Michał Baran: Celujemy w budżet na poziomie 4 mln zł

Michał Baran: Celujemy w budżet na poziomie 4 mln zł

Michał Baran: Celujemy w budżet na poziomie 4 mln zł
Michał Baran / foto: Tomasz Sokołowski

W zeszłym sezonie mieliśmy budżet na poziomie 1,5 mln zł. Teraz celujemy w ponad 4 mln zł. I – co najważniejsze – jesteśmy blisko tej kwoty. PLK mocno odjechała pod kątem finansowym. Budżety klubów są na bardzo wysokim poziomie – mówi Michał Baran, dyrektor sportowy Miasta Szkła Krosno.

Karol Wasiek: Dlaczego nie pojechał pan do Las Vegas w tym roku?

Michał Baran, dyrektor sportowy Miasta Szkła Krosno: Była taka opcja. Nie ukrywam, że nawet prezes Walciszewski naciskał na wyjazd w tym roku, ze względu na to, że dwa ostatnie wyjazdy były owocne. Myles Rasnick otarł się o MVP ligi, był w najlepszej piątce I ligi. Rok później wydawało się to niemożliwe, a jednak stało się faktem. Pozyskaliśmy jeszcze lepszego gracza w postaci Charlesa Jacksona, MVP I ligi.

Wiem, że niektórzy w środowisku nazywają to “drogą wycieczką”, ale to nie jest prawda. Koszty nie są wcale duże, a można zyskać wiele profitów. Poza tym – to nie są wakacje, a ciężka praca każdego dnia. W tym roku uznaliśmy, że taki wyjazd nie ma sensu, a nie chcieliśmy narażać klub na dodatkowe koszty.

Dlaczego nie miał sensu?

Wiedzieliśmy, że Jackson ma kontrakt, a ja jego traktuję jako debiutanta. Nigdy nie grał na poziomie ekstraklasy w Europie. Chcieliśmy dołożyć jeszcze jednego debiutanta i postawić na 3-4 graczy doświadczonych. Uważam, że łącznie trzeba zakontraktować pięciu-sześciu obcokrajowców, żeby móc realnie myśleć o utrzymaniu w PLK.

Pojawiła się okazja pozyskać Jarretta Hensleya, gracza po bardzo dobrej uczelni, który dysponuje dobrym rzutem z dystansu. Umie też grać przodem do kosza na pozycji 4/5. Myślę, że ten transfer to duży sukces naszego klubu.

Mając już dwóch debiutantów stwierdziliśmy, że wyjazd do Las Vegas nie ma sensu. Prawda jest taka, że tam leci się głównie po graczy po uczelni. Ci zawodnicy się tam prezentują, bo chcą wylecieć do Europy.

Oczywiście są wyjątki jak BDA Camp, gdzie są zawodnicy od 10 tysięcy dolarów w górę. Jest fajnie, bo na trybunach siedzi się między trenerami euroligowymi. Natomiast wiadomo, że Miasto Szkła Krosno nie gra w Eurolidze, więc wyjazd tam po prostu w tym roku nie był potrzebny.

Ile kosztuje taki wyjazd?

Przelot kosztuje około pięciu-siedmiu tysięcy. Do tego dochodzi koszt hotelu. My korzystaliśmy co roku z campu Michaela Harta. Tam jest hotel po mocno preferencyjnych cenach. Znamy się już z Mike’iem i jak lecę, to po prostu daje mu znać i on zapisuje nas na listę, więc ten hotel jest wtedy bardzo tani.

Ten koszt zamyka się w okolicach 10-12 tysięcy złotych za osobę. To jest część miesięcznej wypłaty jednego gracza. Myślę, że taki wyjazd na pewno się opłaca, bo jest tam możliwość zobaczenia graczy i porozmawiania z nimi. Kręci się tam także mnóstwo agentów. Można nawiązać fajne relacje na przyszłość. Warto tam być. To taka mekka koszykówki w okresie letnim, gdzie wszyscy z całego świata spotykają się w jednym miejscu.

Dochodzą głosy, że Miasto Szkła Krosno nie dysponuje dużym budżetem jak na warunki ORLEN Basket Ligi. Czy faktycznie trudno buduje się skład na grę w PLK?

I tak, i nie. Bo my w poprzednim sezonie mieliśmy budżet na poziomie 1,5 mln zł. Teraz celujemy w ponad 4 mln zł. I – co najważniejsze – jesteśmy blisko zamknięcia tego budżetu. Na tak mały ośrodek jak Krosno wykonaliśmy z prezesem Walciszewskim tytaniczną pracę nad budżetem.

Uważam, że nie jest źle, choć liga mocno odjechała pod kątem finansowym. Budżety klubów są na bardzo wysokim poziomie. Jestem pod wrażeniem.

Czy czuje pan, że przed zespołem duże problemy?

Tak, ale przypominam, że kiedyś śmiano się z nas, gdy przystąpiliśmy do rozgrywek PLK z kwotą 2 mln zł, a my zagraliśmy w Pucharze Polski i otarliśmy się o play-off. Uważam, że zagralibyśmy tam, gdyby nie sytuacja związana z odejściem Chrisa Czerapowicza.

Uważam, że ten budżet, który gromadzimy jest – jak na nasze warunki – budżetem bardzo dużym. Większość tych pieniędzy idzie na budowę składu, działając skromnie na innych płaszczyznach, ale też bardzo profesjonalnie. Staramy się rozwijać i iść do przodu.

W kontekście budowania składu działam oczywiście w porozumieniu z trenerem Edmundsem Valeiko i z asystentem Tobiaszem Łukaszykiem. Siadamy i dyskutujemy. Jest też program InStat, w oparciu którego skautujemy nowych graczy, ale też dzwonimy, zasięgamy opinii. Wywiad jest wielopoziomowy.

Proszę powiedzieć kilka słów o każdym z nowych zawodników krośnieńskiego zespołu. Czego możemy się spodziewać?

Javontae Hopkins to gracz… trochę szalony. Chcieliśmy postawić na niego, bo to zawodnik, który idealnie pasuje do naszych oczekiwań. Oczywiście martwi wysoki współczynnik strat i to, że poziom ligi szwajcarskiej nie jest wysoki, ale pamiętajmy, że był to król strzelców, a to też trzeba umieć zrobić.

On może zrobić coś z niczego, czego oczekujemy. Oczywiście mamy tego świadomość, że trener Valeiko gra poukładaną koszykówkę i ten zawodnik będzie musiał się do tego dopasować. Natomiast jego atletyzm i to, jakim jest zawodnikiem pod kątem motoryki i szybkości robi wrażenie. Wydaje mi się, że nie widziałem takiego gracza na żadnym scoutingu, a trochę tych zawodników widziałem w swojej karierze.

Wiem, że dużo ekspertów już go skreśliło, ale ciekawostką jest fakt, że tym graczem – wbrew pozorom – interesowały się dobre kluby europejskie.

Przypominam, że Kareema Maddoxsa niejeden nazywał “ogórkiem”, a niedawno płynął łódką koło LeBrona Jamesa na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Nie boimy się tych wyborów, które są poniekąd ryzykowne. Wiemy dobrze, że my bez ryzyka nie utrzymamy się w lidze.

Leemet Bockler to jest gracz zadaniowy – bardzo dobry obrońca, który potrafi zagrać z piłką w rękach. To może nam pomóc wypełnić luki w rotacji na tych pozycjach obwodowych. To zawodnik ze stajni agenta naszego trenera. Teraz załapał się do szerokiej kadry Estonii, co jest dla nas miłym zaskoczeniem. Nie wiemy, czy przyjedzie na początek przygotowań. Może uda mu się załapać do kadry na EuroBasket.

Na pozycji nr 4 jest Jarrett Hensley po bardzo mocnej uczelni. Miał ponad 40-procentową skuteczność w rzutach za 3 punkty. Potrafi grać przodem i tyłem do kosza. To silny, atletyczny i biegający do kontry zawodnik.

Czekamy na potwierdzenie kontraktu z bardzo dobrym zawodnikiem na pozycję nr 5. Negocjacje są jednak bardzo trudne. Myślę, że gracz czeka na lepszą ofertę pod względem finansowym. Choć jestem zdania, że ostatecznie przyjmie naszą propozycję. Jeżeli to wypali, to będziemy bardzo zadowoleni z rosteru zagranicznego.

Michał Baran / foto: Tomasz Sokołowski

Jak pan ocenia polską rotację?

Powiedzmy sobie wprost – Polacy grający w PLK są bardzo drodzy. Kwoty za zawodników, którzy nie zawsze są super-jakościowi, nie ujmując nic nikomu, są często na poziomie 30-40 tys. zł miesięcznie. Takie kwoty dla krośnieńskiego są zbyt wysokie, zwłaszcza że przy nowych przepisach. Taki zawodnik nie musi wcale przebywać na parkiecie. Oczywiście rozwiązuje ten problem szósta licencja dla obcokrajowca. My na tę szóstą licencję mamy zabezpieczony budżet, ale należy pamiętać, że Polacy też muszą być ważną częścią zespołu. Choć patrzę tutaj na trenera Kamińskiego z PGE Startu Lublin i jak on to zrobił w ostatnim sezonie. Na boisku w finale grali praktycznie tylko Krasucki i Put.

Ciekawostką jest fakt, że Jan Góreńczyk bliźniaczo przypomina Krasuskiego. Mamy niemal cały zestaw z I ligi i uważam, że ten roster nie jest zły. Wzmocniliśmy się Jankiem Wójcikiem, którego chcemy obdarzyć dużym zaufaniem i dać spore minuty. Chcemy, żeby ten gracz właśnie w Krośnie rozwinął skrzydła.

Czy był temat zatrudnienia Dominika Grudzińskiego?

Tak, był taki temat. Była rozmowa z agentem, jak i z samym klubem z Warszawy na temat odstąpienia od kontraktu tego gracza i ewentualnego wypłacenia części tej umowy. Mam dobry kontakt z Aaronem Celem i była taka opcja, natomiast finalnie poszliśmy w stronę Jana Wójcika. Uważam, że on dobrze pasuje do naszej filozofii opartej na szybkiej koszykówce z możliwością szukania łatwych punktów. Myślę, że taka drużyna jak Miasto Szkła Krosno właśnie na tym powinna bazować, szukając jak najwięcej łatwych punktów, a unikać gry 5 na 5 z zawodnikami często z wyższym IQ, którzy też są lepiej opłacani pod względem finansowym.

Uporządkujmy dyskusję w kwestii ewentualnych kolejnych transferów. Czy pozyskanie środkowego zamyka skład Miasta Szkła Krosno?

Jeszcze nie ma konkretnej decyzji, czy zrobimy taki transfer już teraz czy może nieco później. Moje zdanie – jako GM – jest takie, by poczekać i zobaczyć, jak ten zespół będzie funkcjonował. Nie chcemy być niewolnikami swoich wyborów. Chcemy tego uniknąć.

Czy trener nadal będzie obserwował wydarzenia na 1-ligowych parkietach?

Oczywiście, że będę patrzył, bo ta liga jest cały czas w naszych sercach. My się z tego środowiska wywodzimy. Uważam, że będzie się bardzo dużo działo. To będzie bardzo mocna liga, choć mam swojego faworyta.

Kto nim jest?

Jestem zdania, że zawsze to musi być powiązanie rosteru z dobrym trenerem. Mówiąc nieskromnie – to nie był przypadek, że w tym roku awansowało właśnie Miasto Szkła Krosno. W następnym sezonie stawiam na GKS Tychy. Skład prezentuje się bardzo mocno – Śnieg, Bożenko, Lis, Dziemba, Dawdo, Walski, Adamczak czy Kiwilisza. Dawno takiego zespołu nie było w Tychach.

GKS Tychy jest jeszcze przed zakontraktowaniem pierwszego obcokrajowca, a może dołożyć przecież jeszcze dwóch i z tego co wiem – z dobrych źródeł – jest to niewykluczone.

Tomasz Jagiełka to bardzo doświadczony i bardzo dobry trener. Dziwię się, że jeszcze nie pracuje w PLK i liczę, że uda mu się to zrobić w barwach GKS-u Tychy. Dla mnie to zdecydowanie aktualnie najlepszy trener w pierwszej lidze.

PGE Spójnia?

Jest to mocny zespół. Zarówno PGE Spójnia, jak i Astoria Bydgoszcz będą w pierwszej czwórce. Natomiast jeśli przyjdzie do tematu pomysłu na zespół, wykorzystania poszczególnych graczy, to myślę, że tutaj przewagę – i to ogromną – będzie miał GKS Tychy. Jeżeli miałbym dzisiaj postawić, kto wygra ligę, postawiłbym właśnie na GKS.

Jak pan zapatruje się na nowy przepis w I lidze z dwoma obcokrajowcami?

Mój prezes Janusz Walciszewski był na zebraniu prezesów z władzami ligi. Niestety – nie wyszło tak, jak dogadywały się kluby, bo miała być likwidacja przepisu o młodzieżowcu i dołożenie drugiego obcokrajowca. Pamiętajmy, że pierwszy obcokrajowiec w poprzednim sezonie był darmowy. Teraz pod pretekstem likwidacji przepisu o młodzieżowcu następuje wyciąganie pieniędzy z klubów i trzeba o tym mówić głośno. Nie boję się tego i nie zamierzam tego ukrywać.

Pierwszy obcokrajowiec kosztuje 25 tys. zł, a drugi aż 100 tys. zł. Zamiast dawać pieniądze klubom, to te pieniądze są klubom zabierane. To nie jest w porządku

Powiem też, że ja byłem za tym, by utrzymać przepis o młodzieżowcu, ale ograniczyć tym młodym zawodnikom możliwość zarabiania horrendalnych kwot. Tych graczy było po prostu za mało i wszyscy musieli się o nich bić, co powodowało zwariowany rynek finansowy.

Co chciałby pan powiedzieć kibicom koszykówki w całej Polsce po latach przerwy na poziomie PLK?

Krosno zamierza utrzymać się w lidze. Będziemy groźni dla każdego

Czy podoba ci się konstrukcja składu Miasta Szkła Krosno na grę w PLK?
66 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Tak
  • Nie
  • Tak
    43 głosów
  • Nie
    23 głosów
Wczytywanie…