Linie lotnicze 'Jrue&Giannis’ kradną mecz, Bucks o jedną wygraną od Mistrzostwa!

Linie lotnicze 'Jrue&Giannis’ kradną mecz, Bucks o jedną wygraną od Mistrzostwa!

MIL [3] – PHX [2] – 123:119

Kiedy w serii Playoffowej jest remis 2-2, to czwarty mecz jest trochę meczem o wszystko. Grający u siebie Suns stawili się więc na starcie meczu z ogromnym zaangażowanie. Grający u siebie zespół z Phoenix już po pierwszych 12 minutach prowadził różnicą 16 punktów. Przez kolejne 3 kwarty sporo zdążyło się jednak pozmieniać i na 16 sekund przed końcem spotkania to Bucks prowadzili jednym punktem. Piłka jednak była po stronie Suns, a konkretnie w rękach Devina Bookera. Najlepszy strzelec zespołu, który miał już na koncie 40 oczek, miał znaleźć sposób na zdobycie punktów, by to rywale musieli w ostatniej akcji meczu szukać zwycięstwa. Stało się jednak to:

YT/NBA

W ten sposób Bucks wyszli na prowadzenie 122:119 i choć do ostatniego gwizdka zostało jeszcze 13 sekund, był to de facto koniec spotkania. Milwaukee Bucks są już o jedno zwycięstwo od tytułu mistrzów NBA – pierwszego od 1971 roku, a więc od 50 lat.

Chociaż to Giannis zdobył dla Bucks najwięcej punktów – także te dwa kluczowe na koniec – to jednak Jrue Holiday’a trzeba okrzyknąć bohaterem tego spotkania. Nie tylko ze względu na przechwyt i asystę w tych końcowych kilkunastu sekundach. Jrue zdobył łącznie 27 punktów, 13 asyst i 3 przechwyty notując zdecydowanie najlepszy w zespole plus/minus na poziomie +14. Ta ostatnia statystyka wynika z faktu, że to on prowadził wielkie odrabianie strat w drugiej kwarcie – tylko w tej części gry, wygranej przez Bucks aż 43:24, zdobył 14 oczek i 5 asyst.

Poza punktami i kreowaniem gry, stanowił on też o sile defensywy:

Po pierwszej kwarcie wydawało się jednak, że Suns nie pozwolą rywalom choćby nawiązać walki. Według statystyk podawanych przez NBA na Twitterze, Bucks wygrali mecz Finałów NBA odrabiając drugą w historii największą stratę po pierwszej kwarcie. Z największego tego rodzaju dołka wyszli Celtics w czwartym meczu Finałów 2008, kiedy po pierwszej kwarcie przegrywali z Lakers różnicą 21 punktów.

Phoenix już od początku prowadził Devin Booker. Znamienne, że kiedy zszedł z parkietu po pierwszej kwarcie, przez pierwsze 6 minut drugiej kwarty bez niego Suns trafili tylko 5/14 rzutów (35,7%), podczas gdy w całym meczu trafili naprawdę dobre 48/87 (55,2%), w tym kapitalne wręcz 13/19 z dystansu (68,4%). Devin Booker trafił z kolei 17 z aż 33 rzutów z gry, notując 40 punktów i zdecydowanie najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +12. Gdyby nie ta strata w końcówce, mógłby być dzisiaj bohaterem.

Zwłaszcza, że chwilę wcześniej to on sprawił, że w ogóle doszło do wyrównanej końcówki, zmniejszając stratę do trzech punktów:

No ale to wszystko mogłoby się nie wydarzyć, gdyby sędzia zadecydował inaczej. Powtórzyła się bowiem praktycznie kropka w kropkę sytuacja z poprzedniego meczu, w której mający na koncie 5 fauli Booker obejmuje w pasie wychodzącego w górę Middletona, a sędzia nie używa gwizdka. Suns na niespełna 2 minuty do końca mogli grać już bez swojego lidera:

Chris Paul znów tym razem zagrał dobry mecz – zapisał na koncie 21 punktów, 11 asyst i tylko 1 stratę, co jest największą zmianą względem ostatnich spotkań. Być może pomogła mu obecność na trybunach jego przyjaciela, LeBrona Jamesa:

„On był na moich pierwszych Finałach, ja mu się teraz odpłacam. Wspieramy się nawzajem. Jesteśmy braćmi od kiedy tylko przyszliśmy do ligi i zamierzamy wspierać się na dobre i na złe.”

– LeBron James

Wróćmy do meczu. Oprócz Holiday’a, oczywiście świetny mecz zagrał Giannis Antetokounmpo, który zdobył 32 punkty, 9 zbiórek i 6 asyst, nie tracąc ani razu piłki i popełniając po drodze tylko 2 faule. Fakt, że broni on przy obręczy i sam agresywnie atakuje obręcz w ofensywie, a nie łapie on w tych Finałach przewinień, jest po cichu dość ważnym czynnikiem. Trener Budenholzer jeszcze nie musiał ograniczać czasu gry swojego lidera przez kłopoty z przewinieniami.

Bardzo dobry występ zaliczył też Khris Middleton, notując 29 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Tak naprawdę trudno wskazać w tym meczu na zawodnika, który zagrał wyraźnie słabo. To był co do zasady bardzo dobry mecz:

Kącik konkursowy

Na prowadzeniu utrzymuje się nasz nadworny kontroler, użytkownik Greg (miałeś rację, był błąd w wyniku użytkownika Wojtas). Wszyscy typujecie bardzo podobne wyniki, więc kiedy już idzie wam dobrze, to wszystkim, a kiedy słabo, to tak jak dziś – przyrosty punktowe są spore. Różnice zrobiły się trochę większe, ale to dalej kwestia jednego meczu, którym można sporo awansować.

  1. Greg (48 pkt)
  2. adi (53 pkt)
  3. Diker (57 pkt)
  4. adan23 (60 pkt)
  5. Szymon 97 (62 pkt)
  6. Pitbull (63 pkt)
  7. Janko_r, Wojtas (64 pkt)
  8. ErsanIlyasova (66 pkt)
  9. Kostek (67 pkt)
  10. Prezes, ucHo1 (72 pkt)