Stephen Curry chce być wiecznie wojownikiem
Mówisz Golden State Warriors, myślisz Stephen Curry. Nic dziwnego bo jeszcze kilka sezonów temu to właśnie głównie on kojarzył się z zespołem znad zatoki San Francisco. Niektórzy nie wyobrażają sobie rozgrywającego GSW w innej drużynie i on sam także pragnie dożywotnio być wojownikiem.
Trudno wyobrazić nam sobie Curry’ego w koszulce innej organizacji. Dla kibiców Warriors to brzmi jak rzecz, która nigdy nie będzie miała miejsca. W podcascie Billa Simmonsa, Steph otwarcie stwierdził, że uwielbia obszar nad zatoką San Francisco. Dodał także, że dotychczas w ogóle nie myślał by wrócić w miejsce gdzie się wychowywał i gdzie mieszka część jego rodziny – do Charlotte w Karolinie Północnej. To tam jego ojciec Dell spędził 10 sezonów swojej kariery, a młody Stephen ukończył szkołę średnią. Urodził się z kolei w tym samym mieście gdzie LeBron James – Akron w stanie Ohio.
„Jedynym powodem, dla którego wrócę do rodzinnego miasta będzie ślub mojej siostry lub mecz sezonowy z drużyną Hornets. Na razie nie zamierzam tam wracać i o to się nie staram.”
Curry gra w drużynie Warriors od 2009 roku, kiedy Wojownicy wybrali go w drafcie z numerem 7. To już 9 długich lat jak możemy oglądać przemianę tego zawodnika w lidera zespołu, który wydźwignął Dubs z dna konferencji zachodniej, wprowadził do wyczekiwanych playoffs a w ostatnich 4 sezonach wygrywał z nimi trzykrotnie. Zanim go wydraftowano Warriors mieli sezon 29 zwycięstw a w ciągu ostatnich 15 sezonów tylko raz znaleźli się w playoffs. Pod wodzą nowego lidera drużyna ewoluowała w jedną z najsilniejszych ekip w historii całej ligi.
Dwukrotny MVP i trzykrotny mistrz NBA ma przed sobą jeszcze 4 lata ze swojego maksymalnego 5-letniego kontraktu, który opiewa na 201 mln $. Kiedy jego umowa wygaśnie będzie mieć na karku 34 lata. Na dzień dzisiejszy nie zamierza się ruszać i być lojalny swojej organizacji. Co ciekawe nie posiada w umowie klauzuli no trade, dzięki której mógłby zablokować każdy swój transfer. Jednak wydaje się, że nie jest mu ona do niczego potrzebna. Nikt nie chciałby się pozbyć tak świetnego rozgrywającego jakim jest Steph.
Na koniec rozmowy Simmons zapytał Curry’ego, czy czuje, że będzie wojownikiem dożywotnio. Rozgrywający Warriors odpowiedział krótko, ale jego słowa na pewno ucieszyły kibiców ekipy z Oakland:
„Na pewno będę. To jest mój dom. To miejsce w którym chce być, z oczywistych powodów.”
Te oczywiste powody to przede wszystkim aż trzy mistrzowskie tytuły, występy w meczu gwiazd wraz z kolegami z drużyny i maksymalny kontrakt, który otrzymał w lato 2017 roku.
Curry rozmawiał również o tym jak długo zamierza w ogóle grać w koszykówkę. Przypomnijmy, że skończył już 30 lat. Steph przywołał tutaj postać rozgrywającego Jasona Kidda, który był nadal efektywny nawet w późniejszych latach swojej kariery.
Podczas gdy wielu graczy NBA marzy by kiedykolwiek wystąpić w koszulce klubu z miasta z którego pochodzą lub gdzie się wychowywali to Steph Curry do tego nie dąży. Wszystko wskazuje więc na to, że rozgrywający Warriors będzie grał w jednej koszulce do końca kariery podobnie jak Dirk Nowitzki, dla którego tegoroczne rozgrywki będą już 21 sezonem w barwach Dallas Mavericks. Jednak w ostatnim czasie słowo lojalność nabrało zupełnie innego znaczenia…
Możemy być jednak niemal pewni, że któregoś dnia koszulka Stephena zawiśnie pod halą w Oakland. Jedynym pytaniem jakie można sobie postawić jest: Jak długie będzie nadal grał w koszykówkę i ile mistrzostw NBA będzie miał na swoim koncie na koniec kariery?