PO blee 16. Jest 3:2 i jest pięknie.

PO blee 16. Jest 3:2 i jest pięknie.

Dzień dobry. Po dłuższej przerwie jestem znowu. Pobiegać byłem po naszych polskich, pięknych górach. Nie ma nic lepszego niż kilkadziesiąt kilometrów przez lasy, strumienie, granie, śnieg, albo pod górę, albo w dół. Poezja. Trzy mecze za nami i mamy 3:2 dla Toronto. Czy ktoś przewidział taki bieg wydarzeń, że oni będą wygrywać na wyjazdach więcej niż w domu ? Toronto wygrało jak na razie 100% gier w Oakland, a GSW 66% gier w Kanadzie. Piękna seria. Lecimy.

 

 

Rafa Nadal – mistrz i władca czerwonej mączki ponownie wygrywa. To co wyczynia ten facet na kortach w Paryżu jest piękne i straszliwe zarazem. Totalny dominator z rozwodnioną, czerwoną cegłą we krwi. 12 tytułów w jednym turnieju wielkoszlemowym. Co najlepsze, swój  bezdyskusyjnie najwspanialszy mecz, a przy okazji, najlepszy mecz tenisowy wszechczasów rozegrał na trawie. Finał Wimbledonu w 2008 roku. Polecam bo warto nawet z odtworzenia. Arcydzieło.

 

 

 

Jokić – ze skrajności w skrajność odnośnie budowy, atletyzmu i sylwetki tego gościa. Amerykanie chcieliby wyrzeźbić go jak Giannisa. Nie da rady, nie ten typ, poza tym męczy ich to, że gruby, biały gość rżnie ich jak chce. Jednak ich obawy o jego fizyczność nie są całkiem pozbawione racji. Z drugiej strony mamy podwórkowych i blogowych speców, którzy nigdy nie wbili się w sport bardziej niż dwie godzinki na hali, maksymalnie dwa razy w tygodniu, a ich wiedza w tym temacie jest gówniana. Walą tekstami, że Jokić jest gruby bo zjadł coś dużego, że taki ma styl i że spokojnie pociągnie jeszcze naście lat gry. Jak zawsze prawda leży po środku. Najprawdopodobniej Mikołaj nigdy nie będzie koleżką z 5% poziomem tłuszczu, kaloryferem i bicami jak Igoudala. Najzwyczajniej w świecie nie będzie mu się chciało. Można pokusić też się o tezę, że genetycznie nie jest predysponowany do bycia misterem uniwersum. Jednakże jest też druga strona medalu. On ma 24 lata i to co teraz mu uchodzi na sucho, czyli beznadziejna dieta, nadwaga i wszystko co za tym idzie, wraz z mijającym czasem będzie coraz bardziej odczuwalne. Tak jak na studiach można imprezować cały weekend, a potem śpiąc niewiele w tygodniu i żywiąc się kanapkami z dżemem lub kebabami, zaliczać wykłady, ćwiczenia, kolokwia itp. To jest prawo młodości i jej siła, jednak w pewnym momencie to mija. U jednych szybciej, u innych wolniej, ale mija u wszystkich. U zawodowych sportowców, z racji eksploatacji, zdecydowanie szybciej. Ojciec Czas nie ma litości dla nikogo. Wówczas nadchodzi okres wystawiania rachunków. Stawy będą wyeksploatowane bardziej niż mogłyby być, podobnie jak serce. Regeneracja i spalanie zwolnią, organizm będzie potrzebował wsparcia w pozyskiwaniu substancji odżywczych. Dobrej jakości substancji odżywczych. Każdy kilogram zaczyna ważyć podwójnie. To podobnie jak w finałach gdzie mówi się, że każde posiadanie ma znaczenie. Tu jest tak samo każdy kęs, każdy łyk coli, każdy kilogram się liczą i jest ważny.

 

 

 

Davis – uważam, że NOP powinni go sprzedać gdzie tylko będą chcieli, bez liczenia się z jego zdaniem. Jestem znudzony tymi fochami zawodników i ich listami klubów do których chcą trafić. Najpierw rządają długich kontraktów, a potem się zaczyna to cale tandetne przedstawienie i babskie akcje.

 

 

 

KD – już w meczu widać było jak strzeliło mu ścięgno. Obejrzyjcie sobie jeszcze raz. W pierwszych rzędach pewnie słyszeli trzask. Wszystkie te dywagacje czy na pewno zerwał, czy to może kontuzja łydki, poczekajmy itp. były totalnie zabawne. Pokazywały też skrajną niewiedzę komentatorów.

 

 

 

GSW – pierwszy tytuł zdobyli gdy w Cavs kontuzję mieli Irving i Love. Co byłoby gdyby grali ? Nigdy się nie dowiemy i nie ma to żadnego znaczenia. Teraz u nich zdrowie siadło, cóż taki los.

 

 

 

KD – musiał spróbować zagrać. Ja też bym spróbował, zdając sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji. Pewnie większość z was też wyszłaby na parkiet. To są finały, crème de la crème, to jest mus. Spróbował, przegrał, ale odpadł w walce, a nie przed TV jak ciopa. Ktoś powie jeden mecz i rok w plecy, nikt nie wraca w 100% po takiej kontuzji. Ok luzik, niektórzy nie wyszliby na parkiet. Tak to jest, jedni są wojownikami, a inni kanapowcami. KD, mimo wszystko nie jest miękkim graczem. Wyszedł bo chciał wyjść, bo musiał, ja to rozumiem i szanuję. Kevin fałszywe konta Durant zaryzykował i kończy sezon w ortopedycznym bucie, z operacją Achillesa, oraz czystym, sportowym sumieniem.

 

 

 

Toronto vs GSW

Mecz 3 – Bez Klaya i KD wyszli Mistrzowie na parkiet i tym samym właściwie oddali mecz. To nie mogło się udać i się nie udało. Toronto powinno było wygrać i wygrało. Takich prezentów się nie marnuje, gdy realnie myślisz o tytule. Toronto zdominowało mecz 52% z gry do 40% GSW, 45% za trzy przy marnych 33% Wojowników. Przegrali asysty 30 do 25. Co ciekawe GSW wygrali zbiórki ofensywne 13 do 5. Mieli marne 3 bloki przy 10 TR. Mimo wszystko mecz był dobry, nawet bardzo. Walka była, trójki piękne były, obrona na kosmicznym poziomie również, kosz za kosz też, gra kombinacyjna, wsady, kontry, słowem wszystko. Mega koszykówka.

 

 

Klay – ten mecz był też odpowiedzią na pytanie ile do gry wnosi Thompson. Dużo, w brud, w ch.j, a lot of, całkiem sporo.

 

 

Cousins – na miejscu Kerra w tym meczu spróbowałbym grać na DMC. Chociaż jedną kwartę.

 

 

 

6 – bloków Ibaki. Nie do przejścia. Serge człowiek blok Ibaka stłamsił Wojowników. GSW 3 bloki zaliczyli.

 

 

 

Danny – Green. W serii finałowej jak na razie, po 5 grach 31,4% za trzy. Powiecie, ale syf, jednak z Bucks było 15%. Pierwsze trzy mecze rewelacja 11/22 z dystansu. Gra 4 i 5 – 1/11.

 

 

 

47 – punktów Currego to wspaniały wynik, jednakże potwierdza on teorię, że Houston w wydaniu GSW jest tak samo nieskuteczne, gdy trzeba wygrywać ważne mecze z dobrymi drużynami, jak Houston w wydaniu Houston. W 1 kwarcie Curry oddał 10 rzutów na 18 całej drużyny, już wtedy wiadomo było, że to się nie uda.

 

 

Kyle Lowry – jest mistrzem gry tyłkiem. Jest Kim Kardashian NBA.

 

 

18-16 – w punktach z kontry dla TR. Dobrze ich ograniczają GSW.

 

 

6 – asyst Kawhiego w meczu nr 3. Czyta blee i postanowił mi odpowiedzieć. Super.

 

 

Teks miesiąca – mecz nr 3, 115:103 dla Toronto, 2:41 do końca, GSW zbierają łomot przez cały mecz, od drugiej minuty meczu nie prowadzili ani razu, a komentator na C+ mówi, że może pachnieć dogrywką. Dziwne ma poczucie humoru koleżka. Dla mnie niezrozumiałe.

 

 

 

Mecz 4 – zawiodły trójki, wolne i sterta strat po stronie GSW. 29,6% za trzy, 68% z linii, 17 strat. Toronto 31,3%, 96% z wolnych i 9 strat. Można powiedzieć, że tylko Thompson trafiał u nich z dystansu 6/10, reszta 2/17. Słaby Curry mimo niezłej linijki i kilku spektakularnych akcji, jednak 9/22 z gry i 2/9 za trzy to za mało. Obrona Toronto jest naprawdę godna podziwu.

 

 

Klay – siła totalna, obrona, podania, punkty.

 

 

Sędziowie – momentami dziwni, nawet bardzo.

 

 

Green – Draymond rozgrywa dobrą serię, z wyjątkiem trójki i strat. 16,7% to jest dramat, dobrze chociaż, że nie forsuje na siłę. Odpala średnio 3 rzuty na mecz. 4,4 straty również nie są powodem do dumy. Reszta to 12,8 punktu, 9,2 zb., 8,6 asysty, 0,8 bl., 1,4 prz., 42% z gry i 77% z linii. Do tego ciężka, męcząca walka z Siakamem.

 

 

Obrona – GSW momentami potrafi kryć jak kosmici. Na nieosiągalnym dla nikogo poziomie. Jednak to są tylko momenty. To za mało. Raptory kryją bardzo dobrze lub dobrze, ale przez cały mecz.

 

 

 

Pascal – Toronto wygrywa gdy Siakam trafia na co najmniej 42% z gry. W meczu 2 – 28% z gry, w meczu 5 – 40%. W serii z GSW położył całkowicie trójkę. Trafia 13% – 2/15. Reszta super. 7 zb., 3,8 ast., 1,4 straty. Trzeci sezon w lidze. Gra w ataku bez respektu dla nikogo. Nie obsrał się stając naprzeciwko mistrzów. Niektóre jego akcje dwójkowe z Leonardem są najwyższej próby.

 

 

 

Ibaka – MOC. Był klasycznym czynnikiem X w meczu nr 4. 20 pkt., 9/12 z gry, 1/1 za trzy. Nie mieli na niego odpowiedzi Wojownicy.

 

 

Kawhi – 36 pkt., 12 zb., 2 ast., 1 bl., 4 prz.,  50% z gry, 56% za trzy, 100% z linii. Jeśli powtórzy to w meczu nr 6 seria się skończy bez względu na to co zrobią chłopaki z Oakland. Niszczył ich. Gdy stawali na nim McKinnie lub Livingston to punkty były pewne.

 

 

 

4 – gości w historii finałów zaliczyło mecz z +30 pkt o ZERO strat. Jordan w 1998, mecz 2, 37 pkt., Shaquille O’Neal w 2000 roku, mecz 6, 41 pkt., Kevin Durant w 2017 roku, mecz 1, 38 pkt. i Kawhi w meczu 4. Wszystkie cztery to występy wybitne.

 

 

Mecz 5 – KD wrócił, szkoda że tylko na 12 minut. W moim odczuciu Toronto są lepsi ogólnie w tej serii i to oni przegrali ten mecz, a nie GSW go wygrało. Oczywiście w cyferkach 3:2 nie ma to żadnego znaczenia. Chodzi mi o to, że GSW wygrali, ledwo, jednym punktem, przy tak beznadziejnym meczu TR. Zawalili Kawhi i jego 9/24 z gry, 2/7 za trzy, 5 strat. Zawalił Siakam 12 pkt., 6/15 z gry, 4 zb. Zawalił Lowry tą swoja kretyńska stratą w końcówce. Przez ten moment był tamtym Lowrym. Lworym pierdołą z pomysłami z dupy. Zawiodły ich rzuty dystansowe 25% przy 48% GSW to jest dupa blada. Z gry nie tak źle 45% TR do 46% GSW. Za dwa zdecydowanie lepsi ziomale z Kanady 30/53 – 57% przy 18/40 – 45% GSW. Mecz był wspaniałym widowiskiem do oglądania. GSW prowadzeni przez Splahs braci 31 pkt., Currego i 26 Klaya. Obaj trafili 12 trójek na 27 oddanych. KT 7/13. GSW byli lepsi w asystach 27:19, blokach 7:5. Toronto wygrało straty 13:15, przechwyty 6:5, zbiórki 43:37. Przegrali przez trójki, albo wolne, albo stratę Lowrego.

 

 

 

Kawhi – to musi być przyjemność grać z kimś takim. Wiesz, że jest bogiem kosza, wiesz że jest lepszy niż ty, że jest najlepszy, ale nie przeszkadza Ci to. Wręcz przeciwnie, jesteś przez to szczęśliwy. Nie słyszysz tych bzdur o liderowaniu, jakiś bredni i przechwałek o tym jak to on będzie grał i co zrobi gdy przyjdzie czas. Nie ma fochów o brak posiadań w końcówkach, o nieoddane rzuty. On po prostu gra, a Ty grasz z nim lepiej niż bez niego, walczysz bardziej niż bez niego. Patrzysz i widzisz, że całe Toronto gra z nim lepiej, wszyscy po kolei.

 

 

 

Beznadziejne – wykonywali wolne zarówno zezole z Toronto 78%, jak i ślepcy z GSW – 71%.

 

 

 

Lowry – patrząc na statystyki to Kyle nie gra nic wielkiego. Średnio 37% z gry, 27% za trzy, 83% z linii, 3,4 zb., 6,6 ast., 1,4 prz., 2,4 str. i 14,2 pkt. Jednak to tylko statystyka. Ma naprawdę wielkie momenty i generalnie nie zawodzi. Właściwie miał tylko jedno fatalne zagranie w całej serii. Gra twardo w obronie, nie pęka przed nikim. Świetna seria jak na Lowrego. Myślę, że obecnie, w tych PO jest lepszy niż Chris Paul. Jest Kylem szczwanym lisem Lowrym i pokazuje, że psychika  mu stwardniała.

 

 

Curry – protestujący przy ewidentnym błędzie połowy wychodzi na ewidentnego głupka.

 

 

GOAT – najlepszy komentator w dziejach ma dobry towar. Nie wiem co to, ale wchodzi do głowy razem z korą mózgową.

 

 

 

Igoudala – w ataku jest okrutnym leszczem.

 

 

 

Podanie – do ławki rezerwowych Kawhiego. Dobre. Nawet bogowie potrafią tak błysnąć. Te jego kroki/nie kroki niegwizdnięte też były ciekawe.

 

 

 

Mega – akcja Kawhiego w 5:20 sekundzie 1Q. Poleciał jak Mike.

 

 

 

 

Dziwne – jest dla mnie to, że KD wyszedł z hali i nie oglądał meczu do końca. Mnie nic by nie odciągnęło od telewizora. Może perspektywa amputacji nogi zdołała by mnie przekonać. Chudy Kevin to dziwny gość, może nawet dupek. Prawdopodobnie poszedł założyć sobie 17 konto na twitterze.

 

 

 

Obrona – Toronto na Stefku to majstersztyk. Danny Green zostaje na zasłonie Draymonda, Stefka, w okolicy linii wolnych, przejmuje Ibaka, który bez specjalnych rozterek daje się minąć, nie faulując. Stefek wbiega w pomalowane, za nim pędzi Serge aby złapać go na blok, dla pewności z pomocy do bloku idzie Kawhi. Curry 190 cm słaba winda, Ibaka 205 cm i bloki we krwi, Kawhi 201 cm mega winda i kocha bloki. Akcja kończy się pięknym blokiem Leonarda. Curry miał 0% szans na powodzenie.

 

 

Kawhi – gdy wszedł w trans w 4Q i zajebał trójkę, potem wjazd, trójkę i dwa punkty na Klayu to był pokaz magiczny.

 

 

 

Typ – z jednej strony chciałbym siedmiu gier, to jest piękna rzecz. Z drugiej strony mam przeczucie, że to skończy się tej nocy. Chcę się mylić.

 

Dzięki za przeczytanie i do następnego.