Spurs zastrzegli #20 Ginobiliego, ostatni mecz Wade’a i Nowitzkiego
Noc pełna nostalgii! Wade o raz ostatni zmierzył się z Dirkiem Nowitzkim, a Spurs przeprowadzili ceremonię zastrzeżenia numeru #20 na cześć Manu Ginobiliego. Były też trochę bardziej młodzieżowe akcenty, jak słoweńskie derby Doncic vs. Dragic!
Magic (37-39) – Pistons (38-37) – 98:115
Nets (38-38) – Sixers (48-27) – 110:123
Mavs (29-46) – Heat (37-38) – 99:105
Raptors (53-23) – Knicks (14-61) – 117:92
Nuggets (50-24) – Rockets (48-28) – 85:112
Clippers (45-31) – Bucks (57-19) – 118:128
Kings (37-38) – Pelicans (32-45) – 118:121
Cavs (19-57) – Spurs (44-32) – 110:116
Mecz Spurs z Cavs na tym etapie sezonu w normalnych okolicznościach nie należałby do najciekawszych. San Antonio zdecydowało jednak właśnie tej nocy wywiesić pod kopułą koszulkę z nazwiskiem Ginobili i numerem #20. Ceremonia odbyła się po wygranym meczu (strategicznie średnio, a co w razie porażki?), a kilka ciepłych słów wygłosił m. in. Tim Duncan, który podzielił się swoimi wspomnieniami z dnia, kiedy to Spurs wybrali Manu w drafcie:
"Who did we just pick?!"
Tim Duncan's story from when Manu got drafted is comedy 🤣 pic.twitter.com/IujAr7FkAq
— ESPN (@espn) March 29, 2019
Wypowiedział się też oczywiście Gregg Popovich, wspominając o tym, że gdyby nie Manu, nie byłoby mistrzostw dla San Antonio Spurs.
Manu Ginobili watches on as his No. 20 jersey gets raised to the rafters in San Antonio! 👏#GraciasManu pic.twitter.com/irYjDZqU6i
— NBA TV (@NBATV) March 29, 2019
Abstrahując od ceremonii, sam mecz mógł przysporzyć trochę emocji. Cavs walczyli do samego końca, sprawiając podopiecznym Popovicha trochę kłopotów. Dopiero na 14 sekund do końca Ostrogi trafiły rzut który przesądził o końcowym wyniku – trójkę z rogu po podaniu DeMara DeRozana trafił Patty Mills, ustalając wynik na 110:114, czego Cavs nie byliby w stanie już odrobić – zwłaszcza, że w następnej akcji Love spudłował trójkę, a po ofensywnej zbiórce trójkę spudłował także Jordan Clarkson.
Cluuuutch Patty Mills 🔥🔥🔥 pic.twitter.com/C0v9JrELYM
— First Team (@FirstTeam101) March 29, 2019
Liderem Spurs bez dwóch zdań był DeMar DeRozan, który zdobył 25 punktów i 8 asyst. Kolejne 19 punktów dorzucił Bryn Forbes, a z ławki 16 oczek dodał Marco Belinelli. Dla Cavs 24 punkty zdobył Collin Sexton, a 18 punktów i 8 zbiórek dodał Kevin Love.
Goran Dragic chyba potraktował ten mecz osobiście. Słoweński rozgrywający Miami Heat po raz pierwszy zmierzył się ze swoim rodakiem, rewelacją tego sezonu, Luką Donciciem. Po epizodzie z ławką rezerwowych, Eric Spoelstra postanowił więc wpuścić Dragicia do pierwszego składu, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Goran zanotował drugie w swojej karierze triple double, zdobywając 23 punkty, 12 zbiórek i 11 asyst, będąc bezapelacyjnym liderem i prowadząc Heat do wygranej. Luka Doncic wypadł nieco słabiej – zdobył 19 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst, tracąc jednak aż 6 piłek.
źródło:YouTube/House of Highlights
Pierwsze starcie Doncicia i Dragicia było zarazem ostatnim starciem Dirka Nowitzkiego i Dwyane’a Wade’a. Co znamienne, to oni odgrywali kluczowe role w samej końcówce, która to przesądziła o wyniku meczu. Na minute przed końcem Nowitzki miał szansę doprowadzić do wyrównania, ale nie trafił trójki. Te trzy punkty straty okazały się kluczowe w nerwowej końcówce. Mecz zamknął na dobre sam D-Wade, na 20 sekund przed końcem trafiając oba rzuty wolne, a na 7 sekund do końca umieszczając w koszu piłkę layupem po rewelacyjnym przechwycie:
Dwyane Wade hits the dagger in his final matchup against Dirk ⚡️ pic.twitter.com/VCmQRM6TNY
— Def Pen Hoops (@DefPenHoops) March 29, 2019
Po meczu wszyscy wymienili się koszulkami i generalnie było bardzo miło.
https://twitter.com/MiamiHEAT/status/1111452797986373633
Nuggets są w końcówce sezonu nierówni – zdarzają im się mecze, jak ten dzisiaj, kiedy nie są w stanie zdobywać punktów. Po raz kolejny zatrzymali się na mniej niż 90 punktach, co może nie zwiastować najlepiej przed nadchodzącymi playoffami. Denver trafiło dziś z Rockets tylko 37% rzutów z gry i zaledwie 16% trójek – ilościowo wskazując, 4/24 rzuty zza łuku znalazły drogę do kosza. Aż trzy z nich trafił Gary Harris. Nie wyglądało to więc dobrze i musiało skończyć się blow-outem. Zwłaszcza, że na przeciw stanęli bardzo dobrze dysponowani Rockets, których defensywa znacząco przyczyniła się do indolencji Nuggets.
źródło:YouTube/House of Highlights
James Harden zdobył 38 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst, trafiając 5/11 rzutów z dystansu, czyli więcej niż cała rotacja Nuggets razem wzięta. Kolejne 18 punktów dorzucił Eric Gordon, a 17 punktów i 15 zbiórek zapewnił Clint Capela. Słabiej wypadł dziś Chris Paul, który zebrał 9 punktów, trafiając 3/10 rzutów z gry – w defensywie trzymał jednak poziom. Po stronie Nuggets 20 punktów zdobył Jamal Murray, a 16 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst dorzucił Nikola Jokic.
Było to bardzo istotne zwycięstwo w kontekście kształtu top 4 tabeli konferencji zachodniej. Czwarci Rockets tracą trzy mecze do drugich Nuggets i mogą spróbować ich wyprzedzić, by trafić w pierwszej rundzie na teoretycznie słabszego rywala. Co jednak znacznie ważniejsze, zespół zajmujący drugie miejsce z Warriors spotka się dopiero w Finale Konferencji. Co więcej, wygrywając ten mecz, Rockets sprawiają, że w bezpośredniej rywalizacji w tym sezonie jest wynik 3-1 dla Teksańczyków. W razie identycznego bilansu na koniec sezonu ma to spore znaczenie, ale pokazało tez na przestrzeni sezonu, że w ewentualnej serii to Rakiety będą faworytem.
Nets nie podołali przeciwko Sixers – zwłaszcza w defensywie. Koszykarze z Brooklynu pozwolili rywalom na 50% celnych rzutów z gry i aż 48% za trzy. Philly zdominowała już pierwszą kwartę, wygrywając ją stosunkiem 38:23, nie oddając już prowadzenia do samego końca spotkania. Do zwycięstwa swój zespół poprowadził Joel Embiid, który zdobył 39 punktów, 13 zbiórek, 6 asyst i 3 przechwyty, trafiając 3/4 za trzy i aż 16 razy lądując na linii rzutów wolnych. Jarrett Allen nie przeżył tego pojedynku – trener zdjął go po niecałych 9 minutach męczarni, którą przeżywał przeciwko JoJo. Zdobył 4 punkty, 4 zbiórki i miał plus/minus na poziomie -13. W osiem minut.
https://www.youtube.com/watch?v=5HqTkKy1eXU
źródło:YouTube/FreeDawkins
Poza Embiidem świetnie spisał się też JJ Redick, który zdobył 18 punktów, trafiając 4/9 za trzy. Ben Simmons dorzucił 16 punktów i 8 asyst, wracając po przerwie spowodowanej zatruciem pokarmowym, a z ławki kolejne 16 dorzucił Boban Marjanovic. Tobias Harris i Jimmy Butler byli bardzo nieskuteczni – złożyli się na 15 punktów, łącznie trafiając 6/18 rzutów z gry. Dla Nets 22 oczka zdobył strzelający z dystansu Joe Harris (4/6 zza łuku). Z ławki kolejno 18 i 19 punktów dorzucili LeVert i Hollis-Jefferson. D’Angelo Russell nie błyszczał – 13 punktów i 8 asyst przy celności 6/19 z gry i 1/5 za trzy.
Liga skonstruowana jest tak, że nawet na tym etapie sezonu taki mecz Pistons z Magic ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie. Orlando bardzo wyraźnie przegrało spotkanie, wypadając na ten moment poza pierwszą ósemkę konferencji wschodniej, ustępując Miami Heat. Pistons natomiast po swoim zwycięstwie zajmują już szóste miejsce, przeskakując Nets.
.@AndreDrummond powered the @DetroitPistons to a huge home W tonight! 💪
📊: 18 PTS | 18 REB | 6 BLK#DetroitBasketball pic.twitter.com/hYHCdLfIhw
— NBA TV (@NBATV) March 29, 2019
Andre Drummond świetnie poradził sobie z Nikolą Vuceviviem, ograniczając go do 12 punktów i 12 zbiórek (tylko 5/15 z gry), samemu notując 18 punktów, 18 zbiórek i aż 6 bloków, przy rewelacyjnej skuteczności 9/10 z gry. Dominacji podkoszowej Drummonda dopełnili Blake Griffin, który zdobył 20 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst, oraz Wayne Ellington, który dorzucił 25 punktów przy świetnej dyspozycji na dystansie – trafił 7/13 prób. W ten sposób Ellington pokazuje, jak bardzo brakowało Tłokom solidnego strzelca na pozycjach 2-3. Dla Magic 20 punktów zdobył Aaron Gordon, a 18 dorzucił DJ Augustin. Nie popisał się Evan Fournier – tylko 1/7 za trzy i łącznie 13 punktów.
Na 30 sekund przed końcem, Kings przegrywali z Pelicans tylko jednym punktem. Niestety jednak, Harrison Barnes spudłował wtedy rzut, a na 8 sekund do końcowej syreny, Julius Randle podniósł wynik do 118:121. Sacramento miało jeszcze czas na ostatnią akcję i doprowadzenie do dogrywki, ale Buddy Hield spudłował rzut z dystansu i mecz zakończył się w ten sposób. Hield w całym spotkaniu trafił tylko 1/8 za trzy, ale uzbierał aż27 punktów, na spółkę z De’Aronem Foxem prowadząc zespół w tym wyrównanym starciu. Fox zanotował 25 punktów, 5 zbiórek i 12 asyst w ciekawym pojedynku z Elfridem Paytonem.
Payton zaliczył 16 punktów, 4 zbiórki i 9 asyst, ale nie był największą gwiazda Pelikanów. Julius Randle, poza tym, że trafił kluczowy rzut, zdobył 34 punkty, 10 zbiórek i 3 asysty. Znów świetnie zaprezentował się wchodzący z ławki Christian Wood. Podkoszowy zdobył 25 punktów, 9 zbiórek i 3 przechwyty.
Christian Wood ladies and gentlemen! #doitBIG @FOXSportsNOLA pic.twitter.com/64tvHK95wB
— New Orleans Pelicans (@PelicansNBA) March 29, 2019
Wydawało się ostatnio, że nie ma mocnych na Clippers – Bucks właśnie zakończyli ich serię 6 zwycięstw z rzędu, od drugiej kwarty dominując spotkanie. Świetnie zaprezentował się przede wszystkim Khris Middleton, który zdobył 39 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst. Giannis też rozegrał dobry mecz na 34 punkty, 9 zbiórek i 5 asyst, ale nie wyszedł na parkiet w ostatnich kilku minutach po tym, jak zszedł z bólem kostki. Liderem Clippers był debiutant, Shai Gilgeous-Alexander, który zdobył 21 punktów i 6 zbiórek. Na parkiet nie wyszedł Lou Williams, który dostał dzień odpoczynku.
Khris Middleton put up a season high 39 points tonight in a win over the Clippers #FearTheDeer #NBA pic.twitter.com/l9RNvIXcld
— The Lead (@TheLeadSM) March 29, 2019
Dzień odpoczynku dostał też Kawhi Leonard, ale nie miało to większego znaczenia – Raptors nie dali szans rywalom z Nowego Jorku. Kolejny świetny mecz rozegrał Pascal Siakam, który zdobył 31 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst. Wspomogli go Fred VanVleet, który zdobył 13 punktów i 8 asyst, oraz Danny Green, który trafił 5/8 rzutów z dystansu, łącznie dokładając 15 punktów. Dla Knicks świetny mecz jak zwykle rozegrał jeden, losowo wybierany w szatni przed spotkaniem zawodnik. Tym razem padło na Mitchella Robinsona – młody center wchodząc z ławki zdobył 19 punktów i 21 zbiórek, z czego aż 9 ofensywnych.