Krzysztof Szablowski: Dziki już za mną. Czas na nowy rozdział

– Skusiły mnie duże ambicje sportowe MKS-u. Rozmawialiśmy już kiedyś dwukrotnie, nieskutecznie. Do trzech razy sztuka. Po to tutaj przyszedłem, by wprowadzić klub na wyższy poziom sportowy – mówi Krzysztof Szablowski, nowy trener MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Karol Wasiek: Spędził pan cztery sezony w Dzikach Warszawa. To bardzo długi okres pracy w roli pierwszego szkoleniowca. Rósł pan razem z organizacją. Czy rozstanie było dla pana zaskoczeniem? Jak pan ocenia ten okres?
Krzysztof Szablowski, trener MKS-u Dąbrowa Górnicza: Zacznę od tego, że czułem się tam komfortowo i uważam, że wspólnie pracowało nam się naprawdę dobrze. Czułem, że coś budujemy i nie ukrywam, że byłem zaskoczony taką decyzją klubu.
Pamiętam, że w marcu pisałem tekst, że rozmawiacie na temat nowego kontraktu. Temat “umarł” po kilku tygodniach?
Tak. Rozmawialiśmy o przyszłości, warunki umowy były dogadane, ale potem się dowiedziałem, że klub rozgląda się za innym trenerem.
Czy brak kontynuowania współpracy siedział w głowie i miał wpływ na codzienną pracę?
Samo to, że wiedziałem, że nie zostanę w Dzikach, było jeszcze większym bodźcem do tego, żeby lepiej zakończyć ten sezon. Powiedziałem sobie wprost: “trzeba pokazać i docisnąć gaz do dechy”. Było pełne skupienie na pracy.
Czy zawodnicy wiedzieli o całej sytuacji?
Myślę, że tak, bo też wiem, że od nich samych wychodziło wiele informacji na temat mojej pracy. Część graczy pewnie przyłożyła się do tego, że mnie tam dalej nie ma.
To są bardzo mocne słowa.Czy jest pan zawiedziony taką postawą?
Koniec końców każdy dba o siebie. Zawiedziony? (chwila zastanowienia) Niech każdy sobie spojrzy w lustro i odpowie na pytanie, czy zachowuje się fair wobec innych.
Co pan sobie odpowiada na tak zadane pytanie?
Nie mam sobie w tej kwestii nic do zarzucenia. Nie boję się tego i nie martwię. Wszystko, co robię, mam udokumentowane.
Pomagałem wszystkim do tej pory w swoim życiu i myślę, że dalej tak będę robił, choć oczywiście z pewnymi ograniczeniami, bo od pewnego czasu nauczyłem się, że trzeba również dbać o siebie, a bardziej o swoją rodzinę, bo to jest kluczowe.
Mówi się o panu, że jest bardzo wymagający, przeprowadza długie i męczące treningi. Co pan na to?
Może ludzie się po prostu mną zmęczyli? Jestem wymagający i szczery, ale potrafię się wkurzyć. Jeśli coś mi się nie podoba, mówię o tym otwarcie. Uważam, że tylko ludzie wymagający i pracowici osiągają sukcesy. Nie ma innej drogi.
Mam świadomość tego, że nie jestem jeszcze idealnym trenerem. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę.

Co znaczy idealny trener?
Taki, który będzie pasował do każdej sytuacji. Czyli jest wymagający, kiedy wymaga tego sytuacja, ale jest ludzki i odpuszcza w innych momentach. Idealny trener to ten, który dobrze wyczuwa nastroje i momenty.
Wydaje mi się, że robię to coraz lepiej, bo to wynika z doświadczenia, które zebrałem w ostatnich latach. Też jednak należy pamiętać, że my – trenerzy – musimy doprowadzać do takiej sytuacji, że zawodnicy wychodzą ze swojej strefy komfortu, by wydobyć z nich jak najwięcej. Jeśli my będziemy się tylko głaskać, to nic – mówiąc delikatnie – nie osiągniemy.
Dochodziły mnie takie głosy, że sponsorzy, którzy wspierają organizację Dzików Warszawa, byli niezadowoleni z jakości gry zespołu, twierdząc, że jest w niej “mało widowiskowości”.
Co to znaczy?
Koszykówka starego typu – wolna, ustawiana i uporządkowana.
(chwila zastanowienia) Najważniejsze jest wygrywanie meczów i ja pracuję pod tym kątem. Oczywiście też wiem, że koszykówka ewoluuje, ale dla mnie przede wszystkim liczy się twarda gra i defensywa. Koszykówka to jest męska gra.
Chciałbym przypomnieć, że my przyspieszyliśmy swoją grę w momencie, gdy zmieniliśmy rozgrywającego. I fajnie było, bo rzucaliśmy po 90-100 punktów. Sęk w tym, że sami też tyle traciliśmy. I to był dla mnie duży problem.
Wiem, że teraz wszyscy mówią o szybkim bieganiu, rzucaniu i widowiskowych akcjach. Może by dorzucić do tego jeszcze tańczenie, żeby było bardziej widowiskowo, a mecze przypominały show? Uważam, że takie myślenie jest bardzo krótkowzroczne. Mecze trzeba wygrywać, a nie tylko dbać o ładną koszykówkę.
Uważam, że moi zawodnicy mają dużo swobody. Tylko ja lubię grać w oparciu o wykorzystanie swojego potencjału i słabości rywala. Chyba po to jestem trenerem?
Czy w trakcie rozmów z prezesem Michałem Szolcem była mowa o zmianie o stylu gry?
Nie. Prezes nic takiego nie mówił, a to akurat dobrze o nim świadczy. On nigdy nie wtrącał się w moją pracę. Ufał mi i myślę, że na tym wszyscy dobrze wychodziliśmy.
Oceniam naszą współpracę wzorowo, ale nie ukrywam, że byłem trochę zdziwiony taką narracją, że na decyzję o zmianie trenera wpłynął fakt, że popełniłem jakieś błędy. Tego do końca nie umiem zrozumieć, ponieważ wszyscy popełniamy błędy. Nie ma ludzi nieomylnych. Uważam, że naszą siłą było to, że dostrzegaliśmy te błędy i wspólnie wyciągaliśmy z nich wnioski, nie tylko z mojej pracy.
Rozstaliście się w zgodzie?
Tak. Powtórzę jeszcze raz: cały okres pracy w Dzikach oceniam bardzo pozytywnie. Będę dobrze ten czas wspominał.
Jestem bardzo wdzięczny panu prezesowi, bo on mi ufał od samego początku i wspólnie przetrwaliśmy trudne chwile. Jak się później okazało, z korzyścią dla obu stron, bo myślę, że dzięki mojej pracy ta organizacja poszła mocno do góry.
Myślę, że finalna decyzja nie była tylko po stronie samego prezesa Szolca. Są tam jeszcze inne osoby, które współtworzą ten projekt. Według nich nadszedł czas na zmianę na stanowisku trenera i postawienie na kogoś innego.
Widzę, że temat Dzików mocno w panu siedzi.
Myślę, że tak, bo razem szliśmy do przodu, rozwijaliśmy się poprzez wyciąganie tych wniosków, o których wcześniej wspomniałem.
W trakcie rozmów z prezesem Szolcem zawsze podkreślałem, że mi – jako trenerowi – zależy na tym, by kontrolować rytm grania. Nie możesz tylko biegać od jednego do drugiego kosza, ale na pewno warto tę naszą grę przyspieszyć i poszukać innych wykonawców do takiej koszykówki.
Koniecznie muszę wspomnieć jeszcze o kibicach, którzy byli niesamowici. Wspierali nas przez cały czas, nawet mocniej w tych trudnych chwilach. Serdecznie im za to dziękuję i gorąco pozdrawiam.
Dlaczego zdecydował się pan na pracę w MKS-ie Dąbrowa Górnicza?
Ciekawostką jest fakt, że miałem wcześniej dwie rozmowy z prezesem Łukaszem Żakiem. Dwie próby były nieudane. Do trzech razy sztuka.
Nie ukrywam, że skusiły mnie duże ambicje sportowe MKS-u. Klub, w tym oczywiście prezes, wykonał dużą pracę, by zgromadzić większy budżet, dlatego nie jestem zdziwiony tym, że są większe plany. Mi to odpowiada. Po to przyszedłem do MKS-u, by wprowadzić ten klub na wyższy poziom sportowy.
Czy prawdą jest, że prowadził pan rozmowy z AMW Arką Gdynia?
Tak, to prawda.
Jakie wnioski wyciągnął pan po pracy w Dzikach i tym samym co chciał pan przełożyć w trakcie procesu budowania nowej drużyny w MKS-ie Dąbrowa Górnicza?
Wnioski i doświadczenia zachowam dla siebie. To jest moja nauka.
Na pewno zmieniłem w pewnym stopniu model konstruowania drużyny. Choć należy dodać, że w zeszłym sezonie byłem w pewien sposób ograniczony przepisem o 1 PL na parkiecie. Teraz mam więcej możliwości.
Też wiem, czego mi brakowało w zeszłym sezonie i chciałbym teraz tego uniknąć.

To chodzi o kwestię sportową czy osobowościową?
Chodzi o charakterystykę profili graczy do tego, co ja potrzebuję i co pozwala ci – w obecnej koszykówce – odnosić sukcesy i wygrywać trudne mecze, bo jak sobie przypomnisz zeszły sezon, to przegraliśmy kilka spotkań w końcówkach, w których brakowało nam pewnych elementów. Teraz chcę tego uniknąć.
Mogę zdradzić, że zawsze na gorąco – po zakończeniu sezonu – wypisuję sobie kilka punktów. Można to nazwać “wstępnymi wnioskami”. Tak było w pracy w Dzikach i w kadrze U-20. Robię to, by uczyć się na bieżąco i stawać się lepszym każdego dnia.
Jak nowy MKS – pod wodzą trenera Szablowskiego – ma grać?
Chciałbym, żeby zespół był odpowiednio zbilansowany, jeśli chodzi o zawodników umiejących grać z piłką, atakujących do kosza, ale również o koszykarzy, którzy potrafią rzucać. Staram się ten balans zachować.
Zależy mi na tym, żeby to była drużyna, która cały czas potrafi kontrolować rytm i tempo gry, by nie musiała bić głową w mur.
Fundamentalną rzeczą jest umiejętność zdobywania łatwych punktów, ale by to robić, to wszyscy muszą twardo bronić. Nie ma innej możliwości.
Nie ukrywam, że będę starał się uprościć nasz system w taki sposób, abyśmy mogli maksymalnie wykorzystać potencjał bez zbytniego zamykania się w ten system.
Czy Dominic Green to będzie najdroższy gracz MKS-u Dąbrowa Górnicza?
To bardzo możliwy scenariusz.
On już udowodnił, że potrafi grać na wysokim poziomie. Znam go bardzo dobrze i wiem, że on będzie jedną z najważniejszych postaci w tym zespole. Po to też tu przyszedł.
Czy trudno było go namówić? Michał Dukowicz w rozmowie z Grzegorzem Szybienieckim na kanale “Basket w Liczbach” mówił, że obecność Greena w zespole jest możliwa dzięki wcześniej współpracy z panem w Dzikach Warszawa.
Bardzo mi miło. Rozmawiałem z agentem i z samym zawodnikiem, ale nie było trudno go namówić. On mnie zna, wie, co ja mogę mu dać i czego może oczekiwać. Trzeba było się po prostu dogadać w kwestiach finansowych.
Łącząc wątki Dzików i MKS-u. Dużo straciliście po odejściu Nicka McGlynna, który miał w umowie wpisaną kwotę buy-outu. Czy teraz gracze w MKS-ie mają takie klauzule?
To bardzo ciekawy wątek, którego wcześniej nie poruszyliśmy. Odejście McGlynna sporo nas kosztowało. Straciliśmy jedno z najważniejszych ogniw w zespole. To był jeden z najlepszych centrów w Polsce, o ile nie najlepszy.
Straciliśmy bardzo dużo jeśli chodzi o umiejętności koszykarskie i funkcjonowanie z nim, ale jeszcze większą stratą była ta jego energia, jaką wnosił do zespołu po obu stronach parkietu.
To tak jakby odciąć jedną z nóg. Później graliśmy, ale na takiej trochę dokręconej i drewnianej. Takie są fakty. John Fulkerson, którego pozyskaliśmy, to bardzo dobry zawodnik, który mocno nam pomógł, ale to nie był ten poziom.
Wracając do MKS-u. Dyrektor Dukowicz ma konkretne założenie – nie będzie żadnych buy-outów w umowach. Michał prowadzi negocjacje kontraktowe z agentami. To jest jeden z jego obowiązków. Ja tą kwestią nie zaprzątam sobie głowy.
Jak się panu podoba model współpracy na linii trener – dyrektor sportowy?
Wiem, że Michał uczy się tej roli, ale taka osoba jest na pewno bardzo potrzebna w klubie. Jest pomocna pierwszemu trenerowi. To osoba, która powinna dbać o filozofię budowania modelu drużyny, kontrolować umowy z zawodnikami, którzy mogą potem być twarzami danego klubu i stanowić o jego sile, także marketingowej i wizerunkowej.
Uważam, że dzięki swoim znajomościom i wiedzy powinna dostarczyć listę graczy o profilach, których trener w danym momencie potrzebuje. Później następuje dyskusja i analiza na temat poszczególnych zawodników. A z tej dyskusji wychodzą konkrety. Michał świetnie odnajduje się w tej roli i bardzo mi pomaga.
Widać, że w tym kierunku podążają kluby w PLK. Uważam, że to świetna droga do tego, by robić kolejne kroki do przodu.
Na kadrze U-20 współpracował pan z Tymoteuszem Sternickim, którego chciał pan także w MKS-ie Dąbrowa Górnicza. On ostatecznie wybrał Śląsk Wrocław. Czy jest pan jego decyzją zaskoczony? Może rozczarowany?
Nie nazwałbym tego rozczarowaniem. Jestem bardziej zmartwiony jego decyzją.
Dlaczego?
Zależy mi na rozwoju tego chłopaka, bo jest jednym z większych talentów, jakiego widziałem w ostatnim czasie, stąd też moje zainteresowanie nim. Dawno nie widziałem takiego talentu w Polsce, dlatego chciałem mu dać dużą rolę. Widziałem go w roli back-upa na pozycji nr 3. Poznałem go. To super dzieciak, któremu chciałem pomóc i rozwijać.
Martwi mnie, że trafił – na tym etapie kariery – do tak mocnego klubu i wymagającego środowiska. Wydaje mi się, że to może być dla niego po prostu za szybko na taki krok. On jeszcze potrzebuje sporo pracy, trzeba mu dać szansę na popełnienie błędów. Nie wiem, czy w Śląsku będzie na to miejsce. Mam jednak nadzieję, że jestem w błędzie i Tymek w ciągu następnego roku zrobi duży krok do przodu.
Życzę tego wszystkim moim zawodnikom z kadry U-20, z którą pracowałem tego lata. To był wspaniały okres i mam nadzieję, że koszykarze tak samo go zapamiętali.
-
Tak
-
Nie
-
Tak31 głosów
-
Nie31 głosów