Praca Tabaka przynosi efekty. Trefl o krok od finału

Praca Tabaka przynosi efekty. Trefl o krok od finału

Praca Tabaka przynosi efekty. Trefl o krok od finału
Żan Tabak / 058sport.pl/Trefl Sopot

Trefl Sopot jedzie niczym jak walec przez półfinał ORLEN Basket Ligi. Zespół Żana Tabaka wszedł do głów Śląskowi Wrocław w dwóch pierwszych meczach, wytrącając rywalom wszystkie atuty z rąk. Jak na razie można mówić o prawdziwej deklasacji. Różnica klas. Trefl jest o krok od tego, by po dwunastu latach znów rozgrywać mecze finałowe w Ergo Arenie.

Trefl Sopot zrobił we wtorek milowy krok w kierunku gry w wielkim finale ORLEN Basket Ligi. Podopieczni Żana Tabaka ponownie nie dali żadnych szans Śląskowi Wrocław, deklasując drużynę Miodraga Rajkovicia 88:70. W pewnym momencie zespół znad morza miał… 28 punktów przewagi.

Sopocianie znów zagrali jak prawdziwy zespół. Zespół przez wielkie „Z”. Niemal wszystkie aspekty koszykarskiego rzemiosła były na najwyższym poziomie: koncentracja, intensywność, agresja w obronie, twardość, zrozumienie zasad i zgranie. Ten ostatni element jest niezwykle istotny.

Trefl – wyciągając wnioski z poprzedniego sezonu – zrobił tylko dwa transfery w trakcie rozgrywek. To były jednak ważne ruchy, które zmieniły (na plus) dynamikę tego zespołu. Jakub Schenk idealnie wypełnia rolę boiskowego generała, z kolei Geoffrey Groselle daje atuty pod koszem (ma też polski paszport, co umożliwia trenerowi różne warianty w rotacji).

W klubie nie ukrywają, że ciężka praca od pierwszego treningu w sierpniu właśnie przynosi efekty. Praca z trenerem Tabakiem nie jest łatwa, bo to trener wymagający, który zwraca uwagę na każdy najmniejszy detal. Jest zdania, że poprzez sumienną i ciężką pracę na treningach jego zawodnicy rozwijają się i idą do przodu. – To jedyna droga do rozwoju – powtarza często Chorwat.

Kiedyś niektórzy nazywali go „koszykarskim Harrym Potterem”, choć ten upiera się, że czarodziejskiej różdżki nie posiada. Nawet się irytuje, gdy ktoś mówi o nim w ten sposób. Podkreśla, że jego zespoły potrzebują czasu, by grać w odpowiednim rytmie i stylu. – Nie mam magicznego przycisku, na wszystko potrzeba czasu – zaznacza.

Już teraz można powiedzieć, że progres na przestrzeni ostatnich miesięcy zrobili Paul Scruggs (na pewno podpisze kontrakt za większe pieniądze), Jakub Schenk czy Mikołaj Witliński. A nowe możliwości w swojej grze odkryli obcokrajowcy: Aaron Best czy Andy Van Vliet. Belg tego nawet nie ukrywa, że praca z Tabakiem wiele mu dała.

– Jestem zdania, że ten sezon jest dla mnie znakomitą lekcją. Bardzo dużo się nauczyłem. W żadnym dotychczasowym sezonie nie przyjąłem tak dużej ilości wiedzy. To efekt pracy z trenerem Tabakiem, ale też odkrycia u siebie pewnych nowych możliwości, których do tej pory nie dostrzegłem. Głównie mam na myśli elementy w grze ofensywnej. To pouczający sezon, który na pewno wiele mi da na kolejne lata w karierze – mówi Van Vliet.

Tabak jest trenerem zorientowanym na obronę. To od niej się wszystko zaczyna. To defensywa oparta na systemie, gdzie wszystkie klocki muszą do siebie pasować. Dlatego też zespół, by wskoczył na najwyższe obroty, potrzebuje czasu. Bo te skomplikowane założenia trzeba zrozumieć i przyswoić. Często jest tak, że zawodnicy przychodząc do pracy z Tabakiem mają kompletnie inne nawyki po poprzednich trenera. Potrzebują czasu, by to zmienić.

Sam Tabak wielokrotnie w tym sezonie powtarzał, że jeśli jego zespół będzie twardo bronił, to będzie wygrywał. I tak jest jak na razie w półfinale. Trefl dał Śląskowi zdobyć w dwóch meczach tylko… 124 punkty. To świetny wynik.

– Uważam, że wykonaliśmy świetną pracę w defensywie – nie ukrywa Mikołaj Witliński, który dodaje ważną cegiełkę do gry zespołu pod względem defensywy. Ma dobre zachowania pod koszem, ale potrafi też bronić graczy obwodowych po przejęciu.

Trefl – choć ma ofensywny potencjał – to na pewno nie jest zespołem, który będzie przerzucał rywali i zdobywał po 100-110 punktów.

Ale to nie oznacza, że Tabak atak pozostawia przypadkowi. Tutaj też jest wszystko zaplanowane. Jego zawodnicy mają dzielić się piłką i szukać jak najlepszych okazji do zdobywania punktów. Chorwat nie lubi indywidualnego grania, często irytuje się, gdy zawodnicy łamią wcześniej zaplanowane schematy.

– Mamy dobrą grupę ludzi, którzy ciężko pracują każdego dnia. To profesjonaliści. Uważam, że wykonujemy świetną pracę w obronie przez większą część czasu. Nie mam do czego się przyczepić. Uważam, że dużym atutem naszego zespołu jest fakt, że atak rozkłada się na wielu graczy. Nie można powiedzieć tak: „jeśli zatrzymamy tego zawodnika, to Trefla nie ma”. Każdy zawodnik wnosi coś do gry zespołu, dorzuca swoją cegiełkę – podkreśla Żan Tabak.

W Treflu faktycznie nie ma zawodnika, który łamałby mecze, ale też była taka strategia Tabaka i władz klubu przed tym sezonem. Zmieniono – w porównaniu do minionych rozgrywek – całkowicie pomysł na budowę składu. Postawiono na zespół i twardą obronę. To był dobry ruch, bo Trefl gra niezwykle efektywnie. Może nie jest to aż tak widowiskowa gra, ale bardzo skuteczna, która często zniechęca inne zespoły, które nie potrafią się przeciwstawić pod kątem fizyczności.

Trefl Sopot jest o krok od tego, by po dwunastu latach znów rozgrywać mecze finałowe w Ergo Arenie. Wtedy po kapitalnej serii przegrał z Asseco Prokomem 3:4. Ciekawostką jest fakt, że kilka miesięcy po tej batalii pracę w Sopocie rozpoczął… Żan Tabak.

superbet logo ZAŁÓŻ KONTO I OGLĄDAJ MECZE PLK ZA DARMO! 📺🤩

18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie.