Phoenix Suns nie dogadali się z Aytonem
Wczoraj upływał ostateczny termin przedłużania kontraktów debiutanckich graczy z draftu 2018. Pomimo trwających do samego końca negocjacji, pierwszy wybór tego naboru, DeAndre Ayton nie dogadał się z Phoenix Suns w sprawie nowej umowy.
Informacje o trudnym przebiegu rozmów docierały do nas już od jakiegoś czasu. Ayton wyraźnie zasygnalizował władzom klubu, że oczekuje maksymalnego przedłużenia kontraktu, podobnego do tych, jakie otrzymali jego koledzy wybrani po nim, jak Doncic, Young, Gilgeous-Alexander, czy nawet Porter Jr. Suns widzieli to nieco inaczej. Jak poinformował Adrian Wojnarowski, w Arizonie nie mieli problemu z maksymalną stawką, lecz kością niezgody pozostawał czas trwania nowego zobowiązania. Podczas gdy Ayton chciał pełnego pięcioletniego kontraktu, Słońca skłaniały się raczej ku 4, lub nawet trzyletniej umowie, chociaż nigdy oficjalnie nie przedstawiły właśnie takiej oferty.
Różnica zdań była więc zbyt duża do pogodzenia, przez co latem przyszłego roku, Ayton zostanie zastrzeżonym wolnym agentem. Jakie będą tego konsekwencje?
Przede wszystkim, sam DeAndre stratny finansowo na pewno na tym nie będzie. Były pierwszy pick w drafcie, młody i utalentowany, który pokazał, że potrafi być ważną częścią zespołu walczącego o tytuł. Tacy zawodnicy zwykle dostają wielkie pieniądze i przyszłego lata znajdzie się ktoś, kto zaoferuje mu maksymalny kontrakt. Główne pytanie brzmi, czy wtedy Suns wyrównają tę ofertę?
Zwykle w podobnych wypadkach tak się właśnie dzieje. Rzadko kiedy zespoły rezygnują całkiem za darmo z tak utalentowanych zawodników, szczególnie jeśli w drużynie nie pojawił się potencjalny następca. Jednak właściciel Phoenix, Robert Sarver nie słynie z hojności i nie można wykluczyć, iż w tym przypadku również nie zdecyduje się zapłacić. Tym bardziej, że wysokie i wieloletnie umowy mają już Devin Booker, Chris Paul i Mikal Bridges.
Czy ta sytuacja odbije się na dyspozycji DeAndre Aytona i Phoenix w nowym sezonie?