Kacper Gordon: Niewielu chciało mi zaufać

– Nie miałem prawa narzekać na współpracę z trenerem Turkiewiczem. Jestem mu wdzięczny, bo zaufał mi w trudnej sytuacji. Niewiele osób chciało mi zaufać, nie było sporo ofert. Trener Turkiewicz był do mnie przekonany, dając dużą rolę w zespole – mówi Kacper Gordon, koszykarz Tauron GTK Gliwice w sezonie 2024/2025.
Karol Wasiek: Boris Balibrea w przeszłości próbował pozyskać Kacpra Gordona, ale za każdym razem mu odmawiałeś. Życie napisało taki scenariusz, że trener trafił do drużyny, w której miałeś już podpisany kontrakt.
Kacper Gordon, koszykarz Tauron GTK Gliwice w sezonie 2024/2025: Tak, to prawda. Dobrze to opisałeś. Historia dość nieoczywista i można powiedzieć, że nawet nieco zabawna. Oferty ze strony trenera Balibrei były ciekawe i je poważnie rozważałem, ale finalnie na stole zawsze były opcje, które bardziej do mnie przemawiały. Cieszę się, że w końcu spotkaliśmy się z trenerem w jednym klubie.
Jak oceniasz współpracę z trenerem Balibreą?
To był bardzo intensywny okres. Trener od razu chciał wprowadzić swój system grania, który całkowicie różnił się od dotychczasowego. Zmienił nasz styl i funkcjonowanie o 180 stopni. Było to momentami trudne, ale opłaciło się, co najlepiej pokazują to wyniki. Wygraliśmy 6 z 12 rozegranych meczów. To solidny bilans.
Czy zmiana trenera – Turkiewicza na Balibreę – w GTK w trakcie sezonu była dla ciebie dużym zaskoczeniem?
Tak, bo wcześniej nie dochodziły do nas – mówię o zespole – żadne plotki. Byliśmy zaskoczeni, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że coś może się wydarzyć po przegranym meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Spodziewaliśmy się zmian. Nikt jednak nie typował, że dojdzie do zmiany szkoleniowca. Klub podjął taką decyzję, którą każdy z nas musiał zaakceptować.
Chyba na współpracę z trenerem Turkiewiczem nie mogłeś narzekać, bo obdarzył cię sporym zaufaniem i grałeś u niego duże minuty.
Pełna zgoda. Nie miałem prawa narzekać na współpracę z trenerem Turkiewiczem i nigdy też tego nie robiłem. Bardzo dobrze oceniam ten okres. Jestem mu wdzięczny, bo zaufał mi w trudnej sytuacji. Byłem po sezonie, w którym zmieniłem klub, przechodząc z Arki do Legii. Niewiele osób chciało mi zaufać, nie było sporo ofert, tak jak to miało miejsce w poprzednim sezonie. Trener Turkiewicz był do mnie przekonany, dając dużą rolę w zespole. Trzymał się naszych ustaleń podczas rozmów przed podpisaniem umowy.
Był taki moment, gdy cała Polska mówiła o Gordonie i Piśli, młodych graczy, którzy robią sporo zamieszania na parkietach PLK.
To prawda. Tak był skład zbudowany, że młodzi gracze byli ważnymi postaciami. Musieliśmy grać, ale przede wszystkim wywiązywać się ze swoich obowiązków i stawać na wysokości zadania. Każdego z nas to motywowało. Całokształt tego sezonu jest raczej pozytywny dla mnie i Kuby Piśli, co jest oczywiście w dużej mierze zasługą trenera Turkiewicza.
Jak w skali szkolnej oceniasz swoją grę w tym sezonie?
Myślę, że “4+” albo nawet “5-”. Jestem zadowolony z tego, że przez cały sezon mogłem grać i udowadniać swoją wartość na boisku. Nie popadam jednak w samozachwyt, bo wiem, że nadal mam sporo elementów do poprawy. Muszę pracować nad powtarzalnością i regularnością. Procent rzutu za 3 pkt powinien być na dużo wyższym poziomie. Stać mnie na to.

Czego nauczyłeś się od Mario Ihringa, który w pewnym momencie był najlepszym podającym w ORLEN Basket Lidze?
Treningi były dla mnie bardzo wymagające. Wydawało mi się, że dobrze bronię Mario, a ten dawał takie podania, że czapki z głów. Byłem w ciężkim szoku. Na pewno mogłem podpatrzeć czytanie gry czy wykorzystywanie spacingu. Mario to świetny gracz. Dobrze było z nim spędzić ten sezon.
Czy w ostatnim meczu rundy zasadniczej – rozgrywanym w Gdyni – chciałeś coś udowodnić?
Zdecydowanie tak. Byłem bardzo zmotywowany. Pobyt w Arce nie wyglądał tak jak planowałem. Z Gdynią wiązałem większą przyszłość, podpisując z tym klubem dwuletnią umowę. Chciałem być bardzo ważnym zawodnikiem, ale nie wyszło, co siedziało w mojej głowie. Nikogo nie obwiniam, do nikogo też nie mam żalu. Wina jest gdzieś pomiędzy.
Dlaczego w trakcie minionego sezonu zamieniłeś Arkę na Legię?
W Arce straciłem rolę, jaką miałem przez pierwszą część sezonu. Te problemy zaczęły się nawarstwiać. Na dodatek dostałem informację, że Filip Matczak najprawdopodobniej przyjdzie do Arki Gdynia. Spodziewałem się, że moje minuty jeszcze bardziej spadną, dlatego to był moment, gdzie zapaliła mi się czerwona lampka z napisem: “można pomyśleć o ruchach transferowych”. Okazało się, że Legia jest zainteresowana, bo sama miała problemy kadrowe. Loren Jackson miał kłopoty ze zdrowiem. Zobaczyłem w tym swoją szansę, a na dodatek zacząłem myśleć o przyszłości. Zależało mi na tym, by w wakacje być wolnym zawodnikiem. Chciałem wszystko zacząć od zera, pisząc nową kartę w historii.
W Legii praktycznie w ogóle nie grałeś…
Rozmawiałem z trenerem Popiołkiem przed podpisaniem kontraktu. Powiedział mi wprost, że nie może mi nic obiecać. “Masz walczyć o minuty na treningach” – usłyszałem i w pełni to zaakceptowałem. Byłem świadomy tego, że nie będę ważnym graczem w rotacji, widząc kto jest w składzie Legii.
Gdzie zobaczymy Kacpra Gordona w kolejnym sezonie?
Nie mam umowy. Trwają różne rozmowy. Nimi zajmują się moi agenci. Będę dążył do tego, by grać w drużynie, która ma szansę odnieść większą liczbę zwycięstw, a przy okazji utrzymać taką samą liczbę minut. Chcę być ważnym zawodnikiem. Nie chcę wracać do czasów z marginalną rolą w zespole.
-
Tak
-
Nie
-
Tak43 głosów
-
Nie49 głosów