PLK. Maciej Bojanowski: Dla Adamka chce się grać, a Wyka to game-changer!
– Myślę, że w Górniku jest nieco większy margines błędu. Chce się grać dla trenera Adamka, który obdarzył nas wielkim zaufaniem. Nie ma podziałów w drużynie na Polaków i Amerykanów. Darek Wyka zaraża dobrą energią – mówi Maciej Bojanowski, zawodnik Górnika Zamek Książ Wałbrzych.
Karol Wasiek: Czy nowe koszykarskie życie wstąpiło u Macieja Bojanowskiego?
Maciej Bojanowski, zawodnik Górnika Zamek Książ Wałbrzych: Tak. Myślę, że mogę zgodzić się z takim stwierdzeniem. Jestem zdrowy i to jest najważniejsza kwestia. Trener obdarzył mnie dużym zaufaniem. Cieszę się, że jestem w tym zespole.
Dlaczego?
Bo to charakterny zespół. Mamy świetną atmosferę w szatni. Bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy i za tym idą wyniki. Klub stanął na wysokości zadania i jest w pełni gotowy na ekstraklasę po tej 15-letniej przerwie. Wszystko jest na tip-top. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być ponownie częścią tej organizacji.
Zdrowie jest, zaufanie trenera jest, co jeszcze jest takiego, że Maciej Bojanowski rozgrywa udany sezon?
Energia, chęć grania i pewność siebie. Czuję się dobrze w systemie preferowanym przez trenera Andrzeja Adamka. Każdy wie, co ma robić i za co jest odpowiedzialny. Każdy gracz dokłada swoją cegiełkę do sukcesów drużyny. Stworzyliśmy kolektyw, który jest trudny do zatrzymania.
Co zrobił takiego trener Adamek, że Polacy, którzy do tej pory w innych zespołach odgrywali drugoplanowe role, czują się tak dobrze w jego systemie, a to ma przełożenie na grę całego zespołu?
Myślę, że w Górniku – u trenera Adamka – jest nieco większy margines błędu. Jeżeli coś się wydarzy na boisku, to z tyłu głowy jest ta myśl, że w kolejnej akcji mogę to poprawić i tym samym dalej przebywać na parkiecie. Powiem wprost: chce się grać dla trenera Adamka, który obdarzył nas wielkim zaufaniem, a dobrze wiemy, że głowa jest bardzo istotną kwestią w koszykówce.
Też udało się trenerowi trafić z transferami, bo jak na razie żaden nowy zawodnik nie pojawił się w trakcie trwania rozgrywek.
To też istotny element, że od początku przygotowań jesteśmy niemal w tym samym gronie. W pre-season często wspólnie chodziliśmy na obiady. Dużo rozmawialiśmy ze sobą. Udało się zbudować więzi międzyludzkie i dobrą atmosferę. To też przekłada się na boisko, bo chcemy ze sobą grać, nikt do nikogo nie ma pretensji za popełniony błąd. Jest zrozumienie i chęć wspólnego zwyciężania. Stworzyliśmy taką małą “koszykarskę” rodzinę.
Uważam, że ważną kwestią jest brak podziałów w drużynie na Polaków i Amerykanów. Nie ma grupek. Każdy z każdym rozmawia.
(Dariusz Wyka przerywa wywiad i krzyczy: Maciej Bojanowski!)
Jak istotną rolę w tworzeniu tej atmosfery ma Dariusz Wyka?
To game-changer w kontekście tworzenia szatni. Każdego dnia jest uśmiechnięty, zaraża innych pozytywną energią i uśmiechem. Czasami są takie momenty, że pada deszcz, jest kiepska aura, a wchodzi Darek do szatni i od razu – za pomocą pstryknięcia palcem – wszystko się zmienia.
Darek jest liderem w kontekście robienia dowcipów i żartów.
Jest jeszcze jeden zawodnik, który zaraża innych dobrą energią. W trakcie niedawnej rozmowy byłem pod wrażeniem jego pozytywnego podejścia do życia.
Toddrick Gotcher?
Tak.
Prawdziwy koszykarski obieżyświat. Nazwałbym go “europejskim Amerykaninem”. Uwielbia podróżować i zwiedzać nowe miejsca. Dużo czyta. Jest mądrym facetem, który wie, czego w życiu chce. To widać po jego przygotowaniu fizyczno-mentalnym, zawsze jest gotowy do treningów i meczów. Jego baterie są zawsze naładowane na 100 procent. Dobry przykład dla młoszych graczy, w jaki sposób podchodzić do zawodowego sportu.
Jak wspominasz pobyt w Anwilu Włocławek?
Bardzo dobrze. Trener Frasunkiewicz dał mi ogromną szansę. Powiem szczerze, że do dzisiaj jestem zaskoczony faktem, że zadzwonił do mnie w momencie, gdy byłem w I-ligowym Górniku Wałbrzych. Pamiętam, że bardzo szybko sfinalizowaliśmy ten transfer. Gdy dzwoni do ciebie trener Frasunkiewicz i Anwil Włocławek, to nie ma nad czym się zastanawiać. W pierwszym sezonie dostawałem sporo szans od trenera Frasunkiewicza, który – w trakcie całego pobytu – dał mi mnóstwo wskazówek boiskowych.
Trener był bardzo wymagający, ale zawsze te wskazówki sprawdzały się na parkiecie. To była dla mnie bardzo udana współpraca, mimo że sporą część pobytu w Anwilu nie grałem z powodu kontuzji. To był akurat frustrujący moment.
Chciałbym jeszcze jedną rzecz o klubie powiedzieć.
Zamieniam się w słuch.
Klub świetnie zachował się w momencie, gdy nabawiłem się urazu. Pomógł w trudnym – dla mnie – momencie. Czułem wsparcie i chciałbym za to serdecznie wszystkim podziękować.
Włocławek i Wałbrzych łączy jedno: wymagający kibice, którzy są szóstym zawodnikiem.
To prawda. W obu przypadkach na początku meczów – w meczach u siebie – zawsze były i są ciarki na plecach. Klimat podczas spotkań jest niesamowity. To niesie w trudnych momentach. Kibice są szóstym zawodnikiem – w meczach u siebie i na wyjazdach. Duże słowa uznania, że jeżdżą po całej Polsce i nas wspierają.
-
Tak
-
Nie
-
Tak490 głosów
-
Nie94 głosów