Nieudane starcie Hardena z Giannisem, Heat zastrzegli numer Bosha

Nieudane starcie Hardena z Giannisem, Heat zastrzegli numer Bosha

Miniona noc przyniosła aż 10 spotkań, ale najważniejsze wydawało się starcie potencjalnych MVP – Jamesa Hardena i Giannisa Anteteokounmpo. Co wynikło z ich bezpośredniego pojedynku?


Spurs (43-32) – Hornets (35-39) – 116:125 (OT)
Celtics (44-31) – Cavs (19-56) – 116:106
Magic (37-38) – Heat (36-38) – 104:99
Bulls (21-54) – Raptors (52-23) – 103:112
Rockets (47-28) – Bucks (56-19) – 94:108
Clippers (45-30) – Wolves (33-41) – 122:111
Hawks (27-48) – Pelicans (31-45) – 130:120
Kings (37-37) – Mavs (29-45) – 125:121
Pistons (37-37) – Nuggets (50-23) – 92:95
Wizards (30-45) – Lakers (33-41) – 106:124


Nagroda MVP za sezon regularny 2018/19 z dużym prawdopodobieństwem trafi do kogoś z dwójki Giannis Antetokounmpo – James Harden. Ich wzajemne starcie na tym etapie sezonu wydawało się więc idealną okazją do przyjrzenia się sytuacji i ewentualnego rozstrzygnięcia. Panowie jednak wcale w dyskusji nie pomogli – koniec końców w meczu Bucks z Rockets żaden z nich nie zaprezentował się z jakiejś bardzo dobrej strony. Koniec końców mecz wygrały Koziołki z Milwaukee, które zdominowały drugą połowę spotkania. Gwiazdą nie był jednak Giannis, tylko jego kolega Eric Bledsoe. Rozgrywający zdobył 32 punkty i 7 asyst, z czego połowę zanotował w decydującej o końcowym triumfie trzeciej kwarcie.

Giannis zdobył 19 punktów, 14 zbiórek i 4 asysty, tracąc przy okazji piłkę aż 5 razy. James Harden natomiast uzbierał 23 punkty, 10 zbiórek i 7 asyst, co wydaje się dobra linijką. Należy uwzględnić też jednak skuteczność, która zatrzymała się na 9/26 z gry i zaledwie 1/9 za trzy. Należy docenić to, jak dużą rolę w tej słabej skuteczności miała obrona Milwaukee, która bardzo przyłożyła się do starcia z Brodą.

źródło:YouTube/House of Highlights

Jeśli chodzi o graczy drugiego planu, to kompletnie zawiódł PJ Tucker, który w całym meczu trafił 1/9 rzutów z gry, w tym 1/8 za trzy. Tylko trochę lepszy był Khris Middleton, który trafił 1/8 za trzy, ale trafił też kilka rzutów za dwa. Końcowa skuteczność 6/23 wciąż jednak nie robi dobrego wrażenia. Rockets mogli liczyć na CP#3, który zdobył 19 punktów, 9 zbiórek i 4 asysty, a Bucks skorzystali na obecności Pata Connaughtona, który wszedł na boisko by trafić 4/5 rzutów z dystansu i dodać do końcowego wyniku 14 punktów, oraz zapisać się jako gracz z najwyższym wskaźnikiem plus/minus, wynoszącym +15.

To nietypowe, ale Bucks pokonali Rockets między innymi dzięki lepszej skuteczności rzutów z dystansu (41% – 31%) – niech to świadczy najlepiej o metamorfozie tej ekipy względem ubiegłego sezonu. Co więcej, doszło do sporej dominacji pod koszami – Milwaukee wygrało pojedynek w zbiórkach 60:46, ale tego akurat można się było spodziewać. To, czym Bucks mogą wygrywać mecze, to zaangażowanie w obronie i pomysł na to, jak tę obronę skutecznie egzekwować. Ten mecz był idealnym na to przykładem. Choć akurat ta jedna akcja mogłaby temu przeczyć:


Mecz Nuggets z Pistons okazał się prawdziwą sinusoidą emocjonalną. O tyle ciekawe, że Nuggets prowadzili przez 99% spotkania, przez większość czasu też dosyć wysoką różnicą punktową. Pierwszą kwartę koszykarze z Denver wygrali stosunkiem aż 27:9, czym – wydawało się – już na starcie zamknęli mecz. Drugą kwartę wygrali 39:30 i w przerwie prowadzili już różnicą 27 punktów. W kolejnej części spotkania role się jednak odwróciły. Nuggets przestali trafiać do kosza, a zaczęli trafiać koszykarze Pistons – do czwartej kwarty przystąpili ze stratą prawie 20 punktów, którą zredukowali niemalże do zera. Ostatnia część spotkania padła łupem Tłoków i do samego końca wydawało się, że jakimś cudem mogą jeszcze urwać zwycięstwo. Na minutę przed końcem doszło do sekwencji akcji, w której kosz za kosz ważył się wynik, balansujący na krawędzi jednego i dwóch posiadań różnicy. Na 11 sekund przed końcem Reggie Jackson trafił trójkę na 92:93, przybliżając Pistons na jeden punkt do Nuggets. W następnej akcji Andre Drummond zmuszony był faulować (wykorzystując limit fauli i schodząc z boiska) i na jego nieszczęście, Jamal Murray trafił oba wolne. Ostatnia akcja należała do Tłoków, jednak Blake Griffin nie trafił trójki na remis na sekundę przed końcem spotkania.

Nuggets do sukcesu poprowadził przede wszystkim Jamal Murray, który nie tylko trafił kluczowe rzuty wolne w końcówce, ale w całym meczu uzbierał 33 punkty i 5 asyst. W sukurs poszedł mu Nikola Jokic, który dodał 23 punkty i 15 zbiórek, jednak przy okazji spudłował też wszystkie 5 rzutów za trzy jakie oddał w meczu. Paradoksalnie z dobrej strony pokazał się też Paul Millsap, który trafił tylko 2/10 rzutów z gry. Finalnie jednak uzbierał 10 punktów, 13 zbiórek i 5 asyst, kończąc z najlepszym wskaźnikiem plus/minus na poziomie +14, co pokazało przede wszystkim jego wkład defensywny w walkę z duetem Griffin & Drummond. Duetem, który był dziś bardzo mocny – Blake Griffin zdobył 39 punktów, 15 zbiórek i 5 asyst, jednak trafił tylko 2/10 z dystansu. Andre Drummond z kolei skończył z linijką 13 punktów i 17 zbiórek.


Tej nocy odbyły się derby Florydy – w normalnych okolicznościach nie byłyby one najbardziej ekscytującym starciem, ale Miami Heat i Orlando Magic przystępowały do nich z kolejno 8. i 9. miejsca konferencji wschodniej, z dzielącą ich różnica 0,5 meczu. Derby Florydy na tym etapie sezonu okazały się więc kluczowe dla kształtu playoffowej drabinki. Wygrali Magic, tym samym wyprzedzając rywali z Miami w tabeli i obejmując ósmą, ostatnią premiowaną awansem do PO lokatę.

Przed rozpoczęciem meczu, Miami Heat uhonorowali przedwcześnie zakończoną karierę Chrisa Bosha. Klub zastrzegł numer #1 noszony przez byłego koszykarza i wywiesił baner z jego nazwiskiem pod kopułą hali American Airlanes Arena:

Gratulacje złożył mu także jego przyjaciel Lebron James, który grał akurat mecz, więc niestety nie mógł zrobić tego osobiście. Wyjaśnił jednak, że chętnie opuściłby mecz Lakers, by móc być na ceremonii, jednak nie chciał testować cierpliwości NBA…

Miami mocno weszło w mecz, wygrywając pierwszą kwartę 32:18. Później jednak mecz się odwrócił – przez dwie kolejne odsłony to Magic odrabiali, a później umacniali swoje prowadzenie. Zespół do sukcesu poprowadził w dużej mierze Nikola Vucevic – autor 24 punktów, 16 zbiórek i 5 asyst. Kolejne 19 oczek i 6 zbiórek dorzucił Jonathan Isaac.

Po stronie Heat brylował natomiast Dion Waiters, zdobywając 26 punktów przy skuteczności 5/11 z dystansu. O jego boiskowej prózności niech świadczy fakt, że jako najlepszy strzelec, zaliczył tez najgorszy plus/minus, -11. Statystyki nie zawsze wiernie oddają rzeczywistość, ale w tym przypadku jest to całkiem celne podsumowanie. Świetny mecz z ławki rozegrał też Dwyane Wade, który z dedykacją dla Chrisa Bosha zdobył 22 punkty, 7 zbiórek i 7 asyst wchodząc z ławki.

https://twitter.com/MiamiHEAT/status/1110721267349508101

Daily reminder – Derrick Jones Jr. umie z góry:

https://twitter.com/MiamiHEAT/status/1110699831541071873


Hornets wygrali po dogrywce ze Spurs, utrzymując się tuż za plecami Magic i Heat w walce o playoffy w konferencji wschodniej. Mecz należał do tych raczej wyrównanych – wynik w okolicach remisu utrzymywał się przez ostatnie 4 minuty regulaminowego czasu gry. Ostatni rzut wpadł do kosza na 42 sekundy przed końcem, kiedy to Kemba Walker trafił rzut na 106:106, koniec końców doprowadzając do dogrywki. W doliczonym czasie Kemba zdobył sam 11 oczek, prowadząc Hornets do końcowego triumfu.

Kemba w całym meczu zdobył 38 punktów, 9 zbiórek i 11 asyst, ocierając się o triple double. Punktami w ilości 26 wspomógł go Dwyane Bacon, który trafił 4/7 rzutów z dystansu. Liderem Spurs był DeMar DeRozan z dorobkiem 30 punktów, 8 zbiórek i 4 asyst. laMarcus Aldridge dodał 20 punktów, 15 zbiórek i 4 asysty. Zabrakło im jednak wsparcia, by zatrzymać rozpędzonego Kembę Walkera.


Sytuacja w konferencji zachodniej staje się coraz bardziej klarowna – dzisiejszym zwycięstwem nad Timberwolves przedłużyli swoją serię zwycięstw do 6 i zagwarantowali sobie pewne miejsce w Playoffach. Biorąc pod uwagę straszną kontuzję wykluczająca Jusufa Nurkicia, LAC spokojnie mogą powalczyć jeszcze o miejsce w top 4 i przewagę parkietu. Z tym składem wydaje się to kompletną abstrakcją. Doc Rivers wyśmiewa jednak oczekiwania sprzed sezonu względem Clippers:

LAC do zwycięstwa poprowadził Danilo Gallinari, który zdobył 25 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty. Z ławki 20 punktów i 7 asyst wniósł Lou Williams, a 18 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty Montrezl Harrell. Po stronie Wolves grę prowadził Karl-Anthony Towns z dorobkiem 24 punktów, 13 zbiórek i 3 asyst, Kroku dotrzymał mu Andrew Wiggins ze zdobyczą 22 punktów.


Trae Young rozegrał bardzo dobry mecz i dzięki temu udało się stosunkowo łatwo ograć New Orleans Pelicans. Młody snajper zdobył 33 punkty i rozdał 12 asyst, trafiając 5/13 rzutów z dystansu i notując przy tym tylko jedną stratę. Jest dobry i może być jeszcze lepszy.

Po drugiej stronie liderował wracający do optymalnej dyspozycji Julius Randle, który zdobył 24 punkty, 9 zbiórek i 5 asyst. Pelikany bez dwóch najlepszych graczy w osobach Davisa i Holiday’a nie są jednak wiele warte, niestety. Nawet pomimo dobrej gry niektórych młodych zawodników jak Frank Jackson czy Kenrich Williams (ten drugi dziś akurat zawiódł). Pelicans to jednak dobre miejsce na odbudowanie się – genialny mecz zaliczył wchodzący z ławki Christian Wood. Możecie go pamiętać z Ligi Letniej, grał świetnie w barwach Bucks. Milwaukee go zwolniło, nie dając mu wcześniej wielu szans na zabłyśnięcie. Dziś zdobył 23 punkty, 9 zbiórek i 6 bloków!


Mecze Luki Doncica od jakiegoś czasu tak właśnie wyglądają. Dziś w przegranym meczu z Kings zdobył triple double, zanotował 28 punktów, 12 zbiórek i 12 asyst. jednocześnie spudłował wszystkie 9 oddanych trójek. Dwight Powell wspomógł go, zdobywając 21 punktów i 13 zbiórek, ale to nic nie dało. De’Aaron Fox zagrał świetny mecz na 23 punkty, 5 zbiórek i 8 asyst, prowadząc Kings do zwycięstwa.


Raptors bardzo łatwo poradzili sobie z Bulls, Żaden z graczy pierwszej piątki nie spędził na parkiecie więcej niż 22 minuty. Trudno nawet wskazać, kto dla Toronto zagrał dobry mecz – najlepszym strzelcem był Norman Powell, który zdobył 20 punktów i trafił 4/5 za trzy. Kolejne 16 punktów  i 8 zbiórek dodał Serge Ibaka. Bulls grali bez dwójki ofensywnych liderów – Zacha LaVine’a i Otto Portera – tankujemy, kochani. najlepszym strzelcem był Wayne Selden z dorobkiem 20 oczek.


Lakers notują drugie zwycięstwo z rzędu, wysoko pokonując stołecznych Wizards. LeBron james zdobył 23 punkty, 7 zbiórek i 14 asyst, ale nie tylko on zagrał dobrze. Najlepszym strzelcem był Kentavious Caldwell-Pole z dorobkiem 29 punktów i skutecznością 6/12 z dystansu, a JaVale McGee zdominował strefę podkoszową, zapisując na swoje konto 20 punktów, 15 zbiórek i 4 bloki. Wizards samotnie ciagnął biedny Bradley Beal, który uzbierał 32 punkty,  i 5 zbiórek. Co jednak najważniejsze, Lance Stephenson dobrze się bawił: