Raport przed Trade Deadline NBA – jakich wzmocnień potrzebują kluby z topu?
Trade Deadline za nieco ponad dwa tygodnie. Jest to ostatni dzień w trakcie sezonu regularnego, kiedy można jeszcze przeprowadzać transfery i zazwyczaj właśnie tego dnia odbywa się większość wymian. W tym roku to święto transferów odbywa się 9 lutego – możecie liczyć jak co roku na naszą relację live przez cały dzień. Zanim jednak dojdzie do tego sądnego dnia, przejrzyjmy sobie potrzeby kilka zespołów z ligowej czołówki, porządkując wiedzę przed Deadlinem.
Dallas Mavericks
Potrzeba: Opcje ofensywne wokół Luki Doncicia. To żadna wielka zagadka – Dallas Mavericks są ofensywnie uzależnieni od gry Luki Doncicia i muszą dać mu jakąś, jak to się ładnie mówi, 'przerzutkę’ – zawodnika/ów, którzy będą w stanie sami kreować ofensywę, znajdować pozycje do rzutów po koźle, kreować grę kolegom. Spencer Dinwiddie po części jest takim zawodnikiem, ale to zdecydowanie za mało.
Ostatnie doniesienia: Według Adriana Wojnarowskiego z ESPN, Mavericks patrzą w kierunku Detroit Pistons, by wyjąć Bojana Bogdanovicia i Nerlensa Noela. Ten drugi tez może okazać się przydatnym ogniwem, biorąc pod uwagę brak takiego klasycznego obrońcy obręczy (JaVale McGee to już nie jest zawodnik na odpowiednim poziomie). W grę wchodzi pozyskanie ich obu w ramach jednej wymiany – ze względów finansowych trzeba by się jednak rozstać w jej ramach z Timem Hardaway’em Jr., albo Davisem Bertansem.
W bardziej drastycznym przypadku, możemy nawet zobaczyć transfer z udziałem Christiana Wooda. Szkoda oddawać zawodnika, którego tak niedawno dodało się do składu, jednak wiemy o nieporozumieniach w sprawie przedłużenia umowy z Woodem. Jego umowa kończy się po tym sezonie i Mavs owszem, chcieli ją przedłużyć, ale w ramach krótkoterminowego kontraktu na maksymalnie dwa lata. Jeśli Wood nie chce tego przyjąć, wymiana może być opcją. Zwłaszcza teraz, kiedy Luka Doncic zabrał głos i zaczął wymuszać na zarządzie jakieś znaczące ruchy.
Hej, skoro już tutaj jesteś… Wiesz, że możesz dobrze się bawić, rywalizować z innymi czytelnikami Krainy i jednocześnie walczyć o nagrody od bukmachera TOTALbet? Wystarczy dołączyć do naszej Ligi Typerów NBA: załóż konto, poświęć kilka sekund dziennie na typowanie zwycięzców kolejnych meczów i za darmo zgarniaj Freebety! Co tydzień startuje nowa kolejka – poniedziałek to więc idealna okazja, by zacząć z równymi szansami:
Boston Celtics
Potrzeba: Poszerzenie rotacji podkoszowej. Nie jest to potrzeba wybitnie pilna. Trudno zresztą mówić o pilnych potrzebach, kiedy prowadzi się w swojej konferencji. Niemniej przeciętna forma po powrocie Roberta Williamsa (dopiero ostatnio wrócił do pierwszej piątki) sprawia, że chciałoby się mieć z ławki kogoś lepszego niż – z całym szacunkiem – Luke Kornet.
To jednak nie jest nic pilnego i nie będzie żadnym zaskoczeniem, jeśli Celtics żadnych wzmocnień w tym okienku nie dokonają. Mają jednak wolne miejsce w składzie i jakieś Trade Exceptions z poprzednich wymian, więc możliwości istnieją.
Ostatnie doniesienia: Największymi doniesieniami związanymi z Celtics są oczywiście te, że znajdują się w gronie zainteresowanych pozyskaniem Jakoba Poeltla. Biorąc pod uwagę, że Spurs podobno oczekują w zamian aż dwóch picków, a kolejka chętnych jest długa, nie jestem przekonany, że to się może udać. Zainteresowanie – zwłaszcza ze strony Golden State Warriors – wzbudza także podobno Payton Pritchard.
Golde State Warriors
Potrzeba: Wysocy zawodnicy. To problem, który adresowany jest od miesięcy, jednak jeśli ktoś oglądał ostatni mecz z Bostonem, to zobaczył ten problem w zgrabnej soczewce. Trener Steve Kerr użył w tym meczu zaledwie 8 zawodników, jakby to był jakiś kluczowy mecz Playoffów. Zrobił to jednak dlatego, że nie miał kogo użyć, po prostu – nie ze względu na stawkę spotkania. Kevon Looney wszedł w tym spotkaniu z ławki. Nie dlatego, że jest za słaby na pierwszą piątkę (choć akurat zagrał słabo), a dlatego, że chciał mieć kogokolwiek z ławki, kto po zejściu Draymonda Greena będzie w stanie pilnować strefy podkoszowej. Warriors przegrali z Bostonem w zbiórkach aż 47:63. Ba, sam Jayson Tatum był w stanie zebrać przeciwko nim 19 piłek. Warriors pilnie potrzebują kolejnych wysokich graczy.
Ostatnie doniesienia: Kilka ostatnich dni pokazuje, że nie ma co spodziewać się w Golden State rewolucji. By pozyskać graczy znaczących, musieliby rozstać się z którymś z młodych talentów. Tymczasem źródła TheAthletic jasną dają do zrozumienia, że zarówno Jonathan Kuminga, jak i James Wiseman i Moses Moody zostaną w Warriors.
Najpewniejszym ruchem, jaki powinien się wydarzyć, to ściągnięcie centra do gry z ławki. Tu przewijają się nazwiska Jakoba Poeltla i Kelly’ego Olynyka. Kolejka chętnych po tego pierwszego jest długa, a cena postawiona przez Spurs podobno wysoka, więc warto zerknąć w kierunku tego drugiego. Duet Markkanen-Olynyk pozwala Jazz wygrywać mecze, a to nie jest im teraz na rękę. Problemem jest fakt, że Olynyk zarabia aż 12 milionów dolarów za ten sezon. W przyszłym jego umowa jest niegwarantowana – to duży plus – ale jak wkomponować go do listy płac już teraz? Nie widzę umów, które Warriors mogliby oddać w zamian, żeby to wyrównać. Na szczęście to nie ja jestem generalnym managerem.
Milwaukee Bucks
Potrzeba: Głębia pod koszem i pilnowanie finansów. To znamienne, że wszystkie zespoły potrzebują praktycznie tego samego. W rotacji Bucks na pozycji centra gra Brook Lopez, kiedy schodzi Lopez to gra tam Giannis no i sporadycznie Boby Portis (ten częściej wykorzystywany jest jako 'ten drugi wysoki’, taka oversized czwórka). Sandro Mamukelashvili i Serge Ibaka grają minuty marginalne (ten drugi już dogadał się z klubem, że w tym okienku chce odejść).
Wymieniona trójka – Giannis, Lopez i Portis – to gracze, którzy w składzie Buck rozegrali sumarycznie najwięcej minut w tym sezonie. Są niezastąpieni. Nie mają przez kogo być zastąpieni. Ktoś na pozycje 3-5 z ławki przydałby im się w sezonie regularnym, żeby dać gwiazdom odpocząć.
Ostatnie doniesienia: Dla Bucks to nie będzie łatwe trade-deadline. Po pierwsze, jak już zauważyliśmy, wiele klubów z czołówki będzie szukać dodatkowych podkoszowych, a pula tych, których będzie dało się wyjąć z tankujących drużyn jest ograniczona. Mason Plumlee, Kelly Olynyk, Jakob Poeltl – nazwisk na rynku jest kilka. Problem polega na tym, że Bucks nie mają wiele kasy do wydania.
Taki klub jak Warriors stać na płacenie astronomicznego podatku od luksusu. Klub z mniejszego rynku jak Milwaukee będzie pilnował każdego dolara. Stąd doniesienia transferowe o Bucks częściej dotyczą ich finansów, niż konkretnych, boiskowych wzmocnień. Jak bowiem zauważa m. in. niezastąpiony Eric Nehm z TheAthletic, jeśli ich skład 15 graczy, za których kontrakty płacą ponad 176 milionów dolarów, nie uszczupli się do końca sezonu, klub zapłaci sumarycznie aż 70 milionów dolarów podatku. Stąd raczej zobaczymy wymiany małe, dające trochę finansowego wytchnienia. Może wyleci Grayson Allen?
Los Angeles Lakers
Potrzeba: Ludzie do zdobywania punktów, strzelcy. Są tutaj kluby, których potrzeby są kosmetyczne, a są takie, których potrzeby są fundamentalne. Lakers zdecydowanie zaliczają się do tej drugiej grupy. Nawet gdyby Anthony Davis był zdrowy, to LeBron wciąż nie miałby odpowiedniego wsparcia, by walczyć o wyższe cele. Od czterech meczów LeBron w pierwszej piątce wychodzi obok takich graczy jak Dennis Schroeder, Thomas Bryant, Pat Beverley i Troy Brown. Z całym szacunkiem do nich, nie załapaliby się do pierwszej piątki w zdecydowanej większości klubów NBA.
Cała kariera LeBrona Jamesa to jeden wielki koszykarski esej, potwierdzający tezę, że najlepiej funkcjonuje on otoczony strzelcami. Tymczasem nie ma w składzie nikogo rzucającego przynajmniej 40% z dystansu oprócz debiutanta Maxa Christie (który zaczął regularnie grać) i centra Thomasa Bryanta, który prawie 1/4 wszystkich swoich trójek w tym sezonie trafił w ostatnim meczu. Brakuje nie tylko kogoś, kto wziąłby piłkę od LeBrona i wykreował sobie rzut, ale nawet kogoś, do kogo LeBron po własnej akcji mógłby oddać piłkę i być pewny, że kolega trafi.
Ostatnie doniesienia: Paradoksalnie łatwiej, niż dokonać teraz w trakcie sezonu sensownych wzmocnień, będzie poszukać trzeciego All-Stara w wakacje. Z listy płac schodzi wiele umów, w tym Westbrook i Beverley i pieniądze na czołowych graczy się znajdą – a wolnymi agentami będą przecież James Harden, Kyrie Irving, czy choćby gracze jak Khris Middleton, albo Fred VanVleet. Pytanie, czy jest w klubie – a konkretnie po stronie LeBrona – tyle cierpliwości, by czekać do lata. Wymiana już teraz oznaczać będzie oddanie jakichś schodzących kontraktów, a więc być może zmniejszenie swoich szans na walkę o wolnych agentów po sezonie.
Adrian Wojnarowski w jednym z programów ESPN powiedział ostatnio, że w Trade Deadline Lakers raczej nie dokonają 'dużych-dużych’ transferów. Pytanie, co miał przez to na myśli. Jeśli odejście LeBrona lub Davisa, to chyba wszyscy wiemy, że to nie jest dla Lakers opcja. Być może Woj wyklucza też ściągnięcie gracza pokroju Kyle’a Kuzmy czy Pascala Siakama – z takimi transferami też łączyło się przecież Lakers w doniesieniach.
Wygląda na to, że Jeziorowcom zostaną mniejsze nazwiska. Dostępni są tacy gracze jak Bojan Bogdanovic, czy Cam Reddish, którzy nie są może wielkimi postaciami, ale wpisują się w potrzeby klubu i potrafią (raczej Bogdanovic niż Reddish) mieć wpływ na losy meczów. Pozyskanie nawet takiej klasy gracza będzie jednak dla Lakers oznaczać pożegnanie się z pickami w drafcie i zmniejszenie finansowej płynności w przyszłe lato. Chyba nie stać ich jednak na to, żeby nie spróbować.
Cleveland Cavaliers
Potrzeba: Two-way zawodnik na skrzydło. To jest problem Cavs już od zeszłego sezonu, kiedy starterem na trójce był jednowymiarowy, skupiony na defensywie Isaac Okoro. Dziś, po eksperymentach z Carisem LeVertem, czy Lamarem Stevensonem, znów wróciliśmy do punktu wyjścia i Okoro od 10 spotkań ten znów jest graczem wyjściowego składu. Nie jest to najlepsze rozwiązanie – piątka z nim, Mitchellem, Garlandem, Mobley’em i Allenem przez ponad 118 minut gry notuje plus/minus na poziomie -10. To pozwala jednak mieć w rezerwowych ustawieniach kreatorów na piłce takich jak LaVert – także coś za coś.
Gdyby w piątce pojawił się solidny zawodnik, który nie tylko dobrze broni, ale solidnie rzuca też zza łuku, to zabrałoby z barków trenera Bickerstaffa sporo ciężaru.
Ostatnie doniesienia: Na rynku jest wielu graczy, którzy mogliby pomóc Cavs – problem polega na tym, że Cavs nie pojawiają się w wielu transferowych plotkach. Jakiś czas temu sugerowano, że chętnie zaangażują się w trójstronną wymianę z Hawks i Jazz, w której mieliby zgarnąć Malika Beasley’a, ale temat chwilowo ucichł (może to paradoksalnie dobrze świadczy o przebiegu negocjacji). Potencjalnych kandydatów do wzmocnienia nie brakuje – chcący odejść z Suns Jae Crowder, karta przetargowa Mavs w postaci Tima Hardaway’a Jr., będący na wylocie z Hornets Gordon Hayward, czy nawet wspomniany już Bojan Bogdanovic. Nie wiem, czy Cavs mają jednak wystarczająco dużo do oddania, by wygrać po kogoś wyścig. Picków pozbyli się w transferze po Donovana Mitchella, a kontrakty, które mogą oddać, to nie są gracze z najwyższej półki. Cedi Osman, Dylan Windler… To nie są game-changerzy. Najpewniej wzmocnienie pozycji skrzydłowych będzie wymagało oddania jednego z kluczowych obecnie skrzydłowych w postaci Carisa LeVerta.
Los Angeles Clippers
Potrzeba: Rozmiar pod koszem i solidny rozgrywający. Braki we frontcourcie należało zakładać, kiedy Ivica Zubac jest na dobrą sprawę jedynym centrem. To, że problemem będzie pozycja rozgrywającego było trudne do przewidzenia przed sezonem, kiedy zastanawialiśmy się, czy John Wall, czy Reggie Jackson wygra walkę o miejsce w pierwszej piątce. Pierwszy ma jednak problemy ze zdrowiem, a drugi z regularną formą. Istnieje duża szansa, że któryś z nich poleci – może z jakimiś pickami – w zamian za solidniejszą opcję.
Problem pod koszem jest w przypadku Clippers adresowany już od dawna. Kiedy z boiska schodzi Ivica Zubac, zespół wypada o ponad 7 punktów na 100 posiadań gorzej od rywali. Za jego9plecami na centrze grają Covington, Morris, czy Nicolas Batum – na krótką metę można grać takimi niskimi ustawieniami, ale drugi center jest potrzebny, a Moses Brown nie daje rady na poziomie NBA, przykro mi.
Ostatnie doniesienia: Clippers mają czym handlować – posiadają na zbyciu nie tylko kilka kontraktów, ale też Trade Exception wysokości 9,7 miliona i sporo picków w drafcie. Problem polega na tym, że musza bardzo uważać na kwestie finansowe – obecnie płacą prawie 145 milionów dolarów podatku od luskusu, a jeśli użyją całego TE do przyjęcia nowych umów, podatek może wzrosnąć do aż 200 milionów. Steve Balmer to bogaty gość i ma zajawkę na tych Clippers, ale to może nawet dla niego być zbyt wiele.
W kontekście Clippers przewijają się dwa nazwiska. Mike Conley z Utah Jazz i Myles Turner z Indiany Pacers. Według doniesień BleacherReport, Clippers są gotów handlować zawodnikami z pozycji 2-3, których mają w rotacji sporo. W obecnych warunkach regularnych minut nie dostaje choćby kluczowy w poprzednim sezonie 25-letni Amir Coffey, którego niski kontrakt może być kuszący dla wielu ekip.
Brooklyn Nets
Potrzeba: Rezerwowy center. Już jakiś czas temu pisałem o tym, jak kapitalny sezon rozgrywa Nic Claxton i jak bardzo brakuje im jeszcze kogoś do obrony obręczy pod nieobecność Kevina Duranta (który zaskakująco robi bardzo dobrą robotę w obronie obręczy). Kiedy Claxton schodzi z boiska, na centrze grywa Royce O’Neale, wspomniany Kevin Durant, czy nawet Yuta Watanabe. Problem podobny do tego Clippers.
Ostatnie doniesienia: Niestety, w sprawie potencjalnych transferów Nets internet milczy. Nie ma żadnych doniesień, jakoby byli oni zainteresowani pozyskaniem któregoś konkretnego zawodnika. Wśród potencjalnych celów można instynktownie wymienić wspomnianych już wyżej Jakoba Poeltla, Johna Collinsa, czy nawet Jae Crowdera, który w sumie też jest pewnym sposobem na dodanie wzrostu do swojego frontcourtu. Paradoksalnie ruchów Nets jestem chyba najbardziej ciekaw – właśnie dlatego, że nie ma wokół nich żadnych konkretnych doniesień, a przecież potrzeba wzmocnienia jest dość wyraźna.