Jimmy Butler: Zamierzamy walczyć, wyrównać tę serię do stanu 2-2
Wydawało się, że po dwóch pewnych zwycięstwach, Lakers odniosą także trzecie i zbliżą się do zamknięcia Finałów 2020. Miami Heat jednak pomimo nieobecności Adebayo i Dragicia dokonali pewnych usprawnień i nawiązali w tej serii kontakt, doprowadzając ją do stanu 1-2. Dużą zmianą było przemodelowanie obrony i porzucenie strefy na rzecz obrony indywidualnej – co było w dużej mierze do przewidzenia. Na nic zdałyby się jednak usprawnienia, gdyby na poziom absolutnie mistrzowski nie wszedł w tym spotkaniu lider Heat, Jimmy Butler.
Jimmy ma już 31 lat i jest to jego już 8. playoffowa kampania. Po raz pierwszy jednak ma szansę zaprezentować się Światu na poziomie Finałów NBA i to jako zdecydowany lider swojej ekipy. Lider, który jako pierwszy w historii zdobył więcej punktów, zbiórek i asyst od LeBrona Jamesa, dzieląc z nim parkiet w jednym meczu finałowym. To nie tylko była noc Butlera – to jest rok Butlera. Po blisko dekadzie na parkietach NBA w końcu wszedł on w rolę lidera – gwiazdy. Bo choć ma on na koncie pięć występów w Meczach Gwiazd, nigdy gwiazdą pierwszej kategorii nie był. Nie dlatego, że nie jest wystarczająco dobry. Raczej dlatego, że nie jest wystarczająco… widowiskowy?
Jimmy Butler was smiling after scoring on LeBron. pic.twitter.com/6IKvetkg37
— SportsCenter (@SportsCenter) October 5, 2020
Choć często bywał on liderem swojego zespołu w punktach, jego średnia rzadko wybija się nieco ponad 20 na mecz. Na przestrzeni kariery to tylko 17 punktów na mecz, choć statystykę tę mocno zaniżają skromne pierwsze lata bycia zmiennikiem w rotacji trenera Thibodeau w Chicago. Butler nie ma ani widowiskowego kozła, ani bardzo skutecznego rzutu z dystansu. Mało kiedy jest widowiskowy w tym co robi na parkiecie, ale jeśli dokładnie się przyjrzeć, robi bardzo dużo. Po obu stronach. Trener Spoelstra po ostatnim meczu:
„Co innego można powiedzieć, niż tylko: Jimmy, pieprzony, Butler. To był bardzo pilny, ważny mecz, a on dawał radę po obu stronach parkietu. Po prostu odcisnął swoje piętno w każdej znaczącej części tego spotkania. Naprawdę ciężko jest analizować, czy opisywać Jimmiego, zanim się go nie wyczuje osobiście. Jest doskonały, elitarny w elemencie rywalizacji, a tego własnie potrzebujemy.”
Jimmy w odpowiedzi:
„Kocham tę robotę. Zawsze mówię trenerowi Spoelstrze – jestem na to gotowy. Największa ze scen? O cokolwiek mnie tylko poproszą, będę w stanie to zrobić.”
Fakt, Jimmy zrobi wszystko to, o co się go poprosi. Nieobecność podstawowego rozgrywającego i centra to okoliczności, które są wprost idealne do zaprezentowania tego w praktyce. Bo Butler wziął na siebie zarówno grę na koźle i kreowanie kolegom okazji do rzutów, jak i fizyczny, defensywny aspekt gry, w którym trzeba było nadrobić absencję dużego i silnego ciała Bama Adebayo. Przy tym wszystkim zdobył on też, nie zapominajmy, 40 punktów.
W jednym meczu widzimy Jimmiego, który świetnie operuje na zasłonach, rozprowadza podania po parkiecie, ręką nawiguje kolegów w ścięciach, w slip-screenach…
…Oraz takiego, który gra hand-offy, stawia zasłony i gra izolacje w post-up, rodem z playbooka Bama Adebayo.
A to wszystko tylko ofensywa. Jimmy krył tej nocy LeBrona Jamesa osobiście i nie ma przypadku w tym, że po meczu na 34 punkty, 9 asyst i 0 strat, przyszedł mecz na 25 punktów, 8 asyst i aż 8 strat. Jimmy Butler jako mistrz rywalizacji wszedł w ten pojedynek osobiście. Widzieliście jak rzucił do Jamesa tekst „You are in trouble”? Mimo tego, że Miami Heat są skazywani na pożarcie i wygrany mecz numer trzy wbrew pozorom dużo w tej kwestii nie zmienia, Butler wierzy, że LeBron ma teraz problem. I to jest właśnie niesamowita siła Butlera:
„To jest rywalizacja w najczystszej postaci. LeBron wyciągał ze mnie wszystko co najlepsze już zbyt wiele razy. Szanuję go za to. Ale to jest inny moment. Mam wokół siebie zupełnie inną grupę gości i jesteśmy tu po to, żeby wygrać, jesteśmy tu żeby rywalizować. Nie zamierzamy się teraz rozłożyć, zamierzamy walczyć dalej i wyrównać to do stanu 2-2.”
🗣 “They’re in trouble.”
– Jimmy Butler pic.twitter.com/3DvsYYXPA5
— NBA on TNT (@NBAonTNT) October 5, 2020
Miejmy nadzieję, że nie był to ostatni tak dobry mecz w wykonaniu Miami Heat. Miejmy nadzieję, że ta seria jeszcze potrwa i dostarczy nam jeszcze emocji. No i w końcu, że Jimmy Butler wejdzie jeszcze na taki poziom grania, jak ubiegłej nocy. Nawet jeśli nie wygra w tym sezonie pierścienia, napisze piękną historię i w świadomości kibiców wejdzie na poziom wyżej. Z gwiazdy-zadaniowca stanie się Gwiazdą. Taką, która potrafi pociągnąć swój zespół w kryzysie samemu, na własnych barkach.