PLK: Marek Popiołek: Puchar cenniejszy niż posada. Zostanie w Legii?
– Pyta mnie pan, czy chciałbym dalej pracować w Legii. Odpowiadam: tak, chciałbym. Czy po meczu odbyłem rozmowę z prezesem Jankowskim na ten temat? Nie. Taka rozmowa dopiero przed nami – mówi Marek Popiołek, zwycięzca Pucharu Polski z Legią Warszawa.
Legia Warszawa – po 54 latach – ponownie triumfatorem Pucharu Polski. Ciekawostką jest fakt, że Legia – po raz pierwszy od momentu powrotu do ekstraklasy – przeszła pierwszą rundę w tej formule rozgrywek. Do tej pory za każdym razem odpadała w ćwierćfinale. Przed turniejem mało kto stawiał na warszawian, którzy do Sosnowca przyjechali po porażce z Arką Gdynia. Do tego niedawna zmiana na stanowisku pierwszego trenera (po blisko czterech latach rozstano się z Wojciechem Kamińskim).
Te problemy scementowały jednak zespół. Marek Popiołek, który do tej pory pełnił rolę asystenta, tak poukładał klocki, że Legia grała jak z nut, jak dobrze naoliwiona maszyna. Zgadzało się nie tylko na parkiecie, ale też na ławce, gdzie było czuć nową, pozytywną energię. Zawodnicy się wzajemnie wspierali i dopingowali. Nie było fochów, obrażania się i innych zgrzytów.
Legia najpierw ograła Polski Cukier Start Lublin (+29), później Trefla Sopot (+15), a w finale nie dała szans Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski (+23). Warszawianie średnio w tym turnieju zdobywali ponad 100 punktów na mecz! Imponujący wynik.
– Jestem szczęśliwy, że w każdym z tych trzech meczów graliśmy jak drużyna, graliśmy razem, nie graliśmy egoistycznie. Bardzo dużo czynników miało wpływ na to, że tak zagraliśmy i ten zespół miał wielu bohaterów. Nie chcę nikogo szczególnie wyróżniać. Jestem dumny z tego, co razem zrobiliśmy – nie ukrywał Marek Popiołek.
– Czym kupiłem szatnią? Niczym i to jest… podejrzane. Uważam, że duży potencjał drzemie w tym zespole. Mamy ogromne możliwości. Wielokrotnie to pokazywaliśmy, choć były też upadki. Teraz jesteśmy na fali wznoszącej, w najwyższym możliwym punkcie. Podczas tego turnieju każdy zawodnik był najlepszą wersją siebie – dodał polski szkoleniowiec.
Nie jest też tajemnicą, że w kuluarach podczas Pucharu Polski – w kontekście Legii – najwięcej mówiło się o posadzie pierwszego trenera. Prezes Jarosław Jankowski, który pojawił się w Sosnowcu w sobotę, rozmawiał z wieloma ludźmi, niemal zawsze odpowiadając na to samo pytanie: „Popiołek czy ktoś inny?”
Pikanterii dodała obecność na trybunach Miodraga Rajkovicia, łączonego ostatnio z posadą pierwszego trenera Legii Warszawa. Serb był w Sosnowcu na zaproszenie BM Stali Ostrów Wielkopolski (długoletnia znajomość z Grzegorzem Ardelim).
– Legia gra coraz lepiej i lepiej – rzucił w naszą stronę po półfinale z Treflem.
Marek Popiołek był oczywiście pytany o swoją przyszłość. Mówił o tym przed kamerami Polsatu i na konferencji prasowej.
– Nie zaprzątałem sobie tym głowy. Ale powiem tak: wygrany puchar znaczy dla mnie więcej, niż posada. Z posadą jest tak, że można ją dostać i można ją utracić. Nie ma co się do nich przywiązywać, zwłaszcza w tym fachu. Zdobycie Pucharu Polski jest ogromną nagrodą dla mnie. Pyta mnie pan, czy chciałbym dalej pracować w Legii. Odpowiadam: tak, chciałbym. Nie boję się takich wyzwań – zaznaczył.
– Czy była rozmowa z prezesem Jankowskim w korytarzach hali? Nie, takiej rozmowy nie było. Ta dopiero przed nami. Jakakolwiek decyzja zapadnie, to będziemy dalej działali na sukcesy Legii – podkreślił.
W sobotę można było usłyszeć, że jest trzech kandydatów na trenera Legii. W tym gronie był oczywiście Marek Popiołek. Decyzja klubu powinna zapaść lada moment.
Czy Marek Popiołek powinien dalej prowadzić Legię? Zapraszamy do dyskusji.