Finały NBA 2022 analiza – kto zdobędzie tytuł?
Znamy już obu Finalistów, znamy daty meczów – teraz już nic tylko oglądać! Najważniejszy moment sezonu NBA tuż tuż, lada moment poznamy mistrzowską ekipę sezonu 2021/22. Ja się jaram i przyznam Wam otwarcie, że nie wiedziałbym, komu kibicować. Wracającym po dwóch sezonach kłód pod nogami Warriors, czy młodym Celtics, dla których jest to pierwsze doświadczenie na tak wysokim poziomie.
Finały NBA – kiedy i gdzie obejrzeć
Seria startuje w nocy z czwartku na piątek o 3:00 w nocy naszego czasu. Poniżej wszystkie daty meczów – kursywą zaznaczone te, które odbędą się tylko w przypadku, kiedy poprzednie starcia nie wyłonią zwycięzcy:
Celtics – Warriros 03.06.2022 [3:00]
Celtics – Warriors 06.06.2022 [2:00]
Warriors – Celtics 09.06.2022 [3:00]
Warriors – Celtics 11.06.2022 [3:00]
Celtics – Warriors 14.06.2022 [3:00]
Warriors – Celtics 17.06.2022 [3:00]
Celtics – Warriors 20.06.2022 [2:00]
Wszystkie mecze Finałów NBA 2022 zobaczyć będzie można na antenie Canal+ Sport, na LeaguePassie, oraz w aplikacjach niektórych bukmacherów – o tym, gdzie i jak oglądać NBA pisaliśmy tutaj:
Finały NBA – szanse na zwycięstwo:
W sezonie regularnym obie ekipy zagrały przeciwko sobie dwukrotnie, dzieląc się zwycięstwami. Mimo tego to Warriors są jednak wyraźnymi faworytami w opiniach bukmacherów. Czynnikiem decydującym musi być doświadczenie. Spośród wszystkich zawodników Bostonu, nie ma żadnego, który w Finałach NBA miałby na koncie choć jeden rozegrany mecz. Tacy zawodnicy jak Curry, Green, Iguodala, czy Thompson, mają za sobą już pięć serii Finałowych – tego nie da się przecenić:
(kurs z dnia 30.05.2022)
Warriors vs Celtics – analiza taktyczna
W minionym sezonie regularnym Celtics z Warriors mierzyli się dwukrotnie. Raz w grudniu – czyli stosunkowo dawno – a drugi raz w marcu. Wtedy składy obu zespołów były bardzo zbliżone do dzisiejszych. Celtics wyszli identyczną piątką jak w meczu numer 7 z Heat, a Warriors grali Poolem zamiast Draymondem Greenem, oraz musieli obejść się bez Andrew Wigginsa. Wtedy górą byli Celtics, zatrzymując rywali na zaledwie 88 punktach. Nie to jest jednak najistotniejsze. Przyjrzyjmy się kilku schematom, które mogą powrócić w nadchodzącym Finale.
Podwajanie Jaysona Tatuma
Tym, co robili Warriors w ich ostatnim starciu z Celtics, było agresywne podwajanie Jaysona Tatuma. Zwłaszcza, gdy ten dostawał zasłonę na szczycie boiska, czy wychodził na szczyt boiska do piłki w poszukiwaniu pozycji rzutowej. Tu na przykład nawet nie próbowali ograniczać stawiającego zasłonę Smarta, który w dalszej przewadze 2-1 znalazł loba do Williamsa III:
Tu z kolei Tatum nie znajdował się w sercu akcji – wybiegał z głębi pola, zabierając za sobą obrońców skupionych na jego kryciu – znów zostawiając wolną przestrzeń zbiegającemu w drugą stronę Robertowi Williamsowi III:
Poza dużym skupieniem na Jaysonie Tatumie, zobaczyć można w tym drugim klipie jeszcze jedną rzecz – Warriors eksperymentowali przeciwko Celtics z obroną strefową. Steve Kerr sięgał po takie rozwiązania częściej niż w poprzednich sezonach, ale w tym konkretnym przypadku było to nieco wymuszone nieobecnością Andrew Wigginsa. Jak się nad tym zastanowić, Wiggins jest najlepszym w rotacji GSW zawodnikiem, którego można wstawić do obrony 1 na 1 przeciwko Tatumowi – łącząc defensywne umiejętności z odpowiednią szybkością i długością. Na pewno zobaczymy takie pojedynki – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Wiggins gra niesamowite Playoffy. Warriors z nim na boisku są +14,9 punktu na 100 posiadań, co jest najlepszym wskaźnikiem w całej ekipie. Złośliwy powiedziałby, że możesz wymienić Duranta na Wigginsa i na tym dużo nie stracić, ale po pierwsze nie jest to do końca prawda, a po drugie nie jesteśmy od złośliwości.
Nawet jeśli jednak Wiggins będzie robił robotę, podwojenia będą miały miejsce – pytanie tylko w jak dużym natężeniu. Podwojenie zawsze oznacza, że ktoś gdzieś zostaje bez krycia. Albo za linią trzypunktową, albo pod koszem. W obu klipach widać było, że wolna pozycja otwiera się pod koszem, gdzie swoją przewagę fizyczną wykorzystywał Robert Williams III. Tu jednak pojawia się pewien problem.
(kurs z dnia 30.05.2022)
Przewaga fizyczna Celtics
Tak się składa, że Robert Williams III, kluczowy element defensywy Celtics (o czym trochę pisałem już tutaj), nie jest zdrowy. Fakt, zagrał on w meczu numer 7 przeciwko Heat, ale tylko kilkanaście minut spędził na parkiecie bynajmniej nie dlatego, że nie był potrzebny. Williams III jest świeżo po operacji kolana (miała ona miejsce w marcu) i widać, że znowu daje mu się ono we znaki. Gra większych minut może teraz oznaczać spore ryzyko, rzutujące na jego dalszej karierze. Obecnie nie ma jeszcze informacji o jego występie bądź nieobecności w pierwszym meczu, ale zostało jeszcze kilka dni i sztab Celtics na pewno będzie bacznie monitorował sytuację.
Jeśli jednak Williams III nie wystąpi, albo wystąpi w ograniczonym wymiarze minut, Al Horford najpewniej sam wyjdzie na pozycji podkoszowej. Horford to klasowy obrońca, ma długie ramiona, radzi sobie nawet wychodząc na obwód, ale dla ofensywy Warriors, bazującej na przerzucaniu piłki, może okazać się nieco za wolny. Nie bez powodu w duecie Horford-Williams III, to ten drugi wyskakiwał do rogów boiska, by kontestować rzuty z dystansu:
Boston rozpoczynający mecze duetem Al Horford-Robert Williams III mógłby stanowić dla Warriors pewien kłopot. Nie bez powodu w ich ostatnim starciu to Celtics zdominowali walkę o zbiórki wynikiem 53-38. Choć trener Kerr też rozpoczyna mecze duetem podkoszowych Draymond Green-Kevon Looney, ten drugi z reguły nie gra zbyt długo, a minuty tych panów są dzielone tak, że na pozycji nominalnego silnego skrzydłowego często biega zawodnik wyraźnie mniejszy.
Możliwe, że Warriors będą chętniej eksplorować wspólne minuty Greena i Looney’a, jednak problemem staje się fakt, że nie bardzo ma kto ich zmieniać z ławki, kiedy nie zmieniają się wzajemnie. Ich wspólna gra oznaczać musi większe minuty dla Nemanji Bjelicy i Jonathana Kumingi, którzy do tej pory w Playoffach grywają po około 10 minut na mecz. Możliwe też jednak, że atut przewagi fizycznej Celtics będzie mocno ograniczony.
Obrona strefowa Warriors
Wróćmy jednak do obrony Warriors. Nawet jeśli znajdą oni dobrego obrońcę na Tatuma w osobie Andrew Wigginsa, nie rozwiąże to wszystkich ich bolączek. Obrona strefowa, którą testował Kerr w ich ostatnim starciu, może zdać egzamin z kilku powodów:
Jest to rodzaj obrony, w którym każdy zawodnik nie podąża za swoim zawodnikiem, a obstawia pewną strefę parkietu – stąd nazwa. Taka defensywa ma swoje minusy, jak i plusy. Niewątpliwym minusem – na tyle dużym, że nie stanowi ona na co dzień podstawowego rozwiązania w NBA – jest trudność w bronieniu prób z dystansu przy jej stosowaniu. Siłą rzeczy trudniej jest wyskoczyć do zawodnika za linią trójki, kiedy nie podąża się za nim krok w krok. Optymistycznie dla GSW brzmieć może fakt, że Boston z rogów boiska dobrze trafiał tylko przeciwko słabej obronie Nets i odpuszczającej te rzuty w myśl innych założeń taktycznych Bucks. Przeciwko lepiej zorganizowanej obronie Bucks z rogów boiska trafiali słabe 32,9%. To jedna myślenie trochę życzeniowe.
Przejdźmy do plusów obrony strefowej, a są dwa dość wyraźne w kontekście tej serii. Przede wszystkim pozwoli ona zniwelować ewentualną przewagę fizyczną rywali. Strefa ma to do siebie, że ciężko wyciągnąć obrońcę spod kosza, a zajmujący swoje pozycje podkoszowi są zawsze lepiej ustawieni by zastawić rywala i zebrać piłkę w obronie.
Obrona strefowa ogranicza też pokaźną część ofensywy Jaysona Tatuma, wynikającą z rzutów na półdystansie i penetracji podkoszowych. Sami zresztą spójrzcie jak skończyła się ta akcja przy strefowej obronie GSW – przy schodzącym pod kosz Tatumie natychmiast znalazło się dwóch wyższych obrońców GSW:
(kurs z dnia 30.05.2022)
’Grawitacja’ Stepha Curry’ego
Sporo o Tatumie, więc czas zajrzeć na drugą stronę, na lidera Warriors. To jasne dla każdej drużyny, która podejmuje rywalizację z Golden State Warriors: celem numer jeden i największym dylematem jest to, jak zatrzymać ograniczyć Stepha Curry’ego. To oczywiście jest możliwe – nieraz widywaliśmy jego słabsze mecze, w których nie trafiał wiele rzutów. Problem polega jednak na tym, że jego wpływ na grę nie ogranicza się do trafionych rzutów.
Steph Curry to zawodnik, przy którym zawsze musi być blisko obrońca i na którego podwojenie zawsze trzeba być gotowym. Trener Steve Kerr jest tego doskonale świadomy, od wielu lat budując wokół tego faktu zbiór ofensywnych zagrywek Warriors.
Po ostatnim starciu Celtics i Warriors z tego sezonu, głośnym echem odbiła się po internecie ta konronkowa akcja:
Steph Curry pełni w niej znacznie poważniejszą rolę, niż tylko wykonawca ostatniego podania. To właściwie niemal w pełni dzięki niemu Jonathan Kuminga znajduje tak czystą drogę do obręczy. Kiedy Steph schodzi z piłką w stronę kosza, obrońcy reagują, albo nawet przereagowują – nagle połowa boiska jest kompletnie niepilnowana:
Kiedy piłka już tam trafia, jest zbyt późno.
Tu kolejny świetny przykład tego, jak wariują defensywy, kiedy grają przeciwko Stephowi:
Fakt, że Marcus Smart z Alem Horfordem podwajają go na zasłonie jest zupełnie normalny – wolą Draymonda Greena niepilnowanego na szczycie boiska, niż Curry’ego dostającego grę 1 na 1 z dopiero dobiegającym jednym obrońcą. Zwróćcie jednak uwagę, co po drugiej stronie robi Jayson Tatum. W ogóle nie wybiega za ruszającym na szczyt boiska Jordanem Poolem. Ktoś powie, że się po prostu zagapił. Wiedział on jednak, że w okolicy pola trzech sekund musi zostać dodatkowy obrońca. Jeśli bowiem Curry znajdzie drogę pod kosz i do pomocy zejdzie z drugiego rogu Robert Williams III, otworzy czystą pozycję do rzutu z rogu boiska. Koniec końców automatyzmy GSW doprowadzają do tego, że Draymond Green stawia Poolowi zasłonę, na której nie zatrzymuje się żaden obrońca:
(kurs z dnia 30.05.2022)