Przemysław Frasunkiewicz: Winę biorę na siebie
To fatalny wynik. Inaczej tego nazwać nie można, gdy „jedynka” przegrywa z „ósemką”. Wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie, bo ja tym wszystkim zarządzałem. Jeżeli do kogoś można mieć pretensje, to na pewno nie do zawodników, ale tylko do mnie – mówi Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek.
Wielka sensacja w ORLEN Basket Lidze stała się faktem. Anwil Włocławek – mimo prowadzenia 0:2 – przegrał z PGE Spójnią Stargard 2:3 i zakończył sezon w ćwierćfinale. To ogromna klęska włocławskiego zespołu, który rundę zasadniczą zakończył na 1. miejscu. W decydującym meczu stargardzianie wygrali w Hali Mistrzów różnicą czterech puntów 81:77.
Gratulacje dla PGE Spójni, która rozpędzała się w tej serii z meczu na mecz. Stargardzianie w ostatnim spotkaniu wskoczyli na bardzo wysokie obroty. Mieliśmy taki moment, że mogliśmy przełamać ten mecz, ale nie potrafiliśmy tego zrobić. Presja nas straszliwie dopadła. Rzuty z otwartych pozycji ledwo łapały obręcz. W meczu numer cztery było podobnie. Zawiódł nasz atak. Mentalny aspekt miał ogromny wpływ na naszą skuteczność – tłumaczył na konferencji prasowej Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek.
Jego zawodnicy fatalnie rozpoczęli wtorkowy mecz. PGE Spójnia szybko objęła prowadzenie 11:0, którego nie oddała już do samego końca. Anwil – co jest szokującym obrazkiem – ani przez moment nie był na prowadzeniu! Włocławianie w całym meczu trafili tylko pięć trójek, mimo że jest to zespół, w którym jest komu rzucać z dystansu.
Anwil pretensje może mieć tylko i wyłącznie do siebie. Miał wszystko w swoich rękach. Prowadzenie 2:0 i komfortową sytuację przed meczami w Stargardzie. Najpierw podał Spójni rękę w trzecim meczu serii, a później dołożył kolejną dłoń. Stargardzianie weszli do głów Anwilowi, który z każdą minutą gasł, tracił pewność siebie i tożsamość. To był zespół bez rytmu i swojego DNA.
Cała odpowiedzialność spada na mnie. Każdy z zawodników zostawił serce, pot i łzy. Jestem im wdzięczny za ten sezon. Nie jest to wina żadnego z nich, że nie udało się wygrać. Na pewno. Wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie, bo ja tym wszystkim zarządzałem. Jeżeli do kogoś można mieć pretensje, to na pewno nie do zawodników, ale tylko do mnie. Chciałbym też podziękować kibicom za ten sezon i szczególnie za ten ostatni mecz. Znakomicie nas wspierali. Byli naszym szóstym zawodnikiem – zaznaczył Przemysław Frasunkiewicz.
Na konferencji prasowej poruszono wątek zmian kadrowych w zespole w trakcie trwania sezonu. Chodzi o dołączenie dwóch mocnych postaci: Tomasa Kyzlinka i Zigi Dimca. Te ruchy – co potwierdził trener – zaburzyły nieco hierarchię i role w zespole. Anwil w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego – i słusznie zresztą – był mocno chwalony. Trzynaście zwycięstw nie wzięło się z niczego. To była w wielu momentach koncertowa gra. Później jednak to wszystko się załamało. Anwil wpadł w dołek i nie był już tak skuteczny. Męczył się trochę ze sobą, cały czas szukając nowej tożsamości.
Cieszę się, że klub znalazł duże środki na takie ruchy, ale ja nie jestem fanem wdrażania mocnych graczy do drużyny w trakcie trwania sezonu. To zmienia dynamikę zespołu, hierarchię i podział ról. Byliśmy oczywiście na papierze mocniejsi, ale w zespole też są inne powiązania i zależności, które są bardzo istotne. Ale należy podkreślić, że obecny wynik to nie jest wina Dimca i Kyzlinka. Nie jest jednak tajemnicą, że te ruchy nie wyszły nam wszystkim na dobre – ocenił Frasunkiewicz.
Co dalej? Trudno powiedzieć. Trener Frasunkiewicz nie ma umowy. Wynik końcowy miał determinować ewentualne rozmowy na temat nowego kontraktu. Wyniku nie ma. Czy będą rozmowy? Tego nie wiemy. Wszystko jest w głowie prezesa Łukasza Pszczółkowskiego. Czy sam trener chciałby zostać w klubie?
Nie myślę o tym, czy zostanę w Anwilu na kolejny sezon. Ja bardzo lubię pracować we Włocławku, ale trzeba o to pytać ludzi, którzy podejmują decyzje. Wiem, że niektórzy zawodnicy nie chcą grać we Włocławku, ale nie wyobrażam sobie trenera, który nie chciałby tu podjąć pracy. Co prawda po meczu usłyszałem wiele wyzwisk, ale nie dziwię się kibicom. Są emocjonalni, chcą jak najlepiej dla klubu. Teraz jest czas na odpoczynek i przeanalizowanie tego wszystkiego – odpowiedział.
Przemysław Frasunkiewicz pracuje w Anwilu od stycznia 2021 roku. W tym czasie wygrał z zespołem rozgrywki FIBA Europe Cup, ENBL, a w ORLEN Basket Lidze zajął 3. miejsce w sezonie 2021/2022. W dwóch ostatnich sezonach odpadał na etapie ćwierćfinału.