Jeremy Senglin: W końcu jestem sobą

– Pojedynek z Whiteheadem? Wziąłem to personalnie. Chciałem wypaść jak najlepiej. Cieszę się, że teraz gram na swojej nominalnej pozycji i mogę robić rzeczy, które wykonałem przez całą karierę – mówi Jeremy Senglin, gracz Śląska Wrocław.
Jeremy Senglin był jednym z bohaterów Śląska Wrocław w wyjazdowym zwycięstwie nad Kingiem Szczecin (101:82). Amerykanin zdobył 19 punktów, trafiając 8 z 11 rzutów z gry (5/5 za 2, 3/6 za 3). To był jeden z jego najlepszych występów w tym sezonie.
Senglin grał z dużą pewnością siebie, podejmował dobre decyzje w ataku, będąc – jak sam przyznaje – podwójnie zmotywowany na rywalizację z Isaiahem Whiteheadem, byłym graczem Śląska Wrocław. Amerykanin, który szanuje osiągnięcia Whiteheada w karierze (były zawodnik NBA), bardzo chciał się pokazać w tym starciu. W tym pojedynku wypadł znacznie korzystniej, udowadniając przy okazji, że jest strzelcem wysokiej klasy (także pod kątem technicznym).
– Isaiah to świetny zawodnik i człowiek, więc to była wyjątkowa rywalizacja. Oczywiście, że chciałem jak najlepiej wypaść w rywalizacji z Whiteheadem, którego dobrze znam, był tutaj we Wrocławiu, wcześniej też grałem przeciwko niemu w Izraelu, więc zależało mi na jak najlepszym występie. Ale też podobnie było w meczu z Treflem, gdy rywalizowałem z Nickiem Johnsonem, z którym przyjaźnię się na co dzień. Zawsze tak mam, że chcę być jak najlepszą wersją siebie w rywalizacji z ludźmi, których znam i szanuję – mówi nam Jeremy Senglin.
Amerykanin, który był krytykowany na początku sezonu za swoje występy, w ostatnim czasie jest w znacznie lepszej formie. Po przyjściu trenera Aleksandara Joncevskiego widzimy inną wersję Senglina. To efekt tego, że Macedończyk przestawił go na pozycję rzucającego obrońcy. To jego nominalna pozycja, na której grał przez całą karierę.
Trener Miodrag Rajković, który wcześniej zarządzał Śląskiem, widział go w roli zawodnika, który organizuje grę i kreuje pozycje kolegom. Senglin potrafi to robić, ale znacznie lepiej czuje się w zdobywaniu punktów. Umie to robić na wiele sposobów, co w ostatnich meczach pokazuje (z Treflem – 20, z Kingiem – 19, z Anwilem – 19 w Pucharze Polski).

– Ustawienie mnie przez cały mecz na pozycji “jeden” nie było – mówiąc delikatnie – najlepszym rozwiązaniem dla mnie i całego zespołu. Nie czułem się dobrze w tej roli. Ja przez całą karierę byłem ustawiany jako rzucający obrońca, dlatego cieszę się, że trener Joncevski korzysta ze mnie na tej pozycji. Cieszę się z tych zmian, które uważam, że są z korzyścią dla wszystkich stron. Oczywiście na tej pozycji też mogę kreować grę i pozycje kolegom, ale nie jest to moje główne zadanie. Mogę pomagać zespołowi poprzez zdobywanie punktów na różne sposoby, co jest moim największym atutem. W końcu jestem sobą – komentuje Senglin.
– Sezon jeszcze trwa i na pełną ocenę jeszcze przyjdzie czas, ale na pewno mogę powiedzieć, że początek był – pod wieloma względami – dla mnie trudny. W zespole było sporo zmian i cały czas trzeba było się dopasowywać. To na pewno cenna lekcja na przyszłość, z której chcę wyciągnąć wnioski. Mimo że nie grałem na wysokim i oczekiwanym poziomie, to nigdy nie straciłem wiary w siebie. Ciężko pracowałem, by wrócić do dobrej gry. Teraz na pewno widzimy lepszą wersję mnie, ale też całego zespołu. To mnie cieszy, ale sezon wciąż trwa – podkreśla.
Amerykanin pod wodzą Aleksandara Joncevskiego notuje średnio 13.6 pkt na mecz (dziewięć występów w PLK). Wcześniej jego średnia wynosiła 8.2 pkt (osiem meczów). WKS Śląsk z bilansem 10:9 zajmuje 7. miejsce w ORLEN Basket Lidze.
-
Tak – złoty
-
Tak – srebrny
-
Tak – brązowy
-
Nie
-
Tak – złoty302 głosów
-
Tak – srebrny121 głosów
-
Tak – brązowy158 głosów
-
Nie303 głosów