Wizards wstają z kolan, trudny czas GSW, Bulls wygrywają w Miami
Spotkanie na szczycie między Memphis Grizzlies a Denver Nuggets nie przyniosło spodziewanych emocji. Chicago Bulls zauważyli światełko w tunelu, a czarodzieje z Waszyngtonu wygrywają po raz pierwszy od dziesięciu potyczek.
Meczu w Detroit nie zapamiętają dobrze kibice zgromadzeni tego wieczoru w hali Little Caesars Arena głównie ze względu na Lauriego Markkanena. Fiński skrzydłowy rzucił przeciwko Pistons swój osobisty rekord w karierze – 38 punktów (w tym 9 trójek). Gracze z Detroit starali się dotrzymać kroku rywalom, ale nie byli tego dnia w stanie. Utah kontrolowali boiskowe wydarzenia od początku do końca.
Ekipa Chicago Bulls musiała udać się aż do Miami, żeby w końcu zaświeciło dla nich słońce. Miami Heat dystans trzymało przez dwie pierwsze kwarty, ale wszystko rozsypało się w trzeciej, kiedy Bulls przycisnęli i wygrali ją 16 punktami. Trzeba jednak powiedzieć, że w zespole z FTX Arena zabrakło i Lowry’ego i Butlera, a to duża strata. Bulls jednak zasłużyli na tę wygraną dzięki dobrej skuteczności Vucevicia (29 punktów), DeRozana (24 punkty) i LaVine’a (21 punktów). Odnotujmy jeszcze dokonania Adebayo i Herro – pierwszy z nich rzucił 27 punktów, drugi mniej, bo 19, ale niestety we dwóch nie dali rady rozstrzygnąć tego meczu na korzyść Miami. Wciąż słabo wygląda to dla Bulls, bo to zaledwie trzecia wygrana w ostatnich 10 meczach.
Jak Curry szybko nie wróci w szeregi zespołu Golden State, to może być krucho. Po raz kolejny ekipa Steve’a Kerra musiała przełknąć gorycz porażki i to dość pokaźnej z New York Knicks. Zaczęło się źle dla Golden State i tak samo źle się skończyło, a trzecia i czwarta kwarta to już pokaz siły NYK na tle osłabionych GSW (31:25 i 32:13). Mecz jednostronny i bez większej historii. Knicks notują ósmą wygraną z rzędu i to jedna z najlepszych serii ostatnich tygodni w NBA.
Jeśli już wygrać po serii 10 porażek, to nie z byle kim. Z takiego założenia wyszli gracze Washington Wizards i pokonali na wyjeździe ekipę Phoenix Suns. I to bez Kristapsa Porzingisa. Chociaż do końca nie było wiadomo, jak zakończy się ten mecz, bo jego wynik decydował się w ostatnich sekundach. Kyle Kuzma rzucił dla Wizards w tym spotkaniu 29 punktów, a o dwa więcej (31), ale dla Phoenix zdobył Landry Shamet. Phoenix spokojnie egzystują sobie w górnych rejonach tabeli Zachodu, dla Wizards ten mecz może być trampoliną do przeskoczenia Chicago Bulls czy Toronto.
Mecz na szczycie dla Denver Nuggets. Spotkanie dosyć jednostronne, rozpoczęte nokautem w pierwszej kwarcie na korzyść Nuggets (35:14). Grizliess nie podnieśli się po tym już do końca meczu, mimo iż drugą i trzecią kwartę wygrali. Kogo można wyróżnić? Ja Moranta z 35 punktami, Nikolę Jokicia (13 punktów, 13 zbiórek, 13 asyst) oraz Aarona Gordona z 24 punktami.