Oceniamy Offseason NBA: Atlantic Division
Sezon zaczyna się już za niespełna miesiąc, dacie wiarę? Czas przejść więc do jakichś zapowiedzi tego, co nas czeka. Najpierw jednak podsumujmy ruchy, których dokonały poszczególne zespoły w trakcie wciąż trwającego jeszcze, jednak dobiegającego końca offseason. Dywizja po dywizji sprawdźmy, jakie zmiany kadrowe poczyniła każda z ekip.
Boston Celtics
Przyszli: Dennis Schroeder (PG/SG), Josh Richardson (SG), Al Horford (C), Enes Kanter (C), Juancho Hernangomez (PF/C), Bruno Fernando (C/PF)
Odeszli: Kemba Walker (PG), Evan Fournier (SG), Tristan Thompson (C), Carsen Edwards (PG), Luke Kornett (C), Semi Ojeleye (PF/SF), Tremont Waters (PG), Tacko Fall (C)
Brad Stevens dość odważnie wszedł w nowe buty i jako świeżo upieczony generalny manager (co warto nadmienić, bez żadnego doświadczenia na funkcjach zarządczych) dokonał kilku ruchów. Przede wszystkim Pozwolił odejść duetowi Kemba/Fournier – ten backcourt grający razem to przepis na defensywne kłopoty – teraz jest to kłopot trenera Toma Thibodeau. Richardson, ale w sporej mierze też Schroeder, są wyraźnym sygnałem, że Stevens chce wzmocnić pierwszą linię defensywy. Czy to lepsi gracze, biorąc pod uwagę sumę talentów? Raczej nie – są jednak znacznie tańsi i defensywnym profilem lepiej uzupełniają trzon zespołu, w którym ma kto zdobywać punkty.
Pod koszem też dokonano rewolucji. Tristan Thompson się nie sprawdził, a Luke Kornett okazał się tylko chwilową zapchajdziurą. Wraca Al Horford, który przesiedział na ławce prawie cały sezon w OKC. Rodzi się oczywiście pytanie, jak będzie wyglądał 35-latek, który nigdy nie imponował atletyzmem, po roku przerwy. Gdyby zarabiał małe pieniądze, zawsze można byłoby bez żalu przesunąć go na ławkę. Ten zarobi jednak 27 milionów, więc jest ryzyko. Wraca też Enes Kanter, który posłuży jako ofensywna opcja z ławki.
Do zrobienia: Ostatecznie Celtics nie poprawili się na papierze wyraźnie – oczywiście, Kemba, Tristan Thompson i Evan Fournier nie wypalili na miarę swoich możliwości, ale ich zastępcy to nie jest żadna nadwyżka. Mogą nią być, jeśli wszyscy będą w optymalnej formie, a nowy trener Ime Udoka da radę to dobrze poukładać. Jeśli czegoś brakuje, to trochę rzutu z dystansu, który mimo wszystko oferowali Kemba i Fournier, a który jest słabszy u duetu Schroeder-Richardson. No i nowy zestaw podkoszowy dalej nie gwarantuje zespołowi dobrej obrony obręczy, która bywała w ostatnich sezonach bolączką.
Ocena: 3
Przemodelowano trochę skład, co może ułatwić nowemu trenerowi zadanie, ale przemodelowanie nie jest jednoznaczne z poprawą. Ocena byłaby lepsza, gdyby te ruchy wiązały się także z oszczędnością – ale wcale tak nie jest.
Brooklyn Nets
Przyszli: Patty Mills (PG/SG), Jevon Carter (PG), James Johnson (PF/C), Cameron Thomas (PG), Paul Millsap (C/PF), LaMarcus Aldridge (C/PF), Sekou Doumbouya (C), DeAndre’ Bembry (PF), Day’Ron Sharpe (PF), Kessler Edwards (SF), Marcus Zegarowski (PG), RaiQuan Grey (PF)
Odeszli: DeAndre Jordan (C), Landry Shamet (SG/PG), Spencer Dinwiddie (PG/SG), Jeff Green (PF), Chris Chiozza (PG)
Jak na skład, który zawiera trzy wysoko opłacane super-gwiazdy, zabierające większość miejsca w salary cap, poczyniono na Brooklynie całkiem szeroko zakrojone ruchy. Koniec końców zawsze będzie to tylko (lub aż) dodawanie zadaniowców do Irvinga, Hardena i Duranta. Kiedy jednak spojrzy się na skład na nadchodzący sezon, widać bardziej doświadczoną i przede wszystkim głębszą rotację niż przed rokiem.
Udało się nie stracić dużo. Landry Shamet to zawodnik grający na piłce – właściwie minus, kiedy już ma się w składzie trzy gwiazdy do gry na piłce. Jego umiejętności strzeleckie zostały zamienione na Jevona Cartera, który według wyliczeń Cleaning Grall, był w zeszłym sezonie w 8% najlepszych obrońców na pozycji SG w całej lidze. Trudno to zweryfikować, ale to zawsze jakaś nadwyżka w obronie. Strata Jeffa Greena nie powinna boleć, bo i tak nie grał. Zaawansowane statystyki sugerują, że Jeff Green i tak był minusowym graczem. Mimo wszystko jednak, taki wszechstronny, duży zawodnik na pozycje 3-4 jest przydatny w rotacji. James Johnson w jego miejsce może wcale nie być dużą obniżką – defensywnie to z kolei następna nadwyżka. Poza tym dodano Patty’ego Millsa, który jest niedocenianym strzelcem z dystansu, oraz masę młodzików, z których część siłą rzeczy przebije się do rotacji. Jak na tak ograniczone pole manewru, całkiem niezłe ruchy.
Odszedł też DeAndre Jordan. Zazwyczaj chcący odejść zawodnik traktowany jest jako efekt błędów popełnionych przez zarząd. Tym razem jednak możemy potraktować sytuację inaczej – Nets byli w pewnym stopniu zakładnikami tego, że Jordan to dobry kolega Duranta i Irvinga. Teraz Nicolas Claxton powinien w końcu dostać miejsce w pierwszym składzie i wysokie minuty. Szukałbym tutaj czarnego konia do nagrody MIP. Nie jest on jednak osamotniony w grze pod koszem. Sekou Doumbouya, Paul Millsap i wracający do grania LaMarcus Aldridge dają trenerowi spore pole manewru w ustawieniach podkoszowych, choć żaden z nich na dobrą sprawę nie jest centrem skrojonym pod dzisiejsze granie.
Do zrobienia: Trudno oczekiwać od Nets więcej. Czwartej gwiazdy już nie dodadzą. Zadaniowcy, których sprowadzili, to nie tylko solidni, doświadczeni zawodnicy, ale też tacy, którzy co do zasady pasują do koszykówki, jaką grają Nets.
Ocena: 5-
Jest to ocena mocno względna – zespół będący w innej sytuacji, zostałby za takie ruchy oceniony inaczej. Nets nie mieli zbyt wiele możliwości, by dokonać większych zmian, a te, których dokonali, są bardzo sensowne.
New York Knicks
Przyszli: Evan Fournier (SG), Kemba Walker (PG), Luca Vildoza (PG), Dwyane Bacon (SG/SF), Quentin Grimes (SG), Rokas Jokubaitis (PG), Miles, McBride (PG), Jericho Sims (PF)
Odeszli: Reggie Bullock (SG), Elfrid Payton (PG), Frank Ntilikina (PG/SG), Norvel Pelle (C), Theo Pinson (SG/SF)
Trudno jednoznacznie ocenić offseason Knicks. Z jednej strony, kierunek obrany przez nich jest zrozumiały. Miniony sezon był najlepszym od wielu, wielu lat dla nowojorskiej organizacji, więc siłą rzeczy priorytetem było zachowanie trzonu zespołu, by powtórzyć wynik i ustabilizować się w pozycji playoffowego zespołu. Rzeczywiście, nie stracono wiele – najboleśniejsze jest oczywiście odejście Reggiego Bullocka, który bardzo dobrze dogadywał się na boisku z Juliusem Randle. Skupiono się raczej na zatrzymaniu już posiadanych zasobów ludzkich. Udało się zachować Derricka Rose’a, Nerlensa Noela, czy Taja Gibsona. Wydano na to jednak zdecydowanie za dużo pieniędzy. Nie jest to wielki problem teraz – władze Knicks, czyli wciąż dobrze zarabiającego klubu NBA – gotowe będą płacić podatek od luksusu. Są to jedna umowy na kilka lat, które mogą klub ograniczać przy wykonywaniu kolejnego kroku do przodu.
Zdecydowanie na plus trzeba ocenić przejęcie Kemby Walkera za śmieszne w skali NBA pieniądze (reminder – wciąż chodzi o miliony dolarów – szalone). Oczywiście – to nie ten sam Kemba, co kilka lat temu w Hornets. Nie może być już liderem zespołu – nawet takiego na granicy wejścia do Playoffów. Nie pozwalają mu na to już nie tylko warunki fizyczne, ale warunki fizyczne w połączeniu ze zdrowiem. Kiedy mierzący 183 centymetry zawodnik bazujący na dynamice, przekracza trzydziestkę i coraz częściej walczy z urazami kolan, jego boiskowa wartośc spada. Nie spada jednak do zera – Kemba to wciąż gwarant tych blisko 20 punktów na mecz, zawodnik do przekozłowania piłki, dodatkowy spacing na obwodzie. No i nazwisko, które marketingowo zwróci te 8 milionów za rok w sprzedanych koszulkach i biletach, z nawiązką.
Do zrobienia: To, na czym powinno zależeć Knicks, to utrzymanie klubu na poziomie playoffowej ekipy na kolejny rok, dwa – tak, żeby ten awans do fazy pucharowej z minionego sezonu nie okazał się pozytywnym zaskoczeniem, a stałym trendem, na którym można budować dalsze postępy. Oczywiście – same Playoffy pokazały, że Knicks przydałyby się wzmocnienia. Julius Randle jako lider w serii z Hawks nie dźwignął w pełni presji, starszawi Derrick Rose i Taj Gibson nie dawali odpowiedniej jakości po obu stronach parkietu, a duża część potencjalnie bardzo ważnych zawodników zdobywa dopiero doświadczenie. Wszystko koniec końców rozbija się o to, że jeśli nowojorska ekipa potrzebuje czegokolwiek, to więcej koszykarskiej jakości w ogóle. Może w postaci gwiazdy do grania razem z Juliusem Randle, a może w postaci grupy bardzo dobrych zadaniowców. Dodanie strzelb takich jak Kemba i Fournier to może być krok w którąś stronę.
Ocena: 3-
Kemba Walker i Evan Fournier to nadwyżka w talencie, ale w połączeniu z odejściem Paytona i Ntilikiny odbiera zespołowi jego największy atut z zeszłego sezonu – możliwości defensywne. Do tego ograniczono finansową płynność na kolejne kilka lat, co utrudni kolejne kroki w rozwoju.
Philadelphia 76ers
Przyszli: Andre Drummond (C), Georges Niang (PF), Jaden Springer (SG), Filip Petrusev (C/PF), Charles Bassey (C)
Odeszli: Dwight Howard (C), George Hill (PG), Anthony Tolliver (PF/C)
Co tu dużo mówić – nie mamy pojęcia, w jakim składzie Sixers rozpoczną sezon. Można to oczywiście w mniejszym stopniu powiedzieć o każdej z ekip – w końcu cały czas, aż do trade deadline, istnieje możliwość przeprowadzania transferów. Sytuacja Sixers jest jednak o tyle specyficzna, że ich drugi najlepszy zawodnik, Ben Simmons, bezpośrednio zakomunikował, że nie pojawi się na obozie przygotowawczym. Ba, nie zamierza on już nigdy zakładać koszulki Sixers. Albo więc zespół rozpocznie sezon w obecnym kształcie, tylko bez siedzącego w domu Bena Simmonsa, albo uda się przeprowadzić jeszcze jakąś wymianę. Taka z udziałem Bena Simmonsa siłą rzeczy byłaby absolutnie kluczowa dla klubu. Teraz możemy jedynie ocenić te ruchy, które zostały poczynione.
Nie wydarzyło się w Filadelfii zbyt dużo w te wakacje. Zespół stracił rezerwowego centra, Dwighta Howarda, zastępując go innym rezerwowym centrem, Andre Drummondem. Na tym etapie karier obu zawodników, trzeba uznać, że jest to jednak wzmocnienie. Bez względu na długą i pełną spięć historię Drummonda z liderem jego nowej ekipy, Joelem Embiidem.
Na papierze strata Georga Hilla i niepozyskanie żadnego rozgrywającego w zamian wygląda jak osłabienie, ale pamiętajmy, że Hill zagrał dal Sixers tylko 16 meczów (i jeszcze 12 w Playoffach). Można było jednak liczyć na jakieś wzmocnienie na tej pozycji, bo zawodników do kozłowania piłki w ataku pozycyjnym brakuje. Klasycznego rozgrywającego w składzie właściwie nie ma – zwłaszcza przy braku Bena Simmonsa (nominalnie grającego na jedynce) może być to kłopot. Tyrese Maxey sporą część minut spędzał w debiutanckim sezonie na jedynce, ale jest on raczej punktującym guardem. Wybrany w tegorocznym naborze Jaden Springer chyba jeszcze nie może prowadzić ofensywy w liczącym się w NBA zespole.
Do zrobienia: No jest taki jeden zawodnik, którego warto byłoby jeszcze przetransferować. Jeśli Sixers mają jeszcze przywilej szukania w zamian kogoś, kto im odpowiada, to powinni szukać rozgrywającego do pierwszego składu. Wrzucenie na parkiet Embiida i otoczenie go czterema strzelcami jest jakimś pomysłem, ale na pewno nie na 48 minut meczu. Bez Simmonsa ofensywa Philly zwolni, więc tym bardziej potrzebny jest tu pewny playmaker.
Ocena: 2
Niestety, ocenie musi podlegać fakt, że zarząd nie pozbył się w porę zgniłego jaja, tylko pozwolił mu gnić we własnej lodówce, aż zapach zrobił się na tyle intensywny, że wyniesienie go niepostrzeżenie jest już po prostu niemożliwe. Na dobrą sprawę fakt, że w ogóle doszło do konfliktu zawodnika z klubem, można zrzucić po części na karb złego zarządzania, braku umiejętności interpersonalnych. Różnie można grę i mental Bena Simmonsa oceniać, ale to ważny zawodnik, który zraził się do klubu i którego nie da się już korzystnie wymienić. Poza tym całym zamieszaniem, nie poczyniono większych ruchów. Dodanie Drummonda i Nianga to są jakieś tam plusiki, ale to niestety kosmetyka.
Toronto Raptos
Przyszli: Goran Dragic (PG), Scottie Barnes (PF/SF), Precious Achiuwa (C), Svi Mykhailiuk (SG/SF), Isaac Bonga (PF/SF), Sam Dekker (SF/PF), Dalano Banton (SF), David Johnson (SG), Justin Champagnie (PF), Ish Wainright (SG/SF)
Odeszli: Kyle Lowry (PG), Aron Baynes (C), Deandre’ Bembry (SF/SG), Rodney Hood (SG/SF)
Od razu pojawia się – jak w przypadku Sixers – gwiazdka. Istnieje bardzo duża szansa, że pozyskany z Miami Heat Goran Dragic, nie rozpocznie sezonu jako zawodnik Raptors. W teorii jego pozyskanie jest bardzo sensownym ruchem – pod nieobecność Kyle’a Lowry’ego, Dragic jako wszechstronny, potrafiący prowadzić grę zawodnik, byłby dobrym zmiennikiem VanVleeta na pozycji rozgrywającego. Jego komentarze wygłoszone w słoweńskich mediach na krótko po transferze, sugerują jednak, że nie jest to jego wymarzone miejsce do gry w koszykówkę:
„Toronto nie było moim wymarzonym kierunkiem. Mam wyższe ambicje.”
– Goran Dragic
Od tamtego czasu panuje powszechne przekonanie, że zarówno zawodnik, jak i organizacja Raptors, pracować będą nad wykupieniem umowy Dragicia. Do tej pory jednak cisza w tym temacie.
Nie jednak wokół Dragicia kręci się tegoroczne offseason Raptors. Po ponad roku przerwy wrócą oni na swoją halę w Kanadzie (w poprzednim sezonie grali w Tampie na Florydzie) i także sportowo wiązać będzie się to z nowym otwarcie. W zespole jest teraz wielu młodych zawodników, z których duża część, można powiedzieć… Pasuje do siebie profilem koszykarskim. OG Anunoby, Scottie Barnes, Yuta Watanabe, Precious Achiuwa, Isaac Bonga – to wszystko są duzi, silni obrońcy. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli Raptors w przyszłym sezonie będą sprawcami największej liczby meczów, w których nie przekroczona zostanie bariera 200 punktów. Oczywiście zaglądajcie na bieżąco do naszej zakładki z typami na mecze, będzie ciekawie.
To, że Nick Nurse będzie w stanie dobrze defensywnie poustawiać ten zastęp młodych, silnych zawodników, nie ulega chyba wątpliwości. Szkoda, że nie dodano wielu zawodników, którzy mogliby stanowić wzmocnienie ofensywne, a zwłaszcza zagrożenie zza łuku. Takim zawodnikiem jest dodany ostatnio Svi Mykhailiuk, ale na tym się kończy. Razem z Fredem VanVleetem i Gary Trentem Jr. będzie musiał on stanowić o sile rażenia na obwodzie. Większy kłopot strzelecki będzie na pozycjach 3-5. O ile OG Anunoby regularnie poprawia swój rzut i w ostatnim sezonie trafiał już prawie 40%, o tyle Barnes, Bonga, czy nawet Siakam, nie gwarantują stabilnej formy rzutowej.
Do zrobienia: O ile skład jest ciekawy, młody i dość ekscytujący, to brakuje mu zbilansowania. Na skrzydłach i pod koszem jest sporo siły, dynamiki i defensywnego zacięcia, ale brakuje ofensywnych opcji. Na obwodzie z kolei mamy sytuację zupełnie odwrotną – nie trzeba chyba martwić się o to, czy duet VanVleet-Trent Jr. będą w stanie zdobywać punkty – można mieć jednak wątpliwości, czy duet ten zapewni sensowną obronę. Warto byłoby więc trochę zamieszać w proporcjach – być może uda się jeszcze pozyskać przydatnych zadaniowców przy ewentualnym oddaniu Gorana Dragicia. Może jednak wcale nie jest to tak ważne, a celem klubu z Kanady będzie głównie ogrywanie ze sobą młodych graczy.
Ocena: 3+
To nie był offseason, w którym Raptors szukali wzmocnień na powrót do Playoffów. Szukali jak najlepszej opcji na oddanie Kyle’a Lowry’ego i sposobów na odmłodzenie składu – uczynienie go bardziej przyszłościowym. Transfer Lowry’ego dało się pewnie rozegrać lepiej – zwłaszcza, że pozyskany w zamian Dragic nie chce grać w Kanadzie. Co do zasady jednak, mamy teraz w Raptors młody skład, który ma szansę się rozwinąć. Choć nie idealnie, to jednak zadanie zostało wykonane.