czy trudno, natomiast ten proces trwał.

Też trzeba sobie powiedzieć, że budżet nie jest z gumy. Poruszamy się w określonym budżecie. Trzeba było trochę poczekać, by uzbierać pieniądze na możliwość granią szóstką obcokrajowców.

Natomiast mogę tak powiedzieć, że wierciłem prezesowi dziurę w brzuchu, by to zrobić jak najszybciej. Zgodził się w momencie, kiedy widział, że Tevin jest rzeczywiście wartościowym zawodnikiem.

Na początku lipca mówił pan: “Ja i Start? Idealnie do siebie pasujemy” Można powiedzieć, że okazał się pan niezłym prorokiem.

Gdy udzielałem tego wywiadu, to liczyłem na udany sezon, ale nie spodziewałem się, że zagramy aż w finale. Super, że tak się wszystko ułożyło. Lublin jest fajnym miejscem do życia, nic nam praktycznie nie brakuje. Mamy fajną i dużą halę. Cieszy mnie ogromnie fakt, że na koniec sezonu udało się ją zapełnić. To jest wielka sztuka, by sprzedać ponad 4 tys. wejściówek. Od połowy sezonu było na naszych meczach ponad 2 tys. fanów. Czyli na większości hal w Polsce byłby sold-out. To pokazuje, że koszykówka na wysokim poziomie jest potrzebna w Lublinie.

Po zwolnieniu z Legii wielu o panu mówiło, że “Wojciech Kamiński się skończył” i może nie wróci nawet na karuzelę trenerską. Pobyt w Starcie pokazuje, że niektórzy za szybko pana skreślili.

Trzeba sobie powiedzieć, że tak wygląda praca trenera. Niestety ludzie bardzo szybko zapominają o sukcesach i o tym, że ktoś wyprowadził dany klub na wyższy poziom. Bo tak naprawdę ja mogę pochwalić się taką pracą w ostatnich 10-12 latach. Najpierw byłem ponad pięć lat w Radomiu, gdzie poszedłem do drużyny, która była na ostatnim miejscu, a jej celem było utrzymanie. W kolejnych latach zdobyliśmy Puchar Polski, wicemistrzostwo Polski i Superpuchar Polski. Do tego byliśmy za każdym razem w play-off. Wystąpiliśmy w Basketball Champions League.

Później bardzo podobną drogę przeszedłem z Legią Warszawa, bo też poszedłem do tego klubu nie po to, żeby w pierwszym sezonie walczyć o medale, a po to, by utrzymać zespół w PLK. A kolejne trzy lata też były naznaczone wielkimi sukcesami – raz finał i dwa razy “czwórka”.

Ja ciągle będę uważał, że ten ostatni sezon, podczas którego straciłem pracę, to nie był zły sezon, bo graliśmy na dwóch frontach. Oczywiście w europejskich pucharach graliśmy zdecydowanie lepiej, ale jeśli ktoś prześledzi moją historię to wie, że moje drużyny zawsze grają lepiej w drugiej części sezonu. A to przecież najważniejsza część sezonu. Natomiast to nie ja podejmowałem decyzję o rozstaniu.

Podsumowując: wiem, że ludzie tak to oceniali z boku i to na pewno było przykre, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Legia jest mistrzem, a ja z kolejnym klubem zagrałem w wielkim finale. Do pełni szczęścia zabrakło naprawdę niedużo. Czuję mały niedosyt, ale też ogromne zadowolenie z tego sezonu.

Wojciech Kamiński / foto: Malwina Sidor / Start Lublin

Czy miał pan szansę porozmawiać po finale z prezesem Jankowskim, którego wspominał na konferencji po zwycięskiej serii z Treflem Sopot?

Nie. Przed meczem nr 7 miałem tylko okazję chwilę porozmawiać, więc jeszcze raz powtórzyłem to, co mówiłem na konferencji w Sopocie, że ktoś z nas wyjdzie dzisiaj ze złotym medalem. Gratuluję prezesowi Jankowskiemu złotego medalu. Natomiast myślę, że dla nas to też był rewelacyjny sezon.

Czy PGE Start Lublin zagra w kolejnym sezonie w europejskich pucharach?

Jesteśmy zgłoszeni do kwalifikacji w Lidze Mistrzów i zamierzamy tam wystąpić. Jeśli odpadniemy, to zagramy w fazie grupowej FIBA Europe Cup. Prezes Arkadiusz Pelczar potwierdził, że klub jest gotowy na grę w europejskich pucharach.

Ciekawostką jest fakt, że ja już dwukrotnie grałem w eliminacjach Basketball Champions League. Raz w barwach Rosy Radom, gdy był z nami Kevin Punter. Awansowaliśmy wtedy do fazy grupowej. Z Legią tego nie udało się zrobić. Wtedy byliśmy na turnieju w Turcji. Teraz będzie podobny scenariusz. Jest jednak jedno “ale”.

Jakie?

Superpuchar Polski odbywa się w terminie sobota-niedziela. A w poniedziałek wylatujemy na mecze eliminacji Ligi Mistrzów. Także mam nadzieję, że może liga przesunie turniej na piątek i sobotę.

Czy ma pan informację, jakim budżetem będziecie – jako klub – dysponować?

Prezes pracuje nad budżetem. Na razie za dużo jeszcze nie wiemy. Są rozmowy ze sponsorami, zaczynamy też wstępne rozmowy z zawodnikami. 

Z jednej strony jesteśmy trochę spóźnieni, bo wiadomo, że niektóre kluby już mają podpisanych graczy, natomiast my do samego końca walczyliśmy o fazę grupową Ligi Mistrzów. Teraz siadamy do rozmów z zawodnikami z obecnego składu.

Jaka jest pana wizja? Chciałby pan utrzymać większą część składu?

Ja bym chciał, natomiast wiem, że to też zależy od oczekiwań finansowych. Jeżeli ja słyszę, że ktoś jest w stanie zapłacić 2x tyle za zawodnika, który jest u nas, to wiem, że może być ciężko go zatrzymać, bo nie będziemy w stanie podnieść komuś zarobków o 100 procent. Nie sądzę, by nas budżet dwukrotnie się zwiększył.

Mamy zawodników z ważnymi umowami. Ostatnio dołączył do tego grona Filip Put. Jest wstępny zarys tego zespołu. Teraz trzeba postarać się zatrzymać może któregoś z obcokrajowców. Jeżeli te oczekiwania finansowe nie wystrzelą mocno w górę, to myślę, że jest szansa.

Manu Lecomte – czy jest szansa go zatrzymać?

Tak. Rozmawiamy.

Inni gracze?

Zobaczymy. Wszystko jest w toku.

Jak wygląda podział ról w klubie? Czy to pan także rozmawia z agentami na temat kwestii finansowych?

O Polakach nie rozmawiam na temat finansów. To jest “działka” prezesa Pelczara. Inaczej jest w przypadku graczy zagranicznych. Dostaję pewne “widełki” finansowe, które jesteśmy w stanie zapłacić obcokrajowcom. W tym przedziale razem z asystentem Michałem Sikorą szukamy zawodników.

I jeżeli kogoś znajdziemy, to wtedy sprawa trafia do prezesa Pelczara, który dopina szczegóły kontraktu z agentami.

Czy PGE Start wystartuje z sześcioma graczami zagranicznymi?

Tak, nie ma innej opcji. Musimy mieć szerszy skład, jeśli chcemy grać na dwóch frontach.

Czy Tevin Brown zostanie w Starcie Lublin na kolejny sezon?
67 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Tak
  • Nie
  • Tak
    28 głosów
  • Nie
    39 głosów
Wczytywanie…