Powrót Wisemana, rekordowy Saddiq Bey – Rookie Raport #3

Powrót Wisemana, rekordowy Saddiq Bey – Rookie Raport #3

Doczekaliśmy się w NBA półmetka sezonu zasadniczego. W najbliższą niedzielę odbędzie się mecz gwiazd a w raz z nim kilkudniowa przerwa dla wszystkich zespołów. Kolejni Rookies coraz bardziej oddziałują na grę swoich zespołów, często kończąc grę w crunch time w ataku lub grając solidnie w obronie.

Drugi pełny miesiąc nowego sezonu pokazał, że być może miniony draft był nie do końca zgłębiony niż początkowo go oceniano. Owszem nie było tam gracza pokroju pierwszej gwiazdy, która miałaby stać się w najbliższym czasie twarzą danej organizacji, ale jak pokazał czas było tam trochę solidnych graczy rotacyjnych.

Najbliższy weekend skupia się tylko na jednym dniu – mecz oraz konkursy będą miały miejsce 7 marca. Zabraknie tylko pewnego wydarzenia, a mianowicie corocznego meczu debiutantów i drugoroczniaków – Rising Stars Game. Pomyślcie co by było, gdybyśmy mogli obejrzeć znów mecz w formacie USA vs. Reszta Świata i drużynę Stanów Zjednoczych składającą się z Ziona Williamsona, Ja Moranta i LaMelo Balla.

Liga ogłosiła zamiast tego listę nominowanych graczy, gdyby to spotkanie miało miejsce, wybrała 10 zawodników Team USA i 10 Reszty Świata:

Namiastkę debiutantów liga NBA da nam w jednym z konkursów. Pewne jest, że w Slam Dunk Contest zobaczymy dwóch debiutantów. Z New York Knicks wystąpi Obi Toppin, z kolei z Indiany Pacers zaprezentuje się Cassius Stanley.

W miniony wtorek liga ogłosiła po raz drugi najlepszych debiutantów miesiąca. Nie było żadnych zmian ani niespodzianki. NBA postawiła na obrońcę Charlotte Hornets LaMelo Balla i obrońcę Sacramento Kingsa Tyrese’a Haliburtona. Obaj byli najlepsi również za grudzień i styczeń. Ball stał się piątym debiutantem w historii organizacji, który wygrał tę nagrodę więcej niż raz, notując średnio – 20.1 punktów, 6.2 zbiórki, 6.7 asysty, 1.7 przechwytu w 13 meczach w lutym. Był liderem Rookies w punktach i asystach na mecz, drugi w zbiórkach i trzeci w przechwytach.

źródło: Youtube/NBA

Haliburton zaliczył średnio 16.2 punktów, 5.3 asysty, 3.8 zbiórki i 1.8 przechwytu, trafiając 45% z dystansu w 13 meczach. Był liderem debiutantów w trafionych trójkach i w przechwytach, drugi w punkach i asystach. Pod uwagę do nagrody byli brani również Desmond Bane, Anthony Edwards, Saddiq Bey czy Immanuel Quickley.

źródło: Youtube/NBA

Za nami kolejne wspólne mecze pierwszej trójki draftu 2020. 12 lutego naprzeciwko siebie stanęli po raz pierwszy jedynka i trójka draftu Anthony Edwards i LaMelo Ball. Edwards zdobył 21 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty w 34 minuty. Był to 3 mecz sezonu dla gracz Wolves z co najmniej 20 punktami i 5 zbiórkami. W 35 spotkaniach tego sezonu zaliczył już 7 takich występów.

LaMelo Ball skończył spotkanie z double-double w postaci 20 punktów, 11 zbiórek, 4 asyst i 3 przechwytów, prowadząc Hornets do zwycięstwa 120-114. W drugiej kwarcie tego meczu obydwaj debiutanci mieli wpływ na 14 kolejnych punktów meczu – asystując lub zdobywając punkty.

Zacznijmy od występów zgodnie z kolejnością draftu

Statystyki na dzień 06.03.2021

Anthony Edwards (Minnesota Timberwolves)

14.9 PPG, 4.0 RPG, 2.5 APG, 37.1% FG, 30.2% 3-PT

Atletyczność pierwszego gracza draftu 2020 imponuje w minionych dniach do tego stopnia, że NBA przyznało mu dwukrotnie pierwsze miejsce w TOP 10 akcjach dnia.

Najpierw po meczu z Indianą Pacers:

Dwa dni później lotem błyskawicy media społecznościowe zachwycił dunk z Toronto Raptors nad Yuta Watanabe. Wiemy też, że Edwards odmówił lidze występu w konkursie wsadów w przerwie Meczu Gwiazd w Atlancie:

źródło: Youtube/NBA

19-latek z Atlanty dał się poznać z najlepszej strony, dzięki czemu pod koniec stycznia jeszcze za trenera Saundersa wywalczył miejsce w pierwszej piątce. Kontuzja kolana D’Angelo Russella na pewno pozwoliła otrzymać Edwardsowi więcej szans na pokazanie swoich umiejętności. 32.5 minuty, ponad 38% z gry, blisko 33% z dystansu, 15.7 punktów, 5.0 zbiórek, 3.6 asysty – to jego liczby jako startera. Z kolei wychodząc z ławki notował średnio: 25.2 minuty, 35.5% z gry, 30.4% z dystansu, 13.0 punktów, 2.8 zbiórki, 1.6 asysty.

W ostatnim meczu w lutym debiutant Timberwolves był najlepszym strzelcem swojego zespołu w spotkaniu z Phoenix Suns – 24 punkty. Jego wysiłek nie przyniósł jednak zwycięstwa Wilków, ale ósmą kolejną porażkę, 43 punkty rzucił przeciwko nim Devin Booker.

Cały czas Edwards w wywiadach podkreśla, że sędziowie nie gwiżdżą na jego korzyść zbyt wielu fauli z uwagi, że nie ma jeszcze wyrobionej marki jako zawodnik. Co innego Booker, którego wszyscy znają. Debiutant Wilków jest dopiero trzeci w ogólnej liczbie rzutów wolnych, ale jednocześnie lideruje w dostawaniu się na linię wolnych poprzez wjazdy pod obręcz. Z tego typu akcji miał już 54 próby, trafił 44 razy. Osiąga więc faule na wyższym procencie niż jego koledzy debiutanci, ale nadal nie jest nawet blisko innych ważniejszych gwiazd w tej lidze.

W połowie lutego przeciwko Lakers, Edwards poprawił swoje punktowe career-high na 28 punktów, dokładając 7 zbiórek i 5 asyst. 10 z nich zdobył w 4. kwarcie. Skończył mecz na 50% skuteczności z gry, trafiając najlepsze w karierze 5 rzutów dystansowych. Stał się czwartym debiutantem Timberwolves w historii, który zdobył co najmniej 25 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst w jednym meczu. Pod wrażeniem występu młodego debiutanta Wolves był nawet sam LeBron James.

źródło: Youtube/Z.Highlights

W kolejnych spotkaniach możemy podziwiać jego zdolności atletyczne, zdolność agresywnego wjazdu pod obręcz, jego osobowość objawiającą się przez to wszystko. Coraz lepiej wygląda jego kozioł, bardzo dobrze utrzymuje piłkę w rękach, stara się więcej grać na kontakcie pod koszem 1. na 1. Cały czas zmaga się jednak z nieskutecznością. W kilku spotkaniach, w których osiągnął 20 punktów i więcej potrzebował najczęściej oddać 20-22 rzuty . Ustępuje w tym znacznie Ballowi, który w 35 spotkaniach tylko trzykrotnie oddał 20 i więcej prób a miał 12 spotkań ze zdobyczami punktowymi 20+.

Edwards potrzebuje spójności i takich spotkaniach jak z Lakers lub z Thunder: 8-16 z gry, 2-5 z dystansu, 20 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty. Gra dość nierówno, co też odbija się na całym systemie gry Timberwolves.

źródło: Youtube/NBA

James Wiseman (Golden State Warriors)

11.8 PPG, 5.9 RPG, 1.1 BPG, 51.0% FG, 37.0% 3-PT

Po blisko miesiącu nieobecności na parkiety powrócił drugi zawodnik draftu 2020 James Wiseman. Opuścił 11 kolejnych spotkań z powodu kontuzji nadgarstka. Przed urazem ostatni mecz rozegrał 30 stycznia.

W pierwszym meczu po powrocie przeciwko New York Knicks zdobył 14 punktów, 2 zbiórki i 1 asystę w 16 minut z ławki. Trener Steve Kerr okroił nieco minuty Wisemana po powrocie, by podkoszowy pomału wchodził do rotacji. Jego średnia minut spadła, jest dopiero 16. debiutantem w minutach na mecz. Kilka wsadów, które ujrzeliśmy podczas meczu uspokoiły wszystkich, że z nadgarstkiem Wisemana jest już wszystko w porządku.

źródło: Youtube/Z.Highlights

W drugim spotkaniu po powrocie, Wiseman zanotował 11 punktów, 5 zbiórek, pomagając zespołowi pokonać Indianę Pacers. Trafił 5 z 8 rzutów z gry w tym jedną trójkę w 18 minut, zanim opuścił mecz za 6 fauli. To właśnie faule i ich ilość jest największą bolączką Wisemana. 3 razy w tym sezonie wyleciał już za faule z parkietu. W łącznej liczbie fauli wśród debiutantów jest dopiero piąty, ale żaden inny rookie nie miał aż tylu spotkań z 6 faulami na koncie.

Generalnie mówiąc, Wiseman oddaje najwięcej rzutów z pod kosza lub do 3 metrów od obręczy i robi to na niezłej skuteczności – 78% spod obręczy i blisko 40% z odległości do 3 metrów od kosza. Częściej oglądamy jego grę w post-up – to ponad 18% jego akcji, ale rezultaty nie do końca są takiej jakich by się spodziewał – tylko 0.78 punktu na posiadanie.

Warto podkreślić jego solidną skuteczność z dystansu – 37.0%. Wiseman woli być nowoczesnym big manem. Jako roll man nie stawia zasłon w pick&rollach tak często jak inni by tego oczekiwali, woli poszukać miejsca pod koszem lub ustawić się na wolnej pozycji na dystansie.

W ostatni czwartek przeciwko Phoenix Suns, Warriors grali bez Curry’ego i Greena i to pozwoliło wrócić Wisemanowi do pierwszej piątki. Osiągnął co ciekawe dopiero drugie double-double w sezonie – 11 punktów i 11 zbiórek, 5-14 z gry w najwyższe 34 minuty w tym sezonie.

LaMelo Ball (Charlotte Hornets)

15.8 PPG, 6.0 RPG, 6.3 APG, 1.6 SPG, 44.9% FG, 37.8% 3-PT

Ball był jednym z pięciu zawodników w lutym ze średnimi 20 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst i 1.5 przechwytu i piątym debiutantem w przeciągu ostatnich 20 lat, który osiągnął w lutym linijkę 20-5-5.

Rola podstawowego rozgrywającego Hornets zaowocowała dla LaMelo Balla jeszcze lepszymi występami. Kontuzje pozostałych graczy i absencje z powodu covid-19 w zespole Hornets sprawiły, że Ball od lutego wychodzi w pierwszej piątce.

Jako starter wszedł o poziom wyżej niż gracz rezerwowy, którym był przez pierwsze dwadzieścia spotkań sezonu. 12.2 punktów, 5.9 zbiórek, 6.1 asyst, 1.5 przechwytów, 43.1% z gry, 29.9% z dystansu vs. 20.8 punktów, 6.1 zbiórek, 6.8 asyst, 1.9 przechwytów, 46.0% z gry, 43.0% z dystansu w pierwszych 14 meczach w wyjściowym składzie.

Ball zapracował solidnie na swoje miejsce w pierwszej piątce Hornets. Jest niekwestionowanym debiutantem pod względem umiejętności tworzenia gry, grania w defensywie i jest bardzo prawdopodobne, że zagości na stałe w wyjściowym składzie, na który zasłużył, nawet jeśli wróci do gry Devonte Graham. W końcu trio Ball-Rozier-Graham grało z sobą już w tym sezonie od pierwszych minut.

Na swoim koncie ma już 7 zdobytych double-double – najwięcej spośród debiutantów w tym sezonie. Na zakończenie lutego Ball mógł pochwalić się 24 punktami i 12 asystami w spotkaniu z Sacramento Kings. Jego 12 ostatnich podań jest rekordem kariery. Nie dziwi więc fakt, że po cichu wymienia się go już jako głównego faworyta do nagrody Rookie of The Year.

Bilans 17-18 Charlotte Hornets daje im pozycje w ósemce wschodu, zespół walczy, gra efektywnie i z pewnością przez drugą część sezonu będą krążyli blisko ósemki, co już będzie sporym sukcesem.

Członek Hall of Fame Magic Johnson na początku lutego podzielił się swoimi przewidywaniami na twitterze odnośnie kandydata na MVP i nagrody Rookie of The Year. Według Magica to właśnie obrońca Hornets LaMelo Ball jawi się jako lider do nagrody dla najlepszego debiutanta. Johnson wytypował Balla tuż po tym jak debiutant zaliczył 24 punkty, 10 asyst i 7 zbiórek w wygranym meczu przeciwko Houston Rockets. Jego siedem trafień z dystansu było oczywiście rekordem kariery a statystyki, które osiągnął w tym spotkaniu uczyniły go najmłodszym graczem w historii NBA, któremu to się udało.

Swoim występem 8 lutego z Rockets Ball wyrównał imponujący rekord, który jak dotychczas dzielili Stephen Curry i Jason Kidd. Dzięki świetnej skuteczności zza łuku stał się dopiero trzecim w historii NBA debiutantem, któremu udało się zaliczyć spotkanie z siedmioma celnymi trójkami i minimum dziesięcioma asystami na koncie.

Obrońca Hornets stał się pierwszym debiutantem od czasów Stephena Curry’ego w 2010, w który zanotował co najmniej 24 punkty, 10 asyst i 7 zbiórek wraz z 7 rzutami z dystansu. W 1995 podobne statystyki osiągał Jason Kidd.

Młody rozgrywający Charlotte nie przestaje pisać historii. Pojedynek z Rockets jest drugim z kolei spotkaniem, w którym 19-latek notuje indywidualny rekord. Rzucając 34 punkty 3 dni wcześniej w meczu z Jazz, stał się najmłodszym strzelcem w historii Hornets, któremu udało się przekroczyć barierę 30 punktów.

W historii klubu Charlotte Hornets było jedynie kilku zawodników, którzy w tak młodym wieku osiągali tak świetne rezultaty. Do nich należy m.in. Alonzo Mourning, który zdobył 34 punkty lub więcej aż cztery razy w swoim debiutanckim sezonie. Dwa takie występy zaliczył Larry Johnson, a jeden Rex Chapman.

źródło: Youtube/Z.Highlights

LaMelo wszedł do ekipy pełnej ball-handlerów jak Hayward, Graham czy Rozier i z czasem coraz lepiej wkomponował się do rotacji trenera Jamesa Borrego:

„Ten dzieciak jest pewny siebie i wierzył, że będzie częścią tej drużyny. To jest co najmniej połowa tej walki”

– mówił o debiutancie szkoleniowiec Hornets.

W miniony poniedziałek LaMelo Ball stanął naprzeciwko Carmelo Anthony’ego i Portland Trail Blazers. Blazers wygrali 123-111, ale obydwaj Melo dali popis swojej gry. Carmelo, zdobywając najlepsze w sezonie 29 punktów a Ball 30 punktów, 8 asyst, 6 zbiórek, 4 przechwyty, będąc najlepszym strzelcem Szerszeni. Był to drugi mecz w karierze Ball z co najmniej 30 punktami, który stał się jednocześnie najmłodszym graczem, który osiągnął takie statystyki w jednym meczu.

Pomimo, że jesteśmy dopiero w połowie sezonu, to Ball już zdołał zapracować sobie na szacunek swoich kolegów z drużyny. Sam Dell Curry, analityk Hornets w FOX Sports, ojciec Stepha to zauważył:

„Nie jestem w pobliżu zawodników i klubów, ale mogę powiedzieć na podstawie oglądania Hornets w każdą noc, jego koledzy uwielbiają z nim grać. On już jest profesjonalistą, myślę, że może to, że grał profesjonalnie w zeszłym roku wiele mu pomogło”

– mówił Dell Curry w niedawnym wywiadzie dla The Athletic.

19-latek ucisza wszystkich, którzy kwestionowali przed przyjściem do ligi jego rzut. Lideruje wśród debiutantów w punktach, zbiórkach, asystach i przechwytach na mecz a do tego w odzyskanych piłkach po swoich stratach i tzw. deflections czyli dotyku piłki w rękach przeciwnika. Jego postawa w defensywie zaskakuje pozytywnie, średnio 1.6 przechwytu na mecz daje mu miejsce w pierwszej piątce ligi. Nadal pracuje nad swoją obroną, ale im bardziej sezon się rozkręca tym również widać u niego postępy. Ciekawym zjawiskiem jest jego gra w izolacji, skąd zdobywa 1.12 pkt na posiadanie. Mniej punktów zdobywa od niego m.in. Harden, Greak Freak, Doncic czy Adebayo.

źródło: Youtube/NBA
źródło: Youtube/NBA

Patrick Williams (Chicago Bulls)

10.2 PPG, 4.8 RPG, 1.2 APG, 47.4% FG, 39.0% 3-PT

The Paw bo taki przydomek otrzymał ostatnio debiutant Bulls od komentatora Staceya Kinga w ostatnim czasie coraz mocniej się rozwija nie tylko jako shooter. Może o tym świadczyć osiągnięcie pierwszego double-double w karierze, w lutym udało mu się zdobyć DD dwukrotnie. O jego rzucie półdystansowym nie trzeba przypominać, ale Pat coraz więcej zbiera na tablicach (w lutym 6 zbiórek na mecz i blisko jedna w ataku) i kończy akcje pod obręczą:

Ostatnio udało mu się także zakończyć kwartę dalekim buzzerem:

źródło: Youtube/Z.Highlights

Williams stał się solidny w drużynie Bulls po dwóch stronach parkietu. Wyrobił się w defensywie, gdzie jest bardziej wymagający, zbiera więcej na tablicach i trafia z różnych miejsc w ataku. Coraz lepiej wygląda z piłką, agresywniej dostaje się pod kosz, nie boi się grać na kontakcie, wymuszać rzuty wolne, próbować trafić akcje 2+1.

Potrafi zamrozić grę, tak jak z Pistons, trafiając trójkę, dającą +5 punktów dla Bulls w ostatnich sekundach w spotkaniu w połowie lutego. Walczył w pomalowanym z większymi od siebie podkoszowymi Tłoków.

źródło: Youtube/NF

Na początku lutego Williams zaliczył serię 5 spotkań, w których zdobywał podwójną liczbę punktów. W meczach wyjazdowych back-to-back z Orlando Magic zaliczył najpierw career-high w postaci 20 punktów i 7 zbiórek. Tyle punktów nie zdobył nigdy nawet na uczelni Florida ! Jednocześnie debiutant Bulls w wieku 19 lat i 163 dni stał się najmłodszym zawodnikiem w historii ekipy z Windy City, który rzucił 20 punktów w meczu. Po świetnym meczu znów poszedł za ciosem, osiągając 16 punktów i najlepsze w karierze 10 zbiórek – pierwsze w karierze double-double.

Billy Donovan oczekiwał, że jego zawodnik będzie bardziej agresywny. Rozmowa z trenerem poskutkowała. W meczach z Orlando Williams zagrał na 58.3% z gry, osiągając łącznie 36 punktów i 17 zbiórek.

Williams cały czas stara się osiągnąć konsekwencje w zdobywaniu punktów. Po serii 5 spotkań 10+ na początku lutego, w trzech kolejnych meczach osiągnął tylko 17 punktów i 22.7% z gry. Udowodnił jednak już nie raz, że jest efektywny nie tylko poprzez zdobywanie punktów.

Tutaj np. 19-latek walczy o piłkę z Sabonisem w meczu z Pacers:

Z kolei w ostatnim przed przerwą na ASG meczu z Pelicans dwukrotnie w krótkim odstępie czasu zatrzymał pod koszem Ziona Williamsona:

Isaac Okoro (Cleveland Cavaliers)

8.1 PPG, 2.7 RPG, 1.9 APG, 1.2 SPG, 41.3% FG, 30.1% 3-PT

Po początkowym starcie Cleveland Cavaliers praktycznie nie ma już śladu. Drużyna niedawno po dziesięciu kolejnych porażkach osiągnęła serię 4. zwycięstw z rzędu, pokonując dwukrotnie Rockets, raz 76ers i Hawks.

Piąty zawodnik ubiegłorocznego draftu w miesiącu lutym zaliczał wzloty i upadki, jak jego drużyna. W 14 rozegranych spotkaniach spędził na parkiecie średnio 30.8 minuty, notując w tym czasie 7.9 punktów, 3.1 zbiórki, 1.5 asysty, 1.1 przechwytu, trafiając na skuteczności 41.2% z gry i 32.6% z dystansu. Niedawno pod koniec lutego w spotkaniu z Sixers ustanowił swój rekord kariery w postaci 15 punktów i rekordowych jak na niego 8 zbiórek, miał 3 asysty i 3 przechwyty.

Dwa dni później marzec rozpoczął zwycięstwem z Rockets, ale jego liczby: 5 punktów, 2 asysty 2-8, 1-6 za trzy w 33 minuty na parkiecie nie napawały optymizmem. Nadal jednak wygląda na jednego z lepszych debiutantów w obronie. Jest bardzo solidny, statystycznie broni ponad 50% akcji przeciwnika w tym najlepsze wśród rookies ponad 6 akcji na mecz. Z dystansu na blisko 5 prób przeciwnika, Okoro broni skutecznie prawie dwa rzuty zza 7.24 m co daje 39.5%.

Nadal musi popracować nad swoją własną skutecznością dystansową – trafia ledwo 30%. Gra najwięcej wśród Rookies ponad 33 minuty na mecz. Zarzuca mu się jednak, że poza defensywą jest dość niewidoczny na tak atletycznego obrońcę. Jako 196 centrymetrowy obrońca nie zbiera wiele, jest 10. w ogólnej liczbie asyst wśród debiutantów.

Jedno z ostatnich zwycięstw Cavs miało miejsce z Hawks. Poniżej próbka obrony Okoro na Trae Youngu. Mimo, że obrońca Jastrzębi rzucił w m meczu 28 punktów, to gdy blisko 7 minut krył go Okoro, Young rzucił tylko 7 punktów, głównie z wolnych, będąc 0-3 z dystansu, stracił dwie piłki i miał 16% z pola gry.

źródło: Youtube/NF

Tyrese Haliburton (Sacramento Kings)

13.2 PPG, 3.6 RPG, 5.4 APG, 1.4 SPG, 49.4% FG, 43.3% 3-PT

Tyrese Haliburton zagrał tylko raz na 30 spotkań w pierwszej piątce, a już dwukrotnie liga ogłosiła go debiutantem miesiąca konferencji zachodniej. Wygląda na to, że każda ekipa przed Kings, która go nie wzięła w drafcie 2020 popełniła błąd. Obrońca Kings daje od siebie o wiele więcej niż niektórzy debiutanci w jego klasie. Nadal wychodzi z ławki rezerwowych, ale jednocześnie odgrywa sporą rolę w zespole z Kalifornii. Warto pamiętać, że dwa pierwsze picki draftu 2020 to zawodnicy również z zachodniej konferencji i Haliburton zdecydowanie ich przebił. Wyżej w rotacji Kings są niestety Fox i Hield, których ciężko jest wygryźć debiutantowi Kings przy ich normalnej obecności.

W rankingach statystycznych debiutantów jest w ścisłej czołówce. Jest trzeci w zdobytych punktach na mecz, drugi w asystach i drugi w przechwytach. W 11 ostatnich meczach, 10-krotnie osiągał podwójną liczbę punktów. W 8 z tych meczów notował co najmniej 14 oczek na swoim koncie. Kings jednak zanotowali bilans 2-9.

Na początku lutego Haliburton poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa nad Denver Nuggets. Dwie noce po osiągnięciu career-high w postaci 21 punktów, delikatnie je poprawił. Osiągnął 23 punkty, 6 asyst, 4 zbiórki w 35 minut gry z ławki. Był 8-12 z gry i 4-7 z dystansu. 12 zawodnik draftu rzucił 12 punktów w samej tylko czwartej kwarcie, udowadniając jak ważnym jest w końcowych fragmentach.

Po 30 spotkaniach więcej o 10 punktów łącznie zdobytych w ostatniej kwarcie ma tylko debiutant Knicks Immanuel Quickley. Rzucał już kilkukrotnie w tym sezonie pod presją czasu, w ważnych momentach, zdobywając często bardzo ważne punkty dla swojej drużyny. Jego umiejętność kreowania gry – 17.8% asyst w zespole pochodzi właśnie od niego, szybkość z piłką w rękach, zdolność oddawania trudnych rzutów i zatrzymywania się w celu zmiany kierunku to wszystko ma już świetnie opanowane jak na gracza rezerwowego, choć spędza na parkiecie 30 minut na mecz. Cały czas utrzymuje wysoki wskaźnik asyst do strat – 3.5. To więcej w całej lidze niż np. Kawhi Leonard, Nikola Jokic, James Harden czy Kyrie Irving.

Mówi się jednak, że jest pewien obszar w ofensywie, nad którym musi popracować a mianowicie zdobywanie punktów po dryblingu z piłką czyli po wyjściu zza zasłony w akcjach pick&roll. Po jego jumperach nieco ponad 40% trafia do kosza, ale potrzebuje być bardziej skuteczny, by wynieść swoją grę na jeszcze wyższy poziom. Trafia najwięcej z dystansu spośród Rookies – blisko 2.5 trójki na mecz. Jego 43.3% zza linii 7.24 m czyni go trzecim najlepszym debiutantem wśród graczy, którzy oddają na mecz co najmniej jeden rzut zza łuku. Ogółem w lidze jest 25. jeśli weźmiemy pod lupę skuteczność graczy, którzy oddali więcej niż dwie próby w mecz. Za nim są m.in. Embiid, Curry, Vucevic, a nad sobą debiutant Kings ma m.in. LaVine’a i Duranta.

„Moja pewność siebie rośnie z dnia na dzień. Muszę zrozumieć czego potrzebuję i po prostu być tym kim jestem. Nie mogę być niepewny, jestem tutaj z jakiegoś powodu, prawda? Trener stawia na mnie, bo oczywistym jest, że mi ufa. Muszę to wykorzystać i być po prostu sobą.”

– mówił niedawno w wywiadzie dla dziennikarzy Tyrese Haliburton

20-latek w ostatnich dniach lutego osiągnął swój career-high w postaci 23 punktów jeszcze dwukrotnie i to w dwóch meczach z rzędu. Najpierw osiągnął 23 punkty, 5 zbiórek i 8 asyst przeciwko Milwaukee Bucks, by dwa dni później zapisać na swoim koncie 23 punkty, 5 zbiórek i 9 asyst przeciwko Brooklyn Nets.

Haliburton opuścił dwa ostatnie spotkania lutego z powodu urazu lewej łydki. Nie zagrał z Pistons i Hornets i miał być przebadany na dniach by ocenić, jak poważna jest ta kontuzja. Jego ostatni status to day-to-day.

źródło: Youtube/NBA

Kira Lewis Jr. (New Orleans Pelicans)

5.2 PPG, 1.8 APG, 38.9% FG, 33.3% 3-PT

13 zawodnik minionego draftu gra co prawda 13 minut na mecz i nie występuje w każdym spotkaniu, ale już teraz mówi się, że może być częścią backourtu Pelicans na przyszłość. W plotkach transferowych coraz częściej pojawia się nazwisko Lonzo Balla.

Lewis Jr. wykorzysuje każdą możliwość na parkiecie, by pokazać się z jak najlepszej strony. 10 lutego przeciwko Bulls osiągnął career-high w postaci 14 punktów w blisko najlepsze w tym sezonie 24 minuty. Dołożył 2 zbiórki, 4 asysty i 2 przechwyty.

Jego kilka występów w tym sezonie, być może już niedługo sprawi, że Stan Van Gundy będzie chciał znaleźć dla niego więcej minut w swojej rotacji. Nie było łatwo mu się przebić do składu w pierwszej części sezonu, ale jego skromne minuty pokazały, że warto dać mu szansę. Być może dopiero musi wejść w rytm i zacząć trafiać, ale w przeliczeniu PER-36 rozdawałby 5.0 asyst, co czyni go 4 najlepszym asystyującym tuż za Ballem, Haliburtonem i Anthonym jeśli przyjmiemy graczy, którzy rozegrali powyżej 15 spotkań w sezonie. Posiada umiejętności playmakera i wygląda solidnie z piłką w rękach i podczas wjazdów w pomalowane. Do tego traci bardzo mało piłek w przeliczeniu do rozdawanych asyst.

źródło: Youtube/NF Ball

Gracze spoza picków loteryjnych:

Theo Maledon (Oklahoma City Thunder)
7.8 PPG, 3.0 RPG, 3.3 APG, 1.0 SPG, 39.4% FG, 35.4% 3-PT

Francuski obrońca jest bardzo ważną postacią pierwszej piątki Thunder. Od 25 stycznia cały czas wychodzi w pierwszej piątce. Tak zaczynał już 16 kolejnych spotkań. Ekipa OKC zajmuje obecnie 12 miejsce w konferencji zachodniej, tracąc 3 spotkania do miejsca gwarantującego Play-In.

Pierwsza piątka zaowocowała u 19-latka pod koniec lutego osiągnięciem double-double – pierwszym w swojej karierze. W domowym spotkaniu z Atlantą Hawks, Maledon osiągnął 13 punktów i najlepsze w karierze 12 asyst oraz 4 zbiórki w 34 minuty. Jego 12 ostatnich podań było wyrównaniem najlepszego występu debiutanta w organizacji Thunder. Maledon zrównał się nie z kim innym jak z samym Russellem Westbrookiem, który tyle asyst miał w swoim debiutanckim sezonie 2008-09. Francuz jest cennym graczem po obydwu stronach parkietu, gra coraz lepiej w obronie, czytając grę przeciwnika i przechwytując piłki. W ataku rozwinął się w gracza tworzącego grę, nie forsuje rzutów, ale stara się dużo widzieć i obserwować lepiej ustawionych kolegów.

34 zawodnik draftu 2020 w lutym rozegrał 11 spotkań dla Thunder, notując średnie 8.4 punktów, 3.1 zbiórki, 4.3 asysty, 1.7 przechwytów w 32.3 minuty na mecz. Thunder budują drużynę na nowo i 19-letni debiutant wydaje się, że będzie jednym z zawodników na przyszłość. Niedawno w lutym był 10 dni poza grą z uwagi na protokół bezpieczeństwa COVID-19. To jednak nie przeszkodziło mu w przekroczeniu jako trzeciemu z debiutantów 100 asyst w swoim pierwszym sezonie. Przed nim tylko Haliburton i Ball.

źródło: Youtube/NBA Europe

Cole Anthony (Orlando Magic)
11.0 PPG, 4.4 RPG, 3.8 APG, 37.5% FG, 32.5% 3-PT

Kontuzje nie oszczędzają drużyny Orlando Magic. Cole Anthony rozegrał w lutym zaledwie 4 spotkania. Ostatni raz na parkiecie biegał w meczu z Blazers 9 lutego. Ma powrócić dopiero po przerwie na mecz gwiazd, ale dokładnej daty nie podano. Początkowo mówiono o urazie ramienia, po tym jak rozegrał tylko 14 minut z Portland. Jednak kolejne badania wykazały złamanie pierwszego prawego żebra – na szczęście bez przemieszczenia.

Anthony w 25 spotkaniach tego sezonu, aż 17 razy wychodził w pierwszej piątce z uwagi na kontuzję Fultza. W ostatnich meczach wyglądał dobrze wkomponowany do zespołu, był bardziej pewny siebie. Jeszcze grając z ławki rzucał zaledwie 19% z dystansu. Z kolei w 17 meczach jako starter trafiał zza łuku na 37.1% skuteczności. Cały czas jest w ścisłej szóstce w punktach i asystach na mecz wśród Rookies.

Facundo Campazzo (Denver Nuggets)
5.5 PPG, 1.0 RPG, 2.1 APG, 1.0 SPG, 40.5% FG, 37.9% 3-PT

Wszyscy fani Campazzo zarówno ci kibicujący Nuggets jak i fani tego zawodnika w końcu mogli zobaczyć solidny kawałek jego umiejętności. Argentyńczyk jest bowiem najstarszym debiutantem w tym roku – ma 29 lat.

Ostatnio pokazał, dlaczego Nuggets zdecydowali się dać mu kontrakt. Perfekcyjne podanie, które wydawało się, że trafi do ustawionego bliżej RJ Hamptona przeszło koło głowy Kyle’a Kuzmy i trafiło do innego debiutanta Zeke Nnaji.

W połowie lutego w 5 kolejnych spotkaniach Argentyńczyk osiągał serię 10 punktów i więcej ze średnimi: 14.0 punktów, 3.6 asysty, trafiając bardzo świetne 53.8% z gry i 50% z dystansu. W spotkaniu z Boston Celtics był bliski double-double, trafiając 15 punktów i rozdając 8 asyst. Odwaga I gotowość Campazzo do zrobienia czegokolwiek w swoim ograniczonym czasie jako zmiennik Jamala Murraya była ogromna w tym sezonie. Argentyńczyk widać, że czuł głód gry w koszykówkę, taką jaką grał w Realu Madryt. Dzięki oczekiwaniu udało mu się również wskoczyć raz do pierwszej piątki właśnie w meczu z Celtami.

źródło: Youtube/NBA

Jego umiejętności kreowania gry w końcu wyszły jeszcze bardziej na światło dzienne i na pewno będą bardzo potrzebne w tym sezonie i w zbliżających się playoffs. Do tego blisko 38% z dystansu i trafienia praktycznie z każdego miejsca na łuku czyni go silną kartą w talii trenera Malone’a. Warto było chwilę poczekać, by w końcu w lutym oglądać jeszcze więcej takich podań:

źródło: Youtube/Z.Highligts

Immanuel Quickley (New York Knicks)
12.2 PPG, 2.3 RPG, 2.4 APG, 38.9% FG, 38.1% 3-PT

Miesiąc luty jest pierwszym miesiącem z dodatnim bilansem zespołu Knicks od 2017 roku ! Rewelacyjni Knicks dowodzeni przez trenera Thibodeau zrobili bilans 9-5 i walczą o przewagę parkietu w pierwszej rundzie playoffs. Kto by się tego spodziewał na tym etapie sezonu?

Immanuel Quickley w swoim debiutanckim sezonie jest zabójczo skuteczny na linii rzutów wolnych – trafił 94 razy na 100 pierwszych oddanych rzutów w swojej karierze i ma ponad 94% skuteczność, co czyni go najlepszym debiutantem w tej statystyce i jednym z trzech najskuteczniejszych zawodników w NBA. Warto zaznaczyć, że w pierwszych 25 meczach kariery Quickley rzucił więcej z linii wolnych – 69 punktów niż w tym samym okresie czasu w debiutanckim sezonie Walt Frazier i Mark Jackson.

Po słabszym początku lutego obrońca Knicks złapał w końcu swój rytm. Na przełomie lutego i marca w 4 kolejnych meczach jego średnia punktów wyniosła 18.3 punktu, a Quickley zanotował skuteczność 43.5% i 52.0% z dystansu. Trafiał ponad 3 trójki na mecz.

Obrońca jest trzecim najlepszym strzelcem drużyny Thibodeau i wpływa na zespół nie tylko poprzez zdobywanie punktów. Stara się o pozycje dla swoich kolegów, sporo dokłada w obronie. Quickley mądrze utrzymuje się przy piłce, ma jeden z najlepszych współczynników asyst do strat wśród debiutantów. Jego niewiele strat jest rezultatem cierpliwej gry, nie wymusza niczego w ofensywie a zespół jest z nim lepszy w ataku aż o 4 punkty w porównaniu do minut, gdy debiutant siedzi na ławce rezerwowych.

Nadal nie otrzymał jednak szansy w wyjściowym składzie. Jest jednak oczywiste, że będzie rozgrywającym Knicks na przyszłość, choć pochodzący z uczelni Kentucky gracz interesująco wyglądałby już teraz w starting five.

Pod koniec lutego w spotkaniu z Kings, Quickley rozegrał jedno z lepszych spotkań w całym sezonie. 25 punktów 5-10, 3-6 za trzy osiągnął w 20.5 minuty spędzone na parkiecie. 18 punktów rzucił w 9 minut pierwszej połowy.Był to jego 4 mecz w sezonie, w którym zdobył co najmniej 25 punktów.

Warto w tym miejscu zaznaczyć jak spory wpływ ma na młodego debiutanta sprowadzenie weterana w postaci Derricka Rose’a. Dobrze komponują się sparowani w rotacji, wchodząc z ławki. Quickley ma wielką możliwość uczenia się od 12-letniego weterana. Sam Rose tuż po przyjściu do Knicks zaoferował swoją pomoc zarówno dla Quickleya jak i Toppina i obiecał dzielić się swoimi radami.

Quickley jest zaangażowany w dużą liczbę akcji Knicks. Ma najlepszy wskaźnik usage rate spośród debiutantów. Ponad 28% akcji jest rozgrywanych z jego udziałem, a 22% zdobytych punktów jest asystowanych przez debiutanta ekipy z Nowego Jorku. Jednym z jego atrybutów są trafienia nad obrońcami poprzez floatery. Debiutant Knicks korzysta z nich najczęściej po wyjściu po zasłonie, granie pick&rolli czyni go jednym z pięciu debiutantów, którzy grają tego typu akcje z największą częstotliwością.

źródło: Youtube/Z.Highlights

Payton Pritchard (Boston Celtics)
7.7 PPG, 2.3 RPG, 2.3 APG, 45.7% FG, 40.2% 3-PT

Po opuszczeniu 6 gier z powodu urazu kolana i zerwaniu MCL, debiutant Celtics Payton Pritchard powrócił na początku lutego do gry. W pierwszym meczu przeciwko Clippers grał jeszcze dość zachowawczo – 8 punktów, 2 zbiórki, 2 asysty w 19 minut z ławki, był 3-4 z gry i 2-3 z dystansu. Coach Stevens mówił po meczu, że czuł jak jego podopieczny grał zbyt pasywnie i mówił mu, by rzucał więcej.

Od momentu powrotu 5 lutego 23-latek w 15 kolejnych spotkaniach osiągnął średnio 7.5 pkt, 2.3 zb, 1.9 ast, 42.0 % z gry i 37.3% z dystansu, będąc solidnym zmiennikiem -średnio 21.5 minuty na mecz z ławki. Swój najlepszy mecz w minionym miesiącu zaliczył 11 lutego przeciwko Toronto Raptors: 20 punktów, 5 zbiórek i career-high w postaci 6 trafień z dystansu na 8 oddanych prób.

źródło: Youtube/Z.Highlights

Desmond Bane (Memphis Grizzlies)
9.6 PPG, 2.9 RPG, 1.4 APG, 47.8% FG, 44.3% 3-PT

Fani czekali na debiut w podstawowym składzie rzucającego obrońcy Desmonde’a Bane’a i udało mu się to osiągnąć 8 lutego przeciwko Toronto Raptors. Było to 19 spotkanie w karierze 22-letniego guarda. Bane skorzystał na urazie Brandona Clarke’a, ale już od pewnego momentu było widać, że jego występ od pierwszych minut jest tylko kwestią czasu.

Przeciwko drużynie Dinozaurów zaliczył 13 punktów, 3 asysty w 26 minut, będąc 3-7 z dystansu. Jest zabójczo skuteczny wśród debiutantów zza linii 7.24 m. Spośród Rookies, którzy zza łuku oddali co najmniej 20 prób ma najlepszą skuteczność – prawie 45%.

Obecność Bane’a w pierwszej piątce nie będzie stałym zagranie trenera Jenkinsa, ale z 5 startów z debiutantem, Grizzlies udało się wygrać aż 3 spotkania. Gdy przebywa na parkiecie dostarcza sporo spacingu w ataku, jednocześnie Grizzlies mogą liczyć na jego obronę na obwodzie. Przeciwnicy trafiają tylko 32.5% z dystansu przy jego obronie.

Co ciekawe Bane rzuca z dystansu praktycznie z każdej pozycji: narożniki, pod kątem 45 stopni, nieco mniej ale kilka prób oddał też na wprost kosza. Ponad 48% trafia po akcjach catch&shoot w tym ponad 47% skuteczności ma po złapaniu piłki i trafieniu zza łuku – ścisła czołówka Rookies. Warto zaznaczyć, że gdy ma blisko obrońcę jego skuteczność z dystansu to 33.3%, gdy obrońca jest kawałek dalej jego skuteczność rośnie – od pozycji otwartej gdy rzuca ponad 40% i z czystej pozycji ponad 49%.

22-latek jest bardzo intrygujący, jest znany z oddawania głównie jump shootów. Zdobywa około 1.25 punktów na posiadanie. W ten sposób próbuje rzucać z wielu miejsc na parkiecie.

Jego skuteczność dystansowa wzbudza ciekawość, co uczyniło go finalistą w pojedynku o miano debiutanta miesiąca – ostatecznie dwa razy z rzędu najlepsi okazali się Ball i Haliburton. Jednak poza rzutami dystansowymi, Bane drugą największą liczbę oddanych rzutów ma spod obręczy. To tam trafia na blisko 58%. Jako istotny fakt trzeba zaznaczyć, że w obecnej chwili skuteczność dystansowa Bane’a daje mu miejsce 11-12 w całej lidze, w pewnym momencie był nawet 6. najskuteczniejszym graczem tego sezonu NBA.

Saddiq Bey (Detroit Pistons)
9.9 PPG, 3.9 RPG, 1.1 APG, 40.9% FG, 39.3% 3-PT

Świeżo upieczony niedawny najlepszy gracz tygodnia konferencji wschodniej ma w tej chwili najdłuższą serię zdobytych podwójnych punktów spośród debiutantów. Na koniec miesiąca lutego jest to 11 kolejnych spotkań od 9 lutego, w których Bey rzucał co najmniej 10 punktów i więcej. Jest to też najdłuższa taka seria przez Rookiego Pistons od czasów Granta Hill w czasie sezonu 1994-95.

Jako najlepszy gracz tygodnia poprowadził Pistons w połowie lutego do bilansu 3-1, osiągając średnio 17.8 punktów, 5.5 zbiórek i 2.0 asysty. Trafiał na 69.6% z dystansu (16-23).

W czasie tej serii notował średnio 14.4 pkt, 5.5 zb, 1.7 ast, 51.0% FG, 41.8% z dystansu. Osiągnął również jedno double-double w postaci 30 punktów i 12 zbiórek (obydwie liczby to career-high) przeciwko Boston Celtics. 12 lutego w tamtym spotkaniu był bezbłędny z dystansu, trafiając 7 na 7 oddanych rzutów. Z kolei dwa dni później w meczu z New Orleans Pelicans, Bey ustanowił swój rekord asyst – 6 asyst, dokładając do wyniku 16 punktów, 4 zbiórki i 3 przechwyty.

To pierwszy od czasów Granta Hilla (1995) debiutant w Pistons w meczu z double-double i z co najmniej 30 punktami. Jest także 4 debiutantem w historii NBA, który rzucił jednocześnie co najmniej 30 punktów i 7 trójek. W całym NBA w tym sezonie nie było takiego debiutanta, a w dwóch poprzednich sezonach takie mecze miewali jedynie Michael Porter i Eric Paschall. Co ważniejsze, żaden debiutant w historii NBA nie trafił siedmiu trójek bez pomyłki, kilku trafiało 6/6, ostatnio Theo Maledon (w obecnym sezonie), De’Aaron Fox i Bogdan Bogdanovic. 7/7 bez pomyłki gracza rezerwowego to 21 przypadek w historii, w ostatnich latach takie mecze mieli Zach LaVine (w sezonie 2018-19), Kyre Irving (2014-15) i Nate Robinson (2012-13). Rekord rezerwowych w NBA pod względem rzutów trzypunktowych bez pomyłki to 9/9 – dwukrotnie Ben Gordon i raz Latrell Sprewell.

Wybrany z 19-tką zawodnik jest jednym z najbardziej produktywnych debiutantów. Zespół wie, że w tym sezonie nie mogą oczekiwać, że wygrają zbyt wiele spotkań, ale gra takich zawodników jak Bey czy reszta debiutantów w składzie Tłoków daje organizacji nadzieję na przyszłość.

3 dni przed rekordowym meczem z Celtics, Bey z drużyną pokonał Brooklyn Nets. Rzucił wszystkie 15 punktów w ostatniej kwarcie, będąc perfekcyjny w skuteczności 6-6 z gry, 3-3 z dystansu. Bey jest świetnym typem gracza 3&D. Jest jednym z bardziej skutecznych debiutantów w grze na dystansie – ponad 40%, więcej trafień zza łuku ma od niego tylko Haliburton. W pierwszych 22 spotkaniach w NBA rzucił 36 razy z dystansu, bijąc rekord klubu w ilości trójek w pierwszych 22 meczach kariery, przedtem 33 trafienia w tym okresie zaliczył Brandon Knight w sezonie 2011-12. Już na uczelni Villanova w juniorskim roku trafiał na skuteczności ponad 45% za trzy.

Najbardziej przykuwającym uwagę w grze defensywnej Beya jest jego zdolność unikania zasłon, nie zostawania na zasłonie, ale pójście dalej za obrońcą i obrona własnej obręczy. Z kolei w ataku podczas oddawania rzutów rzuca się w oczy jego praca nóg.

źródło: Youtube/Z.Highlights

Isaiah Stewart (Detroit Pistons)
5.4 PPG, 5.8 RPG, 1.0 BPG, 55.5% FG

Drugi najlepszy zbierający debiutant ligi i najlepiej zbierający na ofensywnej desce Rookie. Pistons mają na pewno sporo radości z dopiero co 19-letniego centra. Stewart wybrany z 16 pickiem daje od siebie dużo zbierając na tablicach, wspomaga zespół w obronie i jest typem mobilnego centra, potrafi dobrze zagrać pod swoim koszem po czym pobiec pod obręcz przeciwnika, by skończyć akcję. Na swoim koncie ma już trzy double-double i to wszystkie osiągnięte z ławki rezerwowych ! Potrzebował na to 18, 19 i 23 minuty.

W lutym Stewart skorzystał na absencji Masona Plumlee, goszcząc w pierwszej piątce dwukrotnie. W swoim debiucie w starting five osiągnął career-high. W meczu z Indianą Pacers zdobył w 31 minut 17 punktów, 7 zbiórek, 2 przechwyty i 1 blok na 8-9 z gry. Przed tym meczem nie zagrał więcej niż 23 minuty w spotkaniu, a występ w pierwszej piątce był dla niego kamieniem milowym, który miejmy nadzieję niedługo zaprocentuje.

źródło: Youtube/Z.Highlights

Jae’Sean Tate (Houston Rockets)
9.9 PPG, 5.3 RPG, 1.7 APG, 53.6% FG, 31.9% 3-PT

Już od miesiąca niewybrany w drafcie 2018 niski skrzydłowy wychodzi w pierwszej piątce drużyny trenera Silasa. Rockets borykają się jednak ze swoimi problemami, ostatni raz wygrali 4 lutego i od tego czasu przegrali 13 kolejnych spotkań. W 8 z nich Tate rzucał co najmniej 12 punktów.

Poniższe dwa zagrania dały mu dwa miejsca w TOP 10 najlepszych akcji z 22 lutego. 25-latek robi furorę, korzystając z przebudowy w Houston Rockets. Jeszcze sezon temu grał z Andrew Bogutem w Sidney Kings, a niedawno skorzystał z sagi transferowej Jamesa Hardena. Gdy tylko otrzymał szansę wystąpienia w starting five, szybko przekształcił się w silnego gracza na bronionej części parkietu.

Można porównać jego rozwój do podobnego wyskoku jaki poczynił Lu Dort w ekipie Thunder , stając się integralną częścią drużyny. Dort ma dopiero 21 lat, ale Tate szybko stał się obrońcą jego pokroju i niewykluczone, że pójdzie dalej również w ofensywie. Już teraz trafia z gry ponad 54% akcji, będąc drugim pod tym względem graczem Rockets po Christianie Woodzie i blisko 34% z dystansu. Jego true-shooting percentage w tym sezonie wynosi 61.2%, co stawia go tuż za Haliburtonem z Kings. Jest również drugim najlepszym rookie w punktach z pomalowanego – 6.6 punktów na mecz, więcej punktów z pola 3 sekund zdobywa tylko James Wiseman.

Rockets mają nadal kilku graczy do oddania, którzy nie pasują do filizofii coacha Silasa, planują grać więcej small-ballem. Tate jest jednak zdecydowanie jednym z rozwijających się graczy, którego warto zachować w rotacji na przyszłość. Dłuższa absencja Christiana Wood sprawiła, że Rockets wykorzystują debiutanta więcej na zasłonach, co daje im więcej wszechstronności w ataku w tym poprzez m.in. wykończenie akcji przez Tate’a pod obręczą. Wszechstronność młodego zawodnika Rakiet po obydwu stronach parkietu w ogóle nie przywołuje na myśl faktu, że nie został on wybrany w drafcie.

Szybki w obronie, często przejmuje silnych skrzydłowych nawet wyższych od niego, jest wszechstronny na pozycjach obronnych.

Saben Lee (Detroit Pistons)
7.1 PPG, 1.5 RPG, 2.3 APG, 54.3% FG

Kolejny świetnie zapowiadający się pierwszoroczniak z Motor City ! 38 zawodnik draftu 2020, rozgrywający z uczelni Vanderbilt wyłonił się jako kolejny ciekawy debiutant w drużynie Detroit Pistons. Lee w końcu otrzymał więcej minut w rotacji, po tym jak na co najmniej dwa tygodnie z urazem wypadł Delon Wright. W 29 meczach tego sezonu dla Tłoków Lee grał średnio 8 minut na mecz, ale od 21 lutego jego rola wzrosła. Zaliczył w dwóch kolejnych meczach z Orlando Magic punktowy rekord kariery. Najpierw 12 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst, 3 przechwyty. Dwa dni później już w wygranym przez Pistons meczu miał 21 punktów 8-11, 3-3 z dystansu, 3 zbiórki, 4 asysty, 2 przechwyty.

Kontuzje w zespole (pamiętajmy, że nie ma Killiana Hayesa) wymusiły, by trener Casey ustawił inaczej swój backourt. Od pierwszych minut gra Dennis Smith Jr., ale spore minuty z ławki dostał właśnie Saben Lee – w pierwszych pięciu meczach od 21 lutego jego średnia minut to 25.1. Obrońca doskonale wypadł po tak krótkim dotychczasowym czasie gry dla Pistons, nie widać po nim oznak, że jest pierwszoroczniakiem i był dalekim graczem rotacji. Kto wie, czy po powrocie Wrighta nie otrzyma większej roli w zespole jako rezultat jego świetnej gry w ostatnim czasie.

„Robił wszystko o co go prosiliśmy. Kreował grę, bronił, widać, że jest głodny gry. Trzymał tempo gry, tego potrzebowaliśmy. Nie pracuje się dobrze jeśli tylko skupiamy się na rzucaniu. On konkuruje z innymi, jest wytrzymały. Nadaje ton swojej grze, cała gra, wszystkie składowe tej gry zmieniają się, kiedy on wbiega na parkiet.”

– mówił o podopiecznym coach Dwayne Casey

W minioną środę Pistons wygrali z Raptors 129 do 105. Kolejny świetny występ Lee został przyćmiony przez triple-double dwóch zawodników pierwszej piątki Tłoków: Masona Plumlee i Dennisa Smitha Jr. Saben Lee w niecałe 21 minut rzucił 20 punktów, rozdał najlepsze w karierze 7 asyst i miał 4 zbiórki.