Kasper Suurorg, nowa gwiazda ligi: PLK jako trampolina
– ORLEN Basket Liga stoi na dobrym poziomie sportowym. Jest to liga fizyczna i wyrównana. Uważam, że to dobre miejsce do tego, by wskoczyć na wyższy poziom. Wiem, że niektórzy nazywają tę ligę jako trampolinę do wybicia się do lepszych lig. Zgadzam się z takim stwierdzeniem i cieszę się, że tu jestem – mówi Kasper Suurorg, zawodnik Energi Trefla Sopot.
Karol Wasiek: Wróciłeś do gry po kilkutygodniowej przerwie związanej z kontuzją nadgarstka. Jak się czujesz pod kątem fizycznym?
Kasper Suurorg, zawodnik Energi Trefla Sopot: Miałem małe pęknięcie w nadgarstku. Teraz jest już znacznie lepiej, choć odczuwam jeszcze skutki tego urazu. Powiedziałbym, że mój nadgarstek jest gotowy na 90 procent, ale z każdy dniem sytuacja zmierza do optymalnej.
W jakich okolicznościach – w meczu w Azerbejdżanie – nabawiłeś się tego urazu?
Do urazu doszło podczas gry w obronie. Ustawiłem się w pozycji na szarżę. Mieliśmy wtedy dobry moment w meczu, a ja próbowałem wymusić przewinienie w ofensywie. Rywal trafił mnie w klatkę piersiową, upadłem, ale zrobiłem to w niewłaściwy sposób. Popełniłem głupi błąd.
-
Tak
-
Nie
-
Tak19 głosów
-
Nie14 głosów
Dlaczego?
Powinienem był wylądować na tyłku, poprzez uślizg, a upadłem niestety bezpośrednio na nadgarstek. Szkoda, ale takie rzeczy zdarzają się w koszykówce. Doszło do małego złamania kości łódeczkowatej. W nadgarstku masz dużo małych kości, a to jest jedna z nich. Na szczęście nie musiałem przechodzić zabiegu, a sam uraz coraz mniej mi doskwiera.
W ostatnich miesiącach nie masz szczęścia. Najpierw zerwany ACL, a teraz złamana kość łódeczkowata. Jak czujesz się pod kątem mentalnym? Te urazy wpływają na twoją psychikę?
Jako koszykarz musisz mieć świadomość, że kontuzje są nieodłącznym elementem sportu zawodowego. Tak wygląda życie sportowca. Trzeba się do tego przyzwyczaić, choć oczywiście w niektórych sytuacjach można zachować się mądrzej, o czym przed chwilą powiedziałem. Poprzez uraz nadgarstka opuściłem tylko pięć meczów. Te w FIBA Europe Cup nie miały znaczenia. W PLK przegraliśmy z MKS-em i z AMW Arką w słabym stylu.
Jak oceniasz swoją formę po powrocie?
Mecz z Rostockiem był trudny, bo do gry wróciłem po kilkutygodniowej przerwie. Na dodatek mój nadgarstek był gotowy do gry w 70 procentach. Nie czułem się dobrze. Uważam, że w tamtym spotkaniu oddałem zbyt dużo złych rzutów. Mam tego świadomość.
Co prawda Rostock wygrał wysoko, ale uważam, że nie byli od nas dużo lepsi. Po prostu nie pokazaliśmy naszej jakości, do której przyzwyczailiśmy kibiców. Przypomniał mi się mecz z Dzikami w okresie przedsezonowym, kiedy przegraliśmy różnicą 40 punktów. To było coś podobnego. Czuję, że w Sopocie weźmiemy na nich rewanż. Bardzo na to liczę.
Mecz z Murcią był dobry pod kątem indywidualnym, ale najważniejszy jest wynik zespołowy, a ten mnie w ogóle nie satysfakcjonuje.
Po zerwaniu więzadła krzyżowego staram się robić wszystko, by pomóc drużynie wygrać. To jest najważniejsze. Nie gram dla swoich statystyk.
Murcia to bardzo mocny rywal, który nie przez przypadek jest na 3. miejscu w Hiszpanii. Ten zespół gra specyficzny rodzaj obrony, z którym spotkałem się po raz pierwszy w karierze. To było duże wyzwanie dla naszego zespołu.

Jak oceniasz pierwsze miesiące w Sopocie? Czy to była decyzja tu przyjechać?
Czuję się dobrze w Sopocie. Powiedziałbym, że prawie jak w Tallinie. To miasto, z którego pochodzę. Jest całkiem podobnie. Cieszę się, że morze jest obok nas. Mogę iść na plażę. Lubię tutejszych ludzi, lubię też jedzenie, które jest podobne do estońskiego. Jestem zadowolony z pobytu w Treflu. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Plan był prosty: “wrócić na market po dobrym sezonie”.
Zgadza się. Powiedziałbym, że ORLEN Basket Liga stoi na dobrym poziomie sportowym. Jest to liga fizyczna i wyrównana. Uważam, że to dobre miejsce do tego, by wskoczyć na wyższy poziom. Wiem, że niektórzy nazywają tę ligę jako trampolinę do wybicia się do lepszych lig. Zgadzam się z takim stwierdzeniem i cieszę się, że tu jestem.
Zmienię temat. Umiesz grać w piłkę nożną?
Nie jestem w nią dobry, a czemu pytasz?
Bo ostatnio do sieci trafiła akcja w meczu z PGE Startem, gdy popisałeś się niezłym trikiem piłkarskim, który nazywa się: “rainbow flick”
Ha, ha. Widziałem, że wrzuciłeś tę akcję (śmiech). Mój młodszy brat trenował w zespole piłkarskim. Kiedyś – w naszym domu rodzinnym – graliśmy w piłkę. Próbowałem różnych sztuczek. To jedyna sztuczka, którą potrafiłem zrobić. I jak się okazało: zapamiętałem ją do dzisiaj. Kiedyś graliśmy też w FIFĘ na konsoli i tam też zawsze robiłem ten zwód (śmiech).
W Estonii bardziej popularna jest piłka nożna czy koszykówka?
Koszykówka. Zwłaszcza teraz, gdy dorasta młodsze pokolenie. Nie osiągnęliśmy oczekiwanych wyników na EuroBaskecie, ale czuję, że mamy duży potencjał.
Trenerem tego zespołu jest Heiko Rannula, który na co dzień pracuje w Legii Warszawa. Pamiętam, że w trakcie tygodnia przyjechał niedawno na mecz Trefla z Kalevem Tallin. Czy mógłbyś nieco więcej opowiedzieć o swojej relacji z tym trenerem?
Bardzo mu ufam. Był moim trenerem przez dwa sezony. Pierwszy sezon był przed moim wyjazdem do USA. To było w zespole BC Parnu. Zajęliśmy wtedy drugie miejsce w Estonii, a Heiko Rannula – jako trener – bardzo mocno się rozwinął. Później zaproponował mi współpracę w Kalevie. Bardzo go lubię i szanuję jako człowieka. Wiem, że Legia przegrała z Heidelbergiem i odpadła z Ligi Mistrzów, ale uważam, że on zasługuje na to, by dalej być tam trenerem na kolejne miesiące i lata.