Walter Hodge rezygnuje z wielkiej kasy i wraca do Zastalu!
Stało się! Co za transfer w ORLEN Basket Lidze. Walter Hodge po 11 latach wraca do Zastalu Zielona Góra. Portorykańczyk w ostatniej chwili zrezygnował z gry w Afryce za duże pieniądze. Wszystko po to, by pomóc dawnej drużynie w trudnej sytuacji.
W piątek informowaliśmy o tym, że Zastal Zielona Góra jest na etapie przeprowadzania zmian w zespole. Detrek Browning został odsunięty od składu i nie pojechał z drużyną na mecz do Wałbrzycha. Tam zespół poniósł czwartą porażkę z rzędu, grając wręcz tragiczną koszykówkę (56 zdobytych punktów).
W artykule na temat zmian kadrowych w Zastalu pisaliśmy też o tym, że jest grany temat powrotu Waltera Hodge’a do Zielonej Góry.
“Strony wstępnie ustaliły warunki kontraktu (za nieduże pieniądze – Hodge chce pomóc drużynie, ma duży sentyment do Zielonej Góry – tu zaczynał swoją zawodową karierę)” – informowaliśmy.
Wiemy, że Walter Hodge – po meczu w Wałbrzychu – skontaktował się z agentem (Tarek Khrais) i przekazał mu, że jest gotowy zrezygnować z dużych pieniędzy z nadchodzącego turnieju w Afryce i przyjechać do Zielonej Góry już na mecz z GTK.
“Jeśli władze klubu mnie chcą, to podpisujemy umowę” – przekazał.
To duży gest ze strony Portorykańczyka. Z naszych informacji wynika bowiem, że za cały turniej w listopadzie (kilkanaście dni) zarobiłby w okolicach 25 tys. dolarów. Takiej kwoty nie zarobi… podczas całego trzymiesięcznego pobytu w Zielonej Górze (ma wyjechać na przestrzeni stycznia i lutego – dokładna data nie jest jeszcze znana. Wynika to z faktu, że Hodge będzie grał w Portoryko).
– Zrezygnował z dużych pieniędzy, bo chce pomóc Zastalowi w trudnym momencie. Ma do tego klubu ogromny sentyment – mówi nam Tarek Khrais.
Powrót Waltera Hodge’a to nie lada gratka dla kibiców. Portorykańczyk jest jednym z ulubieńców zielonogórskiej publiczności, która przez blisko trzy lata zachwycała się jego wspaniałymi zagraniami.
Fani uwielbiali jego boiskowy temperament i koszykarskie umiejętności. Hodge jest niezwykle otwartym człowiekiem, który nigdy nie odmówił rozmowy, zdjęcia czy autografu. Numer „15”, z którym Portorykańczyk zdobywał punkty dla Stelmetu został zastrzeżony, a pamiątkowa koszulka zawisła pod sufitem hali „CRS”.