Szef Legii Warszawa: W PLK powinno grać maksymalnie 14 zespołów [WYWIAD]
Trzeba podjąć bardzo poważną dyskusję – w ramach PLK – jak ta liga ma wyglądać i w którą stronę ma podążać. Liga potrzebuje jasnej strategii na najbliższe lata. Tego mi teraz brakuje. Uważam, że – w ciągu dwóch-trzech lat – w PLK powinno grać maksymalnie 14 zespołów – mówi Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej i współwłaściciel koszykarskiej Legii Warszawa.
Karol Wasiek: W którym miejscu jest obecnie koszykarska Legia Warszawa?
Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej i współwłaściciel koszykarskiej Legii Warszawa: Legia jest dalej w miejscu, w którym stabilnie się rozwija, mimo braku satysfakcjonującego wyniku w ORLEN Basket Lidze w sezonie 2023/2024. Oczywiście triumf w Pucharze Polski jest dla nas ważny, ale oczywiście liczyliśmy na więcej w PLK.
W strategii Legii – bardzo ważne było wzmocnienie obszaru sportowego naszego klubu. Nie ukrywam, że osobiście bardzo cieszę się z faktu, że udało nam się wzmocnić pion sportowy w postaci Aarona Cela, który będzie nie tylko pełnił funkcję dyrektora sportowego, a jest przede wszystkim w zarządzie klubu. Realizujemy swoją założoną strategię rozwoju. Wiemy, gdzie chcemy być za rok, dwa i trzy lata.
Czyli gdzie?
Chcemy regularnie bić się o medale mistrzostw Polski i grać w europejskich pucharach i rozwijać naszą organizację. Czekamy na wybudowanie hali w Warszawie, która wyniesie nas na poziom europejski. Bardzo mocno się do tego szykujemy. Jako organizacja musimy się do tego przygotować i to pod wieloma względami. Chcemy być klubem coraz lepiej zorganizowanym, który osiąga sukcesy sportowe i jest stabilna pod względem finansowym.
Czy Aaron Cel był numerem jeden na liście do zatrudnienia w kontekście dyrektora sportowego?
Tak. Był naszym numerem jeden. Z nim rozmawiałem jako pierwszym.
Czy na liście Legii był także Bronisław Wawrzyńczuk?
Myślę, że nie ma już sensu rozmawiać o tym, kto był na naszej liście. Mogę zdradzić, że prowadziliśmy rozmowy z kilkoma osobami. Byli to ludzie znani w Polsce i nie tylko.
Czym przekonał pana Aaron Cel?
To jest dobre pytanie. Ostatnio ktoś mnie zapytał: „dlaczego w sumie się na niego zdecydowałeś?” Znałem oczywiście dokonania sportowe Aarona, ale on ujął mnie swoją ogromną wiedzą (nie tylko zawodniczą) i tym, w jaki sposób planował swoją przyszłość po zakończeniu kariery sportowej. Widziałem u niego konkretny pomysł na siebie po karierze. Długo przygotowywał się do nowej roli. Miał na siebie pomysł, co pokazuje, że jest facetem odpowiedzialnym i przewidującym. A to są bardzo ważne aspekty do roli, którą będzie pełnił w Legii Warszawa.
Może się na mnie niektórzy obrażą, ale mam wrażenie, że zawodnicy kończący kariery nie są gotowi do podjęcia pracy na takim stanowisku. Aaron jest wyjątkiem. On się do tej roli przygotowywał. Rozmawiał z ludźmi, zbierał kontakty i przede wszystkim rozwijał swoje umiejętności skautingowe, jeśli chodzi o zawodników.
Dlaczego został też członkiem zarządu klubu? To dla wielu było sporym zaskoczeniem.
Bardzo mi zależało na tym, by w zarządzie Legii Warszawa była osoba odpowiedzialna za sport, czyli najważniejszą kwestię w klubie sportowym. Mianując go członkiem zarządu chciałem też mu pokazać, że mocno w niego wierzę i nie mam żadnych wątpliwości co do jego zatrudnienia.
Jak Aaron Cel sobie radzi w pierwszych tygodniach pracy?
Z jednej strony mogę powiedzieć, że bardzo dobrze, a z drugiej, że wszystko zweryfikuje boisko i za rok będę mógł tak naprawdę ocenić jego pracę (śmiech).
Jego etyka pracy i decyzyjność jest na bardzo wysokim poziomie. Tu mnie Aaron bardzo pozytywnie zaskoczył. Mogę z pełną świadomością powiedzieć, że Aaron dobrze odnalazł się w nowej roli „administracyjnej”. Jest bardzo pracowity, skrupulatny i zdeterminowany. Sam sobie wyznacza cele, które realizuje. To mi się bardzo podoba.
Jak wygląda w tym momencie podział ról i obowiązków? To Aaron ma w tym momencie pełną odpowiedzialność za podejmowanie decyzji sportowych?
Wewnątrz organizacji na pewno tak, a na zewnątrz wiadomo że ja za to odpowiadam i w przypadku porażki to mnie wszyscy będą obwiniać (śmiech). Jak będzie sukces to będzie Aarona i ja się na to piszę.
Aaron ma odpowiedzialność, ale nie jest to odpowiedzialność jednoosobowa. W tym procesie jest oczywiście trener, ja też w nim uczestniczę, ale bardziej biernie. Po prostu przyglądam się. Czasami dorzucę swoje zdanie, ale nie jest najważniejsze.
Mając obok siebie Aarona i trenera Skelina, nie do końca czuję się kompetentny, by wypowiadać się na temat przydatności niektórych zawodników. Mogę z nimi rozmawiać o sprawach organizacyjno-finansowych czy poza boiskowych, ale nie o sportowych.
Dlaczego Legia przystąpiła do rozgrywek ENBL?
Bo miejsce Legii jest w Europie, dlatego też gramy w ENBL. Chcieliśmy bardzo grać w FIBA Europe Cup, ale z różnych względów do tego nie doszło.
Czy złożyliście wniosek do gry w EuroCupie?
Otrzymaliśmy zaproszenie, ale nie zgłosiliśmy wniosku ze względu na ograniczenia infrastrukturalne w kontekście hali sportowej.
Z iloma trenerami rozmawialiście na temat pracy w sezonie 2024/2025?
Finalnie rozważaliśmy trzech kandydatów. Nie chcę mówić zdradzać nazwisk. To jest nieeleganckie wobec dwóch pozostałych. Mogę jedynie powiedzieć, że Ivica Skelin był jedynym, który wcześniej pracował w PLK.
Czy w lutym jeszcze raz postawiłby pan na Marka Popiołka?
Naszym głównym celem był medal MP, dlatego to jest bardzo trudne pytanie. Być może trzeba było wtedy postawić na nowego trenera. Tego się już nigdy nie dowiemy. Nie wiemy, co by się wydarzyło z kimś innym. Nie ma sensu debatować na ten temat. Z Markiem zdobyliśmy Puchar Polski, zajęliśmy też 5. miejsce po rundzie zasadniczej. Co obiektywnie nie było złym wynikiem, ale jednak poniżej naszych ambicji i oczekiwań.
W konsekwencji spadliśmy na 7. miejsce, ale na to nie mieliśmy wpływu. Anwil i Stal nam w tym “pomogły”, przegrywając swoje serie w ćwierćfinale. Zwłaszcza Anwil rozczarował wszystkich, a my byliśmy beneficjentem tego rozczarowania. Tak zapewne gralibyśmy w FIBA Europe Cup.
Jak w tym momencie wygląda sytuacja Marka Popiołka?
Marek ma ważną umowę z klubem. Wiem też, że miał oferty z innych zespołów, ale nie skorzystał z nich. To była jego decyzja. Zobaczymy, co przyniesie sezon. Życie pisze różne scenariusze.
Będzie w sztabie Ivicy Skelina?
Nie.
Pojawiła się w ostatnich tygodniach narracja, że Legia Warszawa przepłaca zawodników, zwłaszcza tych z polskimi paszportami. Jak się pan do tego odniesie?
Mam wrażenie, że patrząc na ostatnie transfery niektórych klubów , to my mieliśmy same przeceny i promocje w kwotach (śmiech). Szczerze? Nie przepłacamy. Płacimy wartości rynkowe zawodników.
Szybko podpisaliśmy umowy, bo chcieliśmy mieć wybór. Teraz tego wyboru już nie ma, gracze uciekają z listy “wolnych Polaków”. Myślę, że nasza strategia, by szybko podpisać kontrakty była słuszna i właściwa. Dzisiaj na pewno jest dużo drożej.
Nie wiem, dlaczego przypięto nam łatkę klubu, który przepłaca Polaków. Przypomnę, że Adrian Bogucki wybrał ofertę Śląska, mimo że miał od nas propozycję. Czyli co, teraz mam mówić, że Śląsk przepłacił? Nie możemy mówić w takich kategoriach. Po prostu czasami zawodnicy kierują się innymi wartościami niż tylko finansowymi. Oczywiście pieniądze są ważne, ale nie zawsze są najważniejsze.
Oczywiście – kwoty za Polaków są nierynkowe i my jako kluby płacimy więcej bo jest przepis o jednym Polaku na parkiecie i po prostu nie ma aż tylu Polaków na poziomie pozwalającym walczyć o medale PLK i my jako kluby wyrywamy sobie ich i poza zawodnikami, szczęśliwi są jeszcze także ich agenci. Dlatego tak mało polskich zawodników wyjeżdża z Polski, bo nikt tam nie zaoferuje im takich pieniędzy, jakie dostaną w PLK. Tam kwoty reguluje rynek i tak jest zdrowo.
Jako ciekawostkę można podać, że Bogucki wybrał ofertę Śląska, a Pluta Legii.
To prawda. Andrzej wybrał naszą ofertę, bo wolał – z różnych powodów – grać w Warszawie.
Dlaczego do Legii Warszawa nie trafił Jabril Durham?
Byliśmy mocno zainteresowani, negocjowaliśmy konkretną kwotę. Nie zaakceptowaliśmy finalnej kontrpropozycji ze strony agenta zawodnika. To jest fakt na potwierdzenie tezy, że nie przepłacamy graczy!
Czy to prawda, że Durham mógł do was trafić już w trakcie sezonu?
Tak. Mieliśmy wszystkie warunki uzgodnione (była kwota buy-outu), piłka była po naszej stronie, wszystko działo się w sylwestra i nowy rok. Dokładnie 1 stycznia zmieniłem zdanie. Jest takie powiedzenie, że warto być w życiu przyzwoitym. Tym się kierowałem. Odstąpiłem od przeprowadzenia transferu. Nie chciałem w ten sposób wyrywać zawodnika z klubu, z którym żyjemy w dobrych relacjach. Najbardziej niepocieszony był wtedy trener Kamiński, który dzisiaj jest w Lublinie. Jak powiedziałem wcześniej: życie pisze rożne scenariusze.
Jakim budżetem będziecie dysponowali w nowym sezonie?
Rozmowa o naszym budżecie nie ma żadnego znaczenia, bo jest kompletnie nieporównywalny do innych klubów. Nie ma sensu ekscytować się tymi kwotami, bo każdy jest inaczej przeznacza i wydatkuje. Niektóre kluby wydaja 50% swojego budżetu na zawodników, inne 80 i więcej procent.
Mówienie o kwotach na zawodników ma sens, ale tylko w przypadku kwot netto. Bo są różne uwarunkowania podatkowe, dlatego trudno to wszystko porównać.
W tym sezonie mamy podobne pieniądze na zawodników jak w zeszłym sezonie. Wiem, że ludzie mówią, iż Aaron dostał duży budżet na graczy, ale warto dodać, że są w nim zawarte są pełne podatki za graczy polskich i zagranicznych.
Czy ucieszył się pan na informację, że liga nie została poszerzona w sezonie 2024/2025?
Nie chcę mówić, że to była kwestia radości, a bardziej zastopowania niebezpiecznego trendu obniżenia jakości tej ligi. Z tego powodu jestem zadowolony, ale nie ukrywam, że trzeba dzisiaj podjąć bardzo poważną dyskusję – w ramach PLK – jak ta liga ma wyglądać i w którą stronę ma podążać. Chciałbym też ustalenia celów strategicznych. Tego mi teraz brakuje.
Nie ukrywam, że liczę na dyskusję z klubami ze strony prezesa Łukasza Koszarka. Rozmowa jest bardzo potrzebna do tego, by wypracować pewne modele działania. Pierwsze spotkanie – po finale PLK – było trochę takie zajawkowe. Należy się spotykać, rozmawiać i dyskutować, by na końcu korzystać z dobrych wzorców, które obrały inne ligi. Jednym z lepszych przykładów jest liga niemiecka, która w ostatnich latach zrobiła gigantyczny progres.
Musimy korzystać ze wzorców, który odniosły sukces, bo Europa nam odjeżdża i to jest rola PLK, aby chociaż spróbować zacząć ja gonić.
Fajnie że mamy dwa miejsca w BCL, ale – co warto podkreślić – jest to zasługa zabiegów dyplomatycznych prezesa Radosława Piesiewicza, a nie poziomu sportowego naszej ligi. Musimy zdać sobie z tego sprawę, że nasza liga wymaga odważnych decyzji, ale przede wszystkim musimy zrozumieć, co trzeba zrobić, aby podnieść jej poziom.
16 klubów w PLK to odpowiednia liczba?
Uważam, że docelowo – w ciągu dwóch-trzech lat – w PLK powinno być maksymalnie 14 zespołów. I to jest tylko jeden z elementów, który wpływa na poziom PLK.
Jak pan patrzy na obecność Dzików Warszawa?
Na pewno – dla Legii – jest to fajne, że jest drugi klub w Warszawie, co daje możliwość rywalizacji derbowej. Nie ma między nami żadnych złych emocji. Jesteśmy na dwóch różnych biegunach. My w tym roku mamy 95-lecie klubu, walczymy o czołowe lokaty w PLK, z kolei Dziki są klubem aspirującym do tego miana. Życzę im by nie zboczyli z tej drogi. Należy pamiętać, że ten drugi rok dla beniaminka jest zawsze trudniejszy. Trzymam kciuki, aby zespół trenera Szablowskiego wypadł nie gorzej niż w tym sezonie.