Przed Lakers trudny terminarz – czy to zweryfikuje ich dobry bilans?
Mam wrażenie, że wiele ciekawych historii towarzyszących nam na starcie sezonu przysłania jedną z nich, być może najważniejszą. Los Angeles Lakers po blisko 20 meczach sezonu, a więc umownie w 1/4 (co jest już jakąś tam próbką) są liderami całej NBA z bilansem 15-2.
Podwajamy bonus powitalny! Nawet 500 zł od PZBUK
LeBron James w pełni przeszedł tryb rozgrywającego, rozdaje najwięcej w lidze 11 asyst na mecz, a niech jego wkład do gry podkreśla fakt, że z nim na parkiecie zespół zdobywa o ponad 14 punktów na 100 posiadań więcej, oraz traci o 1,2 mniej. I to zwłaszcza ten drugi wskaźnik ma tutaj niebagatelne znaczenie, bo o ile ofensywa grana w okół LBJ’a się jakoś układa, tak obrona jest kwestią fundamentalną dla tych wszystkich dotychczasowych 15 wygranych.
Był moment, w którym LAL byli najlepszą defensywą w lidze, później spadli na miejsce czwarte, dziś są siódmą defensywą. Wciąż wysoko, ale w czasie trwającej serii już ośmiu wygranych, aż sześć razy tracili ponad 100 punktów, w tym 127 z Thunder i 115 z Phoenix. Mocno w znaki daje się tutaj nieobecność Avery Bradley’a, bez którego wskaźniki poszły nieco w dół. Wciąż jednak nie zmienia to faktu, że Jeziorowcy wygrywają. Defensywne wskaźniki poszły w dół, ale atak wygląda w zamian coraz lepiej. Z początku sezonu pamiętamy, jak Lakers zdobywali najmniej punktów w całej NBA w przeliczeniu na 100 posiadań. Teraz są w tym wskaźniku na 5. miejscu. Pytanie brzmi, jak długą będą w stanie ten dodatni bilans defensywy i ofensywy utrzymać.
źródło:YouTube/ESPN
Bardzo pozytywnie kibiców Lakers nastrajać może fakt, że z tygodnia na tydzień gra wygląda trochę lepiej. LeBron i Anthony Davis już teraz wydają się naprawdę dobrze rozumieć na parkiecie jak na duet, grający ze sobą pierwszy sezon. Trzeba jednak zauważyć, że jak do tej pory prezentowali się na tle rywali słabszych. W serii 8 zwycięstw przewinęli się Suns, Warriors, Kings, Hawks, Memphis, San Antonio i dwa razy Thunder. Z całym szacunkiem dla zaskakujących na plus w tym sezonie Suns, żaden z tych zespołów nie jest z najwyższej półki. Najmocniejsze zespoły, z jakimi przyszło się Lakers mierzyć, to Clippers i Raptors. Tak się składa, że to jak do tej pory jedyne porażki na ich koncie. Do mocnych zespołów doliczyć można jeszcze Jazz, ale ci na starcie sezonu wyglądali akurat bardzo słabo.
Na pierwszy rzut oka wygląda to więc tak, jakby Lakers mieli problem z wygrywaniem z mocnymi rywalami. Cóż, jedna z ligowych mądrości głosi, że wizytówką elitarnej drużyny jest to, jak konsekwentnie potrafi nabijać punkty na słabych rywalach. Trzeba to Lakers oddać, że nie powija im się noga w tych meczach, w których są faworytami, co jest wartością samą w sobie. Można w ten sposób bez problemu zdominować sezon regularny, ale w Playoffach rywale będą mocniejsi. Lakers muszą być wtedy przygotowani, a pierwszym testem będzie początek grudnia.
Jeziorowców czeka bardzo trudny okres w terminarzu. Wraz z początkiem grudnia jadą do trzech rywali na trudny teren (Denver, Utah, Portland), wracają do siebie na mecz z Timberwolves, i przez pięć kolejnych spotkań czeka ich trasa wyjazdowa po wschodnim wybrzeżu. Nie wszyscy rywale są tu z najwyższej półki – odwiedzą Orlando i Atlantę, ale też Indianę, Miami i na samym końcu Milwaukee. W większości tych spotkań będą oczywiście faworytami, ale sam fakt, że będzie to pierwsze tego typu tournee tej ekipy, wystawia ich na próbę. Dziesiątki tysięcy kilometrów wykonanych w te 10 dni, mecz grany co drugi dzień i to nie z jakimiś słabiakami, to duże wyzwanie. Zwłaszcza, że Lakers jak do tej pory niespecjalnie kwapili się z rozwiązaniami zakrawającymi o load management – LeBron James zagrał we wszystkich dotychczasowych meczach, grając średnio po 35 minut, czyli tyle, ile lat skończy za miesiąc. Anthony Davis jak do tej pory opuścił tylko jeden mecz. Jest on sporo młodszy od LBJa, ale nie jest też znany z końskiego zdrowia. Na ten moment na przykład, jego występ w dzisiejszym starciu z Pelicans stoi pod znakiem zapytania z powodu bólu ramienia, choć ja myślę, że trochę cyka się wychodzić na parkiet w Nowym Orleanie – ciężko gra się w koszykówkę unikając lecących z trybun pomidorów.
Konkluzja jest taka, że Lakers prędzej czy później zaczną oszczędzać swoich liderów i niewykluczone, że nadchodząca trasa wyjazdowa będzie ku temu doskonałą okazją. Na dziś dzień bilans 15-2 daje im status najlepszej drużyny w NBA, ale jak do tej pory okoliczności im sprzyjały. Według wyliczeń serwisu powerrankingsguru.com, jak do tej pory ich terminarz był czwartym najłatwiejszym w całej lidze, zaraz za Pacers, Nets i Mavs. Licząc mecze pozostałe do końca sezonu, terminarz Jeziorowców staje się nagle ósmym najtrudniejszym w całej lidze (link do całego rankingu tutaj, bo to bardzo ciekawe). Możemy więc za miesiąc ocknąć się w momencie, w którym Lakers ustąpią innym ekipom i zacznie się wtedy ostra nagonka na Lakers, że przestali być dobrzy. Warto przypomnieć sobie wtedy, że może są po prostu tak dobrzy, jak pozwala im na to obecna sytuacja. A może w ogóle nie będzie żadnej dyskusji, bo Lakers rozniosą tę trasę wyjazdową? Będzie ciężko, ale na pewno stać ich na to.
źródło:YouTube/NBA