PO blee i nieblee 8
Siemano. Znamy już finalistów konferencji. Mamy pary Toronto vs Bucks i GSW vs PTB. Pięknie. Tylko z Denver nie trafiłem w typowaniu. Trzy na cztery, jest nieźle. Po fantastycznych półfinałach w konferencji, nie licząc oczywiście tych gości z Bostonu, co się poddali po pierwszym meczu, czekamy na finały obu stron NBA. Sądzę, że będą – dla odmiany – raczej krótkie. Jednak na razie podsumowanie i omówienie ostatnich gier. Zapraszam.
Dobre – Shaqtin
źródło:YouTube/NBA on TNT
LAL – zatrudnili Franka Vogel’a. Ok wybór jak wybór. Pożyjemy, zobaczymy. Osobiście uważam, że dla LBJ to albo trener pacynka albo ktoś, kto zdobył pierścieni więcej niż LeKrólik. Ktoś kto w ostatecznej wymianie zdań zawsze może powiedzieć, słuchaj gościu mam 4, 5, 6 itp. (lub więcej) mistrzostw. Ile masz ty ? Czyli Pop, Kerr, Jackson. Nie da rady.
Paul Pierce – jak na eksperta z telewizorka to słabo u niego z obiektywizmem. Teraz można po nim jechać bez limitu. Ten tekst, że Bucks wygrają z Celtami mecz, może dwa – jest najlepszy. Prawda, bardziej jednak gówno prawda. Nowa ksywka Paul Shitty The Truth Pierce.
Kyrie – okazało się, że nie jest tak łatwo być LeBronem, jak się wydawało. Jak to powiedział mój brat – sufit Kyriego okazał się podłogą LBJ’a. Dobre. Wracająca jeszcze do Bostonu. Najbardziej wkurza mnie to, że oni nie walczyli, nie gryźli parkietu, nie orali. Grali ciągle to samo mimo, że efektów brak. Tzn. były, ale takie że Bucks ich rżnęli jak drwale drzewa piłami łańcuchowymi. Żadnej odpowiedzi, ze strony graczy, ani najlepszego trenera w lidze, nie było. Cały czas brnęli w rzuty Irvinga itp. Kamil Kucharski w swoim artykule napisał, że może Bostonowi to nie miało się udać. Być może. Taka karma. Podobno wszystko wraca. Dobro wraca, ale zło też wraca. Niemal dwa lata temu Ainge odpalił Thomasa. Była to decyzja, w moim odczuciu, ohydna, bezduszna, nieludzka i zwyczajnie prostacka. Ale biznes to biznes, tę wymianę dało się obronić, jednak nie zmienia to faktu, że była gówniana. Wówczas Danny zdawał się być wizjonerem i królem. Teraz jest gościem po zawale, z najgorszą drużyna tego sezonu. Nie w kontekście wygranych, ale ogólnie, to właśnie Boston są największym rozczarowaniem tego sezonu i najgorszą ekipą tego sezonu. A trener Stevens z gwiazdy stał się przygłupem, który walił głową w mur, mimo, że czaszka mu pękała, krew się lała, a obok leżały inne narzędzia z których można było, chociaż spróbować, skorzystać. Dajesz teraz Danny.
LAC – Klay, KD i Kawhi. Ich chcemy w Clippersach. Ogarniacie to? Trzy takie ofensywne maszyny, które są jednocześnie elitarnymi obrońcami. A na ławce Harrell, Sweet Lou i reszta składu. Kto miałby z nimi szansę? Thunder ha, ha, ha, ha.
0 – tyle wspólnych gier ma Harden i Paul, w których zdobyli obaj +30 pkt.
Denver vs Portland
Mecz 6 – jak nietrudno było przewidzieć, Blazers wygrali u siebie, mecz numer sześć. Fantastyczna seria. Obie drużyny grają dobrze, walczą, zostawiają na parkiecie wszystko co mają. Oczywiście są błędy, wpadki itp. jednak nie ma to aż takiego znaczenia. Nie są to występy w stylu Bostonu, bez woli walki, bez zaangażowania, bez drużynowości. I w sumie każda z tych ekip zasłużyła na awans – niestety przechodzi tylko jedna.
Murray – reguła trwa. Jamal poniżej 40% skuteczności równa się porażka Denver. W G5 zaliczył 43,8 i wygrali, w G3 także 43,8 i przegrali. Więc to jest granica. W G6 35% z gry i meczyk w plecy.
Duet – po fatalnym występie w G5, zakończonym zdobyciem łącznie 34 pkt., na beznadziejnej skuteczności z gry – 14/37 i 4/14 z dystansu C.J. i Dame w G6 zagrali normalnie. 62 pkt., 8/20 z dystansu, 33/47 z gry. McCollum nie stracił piłki ani razu. Dame 5 strat. Jak tak grają to wygranie z nimi wymaga czegoś ekstra. Czegoś więcej niż miało do zaoferowania Denver w tym spotkaniu. Na pewno lepszej skuteczności niż 38% z gry i 37,5% za trzy Bryłek. Blazers 46% z gry i 45,5% za trzy.
Hood – świetna seria. W G6 trzecia siła ofensywna PTB. 25 pkt, 8/12 z gry, 3/4 za trzy, 4 zb. Dobrze gra, wręcz bardzo dobrze. Trafia, wjeżdża, nie boi się brać ciężaru gry na siebie i robi to skutecznie.
Collins – Slam Dunk Spring Edition Festival by Zach. Meczyk jak ta lala. Wsady, trójka, bloków 5, 5/5 z linii. Wielka biała wieża zaszalała. Super.
Jokić – jest wielki dosłownie i w przenośni. Zaliczył kolejny występ w swoim stylu. Grubym stylu. 29 pkt., 10/15 z gry, 2/3 za trzy, 12 zb., 8 ast., 4 str. W sumie z przeciętną drużyną idzie po finały konferencji. (ten akapit powstał przed meczem nr 7 – przyp. red.) Denver są świetni, grają dobry basket. Znacząco się rozwinęli w tym sezonie, jednak nie ma się co czarować, że to jest jakaś ekstremalnie dobra drużyna. Bez Jokera nie weszliby do PO i byliby chłopcami od dostarczania wygranych innym ekipom. Zupełnie odwrotnie niż Thunder z Russem. Czekam z niecierpliwością, aż jakiś super gracz skapnie się, że w Denver jest mega miejsce na rozwój kariery. Znaczące jest to, że statystyki Mikołaja z PO są lepsze niż z RS. Wiem, że gra dłużej o ponad 8 minut, 31,3 w RS i 39,6 w PO, jednak skuteczność nie patrzy na czas gry. 51,5% z gry i 40% za trzy i 86% z linii w PO i 52%, 34,5% i 83% w RS.
Ławki – słowo demolka nic nie oddaje. Lepsze będzie totalne poniżenie. 13 pkt. rezerwowych Denver na tragicznie, zwiędłej skuteczności. 4/18 z gry i 1/5 z dystansu. Po stronie PTB dzikie szaleństwo. Rezerwy załadowały 42 pkt. 25 Hood, 14 Collins i 3 Curry. Trafili 13 rzutów na 23 oddane w tym 5/9 z dystansu. Taka ławka pozwala ci przejść obojętnie obok zabójczych występów Aminu 7 pkt., Harklessa 2 pkt i Kantera 6 pkt. Trzeba oddać Enasowi, że walczył na desce jak rasowy Mutombo. 14 zbiórek, w tym 6 w ataku.
27,8% – w tej serii z dystansu trafia Lillard. 38% McCollum.
Mecz 7 – jednak Portland. Jednak Joker nie dał rady w końcówce. Denver rzuciło wszystkie defensywne siły na Lillarda. Zastopowali go skutecznie. Nie zostawiali wcale miejsca, biegali za nim jak stachanowcy. Udało się. Dame rozegrał beznadziejne spotkanie. Tak, trafił w końcówce, to było dobre, jednak całokształt wypadł blado. Wszystko pięknie, szkoda tylko, że Denver nie zauważyli, że McCollum też gra. I to jak gra.
źródło:YouTube/House of Highlights
C.J. – czy nie wszedł do grona gwiazd tej ligi tymi PO już na poważnie? Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że on jest dobry? Jeśli tak, to C.J. skutecznie je rozwiewa każdym kolejnym meczem. W G7 37 pkt., 59% z gry, 33% z dystansu, 9 zb., 1 ast., 1 bl., ZERO strat. Zagrał potężną serię. Fantastycznie się rozwija ten gość. Wczoraj grał rewelacyjnie. Nie patrzył, że Lillard leży i kwiczy tylko zasuwał i ładował punkt za punktem. Rewelacja.
Snajperzy – Portland 15,4% za trzy 4/26. Jak oni wygrali ? Denver 10,5% za trzy, 2/19. Właśnie tak.
9 – strat łącznie obu ekip. 4 DN i 5 PTB. U la la.
27:17 – w punktach dla rezerw PTB.
Denver – koniec. Jednak, mimo wszystko, mogą być z siebie dumni. W zeszłym sezonie nie było ich w PO. Teraz byli drugą siłą mega mocnego zachodu, a w PO doszli do drugiej rundy, zaliczając 14 super gier i dając kibicom całe sterty emocji. Wszystko to bez szumnych, błazeńskich zapowiedz przed sezonem w stylu Bostonu. Przegrali, jednak wygrali. Zdobyli cenne doświadczenie, którego nie da się kupić, zwizualizować, ani wytrenować. Mają też mnóstwo materiału do analizy, pytań, na które trzeba odpowiedzieć oraz kwestii do rozważenia. Jedną z nich jest aspekt Murray’a. Czy to jest gość, z którym jako opcją nr 2 można być jeszcze lepszym. Czy Joker, jednak potrzebuje kogoś, nie tyle lepszego, co bardziej regularnego.
Murray – w G7 beznadziejny. 22% z gry i 0/4 z dystansu i meczyk w plecy. Czy Denver byli o jednego skuteczniejszego Jamala od wygranej? Być może, ale to za bardzo w stylu Rakiet. Bez wątpienia zawalił mecz i bardzo mocno przyczynił się do porażki. Podobnie jak Millsap. 3/13 z gry, 10 pkt., 7 zb.
Jokić – walczył, starał się, zawalił ważnego wolnego, przegrali. Sam nie da rady. Nikt sam nie daje rady. Tylko Kawhi. Jednak zaliczył dobre PO. Pokazał, że umie prowadzić drużynę, że nie pęka. Ma 24 lata i jeszcze wiele lat gry przed sobą. Wróci.
Kanter – farciarz roku. Z dna ligi do finałów konferencji. Gra dobrze, broni, walczy, zbiera, nie boi się twardej gry. PTB również skorzystało na tym ruchu. Nie widać tak bardzo dziury po Nurkiciu. Enas dostarczał w tych 7 meczach średnio 12,7 pkt., 10,9 zb., 50% za trzy i 44% z gry.
Toronto vs Philly
Mecz 6 – dobra odpowiedź na mecz nr 5. Philly wygrywają bez żadnych problemów. Lali ich równo przez trzy pierwsze kwaryt. Q1 29:21, Q2 29:22 i Q3 29:24. Ostatnią przegrali, ale nie miało to już żadnego znaczenia. Zbiórki miazga 52 do 34 dla Philly. Zbiórki i trójki zadecydowały. 36% Sixers i 25% Phily z dystansu.
Joel – dobry. W ofensywie zrobił tyle, ile było trzeba 17 pkt., 2/3 za trzy. W obronie rewelacja. Bloki na Leonardzie wspaniałe. +40 też wygląda całkiem przyjemnie. Oby więcej występów takich i lepszych.
Pojawili się – Tobiasz i Ben. Dawno niewidziane gwiazdeczki z miasta braterskiej miłości postanowiły wpaść na mecz. Wyszło dobrze w wydaniu Harrisa, 16 pkt., 9 zb., 5 ast, choć nie zabrał skuteczności ani z gry 6/17, ani z dystansu 2/9, mimo wszystko występ był dobry. Bez za to zabrał wszystko. 21 pkt., 9/13 z gry, 8 zb., 6 ast., zero strat i chęć do gry w odpowiednich ilościach.
Butler – poza boiskiem jest jaki jest, choć trzeba przyznać, że w Sixers sprawuje się rewelacyjnie. Jak patrzę na Wigginsa, to coraz mniej dziwię się Butlerowi, że miał ochotę ich zatłuc. Sądzę, że i ja miałbym chęć ich poćwiartować. Możliwe, że nawet Dalajlama wk…iłby się na nich, nadział na kadzidło i zarąbał miotełką do odpędzania złych duchów. Nie wnikam teraz, bo nie o tym mowa. Abstrahując od wszystkiego, Jimmy na boisku jest świetny. Zawsze walczy, nie boi się ryzyka, nie odpuszcza. Mimo oczywistej wyższości koszykarskiej Kawhiego, Jimmy cały czas mierzy się z nim w bezpośrednich pojedynkach 1 na 1. Nie ucieka, nie chowa się na innych graczach. Rewelacja. Nie sposób nie lubić go gdy gra. Prawdziwy walczak. Wojownik, który nie ucieka się do brudnych zagrań, nie zgrywa się na faulowanego, nie ściemnia. Totalny oldschool. Pasowałby do Bad Boys.
Ławka – Toronto została w szatni. 23 pkt. Mało, za mało. Wygląda to nieźle, zwłaszcza jak porówna się do ławki Denver z G6 i ich śmiesznych 13 pkt, lub do ławki GSW, która ustanawia rekordy nieprzydatności, to jednak w wydaniu Toronto to za mało. Oni muszą dostawać więcej od swoich rezerwowych, by wygrywać mecze, jeśli Kawhi nie jedzie na poziomie 40 pkt.
Mecz 7 – Kawhi, Kawhi, Kawhi. Człowiek potwór. Nie trafił wolnego więc poprawił równo z syreną. Raptors to Leonard. To z jednej strony piękne i wspaniałe, a z drugiej nieco przerażające w świetle spotkania z Bucks. Taktyka podaj do Kawhiego, stój i patrz spowoduje okrutne, bardzo bolesne łomoty od Koziołków. Może i Kawhi zagra na swoim poziomie i będzie jechał z nimi jak z baranami, ale reszta nic nie zagra. Philly to leszcze i maminsynki, plączące po porażkach, a Bucks to napięty Giannis i walący się w klatę Bledsoe. Embiid rozegrał słabą serię. Jeden mega mecz i jeden dobry, to zdecydowanie za mało, na twardziela na jakiego pozuje. Zabrakło mi tych twitterowych ostrych wejść i instagramowej twardości w podkoszowych bojach z dziadkami z Toronto. Generalnie zabrakło u Joela wszystkiego. Gdy w G7 Butler zagrał słabiej nie starczyło im mocy by wygrać z ceglącymi Kanadyjczykami – 23% z dystansu i 38% z gry. Phily odpowiednio 33% i 43%. Klucz leży w ilości 34/89 z gry TR i 28/65 Sixers.
Embiid – w serii 36% z gry, 32% z dystansu, 8,7 zb., 4 str., 17 pkt. I jeszcze te upadki po muśnieciach. Bez komentarza.
Trafione – typowałem 4:3 dla Toronto. Git.
7 – tylu graczy wyszło na parkiet po stronie Toronto. 8 po stronie Philly. Ci trzej z Sixers zdobyli 8 pkt., a ci dwaj z TR 21, z czego Ibaka 17. Serge był w tym meczu niezatrzymywalny 6/10 z gry, 3/5 za trzy, 8 zb., 3 ast,
Butler – co za gość. Ok trafił na remis, to ważne, jednak cały mecz raczej słaby. 5/14 z gry i 17% z dystansu. Pierwszy i ostatni. Dwa mecze, które Jimmy zawalił. Fakt, że Kawhi nie dawał mu spokoju, jednak to nie usprawiedliwia go do końca. Choć nie, to wystarczy. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz.
Nick Nurse – podczas G7 wyglądał jak w stanie przedzawałowym. Możliwe też, że przesadził z kokainą. Nie wiem czy chłopaczyna uniesie finały konferencji. Nie widzę w jego pracy rewolucyjnych pomysłów na grę Raptorków. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że coach Bud objedzie go gładko. Chociaż fani Bostonu uważają trenera Bucks za głupka.
Tobiasz – jeśli menago innych ekip oglądali tą serię, to wiedzą, że maksa on nie jest wart. Miły z niego chłopak, ale to nie ten poziom. W tej serii 40% z gry, 32% za trzy, 14 pkt., 9,3 zb. Szału nie ma.
Ben – 11,6 pkt., 62% z gry, 33% z wolnych. Ku..a trzydzieści trzy procent z linii rzutów wolnych ma zawodowy koszykarz, starter walczący o finał konferencji. To jest poniżej krytyki. To jest autodestrukcja własnej ekipy. Czysty sabotaż. Powinni mu za to spuścić wpie…l w szatni. Powinien wymuszać rzuty całymi stadami w każdym meczu. Wjeżdżać non stop. Z czym oni chcieli wyjść do ludzi.
Kawhi – 39 rzutów z gry na 89 całego zespołu. Z taką grą Bucks ich rozjadą 4:1. Chyba, że Kawhi będzie grał jeszcze lepiej. Czy to w ogóle możliwe ? Średnio 34,7 pkt., 54% z gry, 31% z dystansu, 9,9 zb., 4 ast. Tylko w jednym meczu zszedł ze skutecznością poniżej 45% (Harden tylko w dwóch meczach z GSW miał wyższą). Jednak gra 5 na 1 nigdy nie kończy się dobrze.
Rzut – piękny, fartowny, wspaniały. MJ style.
źródło:YouTube/House of Highlights
GSW vs Houston
Mecz 6 – Houston to parówy, a Harden to największa parówa ze wszystkich parówek. To jest odpowiedź dla tych, którzy choć przez jedną sekundę w tym sezonie pomyśleli, że Harden jest lepszy niż Curry. To jest też odpowiedź na te wesołe teksty, że Harden to samiec alfa, najlepszy gracz w crunch time i inne bzdury. Prawdziwy crunch time jest w PO i tam grają najlepsi gracze, tak jak Kawhi, tak jak Curry czy Dame. W tym czasie Broda gubi piłki. Harden jest mistrzem w cyrku zwanym, sezon regularny, tego nikt mu nie zabierze. W krainie playoffs jest tylko i aż bardzo dobrym graczem w ataku i…. nic więcej. Nie jest ani samcem alfa, ani omega, ani beta, ani nawet ypsylon. Właśnie taki z niego MVP – papierowy. Rakiety dostały wszystko co mogły dostać od losu. KD złapał kontuzję, Curry nie wystąpił w pierwszej połowie, rezerwy GSW grały minuty tak wielkie, że gość od wpisywania ich do protokołu dostał skurczu ręki, co u niego niełatwe, bo jest abonentem wszystkich stron XXX. Mimo tego nie umiały wygrać, nie umiały zrobić nic, co pozwoliłoby skorzystać z takiej okazji. W połowie byli 57:57. Warto dodać, że grali u siebie i byli zdrowi. Wszyscy. Czyli odpadła im opcja, że gdyby nie kontuzja, to spokojnie by zwyciężyli. Ale zaraz, przecież to przez kontuzję. Gdyby nie noga Kevina, gdyby on wystąpił, to Rakietki spokojnie wygrałyby ten mecz i G7 też. Na to byli gotowi, na to mieli przygotowane rozwiązania taktyczne. Bez KD to było niesprawiedliwe. Mistrzowie gdybania kończą sezon dostając 4:2 od grających bardzo przeciętnie Wojowników, z Currym grającym właściwie jedną mega kwartę w całej serii. Uwielbiam Houston.
Dzięki – chłopaki, że trafiłem z typem. 4:2 dla GSW.
Harden – nie grał źle. To nie oto chodzi. Robił wszystko co trzeba. Jak linijka 35 pkt., 44% z gry, 40% za trzy, 8 zb., 5 ast., 4 prz., 6 strat. Nawet w obronie był czymś więcej niż niewidzialną przeszkodą, choć ewidentnie nie ma drygu do tego, ani chęci. Bez wątpienia jest mega ofensywnym zawodnikiem, niszczycielem obron i maszyną od zdobywania punktów. Jednak koszykówka to nie tylko atak. Dzięki Bogu. Cała seria Brody, na papierze, dobra. Średnio 34,8 pkt., 46% z gry, 36% za trzy, 6,8 zb., 5,5 ast., 2,2 prz., 3,8 str. Chodzi o tę subtelna różnicę, która dzieli jednych od drugich. To jest to o czym wspominał Lou Williams mówiąc o KD. Harden tego niema, choć jest mistrzem w sprawianiu wrażenia, że ma. Robi to tak skutecznie, że wielu daje się nabrać. Tylko wyniki PO potwierdzają, że jednak nie ma.
Rakiety – powinni zmienić nazwę na petardy. Houston Petards, albo Houston Squibs (niewypały). Też dużo huku, dymu i ognia tylko prawdziwych zniszczeń nie uświadczysz. Wojownicy byli gorsi w skuteczności z dystansu 42% do 44% HR, w zbiórkach 35 do 40, w stratach 17 do 15. Wygrali asysty 25 do 21, bloki 7 do 1 i skuteczność z gry 49% do 47 % oraz z linii 78% do 71%. Dostali się 18 razy na linię, sami mocno ograniczając ten element u Rakiet, którzy oddali tylko 17 rzutów, a trafili 12.
Ławki – 17 pkt. i 50 minut rezerwowych Rakiet. Sam Looney miał 14 pkt. Ławka GSW 33 pkt. i 80 minut. BWA w stylu Wojowników.
D’Antoni – z jednej strony, bez wątpienia, jest czarodziejem. Potrafił z gości, którzy nie tyle nie bronią, co niszczą obronę własnego zespołu, zrobić MVP ligi. Nash i Harden. Umiał wmówić ludziom, że to jest super koszykówka, a graczom, że tym sposobem zdobędą tytuły. Za to szacun. To jest sztuka. Z drugiej strony wygrał tyle samo tytułów NBA co ja.
Curry – jest prawdziwym mistrzem i gra w drużynie mistrzów. GSW kolejny raz udowodnili to wszystkim, którzy wątpią, też tym, dziwnym typom, którzy stawiali, z niezrozumiałych powodów na Rakiety. Zagrali twardy, mocny basket, stawiając tym samym twarde warunki, mopom z Houston. Przetrwali w czterech trzy pierwsze kwarty, a potem Stefek zniszczył system. W trzeciej kwarcie zdobył 10 pkt., w czwartej, gdy był już rozgrzany załadował 21, będąc 6/8 z gry w tym 3/4 za trzy.
Klay – świetny występ, nieco potem przyćmiony przez szaloną 4Q Stefka. Jednak to Thompson trzymał ich w grze prze długie minuty pierwszej połowy. W końcówce oddał klasyczny, dystansowy strzał w potylice Rakiet. Świetny zawodnik, który potwierdza tę tezę na różne sposoby, obrona, atak, pomoc, wola walki, mocna psycha. Z jednej strony chciałbym aby dalej grał razem z Currym, z drugiej pokusa zobaczenia Klay’a jako pierwszej/drugiej opcji zespołu jest również kusząca. Z tego co mówi właściciel GSW on zostanie. Z Cousinsem i Greenem w przyszłym sezonie też będzie ciekawie. A ile kaski będą mieli.
Odpowiedzi – na trzy pytania poznaliśmy podczas gry nr 6. Czy bez KD Wojownicy umieją wygrywać? Tak. Czy są mistrzami i umieją zagrać jak mistrzowie gdy zdaje się, że wszystko obraca się przeciwko nim? Tak. Bez cienia wątpliwości. Czy Rakiety to parówy i lamusy ? Tak.
Dzięki za poświęcony czas. Pozdrawiam.