Sokół Łańcut – medal i odbudowana wizerunku. Bez pchania się do PLK

Przedstawiciele Sokoła Łańcut – na czele z prezesem Sławomirem Kuźniarem – zrobili sporo, by koszykówka w tym mieście – po spadku z PLK – dalej istniała. Udało się zbudować drużynę, która zdobyła brązowy medal. Ważniejszy triumf na polu wizerunkowym – klub znów ma reputację solidnego płatnika.
Prezes Sławomir Kuźniar (pełni tę funkcję od 13 sierpnia) i jeden z lokalnych przedsiębiorców (pan Jacek) latem zeszłego roku uratowali klub przed bankructwem. Udało im się naprawić sytuację finansową (m.in. spłacić długi po poprzednim sezonie) i tym samym Sokół Łańcut mógł przystąpić do I-ligowych rozgrywek.
Klub zbudował całkiem mocną drużynę jak na jak na I-ligowe warunki. Podpisano kontrakty z Filipem Małgorzaciakiem, Mateuszem Kaszowskim czy Biramem Faye (grał wcześniej w PLK – jego powrót do inicjatywa prezesa Kuźniara). Początkowo zespół miał problemy z regularnym odnoszeniem zwycięstw, ale finalnie zajął 3. miejsce po rundzie zasadniczej, co uznano w Łańcucie za sukces.
Na pewno pomogła w tym poprawa sytuacji finansowo-organizacyjnej. Zawodnicy otrzymywali wynagrodzenia na czas (z tym były problemy w poprzednim sezonie na parkietach PLK) i mogli w pełni skupić się na sporcie. Niestety nie pomagała spora liczba urazów (były potrzebne ruchy kadrowe).
W ćwierćfinale Sokół Łańcut po dramatycznej serii pokonał Kotwicę Kołobrzeg 3:2 i awansował do strefy medalowej. Tam prowadził z Astorią 2:0, ale ostatecznie to zespół z Bydgoszczy zameldował się w finale. Ekipie z Podkarpacia została walka o brązowy medal. Tę udało się wygrać z WKK Wrocław. Po raz kolejny w historii klubu można było cieszyć się ze zdobycia medalu na poziomie I ligi.
I ligi, która – jak słyszymy – jest idealna skrojona pod możliwości klubu z Łańcuta. W tym momencie Sokoła – bez wsparcia kolejnych sponsorów – nie stać na grę w ekstraklasie. Nikt tam nie chce pchać się na siłę, nie mając zagwarantowanego budżetu na poziomie co najmniej 4-4.5 mln złotych.

– W kuluarach mówiono, że najniższy budżet w tym sezonie w PLK to około 4 miliony 600 tysięcy złotych. My będąc w ekstraklasie mieliśmy niewiele ponad połowę z tego – już z zamknięciem sezonu. Można zatem powiedzieć, że to był cud, że w pierwszym sezonie nie spadliśmy z rozgrywek. Dlatego nie oszukujmy się, wspomniana kwota to gigantyczne pieniądze, jak na tak małe miasto jak Łańcut. Na ten moment nie widać niestety perspektyw na znalezienie tak dużego sponsora, który byłby w stanie „udźwignąć” ciężar finansowania klubu na poziomie ekstraklasy. Ewentualny awans bez zagwarantowanego zastrzyku gotówki byłby znowu od pierwszego dnia walką o życie – tłumaczył Sławomir Kuźniar w niedawnym wywiadzie z serwisem polskikosz.pl.
W Łańcucie trwa już budowa składu na sezon 2025/2026. Dojdzie do sporych roszad. Z drużyną pożegnali się Filip Małgorzaciak (Kotwica) i Jakub Stupnicki (Resovia). Nie będzie też Birama Faye, o którego pytają inne kluby. Zostają Mateusz Bręk i Filip Struski. Możliwe, że w klubie zostaną też inni gracze – m.in. Mateusz Kaszowski. Nową postacią jest Filip Zegzuła. Trwają rozmowy z innymi graczami (prowadzi je trener Dariusz Kaszowski).
– Pilnuję, aby zgadzały się finanse i sprawy organizacyjne. Mamy już wstępną listę i zaczynamy wstępne rozmowy i badanie rynku. Czekamy jeszcze na część deklaracji od naszych sponsorów odnośnie przyszłego sezonu. W tym momencie, ponad 80 procent budżetu klubu to środki prywatne – przyznał Sławomir Kuźniar.