Tymoteusz Sternicki, wielki talent z Gdyni: Iść drogą Sochana. Chcę studiować w USA!

Tymoteusz Sternicki, wielki talent z Gdyni: Iść drogą Sochana. Chcę studiować w USA!

Tymoteusz Sternicki, wielki talent z Gdyni: Iść drogą Sochana. Chcę studiować w USA!
Tymoteusz Sternicki / foto: Agnieszka Modelska / POZKosz

Rok temu rozmawiałem z Jeremym Sochanem podczas campu we Wrocławiu. To była luźna i swobodna rozmowa. Na długo ją jednak zapamiętam. Jeremy mówił, że college jest dobrą drogą do rozwoju koszykarskiego. „Pracuj ciężko, a zajdziesz daleko” – podkreślał. Jego przykład to idealnie pokazuje – mówi Tymoteusz Sternicki, gracz GAK Gdynia, który stoi u progu podjęcia bardzo ważnej decyzji życiowej.

Karol Wasiek: Jak to jest grać i żyć z łatką wielkiego talentu polskiej koszykówki?

Tymoteusz Sternicki, koszykarz Energa GAK Gdynia i młodzieżowych reprezentacji Polski: Czasami takie głosy do mnie dochodzą i to mi pokazuje, że ten cel, który sobie wyznaczyłem, jest realny do osiągnięcia. Nie ukrywam, że to dodaje energii i motywuje do jeszcze cięższej pracy. Na pewno nie jest jednak tak, że gdy słyszę takie opinie, to bujam w obłokach i nic nie robię. Jest wręcz przeciwnie.

Trenerzy dbają też o to, by nie wszystkie pochwały i komplementy do mnie dochodziły. Robią to całkowicie świadomie. Nie chcą, bym odleciał i czuł, że jestem najlepszy na świecie. Uważam, że twardo stąpam po ziemi, co też zawdzięczam trenerom, którzy każdego dnia dbają o mój rozwój. Trening jest dla mnie najważniejszy. Nie ma żadnych wymówek. Jeśli jest coś do zrobienia, to trzeba to po prostu zrobić. Czy w sporcie, czy w życiu.

Czy prawdą jest, że stoisz teraz u progu bardzo ważnej decyzji w karierze?

Tak. Uważam, że to będzie jedna z ważniejszych decyzji do podjęcia w karierze, która wpłynie też na moje życie.

Gdzie w takim razie siebie widzisz? Do jakiej opcji jest ci najbliżej?

Ja od zawsze miałem takie marzenie, by grać i studiować w Stanach Zjednoczonych. Chcę spróbować swoich sił w college’u. Bardzo poważnie rozważam ten wariant. Myślę, że to realna opcja do wdrożenia w życie.

Dlaczego Stany Zjednoczone? Czemu ten kierunek jest dla ciebie tak atrakcyjny?

Jak myślisz o dobrej i jakościowej koszykówce, to Stany Zjednoczone zawsze przychodzą ci pierwsze na myśl. To kolebka basketu. W zeszłym roku byłem przez miesiąc w USA i mogłem na własne oczy zobaczyć, jak to tam wszystko wygląda. Byłem pod dużym wrażeniem kultury koszykarskiej w Stanach Zjednoczonych. Treningi były na dużej intensywności, dokładnie wcześniej zaplanowane. Każdy detal ma tam kolosalne znaczenie. Uważam, że wyjazd do USA ma tylko same plusy.

Dlaczego?

Dużym plusem jest fakt, że równolegle robisz studia, które mogą być bardzo przydatne w życiu. Nauka jest dla mnie bardzo ważna, przykładam do niej dużo uwagi. Kontuzje są nieodłącznym elementem w sporcie, dlatego trzeba mieć w życiu „plan B”. W tym momencie jestem na finiszu przygotowań do matury. Idzie wszystko zgodnie z planem. Chcę jak najlepiej zdać maturę.

Czy pojawiły się już pierwsze propozycje ze Stanów Zjednoczonych?

Tym zajmują się trenerzy, którzy przekazują mi tylko najważniejsze informacje. Na ten moment nie mam konkretnych propozycji. Są prowadzone zaawansowane rozmowy z kilkoma uczelniami. Nie ukrywam, że cały ten proces wywołuje u mnie dużo emocji. Raz jestem podekscytowany, a raz nieco podenerwowany. Mam świadomość, że to jest dla mnie „życiowy wyjazd”. Napięcie rośnie z każdym kolejnym dniem i tygodniem.

Masz swoją wymarzoną uczelnię, do której chciałbyś trafić?

Tak, ale nie będę ujawniał nazwy. To kierunek, nad którym najmocniej pracują moi trenerzy. Życie pokaże, czy uda się tam trafić.

Czy podczas zeszłorocznego campu NBA „Koszykówka bez granic” we Wrocławiu miałeś okazję porozmawiać z Jeremym Sochanem?

Tak. Jeremy był bardzo otwarty na rozmowę, można było mu zadać wiele pytań. Skorzystałem z tej szansy. To była luźna i swobodna rozmowa. Na długo ją jednak zapamiętam. Jeremy mówił, że college jest dobrą drogą do rozwoju koszykarskiego. „Pracuj ciężko, a zajdziesz daleko” – podkreślał.

Jego przykład to idealnie pokazuje. Sam camp, który stał na bardzo wysokim poziomie, był dla mnie dużym i cennym doświadczeniem. Można było tam spotkać wielu różnych zawodników z Europy. Od trenerów z NBA można było się dużo nauczyć. Otrzymałem wiele cennych wskazówek.

Jeremy jest bardzo otwartym i pozytywnym człowiekiem, co mu ułatwia wiele spraw w życiu. Czy ty też chcesz iść w tę stronę?

Chcę być pozytywnym człowiekiem. Staram się być otwarty na ludzi i nowe znajomości. Nie ukrywam, że tej otwartości nauczyłem się podczas pobytu we Włoszech. Miałem wtedy 16 lat i musiałem tak działać. Inaczej miałbym bardzo ciężko. Dość szybko złapałem nić porozumienia z innymi. W Italii nauczyłem się samodzielności, ten czas był bardzo pożyteczny w moim życiu.

Czy podczas pobytu w Bassano nauczyłeś się języka włoskiego?

Tak. Złapałem podstawy, chciałem się tam komunikować z ludźmi w ich języku. Mogę zdradzić, że teraz kontynuuję naukę języka włoskiego. Mam jedną lekcję w tygodniu. Chcę osiągnąć taki poziom, że będę mówił biegle.

Jak oceniasz ten rok pod względem koszykarskim?

Bardzo pozytywnie. Tam koszykówka jest inna niż w Polsce. Jest więcej fizyczności. Miałem tam większe możliwości i lepsze warunki rozwoju. Trenowałem ze starszymi i lepszymi od siebie zawodnikami, było sporo rywalizacji na wysokim poziomie oraz grania w turniejach, w których mogłem się pokazać.

Poranny trening włoscy trenerzy poświęcali na ćwiczenie techniki rzutu, później mieliśmy ponad dwie i pół godziny przerwy, a po niej znów treningi indywidualnie bądź siłownię. Później od razu zaczynał się drużynowy trening. Hala była dostępna cały czas. Można było przyjść na trening nawet o 22. Trenerzy nie robili żadnych problemów.

Mógłbyś zostać na dłużej we Włoszech?

Polubiłem Włochy, ale codzienne jedzenie makaronu jest trudne do zaakceptowania na dłuższą metę (śmiech).

Dlaczego po pobycie we Włoszech wróciłeś do II-ligowego GAK Gdynia?

Jednym z czynników był fakt, że musiałem dokończyć edukację w polskiej szkole i napisać maturę. Zależało mi na tym, aby jak najlepiej przygotować się do napisania matury. Zdawałem sobie sprawę, że nie jest to łatwy rok. Pojawiały się inne oferty, ale od razu byłem zorientowany na GAK. Wiem, czego mogę się tu spodziewać. Tutaj mogę pracować indywidualnie. Oni też mnie znają i wiedzą, czego mi potrzeba.

W lutym po raz trzeci miałeś okazję rywalizować w prestiżowym turnieju „Next Generation Tournament”. Ostatnio byłeś zawodnikiem NGT Team, złożonego z bardzo utalentowanych zawodników z różnych zespołów w całej Europie. Jak oceniasz ten rozdział w swojej karierze?

To super doświadczenie! To turniej na najwyższym możliwym poziomie w Europie. To ogromne wyróżnienie znaleźć się w takim zespole. Byli tam zawodnicy z różnych ekip. Nigdy nie za sobą nie graliśmy. Spotkaliśmy się na cztery dni przed rozpoczęciem turnieju. Mieliśmy kilka jednostek treningowych na poznanie siebie, zagrywek i zgranie się na boisku. Z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej. Obserwatorzy też mieli takie spostrzeżenia. To był dla mnie bardzo udany turniej.

Któremu z trenerów najwięcej zawdzięczasz?

Ciekawostką jest fakt, że na pierwszy trening przyszedłem jako pięciolatek. Przyprowadzili mnie rodzice, którzy od samego początku mocno mnie wspierają. Nie czuję od nich żadnej presji. Mogę na nich liczyć w każdym momencie. Podobnie jak na wsparcie ze strony cioci Hani, która jest bardzo pomocna w wielu sprawach. Cieszę się, że mamy takie osoby wokół siebie.

Zacząłem u trenera Mateusza Powązki i to on sprawił, że koszykówka mi się spodobała. Z trenerami Nikolą Avramoviciem i Marcelem Babińskim przepracowaliśmy indywidualnie wiele godzin, naprawdę bardzo dużo im zawdzięczam.

Podczas pobytu w GAK Gdynia nauczyłem się tego, że najważniejsza jest gra zespołowa, a nie forsowanie na siłę swoich indywidualnych zagrań. Trenerzy za każdym razem powtarzają, że piłka musi przechodzić z rąk do rąk. Wtedy gramy – jako zespół – znacznie lepiej. Jeden gracz nie wygra wszystkich meczów.

superbet logo ZAŁÓŻ KONTO I OGLĄDAJ MECZE PLK ZA DARMO! 📺🤩

18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie.