Kontuzje Dragicia i Davisa – czy zagrają w meczu numer 6?
Mecz numer pięć wygrany przez Heat był ważny, jako że podtrzymał tę serię przy życiu. Wciąż jednak to Lakers dzieli jedna wygrana od tytułu mistrzowskiego. Miami musi wygrać dwa mecze z rzędu, co przeciwko duetowi LeBron-Davis nie będzie takie proste. Najpewniej będzie wymagało dwóch kolejnych perfekcyjnych meczów Jimmiego Butlera. Taki scenariusz bez cienia wątpliwości oznaczałby jeden z najlepszych Finałowych występów jednego zawodnika. Ale właśnie – nie będzie łatwo przeciwko duetowi LeBron-Davis. Oczywiście tylko przy założeniu, że duet ten w komplecie pojawi się na parkiecie. Kontuzja pięty AD w ostatnim meczu stawia jego występ pod znakiem zapytania:
Injury scare for Anthony Davis, but he walked back to the bench under his own power. pic.twitter.com/F7P7R6Boj8
— TSN (@TSN_Sports) October 10, 2020
Jak donosi Dave McMenamin z ESPN, status Davisa na dzisiejszy mecz numer 6 to 'prawdopodobny’. Źródła wewnątrz klubu opisują przypadłość jako bolesną, ale taką, z którą jest sobie w stanie poradzić. Wszystko wskazuje więc na to, że zobaczymy go na parkiecie. Największe wątpliwości dotyczą więc tego, czy ból pięty pozwoli mu zagrać na 100% w pełnym wymiarze minut. Jeśli nie, będzie to oznaczało kłopot dla Lakers. W ostatnich meczach to właśnie Davis oddelegowany jest do bronienia Butlera. Bez jego długich rąk i szybkich jak na te rozmiary nóg Jimmy może się jeszcze bardziej rozbestwić. Bez AD trener Frank Vogel zmuszony byłby tez grać więcej Howardem czy McGee, zabierając sobie sporo cennego spacingu. Jak do tej pory Howard gra w tych Finałach po 14 minut na mecz, a McGee jeszcze nie powąchał parkietu.
Inaczej sprawa wygląda niestety w obozie Miami Heat. O ile Bam Adebayo wydaje się być już w pełni dyspozycyjny – w ostatnim meczu rozegrał 38 minut – o tyle Goran Dragic wciąż nie jest jeszcze gotowy. Naderwanie powięzi podeszwowej, jakiej nabawił się w meczu numer 1 to dość poważny uraz. McMenamin podaje, że status Dragicia w raporcie meczowym to 'wątpliwy’. Jego występ – jak w przypadku poprzednich meczów – nie jest więc wykluczony, ale chyba raczej nie ma się co spodziewać Słoweńca na parkiecie.
Wygląda więc na to, że sytuacja kadrowa pozostanie zbliżona do tej, jaką oglądaliśmy w nocy z piątku na sobotę. Być może oznacza to, że znów zobaczymy wyrównane starcie. W końcu ostatni mecz rozstrzygnął się na samym finiszu i w dużej mierze wpływ miał na to Danny Green i jego niecelny rzut z czystej pozycji. Czy LeBron James żałuje że oddał mu piłkę? Według tego co sam mówi, to nie:
„Cóż, jeśli spojrzysz na tę akcję, to byłem w stanie ściągnąć dwóch obrońców za linią rzutów wolnych i znaleźć jednego z naszych strzelców na czystej pozycji do rzutu za trzy na wagę mistrzostwa. Zaufałem mu – zaufaliśmy mu – po prostu nie wpadło. (…) Wiem, że chciałby móc oddać ten rzut jeszcze raz. Chciałbym móc mu wtedy lepiej podać. Ale musisz z tym żyć.”
Danny Green musi zacząć trafiać, reszta Lakersów też musi zacząć trafiać. Miami Heat z pewnością po raz kolejny wyjdą zmotywowani. Nawet pomimo faktu, że Lakers już w strojach „Black Mamba” nie zagrają – a według Jae Crowdera była to dla Heat pewna motywacja:
„Słyszysz jak to zakładają te czarne koszulki, jak to jeszcze w nich nie przegrali i w ogóle – ludzie zaczynają o tym mówić. To dodaje motywacji i zawsze będziesz to miał gdzieś z tyłu głowy. Trzeba to oczywiście odpowiednio ukierunkować, żeby użyć tego jako motywacji – bez wątpienia nam to pomogło.”
Mecz numer 6 najbliższej nocy o 1:30 naszego czasu. Zwycięstwo Lakers oznaczać będzie dla nich tytuł Mistrzów NBA. Zwycięstwo Heat będzie oznaczać mecz numer 7.