Ty Nichols: Śmierć ojca zmieniła moje życie. Azja? Jeszcze poczeka!

Moje życie – po śmierci ojca – zmieniło się o 180 stopni. Wiązaliśmy koniec z końcem, dlatego teraz czerpię radość z każdego dnia. Miałem oferty z Azji za dużą kasę, ale tam pojadę za kilka lat. Na razie mam frajdę z gry w Europie – mówi Ty Nichols, zawodnik ORLEN Zastalu Zielona Góra.
Karol Wasiek: W meczu z Legią trafiłeś zaledwie 3 z 12 rzutów z gry. To fatalna skuteczność. Dlaczego tak często pudłowałeś? To efekt zmęczenia? Na ławce siedziałeś tylko przez… 26 sekund.
Ty Nichols, zawodnik ORLEN Zastalu Zielona Góra: Dlaczego tak często pudłowałem? To jest świetne pytanie, sam je sobie zadawałem po meczu (śmiech). Na pewno nie był to efekt zmęczenia, bo to byłaby prosta wymówka, a ja nie lubię działać w ten sposób. Zwłaszcza że w tym meczu było kilka przerw, podczas których mogłem odpocząć.
Nie trafiałem rzutów, które wykonuję przez całą moją karierę. Czasami tak po prostu się dzieje. Wierzę, że w kolejnym meczu będę lepszą wersję siebie pod względem skuteczności. Mogę też przyznać, że w tym spotkaniu bardzo dbałem o to, by moi koledzy byli w grze, starałem się kreować i organizować grę zespołu.
Miałeś w tym meczu 7 asyst, ale tych kluczowych podań było dużo więcej. Jakim jesteś typem rozgrywającego? Najpierw podanie, później rzut?
To mój drugi sezon w karierze, gdy gram jako rozgrywający. Wcześniej byłem typową “dwójką” i moim zadaniem było zdobywanie punktów. Tak mnie widzieli trenerzy. Chcieli, żebym w pierwszej kolejności był skupiony na dostarczaniu odpowiedniej liczby punktów. Ale w pewnym momencie zrozumiałem – oczywiście też po rozmowach z innymi ludźmi – że koszykówka to gra zespołowa, w której trzeba zaangażować także innych zawodników, a nie myśleć tylko o swoich zdobyczach punktowych.
Poszedłeś w stronę boiskowej wszestronności.
Zgadza się! Zobacz. Jeśli ktoś zatrzyma cię w kwestii punktowania, to czym innym możesz zagrozić? Nie można być jednowymiarowym zawodnikiem.
Poza tym na świecie jest wielu gości, którzy zdobywają punkty. Pomyślałem, że czas dołożyć coś do swojej gry. Chciałem być bardziej wszechstronnym zawodnikiem, a nie tylko polegać na jednym elemencie.

Dobrze się czujesz w roli rozgrywającego?
Tak. W ten sposób mam większy wpływ na całą grę i mogę kierować zespołem. A ja chcę wygrywać. Nie chcę zdobywać po 30-35 punktów, oddawać po 25-30 rzutów i przegrywać mecz za meczem. Nikt takiego zawodnika później nie weźmie na wyższy level. Nie ukrywam, że czerpię też dużą frajdę z tego, że ktoś zdobędzie punkty po moich podaniach. Asysta uszczęśliwia dwie osoby – kiedyś usłyszałem takie stwierdzenie i w pełni się z nim zgadzam.
W meczu z Legią zabrakło już Sindariousa Thornwella, który odszedł do Chin. Jak zespół zareagował na stratę jednego z liderów?
Si był bardzo ważną częścią całego zespołu. Co prawda nie byłem z nim długo w drużynie, bo około trzech tygodni, ale w tym czasie odbyliśmy kilka inspirujących rozmów. To naprawdę fajny, doświadczony i wygadany gość, który był w wielu kwestiach bardzo pomocny. Nie będzie łatwo go zastąpić, ale tak wygląda ten biznes. Wiem, że klub działa w tej sprawie, by znaleźć nowego zawodnika.
Jak to jest być w trzech klubach na przestrzeni kilku miesięcy?
Ha, ha. To na pewno niecodzienna sytuacja (śmiech). Zacząłem od gry na Słowacji w zespole Levice, który był uczestnikiem FIBA Europe Cup. Tam pokazałem się z dobrej strony i przeniosłem się do Niemiec. Początek był ok, ale z biegiem czasu zacząłem grać coraz mniej. Minuty zaczęły drastycznie spadać. Nie tak to miało wyglądać. Nie na to umawiałem się z trenerem podczas rozmowy telefonicznej. Gdy grałem 5-6 minut, to zacząłem się zastanawiać: “co ja tu do cholery robię?”
Mój agent zaczął szukać mi pracy. Dostałem oferty z Azji, ale…
Tam jest wielka kasa!
To prawda, ale kasa jeszcze przyjdzie. Mam 28 lat i zdążę do Azji jeszcze polecieć. Na razie skupiam się na budowaniu kariery w Europie. 3-4 najbliższe lata spędzę na Starym Kontynencie. Później Azja. Ten kierunek jest interesujący, ale jeszcze nie teraz.
Czy prawdą jest, że już wcześniej dostałeś ofertę z Polski?
Tak, ale niech nazwa tego klubu pozostanie tajemnicą. To było w momencie transferu ze Słowacji do Niemiec. Wybrałem wtedy Bundesligę, bo wiele osób mi mówiło: “idź tam – to świetna liga”. Byłem tam i…
I?
To liga, która stoi na dobrym poziomie, ale PLK nie ma czego się wstydzić. Naprawdę. W PLK grają bardzo dobrzy zawodnicy, jest wielu jakościowych obcokrajowców. Poziom jest podobny, może fizyczność w Bundeslidze jest na wyższym levelu, ale moje granie tam w granicach 5-6 minut nie miało żadnego sensu. Chciałem to zmienić, by nie być sfrustrowanym. Gdy pojawiła się dobra oferta z Polski, to po prostu z niej skorzystałem. Jak na razie jestem bardzo zadowolony. Cieszę się grą i zaufaniem trenera.
Bije od ciebie dobra i pozytywna energia.
Bo jestem spoko gościem. Jestem pozytywny. Dlaczego mam być negatywny? Zawsze staram się zarażać ludzi dobrą energią.
Wiem jednak, że twoje dzieciństwo – mówiąc delikatnie – nie było łatwe.
To prawda. To było bardzo trudne dzieciństwo. Wiele doświadczyłem. Gdy miałem dwa lata mój tata wyszedł z domu i niestety został potrącony przez samochód i w wyniku tego zderzenia zmarł w szpitalu. To był dramat dla mnie i całej mojej rodziny. Wychowywałem się bez ojca. Nikomu tego nie życzę.
Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Nie mieliśmy pieniędzy na życie. Wiązaliśmy koniec z końcem. Często nocowaliśmy w schroniskach, bo nie było nas stać na nic innego. Ale moja mama, która jest kochana, to najcudowniejsza osoba, jaką poznałem, dbała o mnie i o innych. Bardzo ciężko pracowało, żeby nam niczego nie brakowało. To bardzo silna kobieta. Wiele jej zawdzięczam i nigdy nie chcę jej zawieść. Dlatego staram się grać w każdym meczu na 100 procent, bo kiedyś jej obiecałem, że nigdy nie odpuszczę. Tego słowa nie ma w moim słowniku.
Przeżyłem wiele i cieszę się z tego, w którym miejscu jestem obecnie. Czerpię radość z każdego dnia. Bez względu na to, w którym kraju jestem. Dlatego mam radę dla innych: cieszcie się i radujcie z każdej chwili, bo nigdy nie wiesz, co będzie następnego dnia.
-
TAK
-
NIE
-
TAK465 głosów
-
NIE457 głosów