Oklahoma City Thunder – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (29.)
Kontynuujemy Power Ranking przed sezonem 2020/21 – przed nami druga od końca pozycja i według nas najsłabszy zespół konferencji zachodniej:
30. Cleveland Cavaliers
29. Oklahoma City Thunder
Rotacja:
PG: George Hill / Ty Jerome
SG: Shai Gilgeous-Alexander / Hamidou Diallo
SF: Luguenz Dort / Justin Jackson / Darius Miller
PF: Darius Beazley / Kenrich Williams / Aleksej Pokusevski / Admiral Schofield / Isaiah Roby
C: Al Horford / Mike Muscala / Vincent Poirier / TJ Leaf
trener: Mark Daigneault
Obawiam się, że ten tekst może nie być najdłuższy. No bo szczerze – co tu analizować? Poza Gilgeous-Alexandrem w obstawie weteranów Hill-Horford, mamy do czynienia ze składem, który spokojnie można by pomylić z zespołem Oklahoma City Blue z G-League. Tak naprawdę wszyscy w Thunder myślami są już pewnie przy drafcie 2021, gdzie mają cały pakiet różnych transakcji, wymian i protekcji. Tankowanie na zachodzie może być naprawdę przyjemne. Bo o ile na wschodzie każdy zespół siłą rozpędu wygra jakieś spotkanie czy dwa przeciwko słabszym rywalom, tak na zachodzie o wiele częściej gra się przeciwko ekipom przynajmniej niezłym. Tak naprawdę poza OKC chyba nikt na zachodzie nie będzie w tym sezonie tankował. To dobre miejsce startowe do wyścigu po wysokie picki.
Co więc założą sobie na przyszły sezon Thunder oprócz przegrywania? Przede wszystkim trzeba się chyba spodziewać jakichś dalszych wymian. Trudno wyobrazić sobie, że Al Horford i jego duży kontrakt obowiązujący aż do 2023 roku spędzą cały ten czas w Oklahomie. Jest kilka zespołów z wysokim trade exception, które mogą spróbować zaryzykować przejęcie Horforda przed trade deadline. Może znajdzie się jakaś wymiana dająca OKC jeszcze więcej picków. Nie będzie łatwo oddać Ala z korzyścią, ale to powinien być jeden z głównych celów na ten sezon. A nawet jeśli się nie uda, to w sumie nie ma pośpiechu – akurat ten zespół ma jeszcze czas.
Kolejnym, dość oczywistym celem powinno być ogrywanie Shai Gilgeous-Alexandra, który w swoim pierwszym sezonie nie miał łatwo. Ten combo-guard najlepiej czuje się z piłką w rękach, a dzielić musiał się nią z Chrisem Paulem i Dennisem Schroederem. Teraz pozostaje właściwie tylko George Hill, który koniec końców może stać się zmiennikiem dla Shaia, a nie grającym obok kozłującym. A sam SGA powinien od młodego trenera Digneaulta dostać zielone światło na prowadzenie gry od początku do końca. Niech gra na zasłonach, niech kreuje sobie rzuty, niech szuka ścięć pod kosz – jeśli ma opanować jak najszersze aspekty koszykarskiego rzemiosła, to teraz jest na to najlepszy moment.
Trudno tu coś więcej przeanalizować – OKC będą maszynką do przegrywania i placem zabaw dla młodego lidera, który grając z tą bandą będzie zbierać niezbędne doświadczenie. Kroki kariery Gilgeous-Alexandra są bardzo szybkie, a ich kolejność ciekawa. Już w pierwszym sezonie w Thunder (a drugim w karierze) zdobył doświadczenie playoffowe jako kluczowy zawodnik, a nauki rozegrania pobierać mógł na treningach od samego CP#3. W drugim sezonie sytuacja się diametralnie odwraca – teraz to on jest tu kapitanem i zamiast wygrywania, uczyć będzie się samodzielnego dyrygowania zespołem. Ciekawe jakie wyzwania postawi przed nim zarząd w trzecim sezonie.
Rzadko widzi się, żeby zawodnik na przełomie swojego pierwszego i drugiego sezonu poczynił taki postęp, jak Gilgeous-Alexander. Już w Clippers był zawodnikiem pierwszego zespołu i już wtedy przejawiał potencjał. Od razu pokazał się jako fajny gracz na piłce ze smykałką do znajdowania drogi do obręczy. Daleko mu było jednak do prowadzącego grę playoffowego zespołu – a tym niejako stał się już w drugim sezonie, po przejściu do Thunder. Skok statystyk można zawsze zrzucić na większe minuty gry, więc spójrzmy per36 – poprawa z 14,7 do 19,7 punktu, z 3,8 do 6,1 zbiórki i niestety – spadek z 4,5 do 3,4 asysty. Trzeba mieć jednak świadomość, że wynika to z obecności CP#3 i Dennisa Schroedera, którzy notowali kolejno 6,7 i 4 asysty na mecz. Nie każdy w zespole może podawać – ktoś musi po tych podaniach oddawać rzuty. A bez piłki, jako punktujący, SGA też radzi sobie całkiem nieźle.
Paradoksalnie jednak, to nie po podaniach kolegów kreował on swoje sytuacje. Procent rzutów za trzy oddanych po asyście kolegi po przejściu do OKC spadł u niego z aż 90,2% do 54%. W rzutach za dwa także spadł, z 31% do 23,5%. Gilgeous-Alexander jest coraz lepszy w tworzeniu sobie samodzielnie pozycji do rzutu i w kontekście sezonu, w którym nie będzie miał wielkiego wsparcia, może być to bardzo cenne. Jeśli grasz w fantasy basketball, to zastanów się, czy SGA nie jest dobrym wyborem.
Zagrożenie jest oczywiście takie, że rywale skupią swoją defensywę na samym tylko SGA. Z podobnym kłopotem borykał się w pewnym momencie Trae Young, który już dostał od Hawks odpowiednie wsparcie. Gilgeous-Alexander będzie musiał natomiast rozwinąć swoją grę, jeśli chodzi o wychodzenie z podwojeń, dystrybucję piłki pomiędzy kolegów. Jakość kolegów jest na tyle niska, że rzuty mogą nie wpadać, mecze nie będą wygrywane, ale to jedyna droga. W tym kontekście to dobrze, że może mieć on obok siebie doświadczonego George’a Hilla, który pozwoli mu czasem odetchnąć. Podobny zamysł mieli Hawks, kiedy ściągali Jeffa Teague’a do gry u boku Trae Younga.
Wyszedł z tego tekst o Shai Gilgeous-Alexandrze, zamiast o Oklahomie City Thunder. Ale to znamienne – wszystko, co będzie się liczyć w nadchodzącym sezonie OKC, to Shai i jego rozwój.