Karl-Anthony Towns: Ten klub to nie cyrk, jak to wcześniej bywało

Karl-Anthony Towns: Ten klub to nie cyrk, jak to wcześniej bywało

Karl-Anthony Towns opuścił nieco ponad miesiąc gry z powodu kontuzji kolana. Była to jego na dobrą sprawę pierwsza od początku kariery w NBA przerwa spowodowana kontuzją. Przez trzy pierwsze sezony nie opuścił ani jednego spotkania, sezon temu rozegrał 77 meczów, a w 1/3 trwającego obecnie sezonu ma na koncie już 17 opuszczonych gier. Minionej nocy wrócił już do gry, ale w czasie 15-meczowej serii nieobecności sporo się wydarzyło. Wolves zaliczyli w tym czasie bilans 5-10, dokonali wymiany, w której oddali Teague’a i Grahama za Crabbe’a, a o samym Townsie mówiło się, że jest niezadowolony z sytuacji w Minnesocie i m. in. Golden State Warriors obserwują możliwość pozyskania go w wymianie.

Po ostatnim meczu z Pacers, w którym to wrócił do akcji (28 minut, 27 punktów, przegrana 114:116), został zapytany przez Chrisa Chine ze Stars Tribune o całe to zamieszanie wokół klubu, a zwłaszcza o plotki o jego niezadowoleniu z sytuacji. Towns oczywiście okrężnymi słowami zaprzeczył, jakoby coś było nie tak:

„Myślę, że jesteś ze mną na tyle długo, żeby wiedzieć, że nie angażuję się w te wszystkie akcje. Po prostu przychodzę do pracy, wracam do domu i doskonale wiem, jaka na prawdę jest cała historia. Jest powód, dla których takie historie są wymyślane – ludzie muszą jakoś sprzedawać gazety, udostępniać linki, zbierać kliknięcia, czy cokolwiek innego. Jestem tu, by być częścią Minnesoty Timberwolves. Mam szczęście mieć takiego trenera jak Ryan Saunders, prezydenta i przyjaciela takiego jak Gersson Rosas. W ogóle nie przejmuję się całym tym zamieszaniem. Z jakimkolwiek problemem mamy zmierzyć się wewnątrz, zmierzymy się wewnątrz – to nie jest cyrk, jak to wcześniej bywało. Z takimi sprawami należy się mierzyć jak rodzina. Jeśli będziemy mieli jakiś problem, rozwiążemy go wewnętrznie. Żadne zewnętrzne naciski nie będą miały na nas żadnego wpływu.”

źródło:YouTube/Minnesota Timberwolves

To oczywiście zrozumiała wypowiedź – zaskakującym byłoby wyznanie wprost, że KAT rzeczywiście jest niezadowolony w Minneapolis. Pomimo wypowiedzi zawodnika, która sugeruje, że sytuacja jest spokojna, wydaje się być zupełnie inaczej. Ostatnia wymiana z udziałem Jeffa Teague’a zwiastuje kolejne ruchy. Oddanie niezłego zawodnika na schodzącym kontrakcie i zadaniowca w zamian za znacznie słabszego zawodnika na schodzącym kontrakcie samo w sobie nie ma wiele sensu, nawet jeśli Teague niespecjalnie pasował do stylu gry trenera Saundersa. Najważniejsze w tej wymianie było stworzenie sobie 2 milionów dolarów wyjątku transferowego, który wykorzystać będzie można w kolejnej wymianie. Dostaliśmy już zresztą doniesienia o tym, że Wolves intensywnie pracują nad pozyskaniem rozgrywającego, a konkretnie D’Angelo Russella z Golden State Warriors.

Sparowanie Russella z Townsem brzmi jak świetny pomysł – są oni nie tylko świetnie pasującymi do siebie na parkiecie zawodnikami, ale też prywatnie dobrymi przyjaciółmi. Pytanie jednak, co musiałoby się stać, żeby Warriors uznali, że oddanie teraz Russella ma sens.

Przy okazji odejścia KD do Nets, Warriors wykorzystali okazję na sign and trade, pozyskując w zamian zawodnika, który może aspirować do roli gwiazdy – myślano tak zwłaszcza po świetnym sezonie na Brooklynie. Niestety, los okazał się okrutny dla Wojowników – kontuzja Klay’a Thompsona i Stephena Curry’ego sprawia, że pozyskanie DLo nie ma swojego wydźwięku. Jedyne co ma do zaoferowania Minnesota w zamian za Russella, to Towns, ale to oczywiście mijałoby się z celem. Oczywiście, zarząd klubu z San Francisco może stwierdzić, że okazja dwóch kluczowych zawodników to świetna okazja do tankowania i oddać Russella w zamian za picki w drafcie.

Szczerze? Nie sądzę, by ktoś w GSW uznał, że nie chce nawet sprawdzić, jak zadziała tercet Curry-Russell-Klay i rozmontować go zanim udało im się razem zagrać. Wydaje się więc, że Minny nie mają żadnych atutów, by pozyskać Russella, co byłoby oczywiście sporym wzmocnieniem i spełnieniem oczekiwań samego Townsa. Jest to o tyle ważne, że choć ma on kontrakt obowiązujący do 2024 roku, to przecież jeśli zdecyduje, że chce odejść, to klub pozostanie w trudnej sytuacji, w której nie będzie w stanie go na siłę zatrzymać. A Towns niezadowolony może być, jeśli okaże się, że zamiast oddania Teague’a i pozyskania Russella, skończy się na oddaniu Teague’a i pozostaniu z Shabazzem Napierem.