PLK. Łukasz Pszczółkowski, prezes Anwilu Włocławek: Widzę szansę na rozwój drużyny
– Wolę żyć ze świadomością, że podjąłem trudną decyzję, niż z niedosytem, że się jej bałem. Dostrzegłem potrzebę zmiany głównego trenera, widząc w tym jednocześnie szansę na rozwój drużyny i realizację naszych celów. Trener Ginzburg był numerem jeden na naszej liście, choć musieliśmy pójść na pewne ustępstwa – mówi Łukasz Pszczółkowski, prezes zarządu KK Włocławek.
Karol Wasiek: Cieszę się, że rozmawiamy, bo przecież w ostatnich dniach panowała kompletna cisza ze strony klubu, co było jednym z powodów niezadowolenia kibiców…
Łukasz Pszczółkowski, prezes zarządu KK Włocławek: Dlatego od razu wyjaśnijmy: przepraszam za ten brak komunikacji i biorę za niego odpowiedzialność. Taka moja natura, że nie wdaję się w dywagacje i nie lubię mówić o czymś, co za chwilę mogłoby być nieaktualne. A fakty w ostatnich dniach były takie, że podjąłem decyzję o zmianie szkoleniowca, ciężko pracowaliśmy jako organizacja nad tym, żeby nowy wybór był optymalny, kilka opcji wchodziło w grę i każdy finał był możliwy. Do tego dochodzi wpływ takich komunikatów na drużynę. Jestem od tego, żeby zapewnić zawodnikom jak największy spokój pracy i czasem działać jak zderzak, przyjmując na siebie uzasadnioną i nieuzasadnioną krytykę.
Czy z perspektywy czasu podjąłby pan jeszcze raz decyzję o zatrudnienia Grzegorza Kożana na stanowisko pierwszego trenera?
Wybór trenera Kożana nie był błędem. Nigdy byśmy się nie przekonali, czy „nasz człowiek” z Włocławka jest w stanie poprowadzić zespół w walce o najwyższe cele w naszym wyjątkowo wymagającym środowisku, dopóki nie spróbowaliśmy. Wolę żyć ze świadomością, że podjąłem trudną decyzję, niż z niedosytem, że się jej bałem. Nigdy nie ukrywałem przed właścicielami i przełożonymi ryzyk związanych z zatrudnieniem młodego szkoleniowca. I jednym z nich jest ekstremalnie mały margines błędu, o czym szkoleniowiec wiedział. Dlatego tym bardziej dziękuję mu za wszystko, co zrobił przez ostatnich pięć miesięcy.
-
Tak
-
Nie
-
Tak86 głosów
-
Nie75 głosów
Jakie – według pana – popełnił błędy na tym stanowisku? Czy pan podczas konstruowania składu przekazywał swoje uwagi co do wyboru graczy?
Proponuję, żebyśmy nie brnęli dalej w tym naszym polskim bagienku wytykania błędów i formułowania oskarżeń. Wszyscy widzieli jakie są mankamenty naszej gry i to sobie z trenerem wyjaśniliśmy. Podchodzę do tego tak, że dostrzegłem potrzebę zmiany głównego trenera, widząc w tym jednocześnie szansę na rozwój drużyny i realizację naszych celów. Tym samym, doszło do zmiany fundamentalnej – powrotu do koncepcji managera zagranicznego, z dużym doświadczeniem i jednocześnie nowoczesnym podejściem do procesu treningowego i do prowadzenia meczów. Co do wyboru graczy, to trener Kożan w rozmowie z panem dość szczegółowo opowiedział jak wyglądał proces budowy składu. Mogę go tylko streścić w jednym sformułowaniu: opinie i propozycje trenerowi przekazuje cały sztab ludzi, a to trener ostatecznie wybiera zawodników.
Po kontuzji Mate Vucicia trener Grzegorz Kożan sygnalizował potrzebę wzmocnienia pozycji podkoszowej. Do dzisiaj taki zawodnik nie pojawił się we Włocławku. Dlaczego? Czy to też finalnie nie zaważyło o tym, że Grzegorz Kożan nie utrzymał stanowiska, mimo że miał sporo pieniędzy do wydania na tę pozycję?
Mogę tylko potwierdzić, że trener otrzymał wszystkie narzędzia do dokonania korekt w składzie i brak decyzji z jego strony był okolicznością, którą w ostatnich dniach brałem pod uwagę przy ocenie jego pracy.
Kiedy w pana głowie pojawiła się myśl, że Grzegorza Kożana należy zmienić?
Nie jest istotny moment, ważne że to nie była decyzja podyktowana emocjami. Nawet jeśli już wcześniej widziałem mankamenty, to w pierwszej kolejności staraliśmy się nad nimi pracować wspólnie z trenerem. Nikomu bardziej niż mnie nie zależało na tym, żeby ta historia miała happy end i nikt bardziej niż ja nie odczuwa konsekwencji podjęcia decyzji o zakończeniu współpracy. To w końcu człowiek, z którym znam się i pracuję od lat. Wiem, że jest fachowy, profesjonalny, pracowity i oddany. Dlatego dążymy do tego, żeby dalej miał swoje miejsce w klubie, a nowy trener wie, że zarówno Grzegorz Kożan, jak i pozostali asystenci, to najlepsi fachowcy w kraju.
Czy prawdą jest, że rynek trenerski oglądaliście już od dłuższego czasu?
My nieustannie śledzimy to co się dzieje na rynku trenerskim i zawodniczym. To nie jest proces przerywany. Rynek śledzi się cały czas i robią to wszyscy trenerzy. W profesjonalnym sporcie skład nigdy nie jest zamknięty, choćbym uważał, że mamy najlepszych ludzi na świecie. Bo przecież zdarzają się choćby kontuzje. I trzeba być na to przygotowanym. Ale to nie oznacza, że co tydzień dzwonimy do agentów i pytamy, czy nie mają jakiegoś wolnego skrzydłowego, ballhandllera albo trenera. To byłoby destrukcyjne dla drużyny. Tak się nie robi.
Dlaczego wybór padł na Ronen Ginzburga?
Trener Ronen Ginzburg to uznany fachowiec, którego w środowisku dużej europejskiej koszykówki nikomu nie trzeba przedstawiać. Jego warsztat, styl i koncepcja były znane także i nam. Gdy pojawiła się szansa na jego zatrudnienie, musieliśmy właściwie pozyskać tylko wiedzę o tym jaki ma charakter, jakimi metodami dociera do zawodników, jaką ma osobowość. I tutaj muszę podziękować przede wszystkim Lubosowi Bartonowi, obecnemu trenerowi reprezentacji Czech, którego zdanie niezwykle sobie cenię i który ze względu na naszą znajomość, bardzo cierpliwie odbierał moje telefony i opowiadał o Ginzburgu. A to tylko jeden z kontaktów. Swoje uruchomili także Hubert Hejman i Filip Brylski, więc mieliśmy dokładny profil naszego nowego trenera, dzięki opiniom wielu osób z Europy. W kolejnych krokach musieliśmy sprawdzić się wzajemnie z trenerem, czy chcemy tej współpracy, a następnie pokonać rozbieżności, które naturalną koleją rzeczy pojawiły się w naszych rozmowach.
Czy prawdą jest, że był on numerem jeden na waszej liście? Czy wasza lista trenerów w tym momencie była atrakcyjniejsza pod kątem ewentualnych nazwisk niż w letnim off-season?
Tak, trener Ronen Ginzburg od początku był najbardziej pożądaną opcją, aczkolwiek nie jedyną. Byliśmy przygotowani na różne warianty i prowadziliśmy rozmowy z innymi kandydatami. Każdy z nich wytypowany był bardzo precyzyjnie i każdego traktowaliśmy bardzo poważnie. Choć nie ujawnię nazwisk, bo nie wiem czy sobie tego życzą, to z tego miejsca chciałbym im podziękować za poświęcony nam czas.
Czy prawdą jest, że pytał pan Bronisława Wawrzyńczuka o zdanie na temat Ronena Ginzburga? Czy jego udział w tej transakcji był duży?
Mam znakomity kontakt z Bronisławem, tak jak z wieloma innymi wartościowymi ludźmi, z którymi spotkałem się na zawodowej drodze. W kwestii Ronena Ginzburga bardzo nam pomógł, ale nie w ten sposób o który pan pyta. Inicjatywa zatrudnienia tego szkoleniowca wyszła z naszej strony i Wawrzyńczuk w ogóle w tym etapie nie uczestniczył. Za to gdy trener Ginzburg zbierał opinie o klubie, Bronek wykonał fantastyczną pracę wystawiając nam najlepszą opinię. Proszę uwierzyć, nie ma możliwości by trener z wysokiej europejskiej półki zdecydował się na pracę w miejscu, o którym nie będzie miał pozytywnych rekomendacji.
Dlaczego klub w najbliższych meczach będzie prowadził Grzegorz Kożan, a nie Marcin Woźniak?
Dlatego, że nie przekreślamy tego wszystkiego co do tej pory zrobił trener Grzegorz Kożan, o czym już wspominałem wcześniej. Nie jest to idealna sytuacja, wiem. Też wolałbym i oczekiwałem tego, że nowy szkoleniowiec przejmie drużynę od razu, ale okazało się to niemożliwe. Musieliśmy w tej kwestii pójść na ustępstwo, ale zaważył rozsądek – każdy inny trener także potrzebowałby tygodnia-dwóch na uporządkowanie swoich spraw i przybycie do Włocławka. Nikt nie trzyma deski trenerskiej w torbie podróżnej i nie czeka aż zadzwoni Anwil Włocławek. Takie są realia.

Czy w klubie zostaje Grzegorz Kożan? Jaką funkcję będzie sprawował?
Trener Kożan ma wsparcie i najlepsze rekomendacje naszego klubu, właścicieli i rady nadzorczej. Decyzja zależeć będzie od wspólnych ustaleń nowego szkoleniowca z trenerem Kożanem. Myślę, że w tej kwestii komunikat klubu pojawi się tuż po świętach.
Czy Ronen Ginzburg ma zgodę na ewentualne zmiany w składzie?
Trener Ginzburg ma przed sobą dużo pracy. Ustalenie nowej hierarchii w sztabie, kwestie związane z przyjazdem i przejęciem drużyny, poznanie charakterów zawodników i osobiste przekonanie się o ich możliwościach sportowych. Do tego dochodzi konieczność uzupełnienia czy też dokonania korekty w składzie. Trener już zabrał się za analizę rynku graczy, a że w koszykówce jest postacią świetnie znaną, to z marszu rozdzwonił się jego telefon. Na pewno będzie czas, żeby sam o tym opowiedział.
Jak pan zareagował na ostatnie gwizdy i okrzyki ze strony kibiców?
Tak jak widać – pracą nad poprawą tego, co ja mogę poprawić. Jestem od tego, żeby zgromadzić jak największy budżet i zapewnić dobre warunki do pracy. Chcę, żeby koszykarze dobrze czuli się we Włocławku i mieli wsparcie fanów. Dlatego proszę kibiców o pozytywny doping. I powiem coś od serca: nigdy nie byłem bliżej żadnej drużyny niż ta obecna. Zawsze starałem się trzymać dystans, bo uważam, że rolą prezesa jest utrzymywanie relacji wyłącznie zawodowych. A ci koszykarze mają w sobie coś wyjątkowego. Bardzo mi na nich zależy, bo wiem, że im także zależy na wynikach i na klubie. Mają świadomość błędów, nie wybielają się, chcą pracować. Ci bardziej doświadczeni chcą się dzielić umiejętnościami, a ci przed którymi kariera dopiero się otwiera, są gotowi na poświęcenie. To świetni ludzie, pomóżmy im.
Czy żałuje pan tego, że podał kwotę budżetu Anwilu na ten sezon? Czy później agenci to wykorzystywali podczas rozmów transferowych?
Nonsens. Agenci doskonale znają nasze możliwości finansowe, bo wiedzą jak wycenić zawodników, z którymi kontrakty podpisujemy na przestrzeni lat. Co więcej, jako spółka akcyjna, co roku publikujemy nasze wyniki finansowe więc nie są one żadną tajemnicą. Żałować mógłbym tylko tego, że dałem pożywkę złośliwcom, ale i tutaj dostrzegam pozytywy – przynajmniej wiemy, kogo boli to, że potrafimy skutecznie zabiegać o fundusze i to bez podnoszenia cen karnetów od trzech lat. I trzecia rzecz: nie byłem pierwszy, który otwarcie powiedział o budżecie i na pewno nie będę ostatni. Wiele klubów wykonuje świetną pracę gromadząc podobne i nawet wyższe budżety. To jeden z elementów konkurencji, która jest między nami i która rozwija ligę.