Lakers odpowiadają, Warriors rozgromieni! Jimmy Butler wrócił i rozjechał Knicks!
To są przeważnie najlepsze serie Playoffowe – kiedy oba zespoły co mecz wracają z nową odpowiedzią na grę rywali, kiedy dynamika serii waha się z jednej na drugą stronę. I tak właśnie jest w serii Lakers z Warriors. Ostatnio Steve Kerr ustawił Warriors tak, że Lakers nie mieli nic do powiedzenia. Tym razem było zupełnie na odwrót.
38-letni LeBron James:
NYK – MIA– 86:105 [1-2]
GSW – LAL – 97:127 [1-2]
To przez dwie pierwsze kwarty był bardzo wyrównany mecz. Na przełomie drugiej i trzeciej kwarty jednak Jeziorowcy zaczęli odjeżdżać. Tym razem byli przygotowani na JaMychala Greena w pierwszej piątce i kryjący go Anthony Davis trochę odpuszczał go, czyhając bliżej kosza, gdzie robi w obronie największą różnicę. Od razu poskutkowało to lepszym meczem. Znów oddał niewiele, bo 10 rzutów z gry, ale trafił z nich 7 i dzięki aż 12 wymuszonym rzutom wolnym uzbierał 25 punktów, do których dodał 13 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i 4 bloki. Kawał defensywnego występu z jego strony.
Bardzo dobrze zaprezentował się też leBron, który – tak jak i Davis – nie oddał wielu rzutów. Trafił 6/11 z gry, zdobywając 21 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst, nie biorąc całego ciężaru gry na siebie, pozwalając błysnąć innym. Nie jest to wielkie zaskoczenie, ale chyba właśnie w tę stronę pójdzie gra post-prime LeBrona w ostatnich latach kariery:
AD zagrał świetnie w obronie, ale trzeba oddać Andrew Wigginsowi, że zabrał sobie z nim do domu wspaniały plakat:
Skoro Davis nie oddawał tak wielu rzutów, ani nie oddawał ich tak wielu LeBron, to kto je oddawał? Między innymi D’Angelo Russell. Trafił 8/13 z gry, zdobywając 21 punktów, z czego aż 13 w pierwszej kwarcie, pomagając Lakers utrzymać się w grze w tych pierwszych, wyrównanych fragmentach. Gdyby nie jego skuteczność na starcie, ten mecz mógłby pójść w zupełnie inną stronę:
Mecz mógł też pójść w drugą stronę – razem z całą serią – gdyby w tej sytuacji doszło do kontuzji (a wiemy, że Davisowi niewiele trzeba, by doszło do kontuzji):
Tak jak odpowiedzieli Lakers, tak odpowiedzieli też Heat. Ich odpowiedzią był powrót do gry Jimmiego Butlera. Lider Miami wrócił i po kontuzji kostki i nie wglądał, jakby przed chwilą dokuczał mu jakikolwiek problem zdrowotny. Od razu rozegrał blisko 36 minut, zdobywając najlepsze w zespole 28 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty:
Podobnie jak w starciu Lakers z Warriors, mecz Heat z Knick był to blow-out, z tym, że nie był wyrównany nawet w pierwszej kwarcie. Heat szybko uzyskali sporą przewagę, zatrzymując Knicks w pierwszej kwarcie na skuteczności 8/25 (32%).
Nie było to dzieło przypadku. Heat bardzo poważnie podeszli do obrony, zwłaszcza na Jalenie Brunsonie. Spójrz tylko, jak cały zespół zaangażowany jest w obronę tego pick’n’rolla. Knicks chcą zaangażować w jego obronę Kevina Love, na papierze najsłabszego obrońcę, jednak nie dość, że mądrze utrzymuje on rywala przed sobą w bezpiecznej odległości, do gotowa do doskoczenia z pomocą jest cała reszta zespołu:
Look at the Heat defense vs. Jalen Brunson. Middle P&R, Love is in a flat show and recover. Brunson tries to go 1v1 against Vincent and you see Strus and Bam showing help. Another great pass from Kevin Love. pic.twitter.com/QKdSoTDwMk
— Steve Jones Jr. (@stevejones20) May 6, 2023
Ostatecznie Jalen Brunson trafił, powiedzmy, takie-sobie 7/20 rzutów z gry, pudłując przy tym wszystkie 5 oddanych trójek. Skutecznością nie popisał się też pilnowany przez Bama Adebayo (dobry mecz!) Julius Randle, trafiając 5/16 z gry. W takich okolicznościach nie było komu pociągnąć ofensywy Knicks.
Atmosfera w serii jest napięta: