Petar Rakicević: Czekam na reakcję klubu. Serb przedstawia swoją sytuację w Zastalu
– Trener powiedział mi, że już na mnie nie liczy. Mam kontrakt do końca sezonu i na razie czekam na konkretną reakcję ze strony Zastalu. Do tej pory nie otrzymałem żadnych informacji ani propozycji. Nadal wywiązuję się ze wszystkich swoich zobowiązań na rzecz klubu – mówi Petar Rakicević, gracz Zastalu Zielona Góra.
W piątek informowaliśmy o tym, że Petar Rakicević będzie jednym z dwóch zawodników, którzy w najbliższym czasie pożegnają się z Zastalem Zielona Góra. Nazwisko drugiego gracza jest na razie owiane tajemnicą. Wiemy, że klub w trakcie przerwy reprezentacyjnej dokona dwóch transferów.
Serb Rakicević – mimo ważnego kontraktu – nie zdołał jeszcze zadebiutować w barwach zespołu z Zielonej Góry. Serb miał problemy ze zdrowiem (kolano) i nie był w stanie grać i trenować na 100 procent swoich możliwości po rozegraniu sparingu. Na początku listopada wyjechał do Serbii, by tam poddać się innej metodzie leczenia (podobny sposób leczenia miał w zeszłym sezonie Stefan Djordjević). Po powrocie nie wrócił do składu.
Klub nie zabrał jak na razie oficjalnego stanowiska w jego sprawie. Nam udało się porozmawiać z Serbem, który przedstawił swoją wersję wydarzeń.
Rakicevicia zapytaliśmy o trzy kwestie:
– obecna sytuacja i ewentualne rozmowy na temat zakończenia współpracy
– forma fizyczna przed przyjazdem do Zielonej Góry
– wizyta w Serbii i metody niekonwencjonalne w leczeniu
-
Tak
-
Nie
-
Tak14 głosów
-
Nie42 głosów
Wypowiedź Petara Rakicevicia, zawodnika, którego nadal obowiązuje kontrakt z Zastalem Zielona Góra:
Trudno mi znaleźć odpowiednia słowa, by dokładnie opisać, jak wygląda moja obecna sytuacja w Zastalu Zielona Góra. Trener powiedział mi jedynie, że już na mnie nie liczy. Mam kontrakt do końca sezonu i na razie czekam na konkretną reakcję ze strony klubu. Do tej pory nie otrzymałem żadnych informacji ani ofert z klubu i nadal wywiązuję się ze wszystkich swoich zobowiązań, tak jak od pierwszego dnia. Dlatego na tym etapie nie mogę wiele powiedzieć na ten temat, ponieważ… nic się nie dzieje.
Kiedy ludzie pytają mnie, dlaczego nie zagrałem jeszcze w Zastalu, wyjaśnienie jest bardzo proste. Po przyjeździe do Zielonej Góry, jak każdy inny zawodnik, przeszedłem wymagane badania lekarskie. Zacząłem trenować, zagrałem kilka minut w meczu sparingu, kontynuowałem treningi i po kilku dniach zacząłem mieć problemy z kolanem. Od tego momentu skupiałem się na powrocie do optymalnej formy i do zdrowia. Współpracowałem z klubowym personelem medycznym, otrzymywałem przepisane terapie i wykonywałem wszystkie polecenia lekarzy i samego klubu. Niestety, żadne z zabiegów nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Początkowo wydawało się, że wszystko się poprawia, ale potem kolano znowu zaczęło puchnąć.

W końcu poprosiłem trenera o pozwolenie na wyjazd do Belgradu i tam spróbowałem rozwiązać problem. To wywołało wielką „aferę” w Zielonej Górze. W momencie, gdy już byłem w Belgradzie, trener powiedział na konferencji prasowej, że trafiłem do osoby, która pracuje w jakiś niekonwencjonalny sposób. Nie wspomniał nawet, że ta osoba jest lekarzem, przez co ludzie zaczęli się ze mnie naśmiewać, jakbym trafił do kogoś, kto nie jest lekarzem i robi wszystko po swojemu. Nie działo się tak tylko w mediach społecznościowych – nawet w audycji radiowej w Zielonej Górze ludzie naśmiewali się ze mnie, mówiąc rzeczy, które nie były prawdą, mimo że nie mieli pojęcia o sporcie ani o tym, przez co tak naprawdę przechodzę. A wszystko to działo się w momencie, gdy już wróciłem do treningów.
Diagnoza, którą otrzymałem w Belgradzie, różniła się od tej, którą otrzymałem w Polsce, ale dzięki leczeniu, jakie tam otrzymałem, wróciłem do Polski po siedmiu dniach i w ciągu jednego lub dwóch dni wróciłem do pełnego treningu z drużyną. Od tego momentu moje kolano ani razu nie spuchło.
Od powrotu z Belgradu byłem całkowicie do dyspozycji drużyny i trenera, którzy decydowali o moim statusie i czasie gry. W międzyczasie, podczas kilku rozmów z trenerem, powiedział mi, że nawet nie jestem zarejestrowany do gry w rozgrywkach PLK. Nie mogłem tego zrozumieć, ponieważ zgodnie z moim kontraktem powinienem być zarejestrowany i mieć możliwość gry. Minęło już dziesięć dni, odkąd trenuję na pełnych obrotach bez żadnych objawów ani problemów z kolanem, ale nie dostałem szansy na grę. Właściwie straciłem nawet możliwość trenowania z drużyną, teraz trenuję indywidualnie.
Dlaczego nie gram? To nie jest pytanie do mnie. To pytanie do trenera i klubu. Pojawiały się głosy, że nie byłem przygotowany fizycznie, ale realistycznie rzecz biorąc, po miesiącu leczenia kolana i wszystkim, przez co przeszedłem, oczywiście nie byłem od razu w idealnej formie. Ważna prawda jest taka, że z moim kolanem jest teraz wszystko w porządku, nie puchnie pod żadnym obciążeniem i jestem w pełni gotowy do gry w koszykówkę.
Chciałbym też odnieść się do kwestii mojego przyjazdu do Zielonej Góry i formy fizycznej, bo słyszałem głosy, że byłem nieprzygotowany. Tak jak każdy inny zawodowy koszykarz, po zakończeniu sezonu kontynuuję treningi indywidualne. Oczywiście – przyjeżdżając do klubu – nigdy nie będę w idealnej formie i zakładam, że inni zawodnicy, kiedy przyjechali tu na pierwsze treningi, też nie byli w idealnej formie. Trenowałem w Belgradzie i czekałem na kontrakt. Otrzymałem ofertę od Zastalu, podpisałem umowę i byłem gotowy polecieć do Polski dosłownie tego samego dnia.
Jednak z nieznanych mi przyczyn mój przyjazd opóźnił się o 9 dni z powodu pewnych kwestii technicznych – mieszkania, logistyki itd. Nie miałem na to wpływu, ale mogę powiedzieć, że przez te 9 dni miałem trudności z utrzymaniem planu treningowego, ponieważ musiałem się spakować i przygotować do przeprowadzki. Oczywiście nie mogłem trenować z taką intensywnością jak wcześniej.
Szczerze mówiąc, po podpisaniu kontraktu siedziałem i czekałem każdego dnia na zielone światło, żeby wyjechać do Polski, dołączyć do drużyny i mieć szansę na odpowiednie przygotowanie. Niestety, proces ten przedłużył się o prawie dwa tygodnie – nie wiem dlaczego i nie chcę tego komentować.