Jedna noc, cztery zespoły, dwa miejsca w barażach, jedno miejsce w PO

Jedna noc, cztery zespoły, dwa miejsca w barażach, jedno miejsce w PO

Tegoroczna formuła sezonu regularnego daleka jest od typowej, ale może z perspektywy kibica to nawet dobrze – obecna walka o udział w Playoffach na zachodzie to świetna historia, której bohaterami są prze-gorący Damian Lillard, kontuzjowani Grizzlies, jak zwykle zaskakująco nieźli Spurs i oczywiście rewelacja tego wznowionego sezonu, czyli Phoenix Suns.

Zastanawialiśmy się jeszcze przed wznowieniem, czy zapraszanie do gry aż tyle ekip ma sens, skoro szanse na Playoffy części z nich są właściwie tylko matematyczne. Dziś, z perspektywy czasu, wiemy, że było warto. W walce o ósmą pozycję na zachodzie pozostają cztery ekipy. Każda ma do rozegrania jeszcze tylko jeden mecz. Tabela prezentuje się następująco:

1. Lakers (52-18) 0 GB
….
8. Blazers (34-39) 19,5 GB

9. Grizzlies (33-39) 20 GB
10. Suns (33-39) 20 GB
11. Spurs (32-38) 20 GB

Każda z czterech ekip z pozycji 8-11 ma jeszcze szansę na Playoffy. Wcale nie jest też tak, że ten, kto zajmie ósme miejsce, ma już gwarantowany udział w fazie zasadniczej. Zespoły z pozycji 8. i 9. – z racji na zbyt małą różnicę w bilansie – rozegrają między sobą krótki baraż o wejście do pierwszej rundy. Jeśli ósma drużyna wygra mecz z dziewiątą, będzie miała Playoffy – dziewiąta drużyna musi natomiast wygrać dwa mecze z ósmą, a więc będzie w znacznie trudniejszym położeniu. Jutro rozstrzygnie się to, które dwa zespoły powalczą dalej, a które odpadną. Tutaj mecze pozostałe do rozegrania tych zespołów (wszystkie w nocy z czwartku na piątek):

22:00 Bucks vs Grizzlies
22:00 Mavericks vs Suns
00:30 Spurs vs Jazz
3:00 Blazers vs Nets

Najłatwiejsza sytuacja przed Blazers – grają z teoretycznie najłatwiejszym rywalem z całej stawki. Nets nie należy jednak lekceważyć – w bańce w Orlando mimo wręcz G-League’owej kadry notują imponujący rekord 5-2, mając na rozkładzie chociażby Bucks czy Clippers. Tym razem będą oni jednak musieli zatrzymać zmotywowanego Damiana Lillarda, który od czterech meczów notuje średnio prawie 45 punktów. Trudno powiedzieć, czy Brooklyn ma na to odpowiedź. Nie bardzo może mieć też odpowiedź na wysoki duet Nurkic & Whiteside. Zwłaszcza ten pierwszy wygląda w bańce świetnie, notując średnio 17 punktów, 10,3 zbiórki, 4,1 asysty i 2,3 bloku na mecz. Sam Jarret Allen może nie wystarczyć.

Nawet jeśli jedna Blazers powinie się noga, wypadną oni z gry tylko w przypadku, kiedy zarówno Grizzlies jak i Suns wygrają swoje mecze. To właśnie między tymi dwoma zespołami wydaje się ważyć w tej chwili walka o baraże. Grizzlies przystępowali do tego wyścigu z ósmej pozycji i ich obsuwa wynika w dużej mierze z kontuzji Jarena Jacksona Juniora. Suns natomiast zaczynali z 12. pozycji, z bilansem 27-36 i stratą 5 meczów do ósmej pozycji. Jakie były szanse, że wciąż jeszcze będą w grze? Zespół z najsłabszym bilansem i tylko matematyczną szansą na Playoffy właśnie udowadnia, że matematyka działa. W tej chwili mają bilans 7-0 w meczach granych w bańce, a bilans 8-0 pozwoli im powalczyć o Playoffy. Musieli wygrać wszystkie mecze i są bliscy dokonania tego. Mecz z Dallas nie będzie prosty, ale istnieje spora szansa, że trener Carlisle da odpocząć kluczowym zawodnikom – w końcu niezależnie od wszystkiego Mavs już na pewno skończą sezon regularny na siódmym miejscu.

Devin Booker jest świetny w bańce – notuje tu średnio 31 punktów i 6,1 asysty. Nie jest on jednak jedynym czynnikiem który pozwolił Suns wygrać wszystko jak do tej pory. Znaczne postępu poczynił Deandre Ayton, które ten i tak przerwany sezon zaczął od połowy. W bańce notuje średnio 15,6 punktu, 9,6 zbiórki i 0,8 bloku. Ostatnia statystyka nie jest najbardziej imponująca, ale nie oddaje ona tego, o ile lepszym obrońcą podkoszowym stał się Ayton. Suns niespodziewanie w meczach w Orlando mają czwartą najlepszą obronę podkoszową w stawce! Co prawda pozwalają na sporo prób z odległości 6 stóp (1,8 metra) od kosza, bo aż 32,4, ale rywale trafiają ich zaledwie 59,5% – lepsi są tylko Bucks i ku zaskoczeniu Grizzlies oraz Spurs. Przeciwko samemu Aytonowi rywale trafiają 46,7% rzutów z tej odległości – mniej niż przeciwko Gobertowi (48,1%), Adebayo (48,5%), czy Davisowi (48,6%).

źródło:YouTube/NBA

Grizzlies wydają się stać przed najtrudniejszym wyzwaniem. Nawet jeśli Bucks dadzą odpocząć kluczowym zawodnikom – a to prawdopodobny scenariusz – to wciąż jest to naprawdę trudny rywal. Ja Morant jest naprawdę niezły, ale trochę brakuje mu wsparcia. Jackson Jr jest kontuzjowany, a Jonas Valanciunas jednak mimo wszystko trochę rozczarowuje – pokazywał już w tym sezonie, że stać go na więcej. Szansą Grizzlies na wejście do baraży jest ich przewaga nad Suns wypracowana wcześniej w sezonie. W tym momencie obie ekipy legitymują się identycznym bilansem, natomiast w meczach bezpośrednich Grizzlies prowadzą 3-1, co w razie remisowego bilansu na koniec daje właśnie im wyższą pozycję. W przeciwieństwie do 7-0 Suns, w bańce mają oni jednak bilans 1-6. Nawet jeśli wejdą do baraży kosztem Suns, raczej nie będą mieli czego tam szukać.

Z samego dołu startują Spurs, nie będąc jednak zupełnie bez szans. Muszą jednak liczyć na to, że nawet oszczędzający swoich najlepszych graczy Mavs i Bucks okażą się zbyt mocni dla Suns i Grizzlies, Blazers potkną się na Nets, a oni sami ograją Jazz (którzy walczą jeszcze o piątą pozycję) to mogą wskoczyć jeszcze na ósme miejsce, przystępując do baraży z komfortowej pozycji. To dość dużo warunków do spełnienia, ale do samego udziału w barażach wystarczy im zwycięstwo i porażka przynajmniej dwóch rywali w wyścigu. Możliwych jest tak wiele konfiguracji – wszystko rozstrzygnie się jednej nocy. To może być najlepsza noc meczowa w całym wznowieniu sezonu.