Raymond Cowels III: Byłem o krok od NBA. Chcę rozwijać polską młodzież

Raymond Cowels III: Byłem o krok od NBA. Chcę rozwijać polską młodzież

Raymond Cowels III: Byłem o krok od NBA. Chcę rozwijać polską młodzież
Raymond Cowels / foto: Krzysztof Polaczyk

– Zaczynałem od zera. Nie miałem pieniędzy, nie miałem, gdzie trenować. Nie miałem nadziei na zostanie zawodowym koszykarzem. Finalnie grałem w Lidze Letniej i byłem o krok od angażu w NBA. Uważam, że jestem jednym z lepszych strzelców w Europie. Chcę stworzyć kulturę koszykówki w Polsce – mówi Raymond Cowels III, nowy gracz Trefla Sopot.

Karol Wasiek: Kiedy nadejdzie moment, gdy udzielisz wywiadu w języku polskim?

Raymond Cowels III, nowy gracz Trefla Sopot: (chwila zastanowienia) Rzucasz mi konkretne wyzwanie. Niech to będzie czas play-offs w sezonie 2025/2026. Myślę, że do tego czasu jestem w stanie osiągnąć na tyle wysoki poziom, by przemówić tylko i wyłącznie w języku polskim.

Co w takim razie musisz zrobić, by osiągnąć taki poziom?

Muszę uczyć się polskiego minimum godzinę dziennie przez cały sezon.

Czy Barret Benson jest dla ciebie – w tym względzie – wzorem do naśladowania?

Szczerze? Patrzę na niego z dużą zazdrością. Rozmawiałem z nim na temat wiele razy. On korzysta z usług profesjonalnego korepetytora. Może też go wezmę? Myślę o tym. Muszę znaleźć sposób, by zacząć mówić w miarę płynnie po polsku. Każdy sposób jest dobry – oglądanie telewizji, seriali, słuchanie muzyki i oczywiście rozmowa. Muszę to robić przez godzinę dziennie. Taki mam plan. Chciałbym podkreślić: chcę porozumiewać się w języku polskim.

Dlaczego?

Robię to dla siebie. To mój osobisty cel. Mam ślub latem 2026 roku. Chcę móc – po polsku – wyrazić swoje uczucia i powiedzieć do mojej narzeczonej: “zostań moją żoną”.

Opowiem ci anegdotę.

Zamieniam się w słuch.

Przyszedłem kiedyś do rodziców mojej partnerki na obiad. Oni przygotowywali dla mnie różne posiłki po meczach i treningach. To nie był jednak dla mnie zwykły lunch. Miałem gotowy scenariusz, jak wygłosić przemówienie w języku polskim, w którym poproszę rodziców o zgodę na wzięcie ślubu z Angeliką.

Było to wyzwanie, a na dodatek musiałem nieco pokombinować, by nikt nie zaczął coś podejrzewać. W tym czasie też rozmawiałem z Angeliką przez telefon. Powiedziałem, że muszę na chwilę wyjść. Zrobiłem to po to, by… przygotować sobie przemowę w języku polskim.

Jak wyglądała ta przemowa?

Powiedziałem do rodziców, że bardzo kocham ich córkę. Dogadujemy się świetnie. I wiele by dla mnie znaczyło, gdybyście dali mi swoje błogosławieństwo na ślub z nią. Wszystko zrobiłem w języku polskim. To było kapitalne uczucie. Aż trudno to opisać słowami.

I dlatego chcę, by na naszym ślubie było podobnie.

Powtórzę: przed tobą duże wyzwanie.

Mam tego świadomość.

Co jest najtrudniejsze w opanowaniu języka polskiego?

Alfabet. Te małe rzeczy: “ą”, “ę”, “ź”. Na dodatek czasami trudno jest przenieść jeden do jeden pewne rzeczy z angielskiego na polski i na odwrót. Życz mi dużo cierpliwości w nauce języka polskiego, który jest wyjątkowo trudny.

Przejdźmy do spraw sportowych. Nie ukrywam, że twój transfer do Trefla Sopot był dla mnie dużym zaskoczeniem. Jak do tego doszło?

Dlaczego jesteś zaskoczony?

Spodziewałem się, że po bardzo udanej końcówce sezonu zostaniesz w MKS-ie Dąbrowa Górnicza na kolejne miesiące.

Myślę, że wszyscy wiedzą, iż to był dla mnie trudny sezon. W pierwszej części rozgrywek miałem problemy ze skutecznością. Sporo pudłowałem, a przecież jestem znany w tej lidze jako strzelec, więc można powiedzieć, że nie wykonywałem swojej pracy w taki sposób, w jaki powinien.

Cieszę się, że znalazłem sposób, by wyjść z tego marazmu. Dokończyłem sezon na takim poziomie, do którego przyzwyczaiłem wszystkich w Polsce. Na pewno duża w tym zasługa trenera Jean-Denys Chouleta, który wiedział, jak wykorzystać moje atuty w roli strzelca. Ale też chciałbym wspomnieć o osobie Michała Dukowicza, który pełnił rolę asystenta, też przez trzy mecze prowadził naszą drużynę. Odbyliśmy – w trakcie naszej współpracy – kilka inspirujących rozmów, które natchnęły mnie do lepszej pracy na treningach i tym samym do lepszej gry. Dziękuję mu za te rozmowy, które miały na mnie duży wpływ.

Początkowo chciałem zostać w MKS-ie po tym, co zrobiliśmy w drugiej części sezonu. To była fantastyczna przygoda z wieloma dobrymi momentach. Dostałem ofertę z klubu, rozmawiałem z trenerem Krzysztofem Szablowskim.

I?

Rozmawialiśmy o pomyśle na nową drużynę i wykorzystaniu moich umiejętności w tym systemie. Byłem tym zainteresowany. Zwłaszcza nie wiedząc, co się ze mną stanie w następnym sezonie. A potem… nieco zmieniłem optykę. Chciałem trochę poczekać. Klub nie chciał czekać. I ja to rozumiem, bo to jest biznes. MKS finalnie poszedł w innym kierunku.

Na szczęście nadarzyła się okazja do grania w Treflu Sopot. Moi agenci wykonali świetną pracę. Przekazywali mi na bieżąco nowe informacje. Mówili mi prawdę, co w świecie agentów niestety nie jest normą. Jestem im wdzięczny za pracę wykonaną w tym off-season.

Czy miałeś ofertę z Arriva Polskiego Cukru Toruń?

Tak. To była bardzo ciekawa opcja. Szanuję trenera Suboticia, wykonuje tam świetną pracę. Uwielbiam też Toruń jako miasto. Były prowadzone rozmowy, ale klub finansowo nie był w stanie sprostać moim oczekiwaniom, a na tym etapie kariery nie jestem gotowy do ustępstw. Myślę, że pod względem sportowym nadal mam sporo do zaoferowania na poziomie ORLEN Basket Ligi.

Gdy Trefl złożył ofertę, to pomyślałem sobie: “Ray, musisz to wziąć”.

Dlaczego?

Trefl to klub z dużą tradycją, który zawsze gra o wysokie cele, a ja mam w sobie jeszcze wiele paliwa, by ponownie przystąpić do walki o medale w PLK. To mnie nakręca.

Domyślam się, że Trefl do mnie zadzwonił, bo wie, że mam dobrą relację z trenerem Mikko Larkasem. Grałem dla tego trenera w Finlandii. Odnieśliśmy tam sukces. Od tamtego czasu byliśmy cały czas w kontakcie. Dużo rozmawialiśmy na wiele tematów. Wymienialiśmy się poglądami.

Czego możemy spodziewać się po Mikko Larkasie?

To dobry trener. Ma swój konkretny pomysł na koszykówkę. Myślę, że kiedy trenerzy mają jasną wizję tego, kim są, co chcą robić i jak chcą budować drużynę, to często odnoszą sukces. Na pewno można – w jego przypadku – spodziewać się uporządkowanej i poukładanej koszykówki, która jest oparta na konkretnych zasadach. Oczywiście wszystko później zależy od zawodników, jak wykonują polecenia trenera na boisku. Wszyscy wiedzą, że w Treflu jest nowe otwarcie – nowy trener, nowi zawodnicy. Na pewno będziemy potrzebowali czasu, by się zgrać i grać koszykówkę na wysokim poziomie.

Jakie masz oczekiwania względem tego sezonu?

Powiem wprost: chcę wrócić do gry w finale. Z Legią byłem tam w 2022 roku i bardzo mi zależy na tym, by znów poczuć ten smak na swoim języku.

Jaka jest twoja wartość sportowa? Pytam, bo wiem, że są takie opinie, iż w wieku 35 lat nie będziesz w stanie za dużo wnieść do gry Trefla Sopot. Co takim ludziom odpowiesz?

Oceniam siebie jako kompletnego koszykarza. Może nie kozłuję piłki tak dobrze jak rozgrywający, może nie gram tyłem do kosza tak dobrze jak gracze z mojej pozycji, ale wiem jedno: jestem jednym z lepszych strzelców w Europie. Spójrz na moje statystyki przez całą karierę.

Rzadko się zdarza, by strzelec przez całą karierę trafiał na poziomie 40 i więcej procent za 3 punkty. Ostatni sezon był pierwszym w mojej karierze, gdy nie przekroczyłem tego wskaźnika. A ten nadchodzący będzie moim dwunastym w karierze. To o czymś świadczy.

I to często nie były łatwe rzuty. Kiedy grałem w Nowej Zelandii, to oddawałem mnóstwo rzutów po koźle. Byłem wtedy nawet ustawiany w roli rozgrywającego. To był inny Ray Cowels, którego wszyscy znają w Polsce. Tutaj przyzwyczaiłem kibiców do tego, że rzucam po podaniach i wyjściach po zasłonach. To moja specjalność.

Wracając do mojej wartości. Może nie wszyscy pamiętają, ale grałem w Lidze Letniej i byłem o krok od angażu w NBA.

Zaczynałem od zera. Nie miałem pieniędzy, nie miałem, gdzie trenować. Nie miałem agenta. Nie miałem żadnych aspiracji ani nadziei na zostanie zawodowym koszykarzem.

Przez lata zebrałem mnóstwo cennego doświadczenia. Pamiętam, że jednego lata trenowałem wyłącznie z Aaronem i Drew Gordonem. Przez może półtora miesiąca. Codziennie. Trenowaliśmy i graliśmy: dwóch na dwóch, jeden na jednego.

Wiem, że mogę rywalizować na najwyższym poziomie. I wiem, jak wygrywać i dawać spokój w kluczowych momentach meczu. To wynika z dużego doświadczenia i bycia w różnych sytuacjach, z których wyciągnąłem odpowiednie wnioski.

Wiem, że ludzie mówią: och, on się trochę starzeje. Nie rzuca już tak dobrze jak kiedyś.

Uwierz mi, że jest miejsce dla weteranów. Jak widać, zaczyna być ich więcej. Oni mogą i potrafią wpływać na grę w sposób pozytywny. Drużyny potrzebują jednego lub dwóch dobrych weteranów. Dobrych facetów, którzy wcześniej już wiele widzieli. Też po to, by pomóc młodszym graczom. Weterani – dzięki swojemu doświadczeniu – wiedzą, jak to zrobić.

Słyszałem, że masz konkretne i sprecyzowane plany na przyszłość. Jaką rolę chcesz odgrywać w koszykówce?

Zacznę od tego, że zamierzam jeszcze grać w koszykówkę przez kilka lat. Tak jak mówiłem wcześniej – nadal mam sporo paliwa w baku.

Widzę jednak, że w polskiej koszykówce brakuje pewnego ogniwa i wierzę, że mogę to zmienić. Chodzi o trening indywidualny i mentalność pracy. Chcę pomagać młodzieży.

Uważam, że Polska jest bardzo blisko bycia jednym z czołowych krajów w koszykówce w Europie. Myślę, że wiele osób tak powie.

To dlaczego tym krajem nie jest? Gdzie leży problem?

To proste. Młodym graczom brakuje rozwoju indywidualnego i pracy nad swoimi mankamentami w czasie wolnym. To moment, gdy możesz nie tylko doskonalić umiejętności, ale też uczyć się czegoś nowego, by podnosić swój poziom grania. Chodzi mi o to, by gracze wysocy nabierali nowych cech, a rozgrywający dodawali coś nowego do swojego arsenału. Zależy mi na tym, by ci zawodnicy byli czymś więcej, niż są obecnie. Uwierz mi, że drzemie w tych młodych ludziach duży potencjał. Ale trzeba obudzić w nich potencjał do pracy i doskonalenia swoich umiejętności.

Wcześniej mówiliśmy o tym, że doświadczenie jest niezwykle istotne w sporcie. Im więcej doświadczenia zdobędą młodsi zawodnicy poprzez pracę z różnymi trenerami, tym mają większą szansę na zrobienie kariery.

Czym jest “RC3 Hoops”? To akademia?

Jest za wcześnie, by powiedzieć o tym projekcie “akademia”. To dopiero zalążek czegoś większego. Na razie są to treningi indywidualne.

Czy to prawda, że latem byłeś trenerem dla graczy, którzy grają / grali w PLK?

Tak. Trenowałem z Kacprem Gordonem, Marcem Garcią i Barretem Bensonem. Starałem się w trakcie tych treningów przekazywać wiedzę, dzielić się swoim doświadczeniem i różnymi trikami, które opanowałem. Nie chcę tej wiedzy chować do kieszeni. Zależy mi na tym, by jak najwięcej ludzi mogło to później wykorzystać na boisku. Chcę zbudować miejsce, do którego będą przychodzili młodsi i starsi zawodnicy.

Chcę robić obozy, treningi indywidualne i sesje grupowe. Może nawet sparingi i małą ligę pod marką “RC3 Hoops”. Plany są duże. Chcę stworzyć kulturę koszykówki w Polsce.

Czy Trefl Sopot zdobędzie medal w sezonie 2025/2026?
42 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Tak
  • Nie
  • Tak
    22 głosów
  • Nie
    20 głosów
Wczytywanie…