Play-off PLK. Arkadiusz Miłoszewski: Przerzucić nerwowość na Legię
– Zawsze lubiłem być w pozycji underdoga, zespołu, który goni „króliczka”. My w tym sezonie jesteśmy w pozycji, gdy musimy uciekać przed resztą. Teraz jest czas, by udowodnić, że nie przez przypadek znaleźliśmy się w tym miejscu – mówi Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin.
Za nami pierwsze spotkanie w serii: King Szczecin – Legia Warszawa. Co prawda goście ze stolicy prowadzili w tym meczu już nawet różnicą 14 punktów, ale ostatecznie zwycięsko z tego pojedynku wyszli szczecinianie (85:80), którzy prowadzą 1:0 w serii do trzech zwycięstw. Kluczowa dla losów meczu okazała się czwarta kwarta, którą gospodarze wygrali 23:10. Warszawianie w drugiej połowie trafili tylko jeden rzut z dystansu (do przerwy osiem takich rzutów).
– Wiedzieliśmy, że Legia jest na fali po wygraniu siedmiu meczów z rzędu. Warszawianie pokonali zespoły z czołówki, grając fajną koszykówkę, która mogła się podobać. Z jednej strony obawialiśmy się rywali, a z drugiej wiedzieliśmy, co jest kluczem do zwycięstwa. Kluczowa była obrona, a w pierwszej połowie jej praktycznie nie było. Trochę byliśmy zbyt nerwowi, nie trzymaliśmy dyscypliny mentalnej. Za szybko chcieliśmy przełamać się w ataku, a to nakręcało Legię jeszcze bardziej i budowało jej pewność siebie – mówił Arkadiusz Miłoszewski na konferencji prasowej.
– W ostatnich 15 minutach meczu zaczęliśmy znacznie mocniej pracować. Można powiedzieć, że Legia nie trafiła rzutów z otwartych pozycji, a to – moim zdaniem – wynikało ze zmęczenia i naszej nieustępliwości. Wierzyliśmy, że możemy wygrać, nawet przez moment nie zwątpiłem – podkreślił.
„Co pan powiedział zawodnikom w przerwie meczu? Co pan zmienił?” – zapytaliśmy trenera Kinga Szczecin.
Ten przyznał, że kluczową kwestią było przerzucenie nerwowości na stronę Legii. Ten element w trakcie pierwszej połowy mocno szwankował w szeregach Kinga Szczecin. Jednocześnie trener Miłoszewski dodał, że niektórzy gracze Legii nie zachowali się fair, bo po zakończeniu meczu nie przybili piątek rywalom.
– W przerwie wprowadziłem małe zmiany taktyczne. Powiedziałem zawodnikom, że za dużo czasu poświęcili sędziowaniu i rozmowom z rywalami. „Skupcie się na grze” – mówiłem. Najbardziej dotyczyło to Cuthbertsona, który jest energetycznym graczem, a jego nerwowość udzieliła się też innym. Powiedziałem: „przerzućmy” nerwowość na stronę przeciwnika, a będziemy kontrolować mecz. I to się udało. Widziałem nerwowość w szeregach Legii. Nawet po samym meczu. Niektórzy gracze nie chcieli podać ręki. No cóż. Tak czasami bywa. Mentalnie przerzuciliśmy ten mecz – zaznaczył.
– Był to mecz walki, nieczystych i indywidualnych pojedynków, ale tak będzie wyglądała ta seria. Ten mecz nic nie znaczy w kontekście awansu do półfinału – dodał po chwili.
Po stronie Legii świetne dysponowany był Aric Holman, który zdobył 19 punktów. Amerykanin trafił 7 z 10 rzutów z gry. Łukasz Wiśniewski w rozmowie z serwisem „Z Krainy NBA” podkreślił, że to właśnie Holman może być x-factorem tej serii. „Jak King będzie chciał go powstrzymać?” – zapytaliśmy Miłoszewskiego.
– Zobaczymy, co możemy zrobić, by nieco uprzykrzyć mu życie i nie pozwolić na takie popisy. W pierwszej połowie był praktycznie nie do zatrzymania – wyjaśnił.
Drugi mecz w tej serii już w sobotę. Początek o 18:00.