Trae Young, Chris Paul i Zach LaVine możliwymi uczestnikami 'HORSE’
Wygląda na to, że idea która dopiero co pojawiła się jako rzucony luźno pomysł, jest już bliżej realizacji niż mogłoby się wydawać. Organizowana przez NBA gra w 'HORSE’, o której mowa, prawdopodobnie jest już przyklepana, bo do wiadomości publicznej podani są już pierwsi uczestnicy.
Oczywiście nie oficjalnie – informacjami podzielił się jednak niezawodny Adrian Wojnarowski z ESPN, który niesprawdzonych rzeczy z zasady nie wpuszcza do sieci. Według niego w zabawie wezmą udział zarówno zawodnicy NBA, jak i zawodniczki WNBA. Spośród tych pierwszych wskazuje on na Chrisa Paula, Zacha LaVine’a i Trae Younga. Ten ostatni odniósł się już nawet do tematu na Twitterze, stawiając żartobliwie własne warunki zabawy:
ABSOLUTELY NO DUNKING🤨😅🤣 @ZachLaVine
— Trae Young (@TheTraeYoung) April 8, 2020
Half Court Shots Only💯🤣 https://t.co/NLClxRGraG
— Trae Young (@TheTraeYoung) April 8, 2020
Tak więc żadnych wsadów, tylko rzuty z połowy. Cwaniak.
Gra w 'HORSE’, czyli naszego podwórkowego 'króla’ polega oczywiście na próbie dokładnego odwzorowania rzutu trafionego przez współuczestnika wcześniej. Każdy komu się nie uda otrzymuje kolejną literkę ze słowa „HORSE’ – kto uzbiera wszystkie pięć literek, przegrywa. Proste i dające sporo frajdy – przede wszystkim kiedy gra się samemu, ale oglądanie jak bawią się w to profesjonalni zawodnicy i zawodniczki na tym trwającym już jakiś czas sportowym detoksie też może okazać się fajne.
Ciekawą kwestią jest jednak to, w jaki sposób NBA zamierza taki program zrealizować. Warto nadmienić, że sytuacja epidemiologiczna w USA należy do bardzo poważnych i według różnych doniesień nie zapowiada się, by w najbliższym czasie miało się to drastycznie zmienić. Jest to zabawa, którą da się zorganizowaną online przy pomocy kamerek, jednak NBA zamknęła wszystkie ośrodki treningowe dla zawodników, a nie każdy z nich ma prywatne boisko w domu. Przykładem takiego gracza jest chociażby Giannis Antetokounmpo, co wyjawił w niedawnej rozmowie z dziennikarzem ESPN. Cóż, Giannisa pewnie więc nie obejrzymy.