Show Vitala wkurzyło Kinga. „Nie chciał biletów do Szczecina”
Wystąpienie Christiana Vitala na konferencji prasowej po meczach w Szczecinie było szeroko komentowane. Okazuje się, że nie przeszło bez echa także w szatni Kinga. Jego słowa mocno wkurzyły samego Andrzeja Mazurczaka, który na co dzień jest bardzo spokojnym i wyważonym człowiekiem.
Naświetlmy sytuację. Po dwóch meczach w Szczecinie trener Marek Popiołek na konferencję prasową zabrał Christiana Vitala, jednego z liderów Legii Warszawa, która przegrywała wtedy z Kingiem 0:2. Amerykanin wypowiedział się bardzo szczerze, deklarując, że zobaczy się z dziennikarzami i szczecińskimi kibicami za kilka dni, po wygraniu dwóch meczów w Warszawie.
– Nie wykonaliśmy planu, ale to jest seria do trzech wygranych. Nie mogę się doczekać powrotu do Warszawy, by zagrać przed gorącą publicznością. Jestem pewien, że to na pewno mi pomoże. Do zobaczenia w Szczecinie. Jeszcze tu wrócimy – mówił Vital.
Te słowa były szeroko komentowane. Nie przeszły bez echa. Także w szczecińskiej szatni. Wiemy, że najmocniej do serca wziął je Andrzej Mazurczak, który chciał Vitalowi dać pstryczka w nos. I w tym ostatnim meczu tej serii udowodnił, że nie przez przypadek jest uznawany za najlepszego rozgrywającego (a może nawet i zawodnika) tej ligi. Zagrał fenomenalnie (30 punktów), rozgrywając w sposób koncertowy ostatnie akcje w spotkaniu. Nawet jego koledzy i trenerzy łapali się za głowy, gdy trafiał kolejne rzuty.
W samej końcówce, gdy wynik był już sprawą rozstrzygniętą, Mazurczak szalał z radości. Pokazał twarz, której do tej pory nie widzieliśmy. Krzyczał do wychodzących z hali kibiców Legii: „wakacje w Warszawie”. Uciął sobie też pogawędkę z samym Vitalem, zapraszając go… do Szczecina.
– Czuliśmy, że Legia jest na wysokiej fali, ale motywacji u nas nie brakowało. Nie ukrywam, że była to emocjonująca seria. Było bardzo dużo rozmów przed meczem i w trakcie. W całym sezonie rozegraliśmy łącznie sześć spotkań i bilans jest 4:2 dla nas, co pokazuje, że byliśmy lepsi. Przez całą serię trzymaliśmy się planu, mieliśmy chłodną głowę i graliśmy przez 40 minut. To jest najważniejsze. Wiemy, że Vital chciał wrócić do Szczecina. Jak coś, to mogę mu załatwić bilety na półfinał – mówił po meczu Andrzej Mazurczak z uśmiechem na twarzy.
Widać było, że wziął tę rywalizację „personalnie”. Zależało mu na tym, by pokazać, kto rządzi na tej pozycji w lidze. Wiemy, że Mazurczak nakręcał też kolegów w szatni. „Panowie, musimy pokazać, kto jest mistrzem Polski” – powtarzał. Wszyscy wzięli to sobie do serca.
– To była taka zagrywka, która miała nas wyprowadzić z równowagi. Nasz procesor Andy Mazurczak był zaangażowany w to, byśmy nie brali tych słów za mocno do siebie. Najlepszą odpowiedzią jest wygranie serii. I tyle – przyznał ostatnio Michał Nowakowski.
O czym Mazurczak rozmawiał z Vitalem w samej końcówce meczu?
– To była normalna rozmowa na parkiecie. Nic nadzwyczajnego. Wzajemnie podziękowaliśmy sobie za rywalizację. On mówił wcześniej, że są lepsi od nas. Wynik 4:2 mówi co innego. Życzyłem mu spokojnych wakacji. Powiedziałem mu także, że mam dla niego bilety na półfinał. Odpowiedział, że nie skorzysta. Też należy pamiętać, że sport to są emocje. Duże emocje. Wszyscy tym żyjemy i chcemy wygrywać. Ale najważniejsze, że po meczu każdy oddał sobie szacunek. Nie było złej krwi – odpowiedział kapitan Kinga Szczecin.
Wielką robotę w tej serii wykonał Zac Cuthbertson, który mocno uprzykrzył życie Amerykaninowi z Legii. Grał twardo i agresywnie. Nie bał się fizycznych pojedynków. – Wielki szacunek należy się Zacowi, bo świetnie spisywał się w obronie – chwalił go po czwartym meczu Andrzej Mazurczak.
Christian Vital przegrał z Legią tę serię, ale na pewno zostanie – jako zawodnik – zapamiętany przez polskich kibiców. To gracz nieszablonowy, który jest obdarzony sporymi umiejętnościami po obu stronach parkietu. Potrafi zrobić show na, ale także poza parkietem.
W rozmowie z serwisem „Z Krainy NBA” powtarzał, że chce iść drogą Kevina Puntera, który po przygodzie w PLK trafił do Euroligi. Trener Arkadiusz Miłoszewski z Kinga Szczecin twierdzi, że jest to możliwe, ale Amerykanin musi lepiej panować nad emocjami. W tej materii ma na pewno nad czym pracować.
King wygrał serię 3:1 i czeka na rywala w półfinale ORLEN Basket Ligi. We wtorek Anwil gra decydujące spotkanie z PGE Spójnią Stargard.