Ja Morant Show, młodzież przejmuje stery, Boston odgryzł się Bucks
MIL – BOS – 86:109 [1-1]
GSW – MEM – 101:106 [1-1]
Ale to jest seria. Grizzlies przez 3 kwarty utrzymywali niewielkie prowadzenie, ale kiedy w połowie czwartej kwarty Steph Curry trafił nagle dwie szybkie trójki, wydawać mogło się, że Warriors wezmą ten mecz:
Steph zagrał niezły mecz – zdobył w sumie 27 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst. Popełnił co prawda też 5 strat, no i skuteczność z dystansu mogłaby być lepsza, ale to tyczy się całego zespołu, który wspólnie trafił za trzy fatalne 7/38 prób (18,4%). Po drugiej stronie stanął jednak Ja Morant, który wyrasta na największą gwiazdę tegorocznych Playoffów. Przypomnijmy – mowa o 22-letnim chłopaku w swoim 3. sezonie gry. Aż 18 ze swoich 47 punktów zdobył w 4. kwarcie, zapewniając Grizzlies zwycięstwo i wyrównanie stanu serii. Do tego dodał 8 zbiórek i 8 asyst. Wszystko to przy zaledwie 2 stratach i przy dobrej skuteczności 5/12 z dystansu. To jest gość:
Seria Grizzlies z Warriors wyrasta na najbardziej emocjonującą, jednak niestety nie tylko przez względy czysto sportowe. Emocje pomiędzy zawodnika doprowadzają do nieczystych zagrań, które czasem kończą się tak jak tym razem. Już na początku meczu Gary Payton II musiał opuścić boisko po brutalnym faulu ze strony Dillona Brooksa. Diagnoza nie jest optymistyczna – doszło do złamania łokcia u zawodnika Warriors. Payton II przejdzie jeszcze dalsze badania, ale pewnym jest, że w najbliższym czasie GSW będą musieli radzić sobie bez niego:
Na tym łokcie się nie skończyły. Było naprawdę elektrycznie:
Spodziewamy się, że u boku 22-letniego Moranta, współ-liderem będzie 22-letni Jaren Jackson Jr. Ten zagrał jednak słabszy mecz na 3/14 z gry, a drugim najlepszym strzelcem okazał się 20-letni Ziaire Williams, który w 28 minut z ławki trafił 4/8 z dystansu na 14 punktów. Playoffy, czas młodych:
Po porażce w pierwszym meczu, Celtics odgryźli się Bucks i to z przytupem. Nie wiem, ile sensu ma gryzienie z przytupem – sęk w tym, że tym razem to Celtics dokonali totalnego blow-outu, nie pozwalając Bucks wyjść na prowadzenie nawet przez chwile. Receptą na podwojenia ze strony wysokich zawodników i defensywne rotacje Bucks, okazały się podania. A w zasadzie podania, podania, podania:
Rywalizację w liczbie asyst Boston wygrał aż 28:16, co sporo mówi o planie Celtics na ten mecz. Podania wykreowały liderom lepsze pozycje rzutowe, co zaowocowało tym, że Jayson Tatum i Jaylen Brown złozyli się na 59 punktów przy skuteczności 11/20 za trzy. Cały zespół Bucks trafił sumarycznie 3/18 za trzy:
Oprócz Giannisa Antetokounmpo, reszta zespołu zdobyła zaledwie 58 punktów. Giannis jak zwykle zagrał na dobrym przynajmniej poziomie, ale Celtics trochę uprzykrzyli mu życie. Oprócz 28 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst, popełnił on też aż 6 strat: