NBA wszczęła śledztwo w sprawie kontrowersyjnego sędziego – nagrabił sobie… na Twitterze
NBA rozpoczęła wewnętrzne śledztwo w sprawie sędziego Erica Lewisa. Jest on oskarżony o prowadzenie anonimowego konta na Twitterze, którym łamał regulamin obowiązujący ligowych arbitrów.
Mowa o koncie podpisanym jako „Blair Cuttliff”, które otwarcie wchodziło z innymi użytkownikami w polemikę na tematy sędziowskie, niejednokrotnie broniąc sędziego Lewisa w dyskusjach internetowych. Sędziowie w NBA mają zakaz publicznego komentowania spraw sędziowania meczów NBA bez autoryzacji ze strony ligi.
Eric Lewis to uznany sędzia z 19-letnim doświadczeniem w NBA i ponad tysiącem meczów ligowych w swoim dorobku. Jest to jednak arbiter kontrowersyjny i wzbudzał on emocje jeszcze zanim okazało się, że prawdopodobnie udziela się anonimowo w dyskusjach. Lewisowi od lat zarzuca się stronnicze sędziowanie w meczach z udziałem Boston Celtics. Ekipa z Bostonu w sędziowanych przez niego meczach ma bilans 22-4, co tylko podkręca wątpliwości, które budzi… No cóż, choćby fakt, że jego rodzina otwarcie deklaruje się jako fanklub Celtics. Tu choćby zdjęcie publikowane w mediach społecznościowych przez jego żonę:
Każdy sędziowany przez niego mecz Celtics jest oczywiście bacznie obserwowany przez kibiców, a każdy błąd na korzyść Bostonu jest skrzętnie wyciągany i obiega Internet viralowo. Nie wiem, czy pamiętacie starcie Lakers z Celtics ze stycznia, kiedy nieodgwizdany faul na LeBronie Jamesie na sekundę przed końcem uchronił Boston od porażki:
Śledztwo NBA dotyczy jednak wyłącznie (usuniętego już) anonimowego konta, które miał prowadzić sędzia Eric Lewis. Może wydawać się, że anonimowe konto na Twitterze to nic takiego, jednak nie jest to problem nowy w NBA. Pamiętne fake konto posiadał Kevin Durant, który kłócił się na nim z hejterami, ale też Bryan Colangelo, który będąc generalnym managerem wyzłośliwiał się na swoich graczy anonimowo (utrzymywał, że konto należy do jego żony). Wówczas sytuacja z anonimowym kontem doprowadziła do jego dymisji: