Tarik Phillip, kandydat na gwiazdę PLK: Byłem blisko gry w NBA [WYWIAD]
Kontuzja zmieniła moją karierę. Zrozumiałem, że nie mogę opierać się tylko na atletyzmie. Moja gra mocno się zmieniła. Jestem graczem, który nigdy nie odpuszcza, zawsze walczy do samego końca. Uwielbiam motywować moich kolegów do gry i walki. Trash-talking? Kocham to – mówi Tarik Philip, nowy zawodnik Trefla Sopot.
Karol Wasiek: Gdy przygotowywałem się do tego wywiadu przeczytałem jedną z twoich wypowiedzi na temat pobytu w London Lions. Bardzo chwaliłeś ten klub, mówiłeś, że nie miałbyś nic przeciwko, by tam zakończyć karierę. Dalej to podtrzymujesz?
Tarik Phillip, nowy koszykarz Trefla Sopot: Powtórzę te słowa: “nie miałbym nic przeciwko”. Pobyt w Londynie był dla mnie i mojej rodziny bardzo udany. Londyn to świetne miasto, jedno z najlepszych na świecie. Naprawdę mogę w samych superlatywach wypowiadać się na temat London Lions pod każdym względem. Stworzyliśmy w ostatnich dwóch latach świetną, rodzinną atmosferę w zespole, co przekładało się na wyniki.
Niestety klub z Londynu jest na etapie transformacji właścicielskiej i nie zagra w europejskich rozgrywkach w tym sezonie, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Życzę klubowi wszystkiego najlepszego, być może nasze drogi kiedyś się jeszcze skrzyżują. Na razie jestem w Treflu i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Podpisałeś umowę dopiero w połowie sierpnia. To dość późno, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w zeszłym sezonie byłeś ważną postacią w zespole, który dotarł do półfinału EuroCup. Dlaczego?
Powiedziałem agentowi, by poszukał dla mnie klubu ambitnego, który ma duże cele i plany, a ja będę w nim odgrywał dużą rolę. Trefl ma mistrzowskie DNA, chce ponownie cieszyć się ze złota, czego najlepszym dowodem jest fakt, że w zespole zostało wielu zawodników z poprzedniego sezonu. MVP został, Best czy Groselle. To pokazuje, że zawodnicy czują więź z trenerem Żanem Tabakiem.
Nie jest tajemnicą, że długo rozmawiałem z Aaronem, który wypowiadał się w samych superlatywach na temat klubu, organizacji i miasta.Byliśmy razem w London Lions. To był sezon, w którym nabawiłem się bardzo poważnej kontuzji. Z Aaronem złapaliśmy nić porozumienia, udało nam się zbudować świetne relacje. Jesteśmy dobrymi kumplami. Cieszę się, że znów będziemy grali w jednej drużynie.
Do Polski z London Lions trafił także Brytyjczyk Luke Nelson, który zasilił szeregi Anwilu Włocławek. Byłeś zaskoczoną tą informacją?
Nie, nie byłem zaskoczony tą informacją. Jestem z Luke’em w miarę stałym kontakcie i wiedziałem, że podpisał umowę z Anwilem Włocławek. Fajnie będzie zmierzyć się z nim w ORLEN Basket Lidze.
Na uczelni West Virginia studiowałeś razem z Maciejem Benderem i Teyvonem Myersem. Ten pierwszy będzie teraz grał w Dzikach Warszawa, z kolei Meyers podpisał umowę z Kingiem Szczecin. Podobno jesteście dobrymi kolegami z Teyvonem.
Tak, to prawda. To mój bardzo dobry kumpel. Lubię z nim rozmawiać. Jesteśmy w stałym kontakcie. Fajnie, że zagra w Polsce. To bardzo dobry zawodnik. King z jego gry będzie miał sporo pożytku.
W Hiszpanii – podczas pobytu w Burgos – miałeś z kolei okazję pracować z Felixem Alonso, który teraz będzie asystentem Żana Tabaka w Treflu Sopot.
Zgadza się. Pracowaliśmy wspólnie przez kilka miesięcy w Burgos. Uprzedzę twoje następne pytanie: wiem, kto był trenerem tego zespołu na początku sezonu w ACB. Tak. To był Żan Tabak. Teraz nasze drogi się spotkają.
Porozmawiajmy o twojej karierze. W kwietniu 2019 roku zostałeś ogłoszony jako nowy zawodnik Washington Wizards. Jak do tego doszło?
To był bardzo ekscytujący czas w mojej karierze. Dostałem telefon od Wizards, którzy zaproponowali mi umowę niegwarantowaną. Niestety w tamtym czasie doznałem urazu i nie mogłem w pełni pokazać swoich umiejętności. Wystąpiłem w kilku meczach Ligi Letniej i na tym skończyła się moja przygoda. Później trafiłem do Turcji.
Czy czujesz, że byłeś blisko gry w NBA?
Uważam, że byłem bardzo blisko. Wizards byli wtedy na etapie przebudowy składu, szukali nowych zawodników obwodowych. Myślę, że gdyby nie kontuzja, to mógłbym tam zostać na dłużej. Na pewno nie czułem się gorszy od innych graczy na mojej pozycji. Po prostu nie miałem szczęścia. Czasami tak w życiu jest.
Później byłeś w Turcji, we Włoszech, w Hiszpanii i w Wielkiej Brytanii. Jakbyś ocenił swoją europejską przygodę?
Moją karierę europejską oceniam jako bardzo solidną. Grałem w uznanych klubach, które mają swoją markę w Europie: Tofas, Venezia czy London Lions. To naprawdę fajna, europejska przejażdżka, choć po drodze były przeszkody, które musiałem pokonać.
Taką przeszkodę miałeś w sezonie 2022/2023, gdy byłeś wyłączony z gry przez wiele miesięcy z powodu ciężkiej kontuzji. Jak te miesiące zmieniły twoje życie koszykarskie?
– To było niefortunne zdarzenie. Do dzisiaj trudno mi uwierzyć w to, że nabawiłem się tak poważnej kontuzji w takiej sytuacji. Tak czasami w sporcie bywa. Lekarze świetnie się mną zajęli, podobnie jak cały zespół fizjoterapeutów. Miałem kapitalną opiekę. Klub stanął na wysokości zadania, za co jestem im bardzo wdzięczny.
To był moment, gdy musiałem się zatrzymać i wszystko dokładnie przemyśleć i przeanalizować. Ten moment był mi bardzo potrzebny w karierze. Do momentu kontuzji opierałem swoją grę głównie na atletyźmie. To był mój największy atut. Wtedy do mnie dotarło, że trzeba coś dołożyć do swojego arsenału ofensywnego, by dalej liczyć się w walce z najmocniejszymi i być konkurencyjnym w stosunku do młodszych graczy.
Nie może być tak, że po trzydziestce będziesz polegał tylko na atletyzmie. To z wiekiem nieco przemija. Dołożyłem coś innego i myślę, że teraz jestem wszechstronnym graczem. Myślę, że więcej czasu poświęcam na taktykę, czytanie gry i ustawień rywali.
Wiele w środowisku można usłyszeć i przeczytać na temat twojego charakteru i pasji do gry. Czy mógłbyś o tym nieco więcej powiedzieć?
Wierzę, że ludzie mówili o moim charakterze (śmiech). Na pewno jestem graczem, który nigdy nie odpuszcza, zawsze walczy do samego końca. Uwielbiam motywować moich kolegów do gry i walki. Nie mam problemów z zabraniem głosu w szatni. To coś, co robię od wielu lat. Na pewno w trudnych momentach wezmę odpowiedzialność na swoje barki.
Słyszałem, że lubisz sobie pogadać w trakcie meczów. Trash-talking to coś, co cię nakręca?
Tak. Trash-talking jest na każdym meczu i treningu! Myślę, że to cecha ludzi walecznych i zdeterminowanych, którzy chcą coś w życiu i w sporcie osiągnąć.
Podobno lubisz na co dzień chodzić do restauracji. Odwiedziłeś już nowe miejsca w Trójmieście?
Tak. Koledzy mówili mi o różnych miejscach. Byłem już w 2-3 miejscach. Generalnie chętnie spróbuję polskiego jedzenia. Ale mam jeden warunek.
Jaki?
Nie lubię ostrego jedzenia!
Czyli na parkiecie na ostro, a na talerzu łagodnie?
Ha, ha. Niech tak będzie!