Mantas Cesnauskis gra o posadę

Mantas Cesnauskis gra o posadę

Mantas Cesnauskis gra o posadę
Mantas Cesnauskis / foto: Czarni Słupsk

Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że dla Mantasa Cesnauskisa najbliższe spotkanie z Arriva Polski Cukier Toruń będzie miało gigantyczne znaczenie w kontekście swojej przyszłości. Jeśli przegra, to ma przestać pełnić funkcję I trenera. Taka informacja podobno dotarła już do samych zawodników.

Próbowaliśmy skontaktować się z władzami słupskiego klubu, by oficjalnie potwierdzić tę informację, ale nikt za bardzo nie chce się wypowiadać w tej sprawie. Prezes Michał Jankowski podkreślił jedynie, że sytuacja jest bardzo poważna i zastanawia się nad różnymi możliwymi wariantami, deklarując jednocześnie wiarę w trenera Mantasa Cesnauskisa. Dodał także, że Mirosław Lisztwan dołączył do sztabu szkoleniowego i zobaczymy, go na ławce podczas najbliższego spotkania z Twardymi Piernikami.

Czy to była dyplomacja z jego strony? I tak, i nie, bo nie jest tajemnicą, że szef klubu ze Słupsku darzy ogromnym sentymentem trenera, z którym pracuje od… 2018 roku. To rzadko spotykany obrazek w polskiej koszykówce, by jeden szkoleniowiec tak długo pracował w jednym miejscu.

Jednak już po poprzednim sezonie był duży niesmak. Czarni grali – mówiąc delikatnie – mało atrakcyjną koszykówkę dla oka, zajmując ostatecznie 11. miejsce (bilans 14:16). Ten wynik w Słupsku przyjęto z dużym rozczarowaniem. Klub – podobnie jak w dwóch poprzednich sezonach – celował w awans do fazy play-off.

Trenerowi Cesnauskisowi nie udało się zbudować drużyny, która stanowiłaby monolit. Jego wybory przedsezonowe okazały się mocno nietrafione. W tym gronie można wymienić Benasa Griciunasa, Mike’a Caffeya czy Daniela Szymkiewicza.

Po zakończonym sezonie strony (prezes Michał Jankowski i Mantas Cesnauskis) dały sobie czas do namysłu ws. ewentualnego kontynuowania współpracy. Ostatecznie szef klubu ze Słupsku postanowił dać trenerowi jeszcze jedną szansę, ale pod pewnymi warunkami – m.in. klub bardziej aktywny w temacie wyboru nowych zawodników, ten proces był szczegółowo omawiany, by zminimalizować ryzyko pomyłki. W ten proces zaangażowany był Mirosław Lisztwan.

Jankowski latem zrobił wiele, by klub mógł pozyskać jeszcze lepszych i droższych zawodników – w porównaniu do ostatnich lat. Zrobił nawet wyjątek w kwestii budowania zespołu. Podpisywał umowy na kredyt, nie mając 100-procentowej pewności, że Energa zostanie sponsorem tytularnym.

Mogę się przyznać, że w tym roku budowaliśmy skład na dużym ryzyku, co wiązało się z przedłużającymi się rozmowami z Energą. Pociąg już jechał, dosiadali się kolejni zawodnicy, a ja go musiałem gonić. I dogoniłem – mówił nam w wywiadzie.

Wszystko po to, by dać trenerowi komfort w konstruowaniu składu. Dlatego też do Słupska trafili Loren Jackson, Alex Stein czy Michał Nowakowski i Jakub Musiał. Czarni na papierze zbudowali mocną ekipą, która – także moim zdaniem – miała wszystko, by być „czarnym koniem rozgrywek”.

Początek sezonu w wykonaniu Czarnych jest jednak fatalny. Słupszczanie są jedną z dwóch drużyn w ORLEN Basket Lidze bez zwycięstwa. To fatalny wynik, jeśli spojrzymy na wydane pieniądze przed rozgrywkami i zakontraktowanych zawodników. Czarni nie mają wyników i stylu. Jak na razie nie udało się zbudować zespołu, który stanowiłby monolit po obu stronach parkietu. Zawodnicy są w wielu fragmentach pogubieni, nie prezentując pełni swoich możliwości.

Kibice Czarnych nie mają wątpliwości, że wina leży po stronie trenera Cesnauskisa. Mają oczywiście do niego szacunek za to co osiągnął przez ostatnie lata – jako zawodnik i trener – ale są znudzeni preferowanym przez niego stylem gry. Powtarzają, że ten cały czas pozostaje ten sam, a przecież miał ulec zmianie po zakontraktowaniu szybkich i dynamicznych obwodowych graczy: Jacksona i Steina. Tego jak na razie w ogóle nie widać.

Jako ciekawostkę możemy podać, bo próbowaliśmy podpytać inne kluby o sposób gry Czarnych Słupsk. Jeden z asystentów, który odpowiada za scouting, powiedział nam, że Czarni od lat grają praktycznie te same zagrywki, a zmieniają się jedynie wykonawcy. To dla rywali jest łatwe do odczytania. Jedynie muszą przygotować się pod kątem indywidualnych umiejętności zawodników, a nie całego systemu. To też wymowne.

Z naszych informacji wynika, że w słupskiej szatni „przyszłość trenera Cesnauskisa” jest tematem, o którym się rozmawia. Zawodnicy zdają sobie sprawę, że w przypadku porażki zmiany będą nieuniknione. Zwłaszcza że słupszczanie grają z zespołem, który przed sezonem był w gronie kandydatów do spadku z ligi. Czy Czarni pokażą lepsze oblicze i odniosą w końcu pierwsze zwycięstwo? Jeśli nie, to skrzynka e-mailowa prezesa Jankowskiego z ofertami od agentów będzie rozgrzana do czerwoności.