Manu Lecomte: Zastal? Powinienem wziąć tę ofertę! Lublin? Na zawsze w moim sercu

Latem podjąłem idealną decyzję. Start? To był strzał w dziesiątkę. Szczerze? Nie spodziewałem się tego, że będzie tu aż tak fajnie. Kiedyś miałem ofertę z Zastalu, gdy trenerem był Żan Tabak. Zrobiłem błąd, że jej nie wziąłem – mówi Manu Lecomte, gracz PGE Startu Lublin.
Karol Wasiek: 26 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek na otwarcie serii półfinałowej. Imponujące statystyki w zwycięskim meczu z mistrzem Polski.
Manu Lecomte, rozgrywający PGE Start Lublin: Dziękuję za miłe słowa. Statystyki są oczywiście dobre, ale najważniejszy jest fakt, że wygraliśmy i prowadzimy z Treflem Sopot 1:0.
W Starcie czuję się bardzo dobrze. Uważam, że rozgrywam swój najlepszy sezon w karierze. Pod względem indywidualnym, ale także drużynowym. Nie zaczęliśmy – jako zespół – najlepiej tego sezonu, ale druga część rozgrywek jest imponująca w naszym wykonaniu. Jesteśmy już w strefie medalowej, a nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. To wielkie osiągnięcie dla klubu, ale także dla mnie, pamiętając, że wracam po ciężkiej kontuzji.
Wiem, że to była najpoważniejsza kontuzja w karierze. Jak wyglądały pierwsze chwile po urazie i powrót do pełnej dyspozycji?
Pierwsze momenty były dla mnie bardzo trudne pod kątem mentalnym. To była pierwsza taka ciężka kontuzja i operacja w karierze. Nie wiedziałem, jak zareagować i jaka będzie moja przyszłość. Na szczęście trafiłem na świetnych lekarzy, którzy świetnie się mną zajęli. Wróciłem do grania po 5-6 miesiącach po ciężkiej i żmudnej rehabilitacji. Byłem gotowy na 80 procent swoich możliwości. To świetny wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że inni gracze wracają do gry po 10-12 miesiącach.
Kontuzja sprawiła, że inaczej zacząłem patrzeć na swoje ciało. Zacząłem więcej czasu poświęcać na przygotowanie do meczów, zmieniłem też dietę. Teraz czuję się lepiej niż przed kontuzją.
Czy możesz zdradzić, jak wyglądały kulisy transferu do Startu Lublin?
Trener Wojciech Kamiński zadzwonił do mnie, gdy byłem w Belgii. To była pozytywna i budująca rozmowa. Pamiętam, że trener miał sporo argumentów w rękach, przekonując mnie, że Start będzie dobrym miejscem do powrotu po ciężkiej kontuzji ścięgna Achillesa. Nie ukrywam, że trener był na tyle przekonywujący, że nie miałem nad czym się zastanawiać.
Trener – co najważniejsze – w pełni wywiązał się ze słów, które przekazał w pierwszej rozmowie. To “players coach”, który wykonuje świetną pracę z tą grupą ludzi. Jesteśmy szalenie niebezpieczni i niewygodni dla każdego. Trener Kamiński umie tym wszystkim dyrygować.
Warto też dodać, że przed podjęciem decyzji rozmawiałem z dwoma Belgami, którzy grali wcześniej w ORLEN Basket Lidze. To Jean Salumu i Andy Van Vliet. Obaj pozytywnie wypowiadali się na temat jakości rozgrywek i życia w Polsce.

Czy prawdą jest, że do Polski mogłeś trafić już znacznie wcześniej? Słyszałem taką plotkę, że byłeś kiedyś blisko podpisania umowy z Zastalem Zielona Góra, gdy trenerem był Żan Tabak.
Tak, to prawda! Masz dobre źródła (śmiech). To było po sezonie w Hiszpanii. Miałem wtedy latem sporo ofert na stole i nie spieszyłem się z podjęciem decyzji. Nie byłem wtedy do końca przekonany, czy pójście do Zastalu będzie najlepszym krokiem w mojej karierze. I wiesz co? Teraz tego żałuję. Powinienem wziąć tę ofertę, bo ona była naprawdę dobra pod kątem sportowym. Zastal był przecież zespołem, który grał w renomowanych rozgrywkach VTB. To mógł być dla mnie przełomowy sezon w karierze. Trudno. Teraz mogę żałować, ale czasu już nie cofnę.
Powiedziałeś, że Belgowie – Salumu i Van Vliet – chwalili rozgrywki, ale też jakość życia w Polsce. Jak się do tego odniesiesz?
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podjąłem idealną decyzję. Start? To był strzał w dziesiątkę. Szczerze? Nie spodziewałem się tego, że będzie tu aż tak fajnie. Trafiłem na bardzo fajnych ludzi, którzy są bardzo mili i pozytywni.
Bardzo dobrze czujemy się z żoną w Lublinie. To nie jest duże miasto, ale niczego w nim nie brakuje. To miasto żyje i oddycha sportem. Ile tu jest dyscyplin na wysokim poziomie. Czasami aż sam łapię się za głowę. Jest piłka nożna, koszykówka, siatkówka czy żuzel. Lublin na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Widziałem, że w trakcie rehabilitacji podjąłeś się pracy komentatora telewizyjnego. Jak do tego doszło?
Jeden z najbardziej popularnych kanałów telewizyjnych w Belgii zaprosił mnie do komentowania meczów. “Czy chciałbyś skomentować spotkania NBA?” – usłyszałem. Od razu się zgodziłem. Chciałem zaznać czegoś nowego. To było ciekawe doświadczenie.
Manu Lecomte jako komentator meczów w przyszłości?
Polubiłem to, ale myślę, że nie jestem w tym wystarczająco dobry, by zająć się tym profesjonalnie po zakończeniu kariery. Będę musiał poszukać czegoś innego (śmiech).
-
Trefl
-
Start
-
Trefl62 głosów
-
Start92 głosów