Ranking MVP po pierwszym miesiącu rozgrywek

Ranking MVP po pierwszym miesiącu rozgrywek

Za nami pierwszy miesiąc nowego sezonu NBA. Po takim czasie można już wysuwać pierwsze, nieśmiałe wnioski i zauważyć, kto najprawdopodobniej nie będzie dominował w tym sezonie, a kto jest nieco silniejszy, niż się spodziewaliśmy. Miesiąc to też odpowiedni czas, aby przyjrzeć się formie poszczególnych zawodników. Wysoka dyspozycja na przestrzeni kilkunastu meczów nie może być już bowiem brana za przypadek. Kto zatem w tym pierwszym miesiącu zasłużył na tytuł jednego z kandydatów do nagrody MVP? Przyjrzyjmy się pokrótce kilku nazwiskom, które w mojej, dalece subiektywnej opinii, można rozpatrywać w tej kategorii po pierwszym etapie rozgrywek. Co istotne, przyjmujemy założenie, iż z każdej drużyny tylko jeden zawodnik może być brany pod uwagę.

Honorable mentions:

Joel Embiid (gdyby nie ten covid), Luka Doncic (znów słabszy nieco start, czasem wygląda na zbyt niezdecydowanego, co u niego dziwne. Jego statystyki on/off też nie pomagają), Zach LaVine, Devin Booker, Miles Bridges.

10. Rudy Gobert (15,3 pkt, 15,1 zb 1,8 blk, 72% z gry i 67% z linii rzutów wolnych)

Tak, wiem. Co to za kandydat do MVP, jeśli nie da się nim grać w postseason? Po kolejnych słabych playoffach, wszyscy traktują Jazzmanów z przymrużeniem oka. Trudno jednak nie docenić 4 obecnie siły NBA. Pamiętajmy, że nagroda MVP jest za sezon regularny, a w nim Utah znowu wyglądają bardzo dobrze. Czy jednak nie powinien tu być Donovan Mitchell? Bez niego Jazz grają gorzej, ale są ludzie zdolni choć w przybliżeniu robić to, co on. Przy braku Goberta, Utah musi grać całkiem inną koszykówkę. O jego wpływie na defensywę napisano już niemal wszystko i Rudy kontynuuje swoją świetną postawę po tej stronie. W ataku usprawnienia są niewielkie, ale całkiem znaczące, a Francuz wywiązuje się ze swoich zadań doskonale – 72% skuteczności z gry i 15 pkt w meczu. Dodatkowo zbiera najlepiej w całej lidze.

9. Ja Morant (25,1 pkt 5,9 zb 7,0 ast, 50% z gry i 37% zza łuku)

Co to był za start sezonu w wykonaniu Ja. Morant rozpoczął zmagania z bardzo wysokiego C, przypominając nam nieco sezon 2010/11. Wtedy też mieliśmy do czynienia z młodym i piekielnie szybkim rozgrywającym, który skakał ludziom po głowach, lub ekwilibrystycznie kończył layupy:

Z czasem jednak Ja wyhamował, podobnie jak całe Memphis. Morant wciąż gra znakomicie, będąc uwaga – liderem w liczbie punktów zdobywanych spod kosza. Jako ważący 78 kg i mierzący 190 cm rozgrywający

Wow. Możemy być niemal pewni jego debiutu w ASG, lecz w kontekście MVP rywale już mu trochę odjechali. Mimo wszystko jednak trzeba docenić jego postawę na początku tego sezonu.

8. Chris Paul (14,4 pkt 10,7 ast 2,5 stl, 47% z gry i 34% zza łuku)

Pan Profesor kontynuuje wykłady z basketu. CP3 może i ma najgorszą średnią punktową na tej liście (zaledwie 14 pkt na mecz), ale tak właściwie to co z tego? Pozostałe jego statystyki są imponujące. Lider asyst na mecz (10,7), lider w przechwytach na mecz (2,5 piłki), a przede wszystkim lider topowego zespołu NBA. Słońca zaczęły sezon od bilansu 1-3, po czym rozpoczęły serię 11 zwycięstw z rzędu (wyrównując od razu najlepszy wynik sprzed roku), wracając do czuba tabeli. Główna w tym zasługa ich rozgrywającego, który w wieku 36 lat wciąż często bawi się z rywalami, jak za najlepszych lat:

7. Giannis Antetokounmpo (27,8 pkt 12,2 zb 5,8 ast, 51% z gry i 29% zza łuku)

Giannis coraz bardziej przypomina w niektórych aspektach LeBrona. Statystycznie, Greek Freak wygląda dokładnie tak jak wskazuje na to jego pseudonim. Średnie 28 pkt, 12 zb i 6 ast na mecz są nieosiągalne dla większości graczy w tej lidze. W przypadku Greka jednak to właściwie codzienność od dobrych kilku lat. Dlatego nie robi to tak wielkiego wrażenia, ponieważ niejako oczekujemy od niego takiej gry. Brakuje tutaj czegoś wychodzącego poza jego standard, co pokazują wyżej rozstawieni rywale (choć ostatnio Antek wyraźnie przyspiesza, czego świadkami byliśmy dziś w nocy):

Na jego niekorzyść przemawia też słaby początek Kozłów. Na przestrzeni całego sezonu takie statystyki, jakie ma obecnie zapewnią mu pewnie miejsce w top4, szczególnie kiedy Bucks wrócą w górne rejony tabeli Wschodu. Teraz, siódma pozycja musi mu wystarczyć.

6. Paul George (26,3 pkt 7,9 zb 5,2 ast, 44% z gry i 35% zza łuku)

Kiedy okazało się, jak poważna jest kontuzja Kawhi Leonarda, wątpliwości co do gry LAC w kolejnym sezonie mocno wzrosły. Początek zdawał się potwierdzać obawy, że bez swojego najlepszego zawodnika Clippers są co najwyżej średnią drużyną. Wtedy do roboty zabrał się jednak Paul George, pokazując dlaczego kilka lat temu był trzeci w głosowaniu. PG-13 stanowi główny powód, dla którego Clippers mają pozytywny bilans, robiąc na boisku wszystko to, czego zapragnie trener. Jak trzeba rozegrać to nie ma problemu. Pomóc na deskach? Się robi. Obronić najlepszego gracza rywali? Proszę bardzo. Rzucać punkty seriami? Z przyjemnością.

5. Jimmy Butler (25,1 pkt, 5,6 zb, 5,4 ast, 54% z gry i 27% zza łuku)

Miami Heat wyglądają w tym roku naprawdę bardzo dobrze i powodów ku temu jest kilka. Napędzający grę Kyle Lowry, świetna obrona, imponująca forma Tylera Herro. Wszystko to spina jednak Jimmy Buckets, który korzysta na wyraźnie bardziej niż w zeszłym sezonie rozproszonej defensywie rywali. Pod kilkoma względami to dla niego najlepszy sezon w karierze (25 pkt na mecz przy 54% z gry), a w wielu zaawansowanych statystykach Butler ustępuje jedynie Jokicowi (wygrywając nawet w kategorii win shares).

4. DeMar DeRozan (26,6 pkt, 5,4 zb, 4,2 ast, 49% z gry i 33% zza łuku)

Wiele było wątpliwości dotyczących Chicago Bulls i sensowności kontraktu DeRozana. Jak dotąd jednak DeMar gra najlepszy, najbardziej dopieszczony basket w swoim życiu i nie ma chyba nikogo w Wietrznym Mieście, kto żałowałby tego transferu. Równie dobrze w tym miejscu mógłby być jednak Zach LaVine. Ich statystyki bowiem są niemal bliźniacze, lecz im bardziej zagłębimy się w ten temat, tym więcej przemawia za DeRozanem. Ojców początkowego sukcesu w Chicago jest wielu (Lonzo, Caruso, nie zapominajmy też o Donovanie), lecz jeśli miałbym wybrać jednego z nich to stawiam na DeMara, którego tak dobrej gry w Chi-Town chyba nawet on nie oczekiwał.

3. Nikola Jokic (26,4 pkt, 13,6 zb, 6,4 ast, 59% z gry i 41% zza łuku)

Nikola Jokic może należeć do tego nielicznego grona zawodników, którzy po zdobyciu nagrody MVP, w kolejnym sezonie weszli na jeszcze wyższy poziom. Zwykłe statystyki obrazują to całkiem nieźle (spadła tylko liczba asyst, ale to akurat nie jest wina Jokera, a kolegów):

Najlepiej jednak obrazują to zaawansowane statystyki w których Nikola wygrywa niemal wszystko. Słynny PER wynosi u niego obecnie 35,39. Najlepszy dotychczasowy wynik w historii to 31,86 Giannisa. Bez Jokica Nuggets nie wyglądają lepiej, niż Houston, czy Detroit. Potwierdzają to statystyki – offensive rating z Jokicem to 111,5, bez niego to 97,6, najgorzej w NBA. Z nim w składzie (bez Murraya i z Porterem, który albo nie gra, albo gra fatalnie), potrafią wygrać, lub chociaż realnie powalczyć z każdym.

2. Kevin Durant (28,6 pkt, 7,9 zb, 4,9 ast, 57% z gry i 43% zza łuku)

Brooklyn Nets na starcie sezonu mają więcej problemów, niż by chcieli i niż mogli przewidzieć. Brak Irvinga, mocny zjazd Griffina, choroba Claxtona, kontuzja Harrisa i przede wszystkim bardzo słaby początek Hardena. Nie chodzi już tylko o kwestię fauli (z którą radzi sobie coraz lepiej), ale Broda jest widocznie wolniejszy, niż wcześniej, co utrudnia nieco kreowanie kolegów. Mimo to, Nets są liderami Wschodu. Dlaczego? Ano dlatego, że gra u nich Kevin Durant. Ten facet jest niemożliwy. To są jego statystyki strzeleckie z tego sezonu:

80% spod samego kosza, połączone z 59% skutecznością z półdystansu i 43% skutecznością zza łuku. Można próbować mu uprzykrzać życie, ale jeśli nie ma gorszego dnia to wklei Ci 25 punktów, nawet się przy tym nie pocąc.

1. Stephen Curry (29,5 pkt, 6,1 zb, 6,5 ast, 46% z gry i 42% zza łuku)

Czy na tym etapie mógłby prowadzić ktoś inny? Na korzyść Stepha przemawia w tym momencie praktycznie wszystko. Jest absolutnym liderem zdecydowanie najlepszej drużyny w całej NBA. Drużyny, która na papierze wcale nie wygląda na faworyta. Zdobywa najwięcej punktów w całej lidze, trafiając więcej trójek, niż kiedykolwiek w karierze, w wieku 33 lat będąc motorem napędowym najlepszej ofensywy w lidze. Bezapelacyjnie wygrał niedawne bezpośrednie starcie z głównym rywalem do tytułu MVP na tym etapie. Mało? Co powiecie na to, że ma obecnie drugi najlepszy defensive rating w całej lidze spośród zawodników, którzy grają średnio 30 minut w meczu? Czapki z głów dla najlepszego na ten moment koszykarza na świecie:

YT: Thinking Basketball