NBA Draft 2022: Zawodnicy loteryjni, dwóch Polaków w NBA?

NBA Draft 2022: Zawodnicy loteryjni, dwóch Polaków w NBA?

NBA Draft 2022: Zawodnicy loteryjni, dwóch Polaków w NBA?

Draft już tuż tuż! Nabór do NBA odbędzie się w nocy z 23. na 24. czerwca, a ceremonia rozpocznie się o godzinie 2:00 w nocy naszego czasu. Tak jak rok temu, możecie liczyć na naszą relację tekstową na żywo – zwłaszcza, że w tym roku czekamy na to, gdzie trafi nasz rodak Jeremy Sochan. Jeśli przegapiliście, tutaj pierwsze zestawienie młodych talentów – najwyżej notowanych w mockach przed tegorocznym draftem zawodników:

Dziś omówimy sobie kolejną grupę zawodników, którzy najpewniej pójdą wysoko w drafcie – najpewniej w loterii. Zanim to, zwróćmy jeszcze uwagę na jedną, palącą kwestię…

Nie jeden, a dwóch Polaków w NBA?

W kontekście tegorocznego draftu wszyscy ekscytujemy się Jeremym Sochanem, zastanawiając się, do jakiego klubu trafi nasz rodak. Trochę zapominamy jednak o tym, że ten nabór to szansa na aż dwóch Polaków dołączających do najlepszej ligi świata. Wśród zgłoszonych zawodników – choć nie tak wysoko notowany w mockach – jest także Aleksander Balcerowski. Nasz 21-letni reprezentant, obecnie zawodnik Herbalife Gran Canarii, pracuje na to, by zainteresować swoimi umiejętnościami zespoły NBA. Odbył kilka treningów, m. in. dla Sacramento Kings, Cleveland Cavaliers, Los Angeles Clippers, czy Atlanty Hawks:

W rozmowie dla TVP Sport sam zainteresowany przyznał, że najlepiej poszedł mu trening dla Cavaliers. Liczymy na to, że w trakcie tych work-outów zrobił on na sztabach zespołów NBA jak najlepsze wrażenie, bowiem – nie ma co się oszukiwać – szanse na to, że któryś klub wybierze Aleksandra w drafcie, nie są zbyt wysokie. To przynajmniej sugerują mocki amerykańskich ekspertów (będących przecież najbliżej klubów NBA), które nie widzą dla Balcerowskiego miejsca nawet pod koniec drugiej rundy.

Brak wyboru w drafcie nie przekreśla jednak szans Balcerowskiego na angaż w NBA – jeśli wywrze dobre wrażenie na sztabie trenerskim, klub może podpisać z nim kontrakt, nawet jeśli ten zostanie w drafcie pominięty.

Co ma do zaoferowania Balcerowski zespołom NBA? Przede wszystkim świetne warunki fizyczne – przy aż 219 centymetrach wzrostu i zasięgu ramion mierzącym rzekomo również 219 centymetrów, ma on bardzo dobrą 'czutkę’ do gry – objawia się ona w jego koordynacji, rozumieniu gry, tym jak naturalnie czuje się z piłką w rękach. Na plus działa jego rzut – będąc nominalnym centrem, potrafi przymierzyć z dystansu. Sumaryczne statystyki z całego sezonu nie robią wielkiego wrażenia, a w europejskich pucharach trafił w sumie 4/9 wszystkich prób z dystansu, przy średnio około 15 minutach spędzanych na parkiecie w 8 meczach. Nie jest to zawodnik, który trójkami zmieni obraz meczu, ale przy takich warunkach fizycznych trzeba go pilnować także za linią trzypunktową. To, w połączeniu z naprawdę niezłym jak na tak wysokiego gracza kozłem i dobrym przeglądem parkietu, czyni z niego ofensywne zagrożenie.

YT/Maxwell Baumbach

Jasne – brakuje mu trochę szybkości, wyskoku, siły, ale biorąc pod uwagę, że przy potencjalnym angaży w NBA będzie rezerwowym na ograniczoną liczbę minut, mogą być to ograniczenia do przeskoczenia. Podobnie jak w przypadku Jeremy’ego Sochana – trzymamy mocno kciuki!

Przejdźmy tymczasem do kolejnej grupy zawodników, pojawiających się wysoko w mockach draftu 2022.


AJ Griffin (SG/SF)
10,4 pkt / 3,9 zb / 49,3% FG / 44,7% 3PT

AJ Griffin to syn Adriana Griffina – zawodnika, którego możecie kojarzyć z początku XXI wieku z takich ekip jak Dallas Mavericks, Boston Celtics, czy Chicago Bulls. Młody ma jednak predyspozycje, by zrobić w NBA większa karierę niż jego tata. AJ to przede wszystkim kapitalny strzelec z dystansu. Skuteczność bliska 45% robi wrażenie nawet na poziomie NCAA, zwłaszcza przy ponad 4 próbach na mecz. Ma charakterystyczną mechanikę rzutu, okraszoną bardzo szeroko rozstawionymi nogami. Jego rzut nie jest najszybszy, najbardziej dynamiczny, ale przy tym piekielnie stabilny i powtarzalny.

Przy wzroście 198 centymetrów i zasięgu ramion mierzącym około 213 centymetrów, mógłby być nieco lepszym obrońcą. Nie jest słabym atletą – to całkiem silny koszykarz, potrafiący w prostych sytuacjach dostać się do obręczy. Przed staniem się świetnym obrońcą na razie powstrzymują go zbyt wolne nogi. Ten sam element sprawia, że ciężko mu znaleźć pozycję do rzutu inaczej, niż ustawiając się dobrze do podania, ścięciem, czy prostym minięciem na dochodzącego obrońcę.

Griffin wciąż jednak nie ma nawet 19 lat, więc potencjał do rozwoju powinien być spory. Biorąc pod uwagę, jak dobry i powtarzalny jest w tym, co już umie, łatwo być względem niego optymistą. Jego krótką jak dotąd karierę mocno ograniczyły kontuzje – przeszedł już dwie operacje na kolana. Z jednej strony, w tak młodym wieku nie jest to jeszcze żaden wyrok i wciąż może stawać się lepszy – także fizycznie. Z drugiej zaś, sztaby lekarskie klubów na pewno bacznie mu się przyjrzą, zanim zdecydują się poświęcić na niego swój pick.

Porównanie: TJ Warren

YT/March Madness

Dyson Daniels (SG/PG/SF)
11,3 pkt / 5,9 zb / 4,4 ast

Dwumetrowy rozgrywający z zasięgiem ramion 210 centymetrów? To zawsze ekscytujące połączenie. W tym przypadku trochę na wyrost, bo Daniels owszem, ma smykałkę do podawania, ale jest przede wszystkim obrońcą. Przy swojej długości ramion, zacięciu i inteligencji boiskowej jest w stanie kryć 1 na 1 właściwie od pozycji 1 aż do 3. Jest długi i silny, potrafi zbierać piłkę, szybko biegać i podawać w tempo – czyni to z niego zawodnika wręcz skrojonego do prowadzenia kontrataków.

Czy Daniels może być twoim podstawowym rozgrywającym? Cóż, trochę jednak mu do tego brakuje, zwłaszcza w ataku pozycyjnym. Coraz częściej jednak obwodowi wymieniają się obowiązkami na piłce i w takiej konfiguracji powinien sprawdzić się świetnie. Zwłaszcza, że oprócz podania oferuje też niezłe wykończenie przy obręczy i kawałek od niej – floater to jego popisowe danie.

Kłopoty pojawiają się, kiedy Daniels znajduje się dalej od kosza. Na poziomie G-League jego rzut z dystansu nie imponował – przy 3,6 rzutu na mecz, trafiał bardzo skromne 25,5%. Trochę nie wiadomo skąd to wynika – jego mechanika rzutu wygląda nieźle, choć może czasem za wąsko stawia stopy. Skuteczność z linii na poziomie powyżej 70% sugeruje, że nad jego rzutem da się pracować. Jeśli poprawi się wyraźnie w tym elemencie, jego sufit może być naprawdę wysoko.

Porównanie: Evan Turner

YT/NBA G League

Bennedict Mathurin (SG)
17,7 pkt / 5,6 zb / 2,5 ast

To jest zawodnik, który biegając po parkiecie bez piłki przez cały czas stwarza zagrożenie. Prędzej czy później tę piłkę dostanie i czy wypali wtedy tróje, czy wsadzi piłkę do kosza nad głową obrońcy, pozostaje kwestią otwartą. Mathurin to bardzo 'highlightowy’ zawodnik, którego głównym atutem jest umiejętność kończenia akcji. Jest świetny w poruszaniu się bez piłki, w wybieganiu na czyste pozycje obwodowe, w znajdowaniu drogi ścięcia pod kosz. Trafia trójki na dobrym procencie (41,8% w pierwszym roku gry w NCAA, niespodziewany spadek do 36,9% w drugim roku), a przy tym jest szybki i atletyczny.

Na tym chyba jednak kończą się jego atuty. Jest w stanie oddawać rzuty także po koźle, ale przy trudniejszej sytuacji nie wykreuje sobie pozycji. Nie jest samolubny – często decyduje się na podanie, ale na 2,5 jego asysty przypada aż 1,8 straty. Widać, że naturalnego instynktu do znajdowania podań nieco mu brakuje. W końcu też obrona – mimo dużej siły, szybkości i niezłego zasięgu ramion (206 cm przy 195 cm wzrostu), na ten moment defensorem jest co najwyżej przeciętnym. Stara się, idzie czasem po przechwyt, ale często po prostu za późno reaguje, albo zwyczajnie nie ma pewności gdzie być. Jako obrońcę na piłce łatwo go zgubić – czy to prostym zwodem, czy zasłoną.

Tym, co sprawia, że w mockach jest tak wysoko, jest najpewniej nadzieja na jego poprawę w elementach innych niż rzut i wjazd do obręczy. Lepszego czytania gry w obronie może się nauczyć. Podobnie jak w ataku, co przekułoby część jego strat w asysty. Jeśli się trochę nauczy, może stać się solidną opcją. Jeśli nie, będzie kolejnym gościem od rzucenia punktów z ławki.

Porównanie: Caris LeVert / Tony Snell

YT/March Madness

Ousmane Dieng (PF/PG)
8,9 pkt / 3,2 zb / 1,1 ast

Wydaje się, że mamy tu casus gościa, który zaczynał grać w koszykówkę jako rozgrywający, a potem niespodziewanie bardzo urósł. Obecnie mierzy rzekomo 208 centymetrów, jego ręce są długie na 216 centymetrów, a on sam jest jeszcze surowy jak świeża marchewka. Widać u niego rzutowy potencjał, ale jest bardzo nierówny. Lubi poszukać drogi do kosza, ale nie bardzo wie jeszcze jak skończyć tam piłkę. Szuka sobie pozycji, czy to po zasłonie czy bez niej, ale kozioł ma jeszcze niepewny. Ten chłopak to 'projekt’.

Na szczęście wśród tych kilku tylko potencjalnie dobrych cech Dienga, już teraz widać też konkrety. Do tych zalicza się przede wszystkim gra po bronionej stronie parkietu. Przy swojej długiej jak w tandemie ramie Dieng jest szybki na nogach i zadziorny – potrafi bronić na piłce, jak również zejść do pomocy przy obręczy i zablokować rzut. Wszystko to na tle wątpliwej klasy rywali z ligi australijskiej, ale niezależnie od poziomu jest to konkret. Ta wszechstronność stawia go obok Jeremiego Sochana w gronie zawodników, którzy potencjalnie mogą kryć na parkiecie zawodników z każdej pozycji.

Potencjalnie, bo do krycia wyższych oponentów, Osumane Dieng będzie musiał nabrać masy mięśniowej. Sylwetka wygląda obiecująco, ale wciąż jest za szczupła, co w połączeniu z pewną bojaźnią w jego grze, czyni z niego klasycznego przedstawiciela grupy 'jest dwa lata od bycia (…)’. Spośród tych zawodników, którzy mają szansę na wybór wysoko w drafcie, on ma największe szanse na to, by kolejny rok poczekać na zapleczu ligi. Może okazać się piekielnie mocnym, wszechstronnym grajkiem, a może okazać się rozczarowaniem. Talent ma i to jest ekscytujące.

Porównanie: Gordon Hayward i Kyle Anderson

YT/Kalifornia Highlights

Johnny Davis (SG)
19,7 pkt / 8,2 zb / 2,1 ast

Ten posiadający absolutnie niecharakterystyczne personalia gość, jest też tego rodzaju zawodnikiem, który nie grywa pierwszoplanowej roli. Nie oznacza to jednak, że nie odgrywa roli i to stosunkowo ważnej. Davis to rzucający obrońca, który jest przede wszystkim obrońcą. Mówi się, że jednym z najlepszych w tym naborze. Potrafi siąść na zawodniku z piłką, bronić ciasno, jednocześnie nie zostawiając miejsca na minięcie, dobrze zmieniając kierunek, aktywnie pracując rękoma.

Z drugiej zaś strony dobrze czuje się w ataku na półdystansie. Kiedy pozwoli mu się minąć w pierwsze tempo, znajdzie drogę do obręczy, lub właśnie do półdystansu, z którego jest bezlitosny. Tam albo zatrzymuje się i rzuca, albo szuka gry tyłem do kosza, jako że zdarza mu się przewyższać warunkami fizycznymi rywali na swojej pozycji.

Nie jest natomiast najlepszym kozłującym – kiedy po minięciu zamknie mu się drogę, nie sprawdza się najlepiej w znajdowaniu sobie pozycji do rzutu. Znakiem zapytania jest też rzut z dystansu. W swoim pierwszym sezonie w NCAA trafiał dobre 38,9%, by w drugim spaść do zaledwie 30,6%. Wygląda jednak na to, że to nie kwestia umiejętności rzutu, a jego regularności. Od tego ostatniego dużo będzie zależało – jeśli okaże się przyzwoitym choćby strzelcem, powinien sobie poradzić.

Porównanie: Shaun Livingston / Dillon Brooks

YT/March Madness

Ochai Agbaji (SG)
18,8 pkt / 5,1 zb / 1,6 ast / 40,9% 3PT

Zawodnik, którego podstawową przewagą nad resztą stawki jest doświadczenie. Paradoksalnie jednak, jest też to jego największa słabość. Agbaji ma już ponad 22 lata, co jak na zawodnika przystępującego do draftu jest wiekiem dość sędziwym. Koszykarz w takim wieku oczywiście ma przed sobą jeszcze sporo rozwoju, ale nie jest to już młody talent, z którego można coś ulepić. Jeśli jesteś w jakimś elemencie koszykarskiego rzemiosła słaby w wieku 22 lat, szansa, że opanujesz te umiejętności jest już znacznie mniejsza. Z drugiej strony jest to jednak zawodnik mający w nogach aż 4 sezony na poziomie NCAA. To spore doświadczenie, które każe przypuszczać, że będzie gotowy do gry tu i teraz – są zespoły, które właśnie tego szukają.

Jak to bywa w przypadku zawodników tak późno przystępujących do draftu, Agbaji nie ma raczej potencjału na zostanie gwiazdą tej ligi. Ma za to predyspozycje, by bardzo szybko stać się pożytecznym zadaniowcem z poziomu pierwszej piątki liczącego się zespołu. Jego podstawowa umiejętność to rzut za trzy. Jeszcze w pierwszym sezonie na uczelni (2018/19!) trafiał skromne 30,7%, podczas gry w ostatnim sezonie trafiał już imponujące 40,9% przy aż 6,5 próby na mecz. Nie jest to gracz, który sam wykreuje sobie pozycje na koźle. To typowy catch-and-shooter, któremu trzeba podać piłkę. Gdy ją dostanie, wie co robić – potrafi rzucić, potrafi minąć, kończy na skuteczności ponad 70% przy obręczy. Nic spektakularnego – podstawowe zachowania ofensywne, ale na dobrym, równym poziomie.

Mierząc 195 cm wzrostu przy zasięgu ramion wynoszącym 209 cm, ma zadatki na dobrego obrońcę. Już w NCAA bardzo dobrze radził sobie w bezpośredniej defensywie na piłce, radził sobie w obronie na pick’n’rollu – już na poziomie NBA powinien być raczej wartością dodaną.

Oczywiście, Agbaji ma swoje ograniczenia. Nigdy nie będzie raczej zawodnikiem, do którego podasz piłkę licząc, że coś wymyśli. Raczej nie zostanie też graczem, który oprócz kończenia akcji rzutem, znajdzie sprytnie lepiej ustawionego partnera. Jest to raczej archetypowy 3&D, jakich liga potrzebuje w ilościach hurtowych. Tym bardziej powinien znaleźć sobie miejsce w jakimś zespole, który wybierając w pierwszej rundzie szuka wzmocnień na tu i teraz.

Porównanie: Jae Crowder / Malik Beasley

YT/March Madness

Malaki Branham (SG/PG)
13,7 pkt / 3,6 zb / 2 ast / 41,6% 3PT

To jest typowy zawodnik, jakiego chcesz mieć w drużynie, żeby natrzaskał ci punktów z ławki. To obwodowy zawodnik, którego podstawową umiejętnością jest znajdowanie sobie pozycji do rzutu. W swoim jedynym sezonie w NCAA imponował nie tylko rzutem za trzy (41,3% skuteczności), ale przede wszystkim rzutem z półdystansu. Jego bardzo sprawny kozioł pozwala mu dostawać się regularnie w tę strefę, z której to trafił aż 47/101 wszystkich swoich prób – daje to naprawdę mocne 46,5%. Świetny balans ciałem, sprawny kozioł prawo/lewo, szybkie wyjście w górę do rzutu – chodzące punkty.

Branham nie jest typowym rozgrywającym, ale pokazuje przebłyski. Przede wszystkim bardzo dobrze radzi sobie z piłką w pick’n’rollu. Przeważnie wykorzystuje go, by znaleźć sobie pozycję do rzutu, ale zdarzało mu się znajdować po zasłonie lepiej ustawionego partnera. Być może średnia 2 asyst na mecz nie robi wielkiego wrażenia, ale na tym etapie istotniejszy jest fakt, że pokazał w tym elemencie potencjał. Dopiero co skończył on 19 lat, więc to dobra baza, na której można pracować.

Oczywiście Branham ma swoje ograniczenia. Nie wygląda (przynajmniej na razie) na zawodnika, który byłby w stanie zmieniać coś na plus w defensywie. Brakuje mu szybkości w zmianie kierunku, za często zdarza mu się zagapić, wciąż nie wie jak zachować się, kiedy trafia w obronie na zasłonę. W ofensywie natomiast chyba za mocno polega na rzucie z półdystansu, jak na warunki NBA. Wszyscy wiemy, jak zaawansowane statystyki nie lubią tego rodzaju prób, traktując je jako najdalsze od optymalnych. Kluby NBA najpewniej wolałyby, żeby część z tych rzutów Branham przeniósł za linię za trzy. Być może się to wydarzy. Jeśli tak, przyda się w rotacji każdego z zespołów.

Porównanie: Jamal Crawford / Caris LeVert

YT/March Madness

Mark Williams (C)
11,2 pkt / 7,4 zb / 2,8 blk

Szukając informacji o wzroście Marka Williamsa, można dotrzeć do informacji, że mierzy on 213 cm bez butów, oraz 218 cm w butach. Nigdy nie widziałem go grającego w szpilkach, więc trudno powiedzieć, skąd ten rozstrzał. Być może wzrost 218 cm to informacje rozsiewane po to, by poprawić notowania Williamsa w drafcie. W ogóle nie jest to jednak potrzebne. Mierząc tyle, ile mierzy, jest naprawdę dużym gościem.

Przy swoim wzroście 200-kilkunastu centymetrów, jego rozpiętość ramion to (według pomiarów z DraftCombine) aż 230 cm, co jest najlepszym wynikiem w tegorocznym naborze. Wyciągając ręce w górę na stojąco, sięga 297 centymetrów (!), więc do obręczy nie musi nawet przesadnie skakać. Co jednak najważniejsze, z tego zasięgu potrafi on bardzo dobrze korzystać. Przede wszystkim jest świetnym obrońcą obręczy – oprócz długich ramion ma czutkę, wie jak się ustawić, kiedy doskoczyć, jak wyciągnąć ręce. Oprócz imponującej średniej 2,8 bloku przy zaledwie 23 minutach spędzonych średnio na parkiecie, blokował on ponad 11% wszystkich prób rywali (nie licząc trójek).

Ktoś powiedziałby, że to bardzo klasyczny środkowy, ale ma w sobie nutkę współczesności. Przede wszystkim stanowi on defensywne zagrożenie nie tylko przy samej obręczy. Gdy broni pick’n’rolla, swobodnie czuje się nie tylko w obronie typu 'drop coverage’, ale i wychodząc wyżej, ograniczając kozłujących. Nie jest to może jego naturalne środowisko, ale jest na tyle szybki, mobilny i bystry, że jest w stanie robić to na sensownym poziomie. To bardzo, bardzo duży plus w kontekście jego przydatności na poziomie NBA.

Jeśli chodzi o jego grę ofensywną, to siłą rzeczy największe zagrożenie stanowi kończąc akcje nad obręczą. Wysoko, wysoko nad obręczą. Trzeba jednak zauważyć, że jego repertuar zagrań jest szerszy niż prosty wsad z nabiegu. Co prawda przez dwa lata w NCAA oddał tylko jedną trójkę (niecelną), a półdystans to też nie jego rewir, ale radzi sobie z różnorakimi lay-upami, półhakami i innymi rzutami, które przydadzą mu się w odległości 2-3 metrów od obręczy. Obiecująca jest też jego skuteczność na poziomie 72,7% z linii rzutów wolnych. To skuteczność nawet wyższa niż w rzutach z gry (72,1%), więc rzut to coś, nad czym zdecydowanie można u niego pracować.

Problemem jest oczywiście jego pozycja na boisku. żeby jako center mieć potencjał na kluczowego zawodnika, trzeba mieć coś extra – być koszykarską anomalią pokroju Joela Embiida, czy Nikoli Jokicia. Tym, do kogo aspirować może Mark Williams, jest Rudy Gobert. Wyżej tego poziomu – bez rzutu, bez kozła, bez umiejętności podania – nie wejdzie. Jeszcze kilkanaście lat temu siałby popłoch. Teraz, jeśli włoży w swój rozwój odpowiednio dużo pracy, może być ważnym zawodnikiem od brudnej roboty. Jak Robert Williams III w tegorocznych Celtics – choć pełnił kluczową rolę, nikt nie wymieniał go jednym tchem z Tatumem, Brownem, Smartem, czy nawet Horfordem. Niewdzięczny los.

Porównanie: prime DeAndre Jordan / Rudy Gobert

YT/March Madness