Jakub Schenk: EuroCup nas zweryfikował [WYWIAD]

Jakub Schenk: EuroCup nas zweryfikował [WYWIAD]

Jakub Schenk: EuroCup nas zweryfikował [WYWIAD]
Jakub Schenk / foto: Andrzej Romański / PLK

„Może EuroCup nie jest dla mnie?” – sam zadałem sobie to pytanie. Miałem wątpliwości, ale wierzę, że to jest poziom, na którym mogę być i grać, jeśli poprawię pewne kwestie. Liczę, że będzie jeszcze okazja się sprawdzić w tych rozgrywkach – mówi Jakub Schenk, zawodnik Trefla Sopot.

Karol Wasiek: Jak to jest być w wiecznej podróży w trakcie sezonu?

Jakub Schenk, zawodnik Trefla Sopot: Nie jest… łatwo (śmiech). Oczywiście – jako zespół – chcemy grać dwa razy w tygodniu, ale ciągłe porażki i zmiany w składzie zakrzywiają obraz i to daje sporo do myślenia. Jest takie poczucie, że być może nie idziemy w dobrą stronę. Przez to… trudniej jest podróżować. Jak się wygrywa, to nie odczuwa się tego zmęczenia mentalnego. Jak nie ma tych zwycięstw, a w kilku meczach byliśmy blisko, dokładając do tego obowiązki osobiste każdego z nas, to wszystko to razem sprawia, że podróżowanie staje się męczące.

Tak jak mówiłem: po to gramy i trenujemy, by rywalizować na tym najwyższym poziomie. Uważam, że EuroCup nas zweryfikował. Nas zawodników, myślę, że też trener i klub mają swoje przemyślenia w tej kwestii. Nie da się zrobić dużego kroku w przód, jeśli się tego nie doświadczy na własnej skórze.

Do wątku gry w EuroCup jeszcze przejdziemy, ale chciałbym jeszcze rozwinąć wątek podróżowania. Co robiłeś podczas przemieszczenia się z jednego miejsca na drugie?

Książka, serial i rozmowy. Wszystko co jest możliwe w pojedynkę, ale też w grupie. Mamy fajną grupę zbudowaną z ludzi, którzy sporo widzieli i dużo przeszli. Jest o czym rozmawiać. Nie ukrywam, że bardzo sobie cenię te rozmowy, z których można wynieść naprawdę fajne rzeczy.

Ostatnio wpadła mi w ręce książka z kategorii psychologia i samorozwój. Fajna pozycja, która pozwala na samego siebie spojrzeć w nieco innej perspektywie.

Oczywiście też często mam nos w telefonie, co wynika z faktu, że jestem w stałym kontakcie z moją rodziną. Bardzo chciałbym spędzać czas z nią, ale tak wygląda ten zawód na najwyższym poziomie. Nie narzekam, bo chciałem się sprawdzić w EuroCupie i rozgrywać jak największą liczbę meczów w sezonie.

Na swoim przykładzie wiem, co mógłbym zrobić inaczej – zapewne lepiej – w okresie wakacyjnym – by być lepiej przygotowanym – pod względem fizycznym – do tych rozgrywek. Nie chcę wchodzić w szczegóły i mówić konkretnie, co bym zmienił, ale mam już konkretne wnioski, które mam nadzieję, że wdrożę za kilka miesięcy.

Czy jesteś typem gościa, który lubi zwiedzać i rusza na wycieczki w nowym miejscu?

Lubię zwiedzać, ale podczas tych zagranicznych wizyt w EuroCup nie mamy zbyt wiele czasu, by coś zobaczyć. Raczej jest to układ na linii: lotnisko-hotel-hala. Jesteśmy w pełni skupieni na koszykówce. Udało mi się podczas pobytu na Gran Canarii zrobić sobie spacer, korzystając z uroków pięknej pogody. Wtedy w Polsce była zima, a tam świeciło słońce i było +20 stopni. Fajne miejsce, zrobiło na mnie wrażenie.

W EuroCup przegrywaliśmy mecz za meczem, do tego dochodziły kilkugodzinne podróże. Jak się wyłączyć – choć na chwilę – mentalnie, by wrócić do Polski i wygrywać w ORLEN Basket Lidze?

Myślę, że nie jest to możliwe, by całkowicie wyłączyć myślenie i zapomnieć o tych dwóch rzeczach. Da się to zrobić w dużym stopniu, ale nie w 100 procentach. Zawsze te dwie kwestie będą oddziaływały na obecną sytuację. Zwłaszcza że te porażki się mnożyły, a za tym idzie frustracja i bezsilność. W pewnym momencie – także w ORLEN Basket Lidze – byliśmy w bardzo kiepskim położeniu. Przede wszystkim mentalnie. Do tego było dużo zmian i niepewności. To są rzeczy, które nie pomagają.

Co dawało tę ulgę po porażkach w EuroCup?

Mimo wszystko mecze w ORLEN Basket Lidze, które przechylaliśmy na własną korzyść. To nam dawało takie poczucie, by nie odpuszczać w EuroCup i do samego końca walczyć o zwycięstwa. Nie chcieliśmy pozwolić na to, by mieć później takie poczucie, że odpuściliśmy i nie daliśmy z siebie 100 procent.

I zobacz, co nastąpiło. W 14. kolejce EuroCup w końcu odnieśliśmy zwycięstwo. Właśnie z tego względu, że się nie poddaliśmy i cały czas wierzyliśmy, że ten moment przyjdzie. Gdybyśmy odpuścili, to każdy mecz kończyłby się różnicą 25-30 punktów. Byliśmy w złym momencie, ale nie poddaliśmy się. Powtarzaliśmy sobie, że warto walczyć do samego końca.

Wiem, że w trakcie trudnych momentów mieliście rozmowy z trenerem i w samym zespole. Czy podczas tych rozmów zabierałeś głos?

Tak, bo też wymagał tego trener, by każdy zabrał głos i wyraził swoje zdanie. To mój drugi sezon tu – w Treflu Sopot – na dodatek jestem w gronie tych bardziej doświadczonych zawodników. Ponadto jest to zgodne z moim charakterem, że zabieram głos.

Powiedziałeś, że EuroCup zweryfikował. W których elementach najbardziej to odczuliście?

Najbrutalniej weryfikuje nas atletyzm i fizyczność.

Jeśli ktoś gra na twojej pozycji, to najczęściej jest od ciebie wyższy i większy. A jeśli nie jest większy i wyższy, to jest dużo, dużo szybszy. Przez to trzeba się wznieść na prawdziwe wyżyny swoich możliwości, by dorównać i mieć możliwość rywalizacji. Ale – powiedzmy sobie wprost – ja pewnych rzeczy nie przeskoczę. Nawet mimo dobrej obrony ktoś rzuca ponad moimi rękoma i trafia. I to tyczy się także innych zawodników. W PLK wiemy, że dany gracz idzie w prawo albo w lewo. Albo rzuca albo penetruje. W EuroCup jest kombinacja wszystkiego. Zamkniesz prawą stronę, to rywal pójdzie w lewo i to bez większych problemów skończy akcję.

Dlatego powtarzam: żeby wygrywać w EuroCup trzeba połączyć twardą obronę, fizyczność i świetną skuteczność w ataku.

Może EuroCup pod względem poziomu nie jest dla polskich klubów?


„Może nie jest to dla mnie?” – sam sobie zadałem ostatnio to pytanie. Miałem wątpliwości, ale wierzę, że to jest poziom, na którym mogę być i grać, jeśli poprawię pewne kwestie treningowe w przygotowaniach do nowego sezonu. Liczę, że będzie jeszcze okazja się sprawdzić w tych rozgrywkach.

Jak wygląda linia sędziowania w EuroCup? Na co arbitrzy zwracają uwagę?

Dostrzegam dużą różnicę między tym, co jest w PLK a w EuroCup. W EuroCup wiemy – jako zawodnicy – czego się spodziewać. Jest duża fizyczność i sporo zetknięć, ale wiemy, co będzie gwizdane i jaki kontakt jest nielegalny. 

W PLK jest to jeszcze pewien problem, który należałoby usystematyzować. Domyślam się, że jest to efekt tego, iż ktoś kto gra długo w tej lidze i ma już wyrobioną pewną reputację. Z tyłu głowy sędziowie mają już zapamiętane pewne zachowania danych zawodników. Tak to widzę po moich obserwacjach.

Jaką reputację ma Jakub Schenk?

Zawodnika, który gra na kontakcie z rywalami i wymusza sporo przewinień. Na pewno nie unikam tego kontaktu po obu stronach parkietu. Czasami mogą wynikać z tego powodu pewne problemy i nieporozumienia. Nie wiadomo bowiem, kiedy jest ten faul, a kiedy go nie ma. Dlatego istotna jest konkretna linia sędziowania.

Dlatego tak często rozmawiasz z sędziami w PLK?

To wynika z faktu, że staram się zrozumieć ich decyzje. Szanuję ich pracę, ale nie ze wszystkim się zgadzam. Widoczne jest to zwłaszcza, gdy oglądam inne mecze w PLK. Często tak jest, że mogę zobaczyć dwa spotkania z rzędu. I w tych meczach widzę zupełnie dwie różne linie sędziowania i przez to pojawiają się duże wątpliwości. W Eurolidze np. widzę tę spójność u arbitrów w kontekście podejmowanych decyzji.

Masz kontrakt na kolejne 2.5 roku. Czy to wpływa na zaangażowanie? Czy tak długa umowa sprawia, że pojawia się strefa komfortu?

Nie. Absolutnie nie. Ja jestem graczem, który chce wygrywać każdy mecz i każde posiadanie. Nie ma znaczenia, czy mam umowę na rok, dwa czy pięć lat. Chcę wygrywać mecze w koszulce Trefla Sopot. Jeśli wychodzisz na parkiet i zaczynasz kalkulować i myśleć o tym co jest obok, to nigdy nie będziesz grał na 100 procent.

Spójrz na największych sportowców: Ronaldo czy LeBrona. Oni mają głód wygrywania, a nie głód pieniędzy czy łatwego życia. Przecież oni od 10 lat mogliby odcinać kupony i nic nie robić. A oni dalej grają i chcą wygrywać w każdym meczu. To jest imponujące podejście.

Czy kryzys jest już za Treflem Sopot?

Na pewno – jako zespół – idziemy w lepszym kierunku. Teraz musimy zadbać o to, by nie robić już kroków w tył. Wierzę, że najgorsze jest już za nami. Widzę, że zespół zaczyna powoli wierzyć w system proponowany przez trenera Tabaka, który rok temu przyniósł zamierzone efekty.

Tej wiary z każdym tygodniem jest coraz więcej. Było sporo zmian, dodaliśmy graczy o nieco innych profilach. To zaczyna funkcjonować. Ta defensywa jest coraz lepsza, choć jest jeszcze wiele przestrzeni do poprawy. Budowa mocnego Trefla jest cały czas w budowie. To długi proces, żeby zaznajomić się z taktyką, założeniami i kolegami, a ponadto wdrożyć to w życie, by przychodziło to z automatu.

Jakiego Trefla chciałbyś oglądać w kolejnych tygodniach i miesiącach?

Chciałbym, żeby Trefl był nieustępliwy, twardszy i nieprzyjemny dla rywali. Życzyłbym sobie tego, by przeciwnicy po meczu odczuwali to, że rywalizowali z Treflem Sopot.

Czy Trefl Sopot będzie mistrzem Polski w sezonie 2024/2025?
1043 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Tak
  • Nie
  • Tak
    426 głosów
  • Nie
    617 głosów
Wczytywanie…