Jarosław Jankowski, szef Legii Warszawa: Chcemy wyjść z grupy Ligi Mistrzów. Selekcjoner powinien być na finale PLK

W tym sezonie dysponowaliśmy budżetem całego klubu na poziomie 13.5 mln złotych. W nowym sezonie musimy walczyć o wzrost naszych przychodów. Chcemy zainwestować w drużynę, żeby nie tylko obronić tytuł mistrzowski, ale też po to, by wyjść z fazy grupowej BCL – mówi Jarosław Jankowski, współwłaściciel Legii Warszawa.
Karol Wasiek: Czy to prawda, że Andrzej Pluta ma w swojej umowie buy-out i może opuścić szeregi Legii Warszawa?
Jarosław Jankowski, współwłaściciel Legii Warszawa: Andrzej Pluta ma opcję na wyjazd zagraniczny. Tak się z nim umawialiśmy rok temu. Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że zależy nam na tym, by Andrzej został w klubie i był ważną częścią zespołu. Oczywiście jeśli otrzyma dobrą ofertę, to nie będziemy stawali mu na drodze. Ma prawo odejść po opłaceniu kwoty buy-outu, która nie jest mała. Czekamy na rozwój sytuacji.
Często mówi się, że klub – po wielkim triumfie – jest zakładnikiem własnego sukcesu, bo musi zapłacić sporo więcej zawodnikom, którzy nie mają umów, a byli ważnymi postaciami w zespole. Czy tak faktycznie jest?
To oczywiście jest prawda. My – jako klub – przeżyliśmy to już parę razy na kilku różnych szczeblach. I po awansie do Ekstraklasy i po zdobyciu srebrnego medalu. Najważniejsze jest to, by znaleźć odpowiedni balans.
Oczywiście należy starać się o zachowanie trzonu drużyny, bo to jest ważne, ale nie za wszelką cenę. Nie możemy nieracjonalnie przepłacać zawodników tylko dlatego, że jako klub osiągnęliśmy sukces. Jesteśmy w stanie złożyć dobre oferty, ale wszystko w granicach rozsądku i możliwości budżetowych. Celem samym w sobie nie jest utrzymanie trzonu, a zbudowanie bardzo dobrej drużyny na przyszły sezon.
Czy faktycznie złożyliście Kameronowi McGusty’emu ofertę na znacznie lepszych warunkach finansowych?
Tak. Kameron bezwzględnie na to zasługiwał i gdyby ją przyjął, to byliśmy bardzo szczęśliwi. Wydaje mi się, że – oczywiście trochę mówiąc wbrew interesowi Legii – dla jego rozwoju musiał opuścić PLK, żeby iść do przodu. Ten zawodnik ma ogromne papiery na grę na topowym europejskim poziomie. To mu też powiedziałem podczas naszej ostatniej rozmowy, że będę trzymał za niego kciuki, bo na to zasługuje.
Wszyscy mówią o umiejętnościach Kamerona, ale również warto podkreślić, że on jest też świetną osobą. Jego mental i nastawienie do gry zespołowej jest naprawdę niebywałe i przez to może osiągnąć duży sukces w Europie.
Wiem, że McGusty nie miał buy-outu w umowie, ale sam też mówił, że interesowali się nim Chińczycy w trakcie rozgrywek. Nie odszedł, bo chciał zostać do samego końca, wykazując się przy okazji dużą lojalnością.
Tak. Kameron cały czas podkreślał, że przyszedł tutaj, by po pierwsze odbudować swoją pozycję, a po drugie, żeby zdobyć z Legią mistrzostwo Polski. I jedno i drugie wyszło świetnie. I absolutnie dla niego pieniądze nie były najważniejsze, bo na pewno w Europie mógł dostać dużo większy kontrakt. Myślę, że nie żałuje wyboru Legii, bo tu udowodnił, że jest wybitnym zawodnikiem. Pokazał, że umie podejmować bardzo dobre decyzje w najważniejszych momentach meczów. W Polsce zgarnął wszystkie statuetki: MVP finałów, MVP rundy zasadniczej i został najlepszym strzelcem ligi.

Czy czasami się pan zastanawia, co by było, gdyby Andrzej Pluta trafił rzut na zwycięstwo w Pucharze Polski z Górnikiem Wałbrzych?
Dobre pytanie. Ostatnio miałem takie myśli. Zwłaszcza że powstał nawet artykuł na ten temat autorstwa Piotra Wesołowicza z portalu “Sport.pl”. I rzeczywiście tak jest, że te najważniejsze rzeczy czasami dzieją się dla nas w sposób zaskakujący. Takie z pozoru małe rzeczy, na które w danym momencie nie mamy wpływu, później wpływają w sposób znaczący na naszą przyszłość.
Dokładnie tak było z rzutem Andrzeja Pluty. Nie trafił, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że później spotkała nas lawina pozytywnych zdarzeń.
Wokół zmiany trenera w Legii narosło w ostatnim czasie sporo legend. Kto podjął ostateczną decyzję?
Po wspomnianym wcześniej meczu z Górnikiem Wałbrzych wymieniliśmy z Aaronem kilka spostrzeżeń na gorąco, ale z racji tego, że obaj zostaliśmy w Sosnowcu to umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia, by na spokojnie przeanalizować sytuację. Odpowiadając na pytanie: inicjatywa wyszła ze strony Aarona, ale była spójna z tym, co ja uważałem.
Wiem, że Heiko Rannula był na liście Legii już latem, ale wybór padł na Ivicę Skelina. Czy prawdą jest, że wtedy rozważany był także Janis Gailitis, który trafił do MBC, a niedawno związał się umową ze Strasburgiem?
Tak. Obaj latem byli na naszej liście. Ciekawostką jest fakt, że do dzisiaj jestem w kontakcie z trenerem Gailitisem. Wymieniamy się wiadomościami. Gratulowałem mu świetnego sezonu w Niemczech. Wygrał Puchar Niemiec. Teraz zrobił krok do przodu i poszedł do mocnej ligi francuskiej. Trzymam za niego kciuki, bo to fajny trener z dużymi możliwościami, też z rynku nadbałtyckiego.
Postawiliśmy – wspólnie z Aaronem – na Ivicę Skelina ze względu na to, że pracował wcześniej w ORLEN Basket Lidze i doskonale znał warunki funkcjonowania w tych rozgrywkach. Wydawało nam się, że na ten moment będzie najlepszym wyborem. Później potoczyło się tak jak wszyscy wiedzą, ale też trzeba pamiętać, że Ivica zbudował większą część tego składu. Dołożył swoją cegiełkę do tego sukcesu, ale oczywiście ten sukces to przede wszystkim zasługa Heiko Rannuli.

W trakcie rozgrywek można było przeczytać sporo krytycznych głosów na temat decyzji i wyborów Aarona Cela, dyrektora sportowego, dla którego to pierwszy sezon w tej roli w Legii Warszawa. Jak pan ocenia jego pracę w ostatnich miesiącach?
Myślę, że Aaron tak naprawdę powinien się jedynie martwić ewentualną krytyką z mojej strony, a nie krytyką ludzi, którzy nie wiedzą tak naprawdę, jak wygląda rzeczywistość. I tak jak powiedziałem wcześniej – Aaron osiągnął ogromny sukces w swoim debiutanckim sezonie, choć kosztowało go to sporo emocji, wysiłku, stresu i pracy. Zdobył złoty medal, więc każdemu, kto debiutuje w tej roli życzę takiego debiutu.
Myślę, że to był sezon, w którym Aaron bardzo dużo się nauczył, zebrał cenne doświadczenia, które można byłoby w innych okolicznościach rozłożyć na kilka lat. Jego debiut w roli dyrektora porównuję do gry młodego, ale bardzo utalentowanego zawodnika.
Jeśli tym ludziom nie damy popełnić czasem błędów to oni niczego się nie nauczą. Należy zbierać doświadczenie i wiedzę, a przede wszystkim wyciągać wnioski po swoich błędach. Aaron absolutnie sobie zdaje z tego sprawę.
Jak miałbym dzisiaj w skali szkolnej go ocenić, to dałbym mu mocną piątkę z plusem.
Trener Heiko Rannula przedłużył swoją umowę z Legią o kolejne trzy lata, a decyzja zapadła jeszcze przed rozpoczęciem finałów z PGE Startem. Dlaczego już teraz Legia podpisał tak długi kontrakt z estońskim szkoleniowcem?
Po kilku miesiącach pracy z Heiko poznaliśmy dogłębnie jego warsztat pracy i podejście do różnych spraw. Podejmując decyzję o próbie przedłużenia – przy wyniku 2:1 z Górnikiem w ćwierćfinale – mieliśmy pełne przekonanie co do tego, że trener wykonał bardzo dobrą pracę i chcemy z nim budować wspólną przyszłość. Takie przeświadczenie daje obu stronom zupełnie inny komfort pracy – jest dużo łatwiej planować pewne rzeczy, jest np. łatwiej wdrażać młodych zawodników, rozwijać ich w 2-3-letniej perspektywie, jest też łatwiej namawiać zawodników na dłuższe umowy. Jest sporo pozytywów. Uważam, że nie podjęliśmy tu zbyt wielkiego ryzyka.
Uważam, że Heiko jest świetnym trenerem, który będzie szedł w górę i fajnie, że będzie szedł w górę z Legią. Wierzę, że zrobiliśmy kolejny krok w naszym rozwoju. Marzy mi się, żeby trener Rannula poprowadził pierwszy mecz na nowej hali na obiektach Skry.
Czy prowadzicie rozmowy z zawodnikami na temat przedłużenia umów? Czy w tym gronie jest Michał Kolenda?
Powiem tak – rozmawiamy z wieloma zawodnikami. Michał jest jednym z priorytetów, bo jest naszym kapitanem. I tutaj postawię kropkę.
Co do zasady, my raczej nie proponujemy Polakom rocznych umów. To są dłuższe kontrakty. Chcemy, by Legia była klubem opartym na polskich graczach.
Czy są nowe nazwiska w kręgu zainteresowane?
Oczywiście, że są i oczywiście, że nie mogę ich teraz zdradzić.
Czy z racji posiadania trenera kadry Estonii jest szansa pozyskać graczy z tamtego rejonu?
Na pewno trener Rannula ma bardzo dobrze opanowany region nadbałtycki, który – według mnie – jest bardzo ciekawy. Zresztą on też dał polskiej lidze wielu dobrych graczy. I to jest kierunek, na który trzeba patrzeć, bo koszykówka się tam bardzo mocno rozwija.
Będziemy na pewno próbowali pozyskać gracza (y) z tych krajów nadbałtyckich ze względu na prezentowany poziom, a także mentalność, która jest bardzo dobra, pasująca do tego, co trener Rannula oczekuje.
Na początku finałów w przestrzeni medialnej pojawiła się informacja, że mistrz Polski może nie zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Później jednak FIBA podała informację, że Legia lub Start zagra w fazie grupowej. Czy pan – jako wiceprzewodniczący rady nadzorczej PLK – może zdradzić kulisy rozmów na linii polska federacja – FIBA?
Cieszę się bardzo, że ta wiadomość o Lidze Mistrzów została podana przed rozstrzygnięciem finałów. Bo tak by wyszło, że to dla Legii jest coś specjalnie ułożone (śmiech).
We wstępnej kalkulacji ze strony FIBA rzeczywiście pojawiła się informacja, że być może dla mistrza Polski zabraknie miejsca w fazie grupowej. W trakcie finałów odbyłem krótką rozmowę z prezesem Grzegorzem Bachańskim, który mi powiedział takie zdanie, żebyśmy poczekali, bo nie ma podjętych żadnych konkretnych decyzji. Podkreślił, że na pewno będzie walczył o to, żeby było to miejsce w Lidze Mistrzów. Trzeba to powiedzieć, że pozycja w FIBA prezesa Bachańskiego miała duże znaczenie w tych kuluarowych rozgrywkach na poziomie FIBA i BCL. Warto też dodać, że wicemistrz zagra w eliminacjach, co jest z pewnością dużą sprawą. Oczywiście na nas teraz spoczywa olbrzymia odpowiedzialność, jak to spożytkujemy.
Liga Mistrzów – co trzeba jasno powiedzieć – będzie piekielnie mocna. Transfery klubów z EuroCup do Ligi Mistrzów podnoszą absolutnie jej poziom.
Gdzie swoje mecze w Lidze Mistrzów będzie rozgrywała Legia Warszawa ?
Nie wiadomo. W tym tygodniu są warsztaty w Genewie. Tam będzie nasz przedstawiciel. Wysłaliśmy do FIBA nasze możliwości w kontekście rozgrywania meczów w Warszawie. Jeśli nie uda się zgrać terminów, to będziemy musieli posiłkować się halą w Radomiu. I mimo, że hala w Radomiu jest świetnym obiektem, mam nadzieję, że tak się nie stanie.
Jak wygląda sprawa hali na Skrze? Na jakim jest etapie? Ostatnio prezydent Rafał Trzaskowski zapowiedział, że taki obiekt powstanie. To poważna deklaracja, za którą pójdą konkrety?
Chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie. Jestem po spotkaniu z prezydentem Rafałem Trzaskowskim i z innymi urzędnikami, którzy podchodzą do tego projektu bardzo optymistycznie i ich deklaracje są jednoznaczne. Potwierdzają to wpisy prezydenta Warszawy na portalach społecznościowych, które jednoznacznie wskazują, że ta hala powstanie w Warszawie, a w tym roku będzie wybrany jej wykonawca do budowy.
Nie ma możliwości, by ta hala nie powstała po tych deklaracjach pana prezydenta Trzaskowskiego.
Tutaj chciałbym też podziękować pani prezydent Kaznowskiej, która jest bardzo ważną osobą w realizacji pomysłu z halą na Skrze. To ona doprowadziła do uzyskania pozwolenia na budowę. Na każdym kroku mocno wspiera warszawski sport.
Też trzeba pamiętać, że ostatnie finały były fantastyczną promocją koszykówki w Polsce. I teraz jest bardzo ważne, jak my jako kluby i jako liga wykorzystamy ten sukces dla rozwoju dyscypliny. Bo mamy w tym momencie świetny czas w polskiej koszykówce.
Dlaczego?
Jesteśmy po bardzo dobrych finałach pod każdym względem – poziomu sportowego, dramaturgii, szału frekwencyjnego w obu halach, rekordowych wynikach oglądalności w Polsacie.
Można powiedzieć, że w tych finałach zabrakło tylko obecności selekcjonera Igora Milicicia, który powinien z bliska oglądać te mecze. Grali tam potencjalni kadrowicze, a po drugie – wymaga też tego szacunek do naszej ligi.
Idąc dalej. Lada moment zaczynamy Eurobasket, wielki turniej, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem.
Mamy w przyszłym roku Mistrzostwa Świata w koszykówce 3×3 w Warszawie.
To wszystko jest bardzo ważne dla klubów PLK i polskiej koszykówki.
I co najważniejsze dla naszej ligi – w lipcu zostanie zaprezentowana strategia, którą dla PLK tworzy firma doradcza EY. Największym wyzwaniem będzie opakowanie tego produktu ligowego i zwiększenie zainteresowania. Musimy się dopasować do wszystkich nowych mediów, które funkcjonują i mają coraz większą wpływ na rzeczywistość. Musimy nauczyć się robienia show z koszykówki.
Jak to może wyglądać? Czego możemy się spodziewać?
Poczekajmy na to, co będzie ogłoszone w tej strategii, bo wydaje mi się, że ona da odpowiedź na bardzo dużo pytań. Chciałbym powiedzieć bardzo ważną rzecz – fundamentalne jest to, jak PLK jako spółka podejdzie do tematu wdrożenia tych zmian. Ogromna odpowiedzialność spoczywa w tym zakresie na prezesie Koszarku, który na pewno będzie „rozliczany” przez Radę Nadzorczą i kluby za wdrożenie jej efektów.
Jeżeli będziemy odpuszczać pewne rzeczy, będziemy traktować je po macoszemu, to się zakopiemy i staniemy w miejscu na następne lata. PLK stoi przed – nie boję się, tego powiedzieć – historycznym momentem, który może zmienić na długie lata koszykówkę w Polsce.
Jeżeli weźmiemy sobie do serca to, co wynika z tej strategii i naprawdę przyłożymy ogromną uwagę do wdrożenia tych zmian, wzmocnimy zespół, który pracuje dzisiaj w PLK, stawiając na ludzi kompetentnych z rynku, którzy będą potrafili to zrobić, to koszykówka w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat, naprawdę może bardzo pójść do przodu.
Koszykówka potrzebuje dzisiaj lepszej ekspozycji produktu ligowego, co przełoży się na pozyskiwanie nowych sponsorów, na budżety klubów i na sukcesy w Europie. To napędza całą koniunkturę.
Legia w tym sezonie miała budżet na poziomie 13.5 mln złotych?
Tak. To kwota bardzo zbliżona.
Czy jest szansa, że będzie więcej?
Robimy wszystko, żeby było więcej. Chcemy ten sukces wykorzystać, który otwiera nowe możliwości.
Jesteśmy w trakcie lub przed tym najważniejszymi spotkaniami z naszymi najważniejszymi sponsorami i partnerami i będziemy walczyć o to, żeby ten budżet był większy. Chcemy zainwestować w drużynę, żeby nie tylko obronić tytuł mistrzowski, ale też po to, żeby wyjść z fazy grupowej BCL.
Czy następnym sezonie klub będzie chciał grać szóstką obcokrajowców od samego początku?
My mamy w budżecie założoną kwotę na wpłatę szóstej licencji na gracza zagranicznego. Nie wiem, czy od początku, bo to jest kwestia pewnej układanki personalnej, kogo nam się uda podpisać i jak ten skład będzie wyglądał. Przede wszystkim czekamy na rozwój wydarzeń w kontekście polskich zawodników.
-
Tak
-
Nie
-
Tak37 głosów
-
Nie33 głosów