Krzysztof Szablowski: Joesaar był jednym z moich priorytetów [WYWIAD]
Na samym szczycie moich priorytetów jest mądra gra. To jest priorytet. Ja lubię mądrą i poukładaną koszykówkę, w której zespół wykorzystuje swoje atuty. Nie jestem zwolennikiem takiej gry, gdy wychodzi się z myślą: “a może dzisiaj trafimy więcej i przerzucimy rywali”. Dziki chcą zrobić kolejny krok do przodu – mówi Krzysztof Szablowski, trener Dzików Warszawa.
Karol Wasiek: Mam do pana pytanie, które nurtuje mnie już od dłuższego czasu. Byłem na finale mistrzostw Polski w zeszłym sezonie, a pan – jako trener Dzików Warszawa – mógł już spokojnie rozsiąść się w fotelu i powiedzieć: “mamy zbudowany skład na kolejny sezon”. Może pan powiedzieć, dlaczego tak szybko poukładaliście wszystkie klocki?
Krzysztof Szablowski, trener Dzików Warszawa: Dla mnie – jako trenera – nie jest to nic nadzwyczajnego. Miałem swoje targety w letnim oknie transferowym. Wiedziałem, jakimi pieniędzmi dysponuje i czego szukam, mając oczywiście świadomość, że duża część zawodników została z poprzedniego sezonu.
Ja pracuję tak, że mam swoją listę z nazwiskami danych zawodników. Wielu z nich oglądam w trakcie trwania sezonu.
Nie ukrywam, że bardzo chciałem Janariego Joesaara, chciałem zostawić Nicka McGlynna, Rickeya McGilla obserwowałem w lidze angielskiej, choć na celowniku miałem też innego gracza z tych rozgrywek. Gdy zacząłem mocniej obserwować Rickeya, to jego profil i zachowania na parkiecie zaczęły się mi się bardzo podobać i zacząłem iść w jego kierunku.
Transfer Denzela wyszedł nieco przypadkowo, to znaczy: on nie był początkowo na mojej liście. Później pomyślałem sobie, że skoro jest tylko zadaniowcem w ACB, to może warto spróbować? On mi bardzo pasował swoim profilem na pozycję “cztery”, poza tym jest w takim miejscu swojej kariery, że może być jednym z liderów drużyny. Przy tym transferze bardzo nam pomógł mój agent Maciej Schwarz, który reprezentuje agencję Denzela w Polsce.
Andre Wesson pojawił się w trakcie negocjacji z innym zawodnikiem, ale bardziej mi się spodobał. Uważałem, że będzie lepiej pasował do zespołu. I po rozmowie z nim i jego agentem wszystko tak się potoczyło, że ja po prostu zdecydowałem się na tę opcję, wycofując się z negocjacji z tym drugim graczem. Andre był bardzo zainteresowany propozycją i grą w Dzikach Warszawa.
Mówi pan o konkretnych nazwiskach, ale na razie zapytam o ogólny zarys drużyny. Jaki miał pan plan na upgrade w porównaniu do zeszłego sezonu?
Szukam przede wszystkim zawodników, którzy będą pasowali do tej ligi. Mam na myśli graczy fizycznych, którzy chcą twardo grać w obronie. Nie ukrywam, że lubię koszykarzy, którzy rozumieją zorganizowaną i poukładaną koszykówkę.
Moja koncepcja pracy nie ulegnie zmianie. Będą podążał za tym, co przyniosło nam już sukces w poprzednich sezonach. Nie chcę zmieniać czegoś, co przyniosło dobre efekty. Jesteśmy na etapie dopasowywania systemu ofensywnego do możliwości zawodników, których zakontraktowaliśmy.
Chcę dać zawodnikom – w porównaniu do ostatniego sezonu – nieco więcej swobody. Wiem, że nowoczesna koszykówka polega na szybkim przechodzeniu z obrony do ataku. Też bym chciał tak grać, ale na samym szczycie jest dla mnie mądra gra. To jest priorytet. Ja lubię mądrą i poukładaną koszykówkę, w której zespół wykorzystuje swoje atuty. Nienawidzę takiej gry, gdy wychodzi się z myślą: “a może dzisiaj trafimy więcej i przerzucimy rywali”.
Czy mógłby pan nieco nieco więcej opowiedzieć o tworzeniu listy z zawodnikami?
Generalnie szukam zawodników, którzy mają wykonywać rzeczy, które będą miały wpływ na odpowiednie funkcjonowanie zespołu. Jeśli oglądając mecz w danej lidze widzę gracza, który pasuje mi swoim profilem, a także do filozofii, którą proponuję, to zapisuję go na listę. Później weryfikujemy tę listę pod kątem umiejętności i charakteru.
Ciekawostką jest fakt, że na tej liście są też gracze z wyższej półki, których na ten moment nas po prostu nie stać, ale przyglądam się im i obserwuję, jak toczą się ich losy. Są też dla mnie takim wzorem zawodników, których docelowo szukam.
Wątek tej listy jest o tyle ciekawy, że najczęściej kluby w PLK korzystają z list przesłanych przez poszczególnych agentów.
Ale mi agenci też podsyłają takie listy i za każdym razem zadają mi pytanie: “dlaczego nie bierzesz graczy z tej listy?” Odpowiadam wprost: “priorytetem są gracze z mojej listy”.
Na tej liście jest po kilkanaście nazwisk na każdą pozycję. Ta lista cały czas “pracuje”. Wykreślam, uzupełniam, dodaje nowe postaci.
Ciekawostką jest fakt, że w tym roku rozważałem gracza jako back-up do McGlynna. Ten koszykarz – po lidze fińskiej – nie był zainteresowany taką opcją. A finalnie podpisał w… ACB.
W kuluarach można było usłyszeć, że Janari Joessar był u pana na samym szczycie listy.
Zawsze i wszędzie! Jestem mega szczęśliwy, że mam go w swoich szeregach. To jest koszykarz przez wielkie “K”.
Kluby w PLK najczęściej działają w ten sposób, że największe pieniądze przeznaczają na graczy z pozycji obwodowych (1-2). W Dzikach Warszawa jest inaczej. Dlaczego?
Jest trochę inaczej. To fakt. Mam droższych graczy na innych pozycjach. Powiem coś, o czym ostatnio mówił trener Miłoszewski. Z doświadczenia wiem, że wydatek na poziomie 60-100 tys. dolarów wcale nie musi być kompatybilny z jakością zawodnika. Mam na myśli to, że często gracze z tego poziomu są na porównywalnym poziomie.
Jak już jestem zdecydowany na danego koszykarza, to odzywam się do agenta i najczęściej wtedy pytam: “co muszę zrobić, by go przekonać do gry w Dzikach?”.
W przypadkach Denzela Anderssona i Janariego Joessara doskonale wiedziałem, co muszę zaoferować, by być w grze o tych zawodników.
Wiem, że bardzo panu zależało na zatrzymaniu Nicka McGlynna. Dlaczego?
Był dla mnie priorytetem. Powiedziałem prezesowi: “o niego mocno powalczmy”. Podwyższyliśmy mu ofertę w porównaniu do ostatniego sezonu. Chciałem go, bo wiem na co go stać i jakie możliwości, mając w świadomości fakt, że rynek graczy wysokich jest mocno ograniczony. To zawodnik z dużą energią i charyzmą. Nie jest łatwo znaleźć takiego koszykarza na poziomie PLK za w miarę przystępne pieniądze, choć – tak jak mówiłem wcześniej – większe niż w zeszłym sezonie. To jeden z najwyższych kontraktów w naszym klubie. Jest wart tych pieniędzy.
Pytanie o Polaków. Bo został niemal cały zestaw z poprzedniego sezonu. Dołączył tylko Maciej Bender. Dlaczego?
To są gracze, którzy wiem, co dają tej drużynie. Nie chcę na siłę szukać nowych zawodników na rynku. Mam zaufanie do tych, którzy od lat ze mną pracują. Jest wzajemny szacunek. Naprawdę super pracują, są zaangażowani i wierzę, że stać ich na jeszcze więcej.
Maciej Bender to nasz autorski pomysł. Widzę go w roli dużego, atletycznego środkowego. Podpisał dwuletnią umowę. Cieszę się, że bo traktuję ten transfer jako inwestycję na przyszłość.
Słyszę, że celem Dzików i prezesa Szolca jest gra w fazie play-off.
Tak, to prawda. Prezesowi i nam wszystkim bardzo zależy na zrobieniu progresu wynikowego. Otarliśmy się o play-off w zeszłym sezonie, teraz zbudowaliśmy w teorii mocniejszy zespół, więc naszym celem jest bycie w pierwszej “ósemce”. Myślę, że to jest w naszym zasięgu, jeśli będziemy grali poukładaną koszykówkę, wykorzystując nasze atuty.
Jak pan podchodzi do gry w rozgrywkach ENBL?
To dla mnie – jako trenera – fajne wyzwanie. Kiedyś w roli asystenta uczestniczyłem w europejskich pucharach. Teraz muszę sam sobie zorganizować i zaplanować pracę. Dzięki temu się rozwijam, a nie stoję w miejscu. Uważam, że to też kolejny krok w rozwoju dla naszej młodej organizacji.
Na koniec kilka słów o Krzysztofie Szablowskim. Jak ludzie mówią czy myślą o Dzikach, to najczęściej wymieniają pana nazwisko. Stał się pan taką twarzą tego projektu.
Dziękuję za miłe słowa. Jestem kojarzony z tym projektem i to mnie bardzo cieszy.
Już nie raz mówiłem o tym, że czuję się kapitalnie w tej rozwijającej się organizacji. Czuję – mimo niełatwych momentów w przeszłości – ogromne wsparcie ze strony prezesa Michała Szolca i wszystkich osób związanych z Dzikami. Ważne jest też wsparcie kibiców, którzy są z drużyną w dobrych i trudnych chwilach, a to jest w naszych realiach wyjątkowe. Mogę – razem z zespołem – piąć się po kolejnych szczeblach.